W zespole ukochanego teatru jest od lat, ale nie gra tyle, ile by chciała. Stęskniona za sceną przypomniała o sobie dyrektorowi. Z powodzeniem!
Dyrektor Teatru Narodowego nie ma konta w mediach społecznościowych. Tamtego wieczoru wpis jednej z jego aktorek na Instagramie pokazała mu jednak żona, Beata Ścibakówna. Przeczytawszy treść postu Małgorzaty Kożuchowskiej, roześmiał się. Gwiazda opublikowała zdjęcie ze wspólnego filmu, na którym stoi przed szefem w kokieteryjnej pozie, i dodała wymowny komentarz. „No to rozumiem, Panie Dyrektorze, że czekamy? Że póki co to... nic?” Tak mnie jakoś ta fotka z „Kilerów dwóch” zainspirowała. Jak myślicie, pójdziemy jeszcze w tym sezonie do kin? Do teatrów? – zwróciła się do Jana Englerta (77) i widzów. Pół żartem, pół serio dała do zrozumienia, że czeka na nowe role.
Wyświetl ten post na Instagramie.
I choć dyrektor nie udzielił jej publicznie odpowiedzi, to kilka dni później, gdy okazało się, że teatry w pandemii znów zostały otwarte, zareagował. Ustalając repertuar, zdecydował, że jako jeden z pierwszych spektakli będzie wystawiana „Matka Joanna od Aniołów”, gdzie Małgosia gra główną rolę. Wkrótce otrzymała też propozycję występu w „Pikniku pod wiszącą skałą”, do którego właśnie zaczęły się próby. Czy to przypadek? Z dyrektorem znają się od wielu lat. Englert był jej profesorem w warszawskiej szkole teatralnej i liczyła się z jego zdaniem. On z kolei podziwiał ją za pracowitość i ambicję, śledził jej poczynania po studiach. Wiedział, że w atmosferze konfliktu, po 10 latach pracy odeszła z Teatru Dramatycznego. Wyciągnął do niej pomocną dłoń, kiedy został szefem w Narodowym. W 2005 roku zaprosił ją do swojego zespołu z nadzieją, że Małgosia uświetni niejedną sztukę.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Z czasem jednak miał coraz więcej uwag. Nie był zachwycony, że twarz aktorki tak często pojawia się w reklamach i serialach. – Małgosia scenie poświęciła wiele czasu i energii. Liczyła, że to zostanie docenione przez dyrektora, ale w ostatnich latach nie miała poczucia, że tak się stało – zdradziła „Dobremu Tygodniowi” koleżanka gwiazdy. Mimo to zawsze była wobec niego lojalna. Gdy zaproponowano jej niemałe pieniądze za udział w „X-Factor”, zapytała dyrektora o ewentualną zgodę. Odmówił, więc odrzuciła propozycję. W 2012 roku nie wahała się stanąć po stronie Englerta w głośnym procesie z Grażyną Szapołowską, która domagała się w sądzie przywrócenia do pracy. Niestety, nie grała w teatrze tyle, ile by chciała. Gdy jej rola w „Kotce na gorącym blaszanym dachu” została skrytykowana przez recenzentów, tym bardziej pragnęła jak najszybciej zatrzeć złe wrażenie. Wciąż brakowało okazji...
Kiedy w 2014 roku urodziła synka, zeszła ze sceny. Miała nadzieję, że za jakiś czas Teatr Narodowy sam się o nią upomni. Ale rok później, kiedy hucznie obchodził 250-lecie, jej nazwiska wciąż nie było w repertuarze. Aktorka przedłużała urlop wychowawczy, realizowała się w filmach i serialach. Nie ukrywała, że brakuje jej prób, kolegów ze sceny, a nawet bileterki, u której jej przyszły mąż zostawiał kiedyś kwiaty i liściki miłosne. Zapytany o to dyrektor podkreślał, że nie zamierza jej faworyzować. – Traktuję Kożuchowską jak każdą inną aktorkę. Nie planuję pod nikogo repertuaru. To nie jest teatr, który potrzebuje gwiazdy. On ma misję, etos i renomę. Te słowa były dla Gosi gorzką pigułką do przełknięcia.
Propozycja powrotu w końcu jednak nadeszła. W „Matce Joannie od Aniołów” brawurowo wcieliła się w opętaną zakonnicę. Dyrektor szczerze jej gratulował, a w rozmowach ze współpracownikami nie krył oczarowania jej występem. Niedawno spotkali się na planie filmu „To musi być miłość”. – Wyjaśnili sobie z Englertem nieporozumienia i zapanowała zgoda – mówi nasze źródło. – Teatr daje skrzydła, największą pełnię – powtarza aktorka.