Historie osobiste

"Piękny dojrzały mężczyzna i ja, szara mysz w średnim wieku. Koleżanki pytały, co on we mnie widzi"

"Piękny dojrzały mężczyzna i ja, szara mysz w średnim wieku. Koleżanki pytały, co on we mnie widzi"
On był przystojniakiem, ona nie grzeszyła urodą, ale miłość była ważniejsza
Fot. Agencja 123rf

Przypadkowe osoby komentowały, że nie pasujemy do siebie. Koleżanki pytały, co on we mnie widzi. A on pokochał moje serce, mój charakter i mój mózg. Dla niego byłam piękna, bo patrzył na mnie z miłością. 

Uroda nie jest moim atutem. Już w dzieciństwie to odkryłam, choć dla moich rodziców byłam niemal doskonała. Niestety inni nie patrzyli na mnie z taką miłością w oczach i dawali mi odczuć, że czegoś mi brakuje. Byłam grzeczna, mądra i pomocna, ale nigdy… ładna.

Kiedy zaczynasz widzieć swoje "słabości"

Zrozumiałam tę różnicę, kiedy moja szkolna koleżanka na koniec czwartej klasy została pochwalona przez naszą wychowawczynię. Obie miałyśmy czerwone paski, ale tylko ona usłyszała, że jest mądra i śliczna. Ja natomiast usłyszałam, że jestem mądra i zdolna. Tego dnia wróciłam do domu i zapytałam mamę, czy jestem brzydka. Spojrzała na mnie z miną, której nie umiałam rozszyfrować. Teraz wiem, że to był niepokój zmieszany z gniewem.

– Ktoś był dla ciebie niemiły? Powiedz kto! Już ja się tym zajmę.

– Nikt nie był niemiły, mamo. – Nie wiedzieć czemu miałam wrażenie, że kłamię. – Po prostu chcę wiedzieć, czy jestem brzydka.

Oczy mamy wypełniły się łzami. Przytuliła mnie tak mocno, że aż zabolało, i wyszeptała w moje włosy:

– Jesteś piękna, najpiękniejsza na świecie. Nigdy więcej się nad tym nie zastanawiaj.

Wbrew tej radzie nie potrafiłam zignorować smutnej prawdy, że ludzie, bez względu na wiek, postrzegają i oceniają innych, bazując głównie na wyglądzie. Wreszcie zrozumiałam, czemu moja ładna koleżanka jest tak lubiana i popularna. Ta pierwsze lekcja o ludzkiej naturze była przykra. W lustrze ujrzałam siebie taką, jaką widziała wychowawczyni: bystra, ale nieatrakcyjna. Niezwykła zieleń tęczówek, które ładną dziewczynkę jeszcze bardziej by wyróżniały, w moim przypadku zdawała się być marnotrawstwem natury…

Dojrzewając, szybko nauczyłam się, że brzydkie dziewczęta są niewidzialne dla płci przeciwnej. Dużo trudniej im wchodzić w relacje romantyczne, bo do tego trzeba pewności siebie i wiary w swoje atuty. Tymczasem je wpisywałam się w stereotyp inteligentnej brzyduli, z którą randka byłaby powodem do kpin.

 

Jak zbudować siebie

Na szczęście okazałam się na tyle mądra, by zamiast się załamać i schować w kąt, zacząć budować swoją samoświadomość i swoje życie na nauce. Doświadczenia z dzieciństwa sprawiły, że poszłam na psychologię. Wiedza o ludzkich emocjach, o tym, jak działa ludzki umysł, ułatwiała mi wiele spraw, w tym proces samoakceptacji. A pomaganie innym stało się dla mnie źródłem szczęścia i satysfakcji.

Zadowolona z siebie, żyjąca na własnych zasadach, nigdy nie chciałam więcej, niż miałam. Aż tu nagle pojawił się on. Kilka lat młodszy, wysportowany, przystojny. No, mówiąc wprost i zupełnie obiektywnie, oszałamiający okaz męskiej urody. Michał, kuzyn mojej dobrej koleżanki ze studiów. Poznaliśmy się na jej, obchodzonych hucznie, pięćdziesiątych urodzinach.

– Nie znamy się, prawda? – zapytał, siadając obok z butelką piwa bezalkoholowego, podczas gdy pozostali goście kołysali się wolno na parkiecie do mocno „pościelowej” piosenki.

– Nie – odparłam mało zachęcającym tonem.

Nie zraził się.

– A chcesz się poznać?

– A co z tego będę mieć? – zripostowałam, mierząc go niemal wrogim spojrzeniem. Nie pojmowałam, czego ode mnie chce.

– A jak bardzo jesteś wymagająca?

– A jak bardzo jesteś kreatywny?

 

Najbardziej uwodzi... mózg

Roześmiał się gardłowo, jak w filmach o Jamesie Bondzie. To był taki mężczyzna. Jak z reklamy luksusowych samochodów. Sto procent wyrafinowanej klasy i męskości. Podobno podszedł do mnie, bo spodobały mu się moje buty. Cekinowe trampki zamiast szpilek. Pomyślał wtedy, że nie jestem jak wszystkie inne. Miał rację. Nie byłam.

Po urodzinach nie dawał mi spokoju. Był naprawdę zdeterminowany, by mnie zdobyć, i wreszcie mu się udało. Cóż, nie byłam z kamienia, by pozostać niewzruszoną na ten jego szelmowski uśmiech à la agent 007. Kiedy jednak zaczęliśmy się spotykać, do głosu zaczęły dochodzić obce mi dotąd lęki…

Byliśmy na wspólnym wypadzie w górach, gdy po raz pierwszy usłyszałam, że do siebie nie pasujemy. Jedna z pracownic obsługi hotelu mało dyskretnie i mało grzecznie skomentowała nasz związek, twierdząc, że nie rozumie, jak możemy być razem. Potem zrobiłam się chyba wyczulona na podobne uwagi, bo docierały do mnie częściej, niż bym chciała. Zabolały mnie okrzyki niedowierzania, kiedy pokazałam zdjęcie Jakuba w pracy. Koleżanki były szczerze zaskoczone, że jesteśmy parą.

– Ale ci się trafiło.

– Musi mieć złote serce, skoro wybrał ciebie.

Nie mówiły tego złośliwie. Ot, bezrefleksyjnie wypowiedziały na głos swoje myśli. Starałam się ignorować takie oceny, ale przyglądając się naszym wspólnym zdjęciom, docierała do mnie widoczna dla wszystkich wizualna przepaść między nami. Mimo tego, że umiałam już fryzurą i makijażem poprawiać swój wygląd.

 

Spójrz w lustro

Pewnego popołudnia po powrocie do domu położyłam się na kanapie i gapiąc się w sufit, przeleżałam tak do późnego wieczora.

– Co tam? – zagadnął Jakub, gdy zastał mnie w tym nietypowym dla mnie bezruchu.

Wzruszyłam ramionami.

– No, powiedz, widzę przecież, że coś jest na rzeczy.

– Dlaczego ja ci się podobam?

– Bo jesteś bogata – zakpił.

Kiedy zakryłam ramieniem oczy, ukrywając swój smutek, Kuba usiadł obok mnie.

– Co to za pytanie?

Spojrzałam na niego.

– Nie widzisz różnicy między nami?

– Widzę. Ja mam metr osiemdziesiąt dwa, a ty metr sześćdziesiąt.

Westchnęłam ciężko.

– Jestem za brzydka dla ciebie.

Ta mina… Mama przybrała taką samą, gdy spytałam ją, czy jestem brzydka.

– Gdzie to usłyszałaś? – spytał poirytowanym tonem. – Bo zakładam, że osoba tak inteligentna jak ty, sama nie wymyśliła podobnej bzdury.

– Wielu się dziwi, że jesteśmy razem.

– Wielu też uważa, że ziemia jest płaska.

– Proszę cię…

Jego spojrzenie złagodniało.

– Jesteś lepsza od każdej kobiety, jaką kiedykolwiek poznałem. Słuchasz mnie, widzisz mnie. Jesteś mądra, rozsądna i ciepła. Wyrozumiała. I nikt na całym świecie nie ma piękniejszych oczu. Widziałaś swoje oczy?

Złapał mnie za rękę i pociągnął do przedpokoju, w którym wisiało duże lustro. Złapał mnie za policzki i ściskając je lekko, zbliżył moją twarz do lustra.

– Widzisz te oczy? Nie mówię tylko o kolorze. Masz spojrzenie anioła! Widzisz?

– Tak, widzę! – Roześmiałam się.

Dla niego byłam piękna, bo patrzył na mnie z miłością. Zdanie innych nie miało znaczenia.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również