Historie osobiste

Czy warto zaryzykować przyjaźń i na jej podstawie zbudować związek? Ja miałam wątpliwości, on nalegał

Czy warto zaryzykować przyjaźń i na jej podstawie zbudować związek? Ja miałam wątpliwości, on nalegał
Czy przyjaźń da się po latach zamienić w miłość?
Fot. Getty Images

Czy warto zaryzykować przyjaźń i na jej podstawie zbudować relację? Taka decyzja nie należy do najłatwiejszych. Ale czy strach powinien paraliżować nas przed jej podjęciem? Czasami lepiej posłuchać serca niż rozsądku.

Karolina przyglądała się swojemu najlepszemu przyjacielowi tak, jakby widziała go pierwszy raz w życiu.

– Przepraszam… Możesz powtórzyć? – powiedziała po dłuższej chwili.

– Oczywiście – odparł Marek bez wahania. – Uważam, że powinniśmy się wreszcie pobrać.

Karolina wzięła głęboki oddech i wolno, bardzo wolno wypuściła powietrze…

To była przyjaźń na dobre i na złe

Znali się od liceum, przyjaźnili od trzydziestu lat i była to czysta forma przyjaźni, czyli bez miłosno-erotycznych meandrów. Nigdy się nie umawiali na randki, ale bardzo dużo czasu spędzali razem ze względu na wspólne zainteresowania. Kochali góry i dalekie wycieczki rowerowe. W mieście trenowali razem wspinaczkę ściankową. 

Na wakacje jeździli razem. Czasami w większym gronie, czasami tylko we dwoje. Mogli spać w jednym pokoju, ba, nawet w jednym łóżku, tak czuli się ze sobą swobodnie i bezpiecznie. Nie uzgadniając tego na głos, oboje postawili na przyjaźń, nie zamierzając wplątywać w to miłości, która dziś jest, a jutro znika. Przeżywali miłosne porywy, każdy swoje, więc mieli porównanie. Ich przyjaźń przetrwała je wszystkie, w tym również małżeństwa…

Mąż Karoliny i żona Marka byli zazdrośni o ich relację. Nie padło żadne ultimatum, ale współmałżonkowie ewidentnie nie akceptowali, że ich druga połowa to tak naprawdę… ćwiartka. Więź Karoliny i Marka była bardzo silna, nie do naruszenia. Wszyscy to widzieli poza nimi. Sprawiali wrażenie małżeństwa z dwudziestoletnim stażem, a zarazem świeżo zakochanej pary. Sami czy w większym gronie, potrafili godzinami ze sobą rozmawiać, żartować, wspominać. Nigdy się ze sobą nie nudzili, a ich kłótnie, przeciwieństwie do małżeńskich czy partnerskich, były konstruktywne. „Czy wy już byliście, właśnie jesteście czy dopiero będziecie razem?”, pytano. Wzruszali ramionami, nie chcąc tłumaczyć tego samego po raz setny. Skąd więc nagle pomysł, by się pobrali?

 

Związek z przyjacielem? Czy to możliwe?

– Marek, co się stało? Jesteś chory, masz przed sobą rok życia i dlatego…?

Pokręcił głową.

– Nie twórz. Nic mi nie dolega, no, może poza wiekiem, oboje dobiegamy pięćdziesiątki i, no wiesz...  

– Co ty! Przecież 46 lat to dziś jak dawne 36 – zakpiła. – Nadal jednak nie rozumiem, co mają twoje niemal oświadczyny do metryki.

– Dużo. Dokładnie to sobie przemyślałem. Nie chcę być sam, a nie sądzę, bym zdążył kogoś znaleźć, polubić i poznać tak dobrze jak ciebie. Zresztą i tak z tobą spędzam większość wolnego czasu, więc zwykła logika nakazuje, byśmy się pobrali i zaczęli żyć razem na co dzień. 

– Logika? – zdumiała się. – Czy ty mi proponujesz małżeństwo z rozsądku? Mnie? Swojej najlepszej kumpelce od tylu lat?! – Odbierała ten pomysł za absurdalny, wręcz szalony. – Czy ty mnie w ogóle kochasz? – spytała z czystej ciekawości.

– Tak mi się wydaje.

– No, wybacz, ale trudno budować związek na tym, że coś ci się wydaje!

Zmierzył ją uważnym spojrzeniem. Nie czuł się zdziwiony ani urażony jej niedowierzaniem i oporem. Spodziewał się tego.

– Związku budować nie musimy – powiedział po dłuższej chwili milczenia. – Lubimy się, szanujemy, ufamy sobie. Podstawą udanych długoletnich związków jest właśnie przyjaźń, my po prostu odwrócimy kolejność uczuć…

– Po prostu? Sądzisz, że to takie proste? Randkowanie może wszystko zniszczyć! Nie rozumiesz? Mieszanie seksu i pieniędzy do przyjaźni to najprostsza droga do katastrofy!

Lekko się zdenerwował. 

– Jakiej niby katastrofy? Przestaniemy razem jeździć na wakacje? Wspinać się albo rozmawiać? Czego ty się tak boisz? Moim zdaniem ślub uprości pewne sprawy, choćby finansowe i… Zresztą nie chcesz, to nie – wycofał się nagle. – Nie było tematu.

Wtedy na serio się przestraszyła. Czuła, że ich przyjaźń stanęła na rozdrożu i zmieni się, niezależnie od tego, co teraz wybierze. Skoro sam zaproponował ślub, choć wcześniej nigdy o tym nie rozmawiali, widać mu zależało. Tylko skąd pewność, że im się uda? Kochała go, przyjaźń to też rodzaj miłości, ale nigdy nie myślała o nim jak o potencjalnym partnerze. Zaczęła dopiero teraz…

 

Czy odważyć się na ten krok?

Zawsze uważała, że w przyjaźni między mężczyzną a kobietą prędzej czy później pojawi się wątek erotyczny. Ich przykład uznawała za szlachetny wyjątek, ale… może Marek był po prostu wyjątkowo cierpliwy? A może to jej postawa, aseksualna do bólu, stanowiła barierę nie do przebycia?

Z drugiej strony jego logiczny wywód, że do siebie pasują i nie znajdą nikogo lepszego, zaczął do niej trafiać. Co ciekawe, gdy dopuściła do siebie myśl o nim jako o swoim mężu, ze zdziwieniem stwierdziła, że to naprawdę rozsądna i obiecująca koncepcja. Fizycznie zawsze jej się podobał, z wiekiem nawet bardziej, ale tabu „zero seksu między przyjaciółmi” skutecznie ją blokowało. Teraz przestało. 

Wpatrywał się w nią, czekając na odpowiedź.

– Nie mówię, że nie chcę – zaczęła wolno, z wahaniem. – Tylko… musielibyśmy coś ważnego sprawdzić, nie sądzisz? Coś, co zdecydowanie różni przyjaźń od miłości.

Zaśmiał się, a potem ją… pocałował. I już wiedziała, że jej największa obawa związana z ich ewentualnym małżeństwem, właśnie została rozwiana. Iskrzyło między nimi, że hej. 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również