Przeżyłam szok. Ciąża w tym wieku? Myślałam, że przechodzę menopauzę. Mąż wpadł w nerwowy chichot, ale bardzo się ucieszył. Jest pewien, że sobie poradzimy. Ja mam mieszane uczucia. W przedszkolu będą mnie nazywać babcią...
Byłam taka dumna, kiedy patrzyłam, jak syn odbiera dyplom magistra. Mąż ocierał oczy. Zawsze to on się szybciej wzruszał, co uważałam za niezwykle urocze.
– Aż nie wierzę, że skończył studia z wyróżnieniem – westchnął.
Zaśmiałam się.
– Racja, oceny w liceum tego nie zapowiadały. Ale i tak martwię się, jak poradzi sobie w tych Stanach.
– Przecież nie jedzie tam sam, poza tym jest dorosły.
– Niby tak, ale naprawdę musieli wybrać lot tego samego dnia co rozdanie dyplomów? Poszlibyśmy gdzieś razem, uczcilibyśmy…
– Daj spokój. Dwudziestotrzylatek nie będzie świętował z rodzicami. Ale bez obaw, do restauracji i tak pójdziemy. – Objął mnie ramieniem. – Zarezerwowałem stolik. W tym nowo wybudowanym wieżowcu.
Miło mnie zaskoczył. Dawno nie byliśmy razem na randce.
Syn podszedł do nas i pokazał dyplom. Uścisnęliśmy go, a ja wycałowałam oba policzki, które nie były już dziecięce. Mój syn zaczynał nowy etap życia. Pragnął wolności, niezależności. Rozumiałam to, choć nie potrafiłam wyobrazić sobie poranków bez jego zaspanego mamrotania pod nosem.
Na wyprawę do Ameryki umówili się z kolegami już na pierwszym roku studiów. Kiedy usłyszałam o tym pomyśle, nie potraktowałam go poważnie. Pięć lat później patrzyłam, jak ruszają w pierwszą, samodzielną podróż życia. A po powrocie planowali zamieszkać razem.
– Tyle dobrego, że nikt nie będzie mi wrzucał talerzy z jedzeniem do zlewu – mruknęłam.
– Ani budził nas w środku nocy, wracając z imprezy – dodał Piotr.
– Ani mówił, że… brukselka na obiad to tortury – szepnęłam i rozpłakałam się.
– Skarbie, będzie dobrze. Wreszcie pobędziemy sami, odpoczniemy w ciszy i spokoju, bez tych korowodów jego przyjaciół i znajomych. Pora na drugą młodość!
Mąż wziął mnie za rękę i zaprowadził do samochodu.
Obiad w restauracji był wart swojej ceny. Przy smacznym posiłku, w eleganckiej atmosferze przestałam humor mi się poprawił.
– Jak się teraz czuje moja piękna królowa? – zapytał mnie Piotr, gdy leżeliśmy już w łóżku, wtuleni w siebie.
– Ciekawa dalszych atrakcji…
Dwa miesiące później, czekając na syna na terminalu przylotów, byłam jakaś nieprzytomna. Nie mogłam się na niczym skupić i czułam dziwne zmęczenie. Kiedy wreszcie zobaczyłam swoje jedyne dziecko po tylu dniach rozłąki, zamiast podbiec i go przytulić – stałam jak wmurowana. Kręciło mi się w głowie i nie chciało przestać. A po potem po prostu zemdlałam. Z emocji?
Wszystkich wystraszyłam.
– Rano jedziemy do przychodni – zakomunikował mi Piotr. – Jesteś blada jak ściana. Ewidentnie coś ci dolega i nie będziemy tego ignorować. Nie mamy już dwudziestu lat, skarbie. Samo nie przejdzie.
W przychodni pobrali mi krew. Zbadali ciśnienie. Wszystko wydawało się w normie. Lekarz popatrzył na mnie uważniej i zapytał:
– Może jest pani w ciąży?
Roześmiałam się, zażenowana.
– Widział pan mój pesel? Właśnie przechodzę menopauzę. Może dlatego zemdlałam.
Lekarz przekrzywił głowę.
– Proszę – podsunął mi kartkę z nazwą badania. – Jeszcze zdążą pobrać krew.
Przepełniona irytacją udałam się do gabinetu zabiegowego. Lekarz ewidentnie mnie przeceniał. Wyniki miały być następnego dnia. Jak się okaże, że to nie ciąża, może wtedy uzna za stosowne zbadać mi hormony w związku z menopauzą.
Nazajutrz posłusznie wróciłam do tego samego lekarza, który przejrzał moje wyniki i zaczął wpisywać coś do komputera.
– Data pani ostatniej miesiączki? – zapytał.
– W zeszłym wieku…
– Niechże pani będzie poważna. Badanie krwi wskazało ciążę. Chcę ocenić, który to tydzień. Musi pani iść do ginekologa. Specjalisty od ciąży geriatrycznej. Sugeruję zrobienie badań prenatalnych. W tym wieku to konieczne.
To się nie dzieję. Śnię jakiś koszmar. Czułam, że za chwilę znowu zemdleję. I zemdlałam.
W drodze do domu kupiłam test ciążowy. Może w tych badaniach coś pokręcili? Skorzystałam z kasy samoobsługowej, żeby nikt nie zobaczył, co kupuję. W domu przeprowadziłam test i już po minucie na plastikowym wskaźniku pojawiły się dwie, masywne, krzyczące kreski.
Wstrząs to mało powiedziane. Patrzyłam w lustrze na siwe odrosty… Nie, nie, nie, to niemożliwe! Jestem za stara. Nie dam rady. Nie ma mowy, żebym sobie poradziła!
Do łazienki zajrzał mój mąż, który kompletnie nie wiedział, co się dzieje. Postanowiłam delikatnie go poinformować. Jeszcze dostanie zawału i zostanę samotną, starą matką.
– Co jest? – zapytał. – Byłaś rano omówić te wyniki z lekarzem?
– Byłam – wychrypiałam.
– No i?
– Tylko się nie denerwuj…
Od razu wytrzeszczył na mnie oczy.
– Gdy tak mówisz, zaraz serce mi kołacze. Nie wiem, czy wziąłem leki na nadciśnienie. Pamiętasz?
– Sam powinieneś pamiętać! – zdenerwowałam się momentalnie. – Masz sklerozę na dokładkę? Idź do salonu i usiądź na kanapie.
Obrażony, zrobił, co kazałam, a ja podeszłam do niego i położyłam na stoliku kawowym test.
– Masz covid? Znowu?!
– To test ciążowy – wyjaśniłam.
– A kto jest w ciąży?
– Ja.
– Z kim?
– Nie denerwuj mnie bardziej z łaski swojej. To siódmy tydzień albo ósmy. Wygląda na to, że zaszłam w ciążę, kiedy Janek wyjeżdżał do Stanów.
Mój mąż zaczął chichotać. Najpierw cicho, a później coraz głośniej. Zerwał się z miejsca i zawirował wraz ze mną.
– Fantastycznie!
– Zdurniałeś doszczętnie? – Odpychałam go od siebie. – Wiesz, ile mamy lat? Nie damy rady…
– Damy!
– Panie w przedszkolu będą mówić na ciebie „dziadku”, nie „tato”.
– Nieważne. Czuję, że to będzie córeczka. Malutka taka! Zawsze marzyłem o córce.
– A co z naszym drugim miesiącem miodowym? Co z naszą drugą młodością?
– Przy noworodku odmłodniejmy, że hej! Muszę zadzwonić do matki…
– Ani się waż! To za wcześnie. A jak stracę tę ciążę? Nie mówmy nikomu, póki nie zrobię badań.
Jarek zamyślił się.
– OK. I Jankowi powiemy pierwszemu. Musimy przemalować jego pokój. Na różowo! W sumie to dobrze, że się wyprowadza.
Położyłam się na kanapie i zamknęłam oczy. Będzie ciężko, pomyślałam jeszcze.
Jest ciężko. I to jak! Ale jednocześnie jest najpiękniej na świecie. Wszyscy oszaleliśmy na punkcie Kai. Mama, tata i jej... dużo starszy brat! A mąż o dziwo ma najniższe ciśnienie od dekady!