Społeczeństwo

Przestańmy wreszcie kupować dziewczynkom różowe odkurzacze, czyli jak wychować inżynierkę

Przestańmy wreszcie kupować dziewczynkom różowe odkurzacze, czyli jak wychować inżynierkę
Fot. 123RF

Nauki ścisłe to dziś podstawa. Kosmos, nowe technologie, budownictwo to branże przyszłości. Ale jak mamy się w nich odnaleźć, jeśli wciąż jesteśmy programowane na opiekunki, a w najlepszym wypadku na humanistki?

Klaudia Trendak - kobieta pilot. Jak kapitan Linii Lotniczych LOT odnalazła się w "męskim zawodzie"? 

Każdego dnia moje biuro jest w innym miejscu. Widok z okna nigdy mi się nie znudzi –  uśmiecha się Klaudia Trendak. 33-letnia kapitan Linii Lotniczych LOT cieszy się, że może wykonywać pracę, o której marzyła od dzieciństwa. Tym bardziej że droga do celu wymagała niemałej determinacji. Ale od początku. Gdy Klaudia miała 13 lat, musiała napisać referat pod tytułem „Jaki zawód  chciałabym wykonywać w przyszłości”. Potraktowała sprawę poważnie: przemyślała, co zamierza robić, i sprawdziła, jakie kroki trzeba w związku z tym podjąć. – Chciałam zostać astronautką.  Ustaliłam, że muszę się dostać do Wyższej Oficerskiej Szkoły w Dęblinie (dziś Lotnicza Akademia Wojskowa) na specjalizację pilotażu samolotów odrzutowych – wspomina. Edukację można zacząć już od liceum lotniczego w tej samej miejscowości i Klaudia postanowiła tam zdawać, ale jej rocznik był ostatni, w którym nie przyjmowano kobiet. Nie zniechęciło jej to. Dowiedziała się, że zwykłe liceum nie przekreśla szansy na studia w Dęblinie, najlepiej będzie jednak uczyć się w klasie o profilu matematyczno-fizycznym. Zrobiła, co trzeba. Wkrótce zrezygnowała z zamiaru, by podbić przestrzeń kosmiczną, ale nie z latania, i w wieku 18 lat zapisała się do aeroklubu w Katowicach. – Dojazd z moich rodzinnych Lędzin zajmował trzy godziny. Musiałam wstawać o czwartej rano – mówi. W aeroklubie stwierdziła, że nie chce być pilotem wojskowym. – Odpuściłam Dęblin i zdecydowałam się na uczelnię cywilną. Wybrałam mechanikę i budowę  maszyn w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Chełmie (dziś Państwowa Akademia Nauk Stosowanych) – opowiada. Aby dostać się na specjalizację pilotażu, trzeba było mieć wysoką  średnią ze wszystkich przedmiotów, a do tego dobrą ocenę z wychowania fizycznego i z egzaminu z języka angielskiego. Klaudia znów dopięła swego.

 

Andżelika Frątczak - kobieta inżynier, która odnosi sukcesy w branży motoryzacyjnej 

Jej historia mogła mieć inne zakończenie. – Wciąż silne jest przekonanie, że pewne zawody nie są odpowiednie dla kobiet. Nawet jeśli już jako dziewczynki wykazują ku nim predyspozycje, są  zniechęcane i w efekcie nie mają odwagi robić tego, co chcą – słyszę od Edyty Plich, dyrektorki Towarzystwa Inteligentnej Młodzieży, propagatorki nowoczesnej edukacji. Klaudia Trendak przyznaje, że dużo zawdzięcza rodzicom. – Zawsze bardzo mnie wspierali. Nigdy nie mówili, że coś jest dla dziewczyn, a coś dla chłopców. Gdy chciałyśmy z siostrą dostać pod choinkę zdalnie sterowane samochody, kupili je nam. Tata jest zresztą feministą wysokiej klasy, choć może sam nie jest tego świadomy – śmieje się. Podobnie było w domu Andżeliki Frątczak, 23-letniej inżynierki  specjalizującej się w informatyzacji produkcji. – Zawsze lubiłam motoryzację. Miałam jakieś 10 lat, gdy z koleżanką z osiedla zbudowałam auto z palety. To była totalnie prowizoryczna konstrukcja i  ciągałyśmy się nawzajem w tym samochodzie, ale dało nam to mnóstwo frajdy. Mój tata wspomógł nas, dając pokrowiec, który posłużył za kierownicę. Dziś Andżelika nadal robi to, co lubi. Należy do PUT Motorsport – zespołu wyścigowego Politechniki Poznańskiej, który konstruuje bolid.  Jest koordynatorką  grupy  marketingu, ale w teamie są też konstruktorki i mechaniczki. Ich kolegów nie dziwi widok dziewczyny, która spawa. Jednak już w firmie, w której Andżelika odbywała staż,  obecność kobiet nie była niczym oczywistym. – Pracowałam w wydziale utrzymania ruchu  maszyn.  Moim zadaniem  było wspieranie procesów działu i projektowanie rozwiązań informatycznych w celu ich automatyzacji. Byłam ja, jedna kobieta automatyk i około 70 mężczyzn. To było duże wyzwanie, bo dla mężczyzn, którzy są fachowcami z wieloletnim doświadczeniem, fakt, że kobieta ma swoją opinię albo, co gorsze, chce coś zmienić, jest dużym  problemem – opowiada Andżelika i dodaje: – Nieprzyjemne komentarze zdarzają się też na uczelniach.

Kobiety, które wybierają nauki ścisłe nie zawsze są traktowane poważnie

Mój kolega z wydziału budowy maszyn opowiadał, jak jedna ze studentek usłyszała od wykładowcy: „A pani to nie pomyliła kierunków studiów?”. Wykładowcy uwielbiają również wywoływać dziewczyny do odpowiedzi na zajęciach laboratoryjnych. Chcą sprawdzić, czy poradzimy sobie na przykład z obrabiarką. Bo przecież to, że chłopaki sobie poradzą, to rzecz  oczywista. – Trzy czwarte studentek kierunków technicznych doświadczyło niepoważnego  traktowania, szowinizmu, negatywnego przekazu w kontekście swojej płci – potwierdza dr Bianka Siwińska, dyrektor zarządzająca Fundacji Edukacyjnej Perspektywy,  inicjatorka akcji „Dziewczyny na politechniki!”, która od 15 lat walczy o to, by kobiety przestały być mniejszością na kierunkach takich jak informatyka czy budownictwo.

 

Na publicznych  uczelniach technicznych aż 65 proc. studentów stanowią mężczyźni – można się dowiedzieć z kwietniowego raportu „Kobiety na politechnikach”, stworzonego przez Perspektywy i Ośrodek Przetwarzania Informacji. Istnieją  wydziały,  na  których  spotkanie  dziewczyny  graniczy z cudem. Tylko 2 proc. studentów elektroniki i automatyki to kobiety. Do najsilniej zmaskulinizowanych kierunków należą też pojazdy samochodowe, inżynierskie zastosowania  informatyki w elektronice oraz automatyka i informatyka przemysłowa, na których udział mężczyzn wynosi 96 proc.

Jakie kierunki studiów najczęściej wybierają kobiety i dlaczego rzadko są to nauki ścisłe?

Co zatem studiują dziewczyny? Kosmetologię, pedagogikę przedszkolną i wczesnoszkolną oraz zoofizjoterapię. Na tym pierwszym kierunku w ubiegłym roku akademickim nie było ani jednego  studenta. Ktoś mógłby powiedzieć, że najwyraźniej dziewczęta nie mają ochoty konstruować maszyn ani być informatyczkami, więc nie ma sensu tego zmieniać, jednak dr Bianka Siwińska przekonuje, że to błędne założenie: – Patrzymy na efekt, nie na przyczynę. Dziewczyny nie studiują na uczelniach technicznych, ponieważ nikt ich do tego nie zachęcał. W raporcie „Potencjał kobiet dla branży technologicznej”  porównaliśmy  maturzystki, które wybrały kierunki ścisłe, z tymi, które zdecydowały się na inne studia. Okazało się, że te pierwsze miały w najbliższym otoczeniu wzorzec, np. ich matki czy ciotki były inżynierkami. I choć na szczęście mamy do czynienia ze zmianą i dziewczyny otwierają się na zawody uznawane za męskie, jest też  trend odwrotny: wpychanie kobiet do kuchni. A jeśli mamy ugruntowywać cnoty niewieście, nie poszerzymy dziewczynkom horyzontów. Konsekwencje tego uwsteczniania mogą ponieść nie tylko kobiety. – Badania wykazują, że bardziej zróżnicowane zespoły w firmach  funkcjonują lepiej. Przedsiębiorstwa, które mają więcej kobiet w zarządach, odnotowują wyższe zyski. Poza tym zmieniają się potrzeby świata – wszystko ma teraz odzwierciedlenie w internecie, szczególnie od czasu pandemii, więc pojawiło się większe zapotrzebowanie na specjalistów z tej dziedziny. A tych brakuje. Branża informatyczna jest pionierem w zakresie otwierania się na kobiety nie dlatego, że jest uwrażliwiona na ich potrzeby, tylko na brak ludzi – tłumaczy Bianka Siwińska. – W Raporcie Światowego Forum Ekonomicznego i Boston Consulting na temat zawodów przyszłości pierwsze miejsce zajmują dwie dziedziny: kosmos i nowe technologie. Kolejne obszary, które zyskają na znaczeniu, to środowisko i zrównoważony  rozwój.  ]Hasło „dziewczyny na politechniki” jest więc dziś bardziej aktualne niż kiedykolwiek – słyszę od Magdaleny Gabruś, doradczyni zawodowej z firmy Re:kariera.

Branże przyszłości - gdzie kobiety mogą znaleźć dobrze płatną pracę?

Dodatkową zachętą dla kobiet mogą być wysokie zarobki, na które można liczyć w zawodach tradycyjnie przypisywanych mężczyznom. – A najlepiej płatna branża z największym niedoborem pracowników to dziś budownictwo  – mówi Agnieszka Głowacka, wiceprezes zarządu Erbud SA. Wakatów jest tak wiele, że przedsiębiorstwa bezpośrednio apelują do kobiet,  by wiązały swoją przyszłość z tą branżą. Erbud organizuje warsztaty budowlane dla dziewczynek, wydał też dla nich książkę „Klara buduje”. Niestety, muszę się przyznać, że mimo niechęci do stereotypów sama mam wątpliwości, czy praca na budowie jest dla nas odpowiednia. Kiedy o niej  myślę, mam przed oczami zespół pracowników złożony z nieprzebierających w słowach mężczyzn, nad którymi niełatwo zapanować, nawet jeśli nie jest się kobietą. Jestem już też po rozmowie z  Andżeliką Frątczak, która uświadomiła mi, że mechanicy z wieloletnim doświadczeniem niekoniecznie dali się przekonać do koncepcji równouprawnienia. Niby dlaczego budowlańcy mieliby być inni? Jednak rozmowa z konkretną, pewną siebie Magdaleną Pencakowską, 35-letnią kierowniczką kontraktu pracującą dla Erbudu, sprawia, że zmieniam zdanie na temat pracy na  budowie. 

 

Jak słyszę, mężczyźni wykonują polecenia szefa kobiety. – Choć przyznaję, że na początku zdarzały się komentarze typu „baba na budowie”, „powinnaś być w domu i gotować zupę”. Ale na mnie to nie robiło wrażenia – zaznacza Magdalena. Jak zyskała posłuch? – Moim zadaniem jest skoordynowanie prac, których sama nie umiem wykonać, bo ja przecież nie potrafię wymurować ściany czy przykleić papy. I nie udaję, że potrafię, nie stawiam się na pozycji osoby najmądrzejszej  na świecie. Jeśli rozmawiam z człowiekiem, który 30 lat wykonuje określoną pracę na budowie, mam świadomość, że on wie więcej niż ja i mogę się czegoś od niego nauczyć. A słuchanie ludzi i traktowanie ich po partnersku procentuje. Jednocześnie z biegiem lat nabieram doświadczenia, co też sprawia, że łatwiej mi zarządzać zespołem – tłumaczy Pencakowska. Mimo początkowych trudności poleca swój zawód innym kobietom. Choćby dlatego, że czuje wielką satysfakcję, gdy jedzie przez miasto i widzi biurowiec, w którego powstawaniu miała udział. Podkreśla też, że kobiety świetnie sprawdzają się w budownictwie. – Obserwuję praktykantów i dziewczyny wypadają korzystniej. Są chętniejsze do pracy, bardziej zdeterminowane, lepiej zorganizowane – mówi. Oczywiście to tylko obserwacje jednej osoby. Ale już większa skuteczność kobiet w studiowaniu kierunków technicznych jest faktem.

Nauki ścisłe - wciąż pokutuje pogląd, że kobiety nie mają do nich talentu 

W Polsce w roku akademickim 2020/2021 kobiety stanowiły 44 proc. ogółu studentów uczelni  technicznych  (zarówno publicznych, jak i niepublicznych), ale w gronie absolwentów z tego roku była ich już połowa”, czytamy w raporcie „Kobiety na politechnikach”. Co to oznacza? – Można to po części zrozumieć na przykładzie informatyki.  Dziewczyny idą na ten kierunek tylko wtedy, gdy są bardzo zdolne. Dlatego w większości kończą studia. Dla chłopców zawód informatyka to wybór oczywisty, wręcz banalny, dlatego wybierają go także wtedy, gdy są przeciętni i niekoniecznie radzą sobie potem na uczelni – mówi dr Bianka Siwińska. I dodaje, że  dziewczyny niepotrzebnie mają wobec siebie tak wysokie wymagania, bo branża potrzebuje nie tylko geniuszy. Niestety, brak pewności siebie to nasza zmora, która dręczy nas od najmłodszych lat.

Edyta Plich mówi mi o eksperymencie, w którym wykazano, jak niską samoocenę mają dziewczynki – tylko 10 proc. powiedziało o sobie  „jestem najlepsza”.  W  grupie chłopców było to aż 50 procent. Szczególnie niepewnie czujemy się w dziedzinie nauk ścisłych. –Wciąż pokutuje pogląd, że nie mamy do nich talentu, ale udowodniono, że chłopcy nie są obdarzeni większymi zdolnościami matematycznymi – mówi dyrektorka  Towarzystwa Inteligentnej Młodzieży i dodaje: – Na jednej z uczelni w Izraelu przeprowadzono badania dotyczące zdolności matematycznych studentów. Okazało się, że kobiety mają gorsze wyniki z egzaminu, jeśli prace nie są anonimowe. Szanse kobiet są zmniejszane już na etapie przedszkola: – Chłopcy są zazwyczaj bardziej ruchliwi i nieposłuszni, więc nauczyciele skupiają się na nich, komentują ich zachowania i działania, a przy okazji udzielają im więcej wskazówek. Taka tendencja utrzymuje się w szkole, gdzie chłopcy częściej dostają informacje zwrotne na temat  wysiłku włożonego w pracę, a dziewczynki słyszą tylko ogólne: „Bardzo ładnie”, „Dobrze”. Jeśli dodamy do tego fakt, że chłopców zachęca się do sportu i twórczych zabaw, zrozumiemy, że oni w przyszłości będą lepiej znosić porażki i staną się bardziej kreatywni. Dziewczęta, niestety, wciąż są uczone, by dążyły do perfekcjonizmu. Mają być też grzeczne, ciche i opierać swoją wartość na urodzie. I to obowiązuje nawet wtedy, gdy przełamią schemat. Mało to razy można usłyszeć: „Taka ładna, a zajmuje się informatyką?” – stwierdza Edyta Plich.

Jak wychować dziewczynkę? Przede wszystkim patrzmy, jakie ma predyspozycje i zainteresowania 

Jeśli chcemy dobrze dla naszych córek, traktujmy je indywidualnie. – Nie programujmy dziewczynek na opiekunki, bo taka jest rola kobiety, tylko patrzmy, jakie mają predyspozycje i co je interesuje. Podsuwajmy różne pomysły i obserwujmy. Dlaczego dziewczyna nie miałaby iść na zajęcia z robotyki czy kodowania? Zachęcajmy je też do sportu i nie muszą to być łyżwy czy balet. Menedżerowie wielkich firm podkreślają, jak wiele nauczyli się na boisku do piłki nożnej, bo futbol uczy myślenia przestrzennego, współpracy, szybkiego podejmowania decyzji i przyjmowania porażek – mówi Edyta Plich. Tak samo ważne, jak rozwijanie zainteresowań, które nie będą warunkowane płcią, jest uczenie dziewczynek  asertywności i dbanie o ich wysoką samoocenę. To właśnie te cechy pomogły Magdalenie i  Andżelice odnaleźć się w środowiskach zdominowanych przez mężczyzn. Oczywiście nie chodzi o to, by wyrywać dziewczynkom lalki i zmuszać je do zostania informatyczkami, jeśli tego nie lubią.

– Praca, która nie sprawia nam satysfakcji, prędzej czy później spowoduje wypalenie zawodowe – podkreśla Magdalena Gabruś, doradczyni rozwoju zawodowego. – Pracując z młodzieżą, nieważne, czy z dziewczynami, czy chłopakami, zachęcam, by nie definiowali stanowisk, jakie mają kiedyś zajmować, tylko rozwijali uniwersalne umiejętności, które będą mogli wykorzystać na dynamicznym rynku pracy. Humaniści nie są bezużyteczni, mają m.in. dobrze rozwinięte kompetencje miękkie, które też są niezbędne w zawodach technicznych. Powstają nawet  kierunki studiów łączące psychologię z informatyką.

 

Czy nie jest tak, że „męskie” zawody są dla nas mniej przyjazne, gdy chcemy zostać matkami? – W mojej branży nawet ktoś, kto zarządza, jest narażony na hałas, drgania i pracę na wysokości. Nie są to dobre warunki dla kobiety w ciąży – mówi Andżelika Frątczak. Dr Bianka Siwińska jest bardziej optymistyczna. – Mało jest takich prac, których nie możemy wykonywać w ciąży. Większym problemem jest to, że kobieta wypada z rynku, bo długo siedzi z dzieckiem w domu. A to wynika głównie z tego, że mężczyźni są mniej chętni do wzięcia urlopu rodzicielskiego. Ponadto kobieta często zarabia mniej, dlatego parze nie opłaca się, by to ona wracała do pracy, a on przejmował opiekę nad dziećmi – tłumaczy. Na szczęście firmy coraz chętniej tworzą warunki  pracy sprzyjające młodym mamom. – Znam dziewczynę, która będąc w ciąży, została zatrudniona  przez  Google’a. Z pełną świadomością  tego, co potem nastąpi  w jej życiu – dodaje Bianka Siwińska. Dla swoich córek z pewnością chcemy dobrego życia i niezależności, a to wiąże się z zawodem gwarantującym wysokie zarobki. Warto więc pokazywać im nowe możliwości również w ten sposób, że same poszerzymy kompetencje, np. robiąc kurs programowania. Słynny  historyk Yuval Noah Harari mówi, że jedyna udana rewolucja w ostatnim stuleciu to rewolucja kobiet. To zatem nasz czas i nie mamy się czego bać.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również