Wydaje się, że używanie maski w płachcie jest proste. Wyjmujesz z saszetki, nakładasz na twarz i po 10–15 relaksujących minutach jesteś piękna. Wypróbowałyśmy kilkadziesiąt masek. Prezentujemy tuzin najlepszych.
Delikatnie pachnąca cytrusowa maska prosto z Korei to dobry wybór przed imprezą. Przez 20 minut relaksujesz się z płachtą na twarzy, a gdy ją zdejmiesz, skóra wygląda tak, jakbyś się porządnie wyspała. Jest jaśniejsza i ożywiona, znika szarość charakterystyczna o tej porze roku. Uwaga, płachta jest mocno nasączona, a produkt płynny. Nie próbuj używać, gdy już będziesz miała na sobie wieczorową sukienkę. – Jola
Detoksykująca maska doskonała na poranne zmęczenie po nieprzespanej nocy. Zawiera multiwitaminowy wyciąg z jagód goji, który pomaga szarej i zmęczonej skórze w odzyskaniu blasku. Pachnie owocowo, orzeźwiająco, to duży plus. A preparat, którym nasączono tkaninę, jest chłodny i nie ogrzewa się od skóry przez czas trzymania maski na twarzy – to pomaga się obudzić i nie pozwala ponownie zasnąć. Idealna propozycja dla takich śpiochów jak ja. – Ewa
Płat jest cienki, więc łatwo ułożyć go na twarzy i dopasować do jej kształtu. Trzyma się go tylko 10 minut i już po upływie tego czasu efekt odświeżenia i nawilżenia skóry jest wyraźny. Ja czułam też delikatne mrowienie – może to działanie ekstraktów z owoców? Maska ładnie wygładza i delikatnie rozjaśnia skórę, dobrze niweluje oznaki zmęczenia. Wolałabym tylko, żeby miała nieco mniej intensywny zapach. – Jola
Zachęciło mnie to, że w składzie jest hydrolat z kwiatów gorzkiej pomarańczy, który potrafi zwalczać wolne rodniki. I morska woda z rewitalizującymi minerałami. Maska rzeczywiście zmniejsza produkcję sebum, a tuż po zdjęciu nadaje skórze matowy wygląd, który utrzymuje się przez wiele godzin. Można od razu nakładać na twarz makijaż. – Jola
Peptyd z mleczka pszczelego i aminokwasy zmniejszają napięcie twarzy, dzięki czemu rysy wydają się łagodniejsze, a zmarszczki płytsze, obiecuje producent. U mnie po zdjęciu maski bardziej widoczne było to, że skóra stała się odżywiona, zmiękczona, dobrze wypielęgnowana – jak po zabiegu kosmetycznym. Czułam się dopieszczona, bo płachta jest nasączona dużą ilością preparatu. – Ewa
Tytułowy „prebiotyczny ferment” to pożywka dla dobrych bakterii żyjących na skórze. Dzięki nim tych, które wywołują trądzik i stany zapalne, jest mniej, a skóra wygląda zdrowo. Oczywiście takiego efektu nie uzyskuje się od razu – jest długofalowy. Po zalecanym kwadransie z maską na twarzy skóra jest jednak oczyszczona, napięta, matowa, ale też nawilżona. – Jola
Nasączona wegańskimi składnikami, m.in. witaminą C z malin, rozjaśniającymi otrębami ryżowymi, wygładzającym ekstraktem z wierzby białej. Preparat jest rzadki, podczas nakładania tkaniny może chlapnąć na podłogę lub ubranie. To mnie zniechęciło, ale po zdjęciu maski zapomniałam o niedogodnościach, bo skóra była miękka i wygładzona, a zmęczenie zniknęło. – Ewa
Jest zielona. Ale nie tylko to ją wyróżnia. Grubą płachtę obficie nasączono kosmetykiem z zieloną herbatą, alantoiną i grejpfrutem. Po nałożeniu na twarz zaczyna się pienić, jakby była mydlana. Po zdjęciu pozostaje na skórze trochę zielonej piany, należy ją zmyć. Efekt: odświeżona skóra. – Ewa
Maska składa się się z dwóch części – na górną i dolną partię twarzy. Preparat zawiera przeciwzmarszczkowy retinol, który – mimo że mam wrażliwą skórę – nie podrażnił jej. Nic nie szczypało ani nie piekło. Po 15 minutach zdjęłam płachtę, a preparat pozostawiłam na twarzy na noc. Rano obudziłam się z gładką, dobrze odżywioną skórą. Maski można kupić w komplecie z płatkami pod oczy z retinolem. – Jola
Maska z najwyższej półki. Materiał jest gruby, mocny, elastyczny, ze stretchem pochodzenia naturalnego. Dobrze przylega do skóry i dopasowuje się do kształtu twarzy. Po bokach ma zaczepy na uszy, dół wiąże się na szyi. Zawiera odżywcze masło shea, liftingujący owies, rozjaśniający kasztanowiec. Efekt wypoczętej twarzy widać przez kilka godzin. – Ewa
Dzięki zawartości oleju kameliowego maska ma przyjemną, aksamitną konsystencję, ale nie jest tłusta. Nosi się ją komfortowo, a po zdjęciu skóra jest gładka i jakby spulchniona. Preparatu w saszetce jest tyle, że po nałożeniu maski nasmarowałam nim jeszcze cały dekolt i ręce. – Jola
Hydrożelowa, chłodna w dotyku maska o oryginalnym kształcie z mocowaniami na uszy. Po nałożeniu dół twarzy i podbródek są tak mocno napięte, że trudno rozmawiać, o jedzeniu nie wspominając. Maskę należy trzymać na twarzy aż 40–60 minut. Po zdjęciu bolą uszy, ale po wiotkości skóry ani śladu. To efekt mocnego ucisku ciasnej płachty, ale też długiego chłodzenia, które likwiduje opuchnięcia i obrzęki. – Ewa
Trzy wnioski z testu: materiał powinien być dobrze skrojony, sięgać aż na szyję. Maski nie należy trzymać na twarzy dłużej, niż zalecono. A kupować trzeba ze względu na działanie, a nie dlatego, że jest na niej wizerunek zwierzaka.