Malwina Buss wysłała Tomaszowi Włosokowi wiadomość na Facebooku. Zaiskrzyło! Teraz są nierozłączni. Aktorska para odwiedza się nawet na planach filmowych.
Spis treści
MALWINA BUSS – aktorka. Uczęszczała do Ogniska Teatralnego Haliny i Jana Machulskich w Warszawie. Znana m.in. z seriali: „Tajemnica zawodowa”, „Rysa”, wcześniej „Barwy szczęścia”, „Na Wspólnej”, a także „Belfer”. Zagrała m.in. w filmach „Róża” (reż. Wojciech Smarzowski) i „Polot” (reż. Michał Wnuk). Mieszka w Warszawie z partnerem Tomaszem i córeczką Jagodą. Ma 30 lat.
TOMASZ WŁOSOK – aktor, absolwent PWST w Krakowie. Zagrał m.in. w filmach „Jestem mordercą” (reż. Maciej Pieprzyca), „Powidoki” (reż. Andrzej Wajda), „Boże Ciało” (reż. Jan Komasa), „Hiacynt” (reż. Paweł Domalewski) czy „Jak pokochałam gangstera” (reż. Maciej Kawulski). Znany z seriali „Bodo”, „Wojenne dziewczyny”, „Stulecie winnych”, „Kruk. Szepty słychać po zmroku”, a także z serialu „1983” (pierwszy polski dla platformy Netflix). Ma 31 lat.
Tak, to ja zarzuciłam wędkę na Tomka. (uśmiech) Napisałam do niego pierwsza na Facebooku tuż po tym, jak zobaczyłam go w roli... Szewczyka Dratewki. Mój kolega, aktor, pokazał mi 10-minutowy film z serii „Legendy polskie”. Nagle, po raz pierwszy w życiu, widząc na ekranie nieznanego mi młodego mężczyznę, zapowiedziałam: „To będzie ojciec moich dzieci”. Wcześniej się zakochiwałam, ale nigdy aż tak. W tej wiadomości na FB spontanicznie pogratulowałam Tomkowi bardzo dobrze zagranej roli. Odpisał od razu i przejął inicjatywę. Spodobało mi się to. Zwykle wolę porozmawiać, ale z nim pisało mi się świetnie. Akurat był w Częstochowie, gdzie grał w swoim pierwszym spektaklu po ukończeniu szkoły aktorskiej. Spotkaliśmy się po miesiącu, kiedy Tomek wrócił do Warszawy, która jest jego rodzinnym miastem (moim też). Na dzień dobry mocno mnie przytulił. Mimo że jestem niedotykalna, kompletnie mi to nie przeszkadzało. W styczniu tego roku obchodziliśmy rocznicę: sześć lat razem. Często ktoś ze znajomych wzdycha: „Chcę mieć taki związek jak wasz!”. Czujemy, że nam się poszczęściło, skoro trafiliśmy na siebie. Relacja aktorów nie należy do łatwych – dwie osobowości, dwa wysokie ego. Ale u nas to działa!
Nie lubimy spędzać czasu oddzielnie. Aż się zastanawiam, czy aby nie za blisko jesteśmy. Potrzebujemy mieć siebie w zasięgu wzroku. Bywa, że przez miesiąc mamy ochotę siedzieć w domu tylko ze sobą. A potem nagle dopada nas głód towarzyski i dla odmiany wychodzimy bardzo często. Kiedy zaszłam w ciążę, wszyscy dopytywali, czy to wpadka. A my już wcześniej poczuliśmy z Tomciem, że chcemy stworzyć nową istotę z tej naszej miłości. Jak dobrze, że się udało. Jesteśmy rodzicami 2,5-letniej dziś Jagódki. Przez pięć lat mieszkaliśmy w kawalerce o powierzchni 19 mkw., najpierw we dwoje z kotem, a potem jeszcze z niemowlakiem. Tak spędziliśmy dwa lata pandemii! Uznaliśmy, że to był najlepszy sprawdzian dla naszego związku. Niedawno przeprowadziliśmy się do większego mieszkania z ogródkiem i czujemy się jak w pałacu. Wracając do potrzeby bliskości: często jeżdżę do Tomka na plan, aby wspierać go w trudnych scenach albo po prostu mu towarzyszyć. Nie narzucam się, on o to prosi. Wcześniej, gdy spotykałam się z aktorami, słyszałam, że nie wolno mi się zjawiać w ich miejscu pracy. A Tomek czuje się bezpieczniej, gdy jestem obok. Docenia moją pomoc: jestem wyczulona na aktorski fałsz, mam zawodowego nosa. Czym mnie ujął? Jest przede wszystkim dobrym człowiekiem: życzliwym, przyjaznym, wspierającym.
Na początku zapowiedziałam mu, jaka jestem intensywna, wrażliwa i emocjonalna. Dużo płaczę, bywam albo depresyjna, albo bardzo szczęśliwa, czasem podnoszę głos. Łatwo ze mną nie będzie! – ostrzegłam. Nie przestraszył się. Tomek pozwala mi na skrajne emocje. Owszem, doświadcza ze mną emocjonalnego rollercoastera, ale daje mi poczucie bezpieczeństwa. Tomek docenia, że ja od początku w niego tak bardzo wierzę. Widzę w nim polskiego Leonarda DiCaprio, który potrafi zagrać każdą wymagającą rolę. Czuję, że jest wyjątkowym aktorem i człowiekiem. Nie pozwalam mu wątpić w siebie. Myślę, że najważniejsze w związku jest to, aby w najtrudniejszych momentach trwać przy sobie. Zauważyłam, że kiedy dużo rozmawiamy o swoich emocjach, to bywa między nami tak jak na etapie zakochania: świeżo, jasno, pięknie. A jak przestajemy, pojawiają się zgrzyty. Kłócimy się o pierdoły. Jestem energiczna, kiedyś rzucałam talerzami w emocjach. Nauczyłam się odchodzić na bok, aby ochłonąć. Tomek z kolei chciałby od razu się godzić. Od niedawna chodzę na terapię, co pomogło też naszej relacji. Mamy większą gotowość do podjęcia różnych tematów, nie tylko przyjemnych. Po porodzie wpadłam w depresję. Uratowała mnie jego obecność i nasze rozmowy, a także malowanie obrazów, co zaczęłam robić intuicyjnie (Tomek też maluje, takie minifigurki). Doceniam jego wsparcie na polu zawodowym. Razem nagrywamy tzw. self-tape'y, czyli domowe castingi. Tomek jest obecnie u szczytu kariery. Zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko, więc wspieram go w tym procesie. On z kolei pomaga mi w tym, abym uwierzyła w siebie na nowo.
Dopiero teraz, ponad dwa lata po porodzie, jestem gotowa, aby wrócić do zawodu. W ciąży przytyłam 30 kg z powodu choroby hormonalnej. Raz poszłam na casting i usłyszałam, że jestem za gruba do tej roli (a schudłam wtedy już 15 kg). Zamknęłam się w sobie, minęło trochę czasu. Teraz czuję, że mogę i chcę grać. Patrzę sobie na nas i widzę, jak bardzo się rozwinęliśmy. Lubimy pracować i nad sobą, i nad relacją. Tomek tak się we mnie zakochał, że chciał stać się lepszym człowiekiem. Zobaczył we mnie coś więcej niż inni. To piękne, bo ja czuję to samo.
Mam poczucie, że pandemia wzmocniła nasz związek. Jesienią 2019 roku urodziła się Jagoda. Kilka miesięcy później ogłoszono lockdown i zamiast na planach serialu „Nieobecni” oraz filmu „Chrzciny” utknąłem w domu. To miało też plusy, bo najważniejsze momenty z początku życia mojego dziecka spędziłem z rodziną. Mieliśmy szansę nawiązać bliskość, co cały czas procentuje. Potem udało mi się zagrać i w tych, i w innych produkcjach. W marcu ma premierę film „Piosenki o miłości”, który nakręciliśmy tuż po pierwszym lockdownie. To jedno z najważniejszych wydarzeń artystycznych w moim życiu. Dzięki niemu zrozumiałem jeszcze bardziej to, że potrzeba kochania i bycia kochanym jest najprostsza i zarazem najtrudniejsza. Każdy z nas ma przecież nieco inne oczekiwania oraz doświadczenia i w różnorodny sposób pragnie je osiągnąć.
Miałem dużo szczęścia, że natrafiłem na Malwinę. Jest wielu artystów, którzy karmią się swoją samotnością, ona ich buduje zawodowo. Ja największy postęp zrobiłem wtedy, kiedy zostałem ojcem. Wtedy dotarło do mnie, że bez odpowiedzialności i dojrzałości nie dam rady funkcjonować. Przestałem skupiać się przesadnie na sobie, a także analizować, czy, jak i kiedy będę grał. Teraz walczę o inną życiową stawkę. Rodzina to moja baza. Malwina pomaga mi zadbać o równowagę między życiem zawodowym i prywatnym. Potrafię podzielić się z nią swoimi lękami, jak choćby niepokojem o przyszłość, który mnie nierazdotyka. Wcześniej dużo rzeczy dusiłem w sobie. Pewien szkodliwy stereotyp wciąż dobrze się trzyma: mężczyźni nie powinni opowiadać o problemach, bo to „niemęskie”. Wpadam w różne pułapki myślenia, np. taką, że jak co miesiąc nie przyniosę do domu wypłaty, to coś ze mną nie tak. A przecież aktorzy pracują w innym rytmie, projektowo.
Jako ojciec też miewam lęki o dobro córki, ale to każdy rodzic rozumie. Przez ostatnie miesiące wychodziłem z domu do pracy bardzo często. Na plan filmu „Jak pokochałam gangstera” wyjechałem na dwa miesiące do Trójmiasta. Na szczęście Malwina mnie odwiedziła, a ja też starałem się wpadać do domu. Wiem jednak, że moja nieobecność była dla niej ciężka. Mimo że nie przepada za kawą, lubi powtarzać, że w trudnych momentach to kawa ją uratowała. Kiedy Jagoda poszła do żłobka, odetchnęliśmy. Mamy więcej czasu dla siebie. Różni nas choćby to, że Malwina jest punktualna, a ja mam z tym kłopot. To ona pilnuje, abyśmy zdążyli na czas. Mnie cechuje luz i swoboda. Nie umiem tak precyzyjnie planować, bywam za to bardziej spontaniczny.
W wolne wieczory kochamy grać w gry komputerowe. Oczywiście, tworzymy z Malwiną jeden team, nie gramy przeciwko sobie, tylko ścieramy się z paczką znajomych. Ostatnio nasza ulubiona gra to „League of Legends”, czyli popularne „LOL”. Oboje czekamy z utęsknieniem na ciepłe dni, kiedy będziemy mogli biegać. Malwina jest zmarzluchem, marzną jej stopy, więc chętnie biegamy wiosną i latem, zwykle po sześć kilometrów. Potrafimy się też rozłączyć, mamy swoich przyjaciół. Ale chęć przebywania razem przychodzi naturalnie. Uwielbiamy ze sobą być, rozmawiać, radzić się siebie. Malwina daje mi wielkie wsparcie zawodowe. Jestem zodiakalną Wagą, więc mnie się podobają właściwie wszystkie projekty, role, scenariusze. (uśmiech) Natomiast ona bywa, na szczęście, mocno krytyczna i jest szczera. Pomaga mi przeanalizować propozycje, upewnia się, czy dana rola na pewno będzie mi potrzebna. Teraz, kiedy mam sporo ofert pracy, paradoksalnie trudno mi odmawiać. Myślę, że powinienem brać wszystko, skoro są rachunki, kredyt itd. I wtedy właśnie Malwina mówi: zaraz, zaraz, poczekaj... Zdarzyło się, że nie przyjąłem konkretnej propozycji, gdy uznaliśmy, że ona nie tylko mi nie pomoże, ale wręcz może zaszkodzić. Kiedyś gdzieś usłyszałem, że jeśli ludzie w związku uwielbiają zupełnie inne filmy, to bywa ciężko. My potrafimy się bez reszty zatopić w historiach filmowych Paola Sorrentino. Tak bywa również z polskimi produkcjami. A kiedy jest się częścią danego projektu, to już w ogóle super.
Prywatnie nie przepadam za oglądaniem siebie na ekranie, ale raz doświadczyłem mistycznego przeżycia. Mam na myśli film „Jestem mordercą”, który był moim debiutem na dużym ekranie. Zapomniałem, że tam w ogóle grałem, tak bardzo przejąłem się historią jako widz. Oczywiście obejrzałem też seriale i filmy, w których występowała Malwina. Wydaje mi się to nie tylko przyjemnością, ale i obowiązkiem jako jej życiowego partnera. Nie zakładałem, że zwiążę się z aktorką. Zakładałem, że poznam Malwinę i tak się po prostu stało. (uśmiech). Nie wyobrażam sobie przy mnie nikogo innego pod kątem życiowej energii, wsparcia, wyrozumiałości, podejścia do życia i uzupełniania się. I wcale nie chodzi o to, jaki ona uprawia zawód, tylko o to, jaka jest. Wszystko nam się pięknie poukładało.