Kultura

Miała dość udawania czy została zamordowana? Autorka "Wielkich kłamstewek" wraca z nową powieścią. Oto nasza recenzja

Miała dość udawania czy została zamordowana? Autorka "Wielkich kłamstewek" wraca z nową powieścią. Oto nasza recenzja
"Niedaleko pada jabłko" to nowa, równie intrygującą, co zabawna powieść Liane Moriarty.
Fot. Rex Features/East News

Autorka bestsellerowych "Wielkich kłamstewek" i "Sekretu mojego męża" wraca z nową, równie intrygującą, co zabawną powieścią. W "Niedaleko pada jabłko" Liane Moriarty mamy wszystko – spełnienie, namiętność, rozczarowania i rodzinne tajemnice skrzętnie skrywane przed bliskimi i klientami jednej z najlepszych szkół tenisa w Australii. 

Książki Liane Moriarty - nic nie jest takie, jakim się wydaje

Liane Moriarty przyzwyczaiła nas już do umiejętnego przeplatania opowieści o pozornie zwyczajnym życiu mieszkańców zamożnych australijskich przedmieść z intrygami na miarę najlepszych thrillerów. W jej książkach nic nie jest takie, jakim się wydaje, więc również i w "Niedaleko pada jabłko" pozornie szczęśliwa rodzina i spełnione małżeństwo stopniowo odkrywa przed czytelnikami swoje prawdziwe oblicze. 

moriarty5ost
Liane Moiriarty wraca z nową, intrygującą powieścią "Niedaleko pada jabłko".
mat. prasowe

"Niedaleko pada jabłko od jabłoni". Rodzinne tajemnice są jak rak

Głównymi bohaterami powieści "Niedaleko pada jabłko" Liane Moriarty są Joy i Stan, zgodne, kochające się mimo upływu lat, małżeństwo. Jakiś czas temu sprzedali jedną z najlepszych szkół tenisa w Australii i wiodą spokojne życie emerytów. Może zbyt spokojne, jak na byłych tenisistów, przedsiębiorców i rodziców czworga dorosłych już dzieci? Faktem jest, że w ten sielankowy krajobraz powoli wkrada się nuda i jej nieodłączna towarzyszka irytacja.

Dobiegający 70-tki emeryci w niczym nie przypominają zgrzybiałych staruszków, więc kiedy pewnego słonecznego poranka znika Joy, nawet dzieci tej czwórki zaczynają zastanawiać się czy nie doszło do morderstwa? Może dobrze zbudowanemu Stanowi puściły nerwy i w sprzeczce zabił drobniutką Joy, a później pozbył się jej ciała? Atmosfera jeszcze bardziej się zagęszcza, kiedy rodzeństwo na własną rękę próbuje zrozumieć relację rodziców, analizując dzieciństwo i co najmniej dziwaczną sytuację sprzed roku, która wbiła klin między członków rodziny, burząc spokój w pięknym domu.

 

"Niedaleko pada jabłko". Nieśpieszna akcja i wyjątkowy nastrój na duży plus

Co prawda nieśpieszna akcja, w chwili, gdy wydaje się, że wszyscy powinni działać ze zdwojoną energią, bo przecież w takich sytuacjach "liczy się czas", potrafi wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej zagorzałą czytelniczkę prozy Moriarty, to jednak z czasem wszystkie elementy układanki zaczynają sprawnie łączyć się w całość i nabierać głębszego znaczenia. W końcu autorka nie bez przyczyny uchodzi za specjalistkę od rodzinnych tajemnic. Świadczy o tym zarówno bijące rekordy popularności zekranizowane „Wielkie kłamstewka” i „Dziewięcioro nieznajomych” z Nicole Kidman w roli głównej, jak i książki, rozchodzące się w milionowych nakładach na całym świecie. 

Moriarty jest mistrzynią żonglowania uczuciami i budowania nastroju. W najnowszej również nie zawodzi, dając popis umiejętności przeplatania ludzkich losów i wnikliwej obserwacji ich zachowań. Każdy z bohaterów ma swoje za uszami i każdy na swój sposób stara się uporać z przeszłością po to, by odnaleźć się w niełatwej teraźniejszości. Przedsiębiorczy bufon Troy i zastygły w emocjach Logan, przerażona życiem Amy, czy najstarsza i najbardziej odpowiedzialna z całej czwórki rodzeństwa Brooke, której "tylko" brakuje odwagi, żeby przyznać się przed bliskimi do rozwodu. Jest jeszcze Stan, a przede wszystkim Joy, sprawczyni całego zamieszania, i jej niekończące się wyrzuty matczynego sumienia. Jakby tylko od niej zależał życiowy sukces całej czwórki pociech.

W "Niedaleko pada jabłko" Moriarty pokazuje, że świat uczuć nigdy nie jest czarno-biały. Każdy stara się na miarę własnych możliwości radzić sobie z wyzwaniem, jakim jest wystarczająco dobre życie w rodzinie, którego nie uczą w szkołach i próżno szukać na kursach dokształcających. 

 

Liane Moriarty pyta: czy zniknięcie to dobry pomysł na małżeński kryzys?

Zniknięcie Joy i długotrwałe odwlekanie poszukiwań tylko mnożą pytania o związek dwojga głównych bohaterów. Sprawy nie ułatwia rozładowany telefon kobiety znaleziony pod łóżkiem w sypialni małżonków, ani dziwna historia sprzed roku wciąż rzutująca na to, co dzieje się w domu. Małżeński kryzys aż wisi w powietrzu, tylko czy na pewno spowodowało go przejście na emeryturę pary? Może chodzi o coś więcej? Zadawniony ból czy zdradę? Wątpliwości, których tylko przybyło z biegiem lat?

Był taki rok, bardzo zły rok, kiedy zarówno jej matka, jak i matka Stana chorowały, a potem obie umarły w odstępie trzech miesięcy. Joy i Stan byli jedynakami i samotnie przeżywali żałobę. To wtedy Joy powzięła sekretny plan odejścia od męża. Zamierzała doczekać, aż Brooke skończy liceum i wypełni się jej macierzyńska powinność. Czerpała przyjemność z planowania szczegółów, nawet wyobrażania sobie ból rozstania, jakby to była jakaś sadomasochistyczna fantazja, pisze w książce Liane Moriarty.

Liane Moriarty, specjalistka od rodzinnych sekretów kolejny raz udowadnia, że każdy ma swojego trupa w szafie i tylko czekać, aż ten z niej wypadnie. Stan również ma swoje za uszami. Jego tajemnicze zniknięcia jedynie podsycają wątpliwości policji, niektórych z dzieci i znajomych pary. Zwłaszcza reakcje tych ostatnich nie pozostawiają wątpliwości, że wiele działo się między małżonkami na przestrzeni lat. Przyglądając się tej parze, zastanawiamy się czy rzeczywiście mamy do czynienia z kochającą żoną, która jedynie nie lubi gotować, czy też z przebiegłą manipulantką, stawiającą swoją wygodę ponad dobro ukochanej osoby, i czy Stan na pewno jest tym, za kogo się podaje? Może tylko gra uroczego safandułę, próbującego w nieporadny sposób zażegnać małżeński kryzys, a w rzeczywistości to przemocowiec? Gdzie znikał dotychczas i kim jest dla niego tajemnicza dziewczyna sprzed roku? W końcu ostatnie pytanie – czy tych dwoje w ogóle się zna? Im bardziej zagłębiamy się w książkę, tym więcej pojawia się wątpliwości, bo zamiatanie problemów pod dywan i udawanie, że nic się nie dzieje, gdy wydarza się aż nadto, to nienajlepszy sposób na życie we dwoje i w rodzinie. 

Czytanie "Niedaleko pada jabłko" to przede wszystkim dobra rozrywka, łącząca w sobie elementy kryminału, komedii i rodzinnego dramatu, ale też doskonały pretekst do przemyślenia swoich relacji z najbliższymi nam ludźmi i sposobu patrzenia na świat. Lektura obowiązkowa dla matek, mężatek i singielek w każdym wieku. Z zapartym tchem czekam na jej ekranizację.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również