Portret

Ellen DeGeneres: wizerunkowa wpadka czy upadek ikony?

Ellen DeGeneres: wizerunkowa wpadka czy upadek ikony?
Fot. East News

Jest jedną z najsłynniejszych, najbardziej wpływowych i najsympatyczniejszych kobiet w Ameryce. Ellen DeGeneres (62) to nie tylko wielka telewizyjna gwiazda, ale także filantropka i aktywistka. Kochają ją gwiazdy, kochają Amerykanie, kochają fani na całym świecie. W ostatnim czasie jednak, na jej wizerunku pojawiało się sporo rys. Mówiło się o upadku ikony. Dziś gwiazda odbudowuje nadszarpnięte zaufanie, angażując się w światowy ruch Black lives matter. Czy dzięki temu ulubienica Ameryki odbuduje nadwątloną sympatię i wróci na szczyt?

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Portia de Rossi (@portiaderossi)

 

„Bądźmy dla siebie dobrzy” - to hasło przewodnie Ellen na trwającą od marca światową pandemię. Jak na ironię, coraz częściej pojawiają się głosy, że sama dobra dla innych nie jest. Przykład? To, jak potraktowała ekipę, pracującą od 17 lat przy jej programie „The Ellen DeGeneres Show. Gdy pandemia koronawirusa dotarła do Stanów, odwołano nagrania wszystkich telewizyjnych show, w tym jej. Gwiazda podjęła więc decyzję o tym, by kontynuować nagrywanie programu z własnego domu. „Chciałam zacząć mój nowy program najszybciej, jak się da. Robię to z myślą o mojej ekipie i pracownikach. Kocham ich, tęsknie za nimi. Najlepsze, co mogę dla nich zrobić, to utrzymać program na antenie”, powiedziała w pierwszym odcinku.

Zaskakujące decyzje

Sęk w tym, że przy nagraniu nowych odcinków nie zatrudniła swojej stałej ekipy, a wynajętą zewnętrzną firmę Key Code Media. Co gorsza, jej ludzie dowiedzieli się o tym z mediów społecznościowych. Oświetleniowcy, realizatorzy, operatorzy kamer, montażyści i inni pracownicy gwiazdy, anonimowo wyznali w magazynie „Variety”, że przez ponad dwa tygodnie nie otrzymali żadnej wiadomości o nowych nagraniach ani o tym, kiedy i czy w ogóle "The Ellen DeGeneres Show" wróci na antenę. Jedyną wiadomością, jaką dostali, była ta o obniżeniu im płacy o 60 procent. Ponad 30 osób zatrudnionych przy show, zostało z niczym, mając w pamięci słowa swojej pracodawczyni, że kocha ich i traktuje jak członków rodziny. Na domiar złego, inny słynny prezenter Jimmy Kimmel, którego program także zdjęto z anteny, w dobie kryzysu zaczął płacić swojej ekipie z własnej kieszeni. A zarabia mniej niż Ellen, której roczna gaża to 75 mln dolarów, a majątek szacuje się na około pół miliarda dolarów.

Niepotrzebne słowa

Sytuacja z pracownikami to niejedyna PR-owa wpadka Ellen na przestrzeni ostatnich tygodni. Równie ostra krytyka spadła na nią, gdy w jednym z odcinków programu, nagrywanego już ze swojej rezydencji, stwierdziła: „Kwarantanna domowa jest jak przebywanie w więzieniu”. Dla Amerykanów, których epidemia koronawirusa dotknęła szczególnie dotkliwie, takie słowa były wyjątkowo nietaktowne. „Niech Ellen popracuje w sklepie spożywczym, bez rękawiczek i maseczki. Wtedy porozmawiamy”, napisała w sieci zbulwersowana matka, której córka, mimo zagrożenia chorobą, musiała pracować, by utrzymać dom. Jej wpis poruszył tysiące Amerykanów, rozczarowanych postawą idolki. 

Zmiana w dobrym kierunku

Póki co, Ellen nie odniosła się do tych sytuacji. Wciąż nagrywa nowe odcinki programu, a wolny czas spędza z żoną Portią DeGeneres (47) (z którą wbrew plotkom wcale się nie rozwodzi) i ukochanymi psami. Mocno zaangażowała się też w antyrasistowski ruch „Black Lives Matter”. Nagłaśnia problem nierównego traktowania czarnoskórych Amerykanów i przeprowadza wywiady z osobami, które padły ofiarą rasistowskich zachowań. Jest bardzo mocno zaangażowana w sprawę i wyraźnie poruszona historiami, których doświadczyli jej rozmówcy. „Musimy zmienić świat”, apeluje.

Czy wizerunkowe wpadki z okresu pandemii faktycznie nadszarpną jej reputację? Możliwe. Choć tak mocne zaangażowanie w sprawę, którą żyje nie tylko cała Ameryka ale i świat zdecydowanie przysparza jej sympatii. Poza tym,  Ellen już nie raz udowodniła, że potrafi się podnieść z największego upadku. Doświadczyła go przed laty, gdy jej kariera dopiero się rozkręcała.

W 1994 roku grała tytułową rolę w popularnym serialu „Ellen”. Wreszcie wyrwała się z Nowego Orleanu, gdzie zarabiała na życie, kelnerując, sprzedając odkurzacze, malując mieszkania i dorabiając jako sekretarka w kancelarii prawniczej. Wieczorami rozśmieszała w kawiarniach i małych klubach komediowych, z miesiąca na miesiąc wyrastając na lokalną gwiazdę stand upu. Gdy wygrała program komediowy w telewizji Showtime, zapewniając sobie tytuł „najzabawniejszej osoby w Ameryce”, ruszyła na podbój Hollywood. Serial „Ellen” był jej trampoliną do sławy. Po drodze gwiazda dokonała jednak historycznego coming outu (w programie Oprah Winfrey wyznała, że jest lesbijką). Odważne wyzwanie na wiele lat pogrzebało jej marzenia o karierze w Hollywood. Bo choć odcinek serialu, w którym jej bohaterka również stwierdza, że jest homoseksualna, obejrzało 44 miliony Amerykanów, producenci szybko zdjęli go z anteny. A dla Ellen nastały chude lata. Żadna telewizja nie chciała jej zatrudnić. „Byłam na dnie, bez pieniędzy, bez widoków na pracę” – opowiada o tamtym czasie. Bezrobotna była gwiazda powróciła do stand-upu w klubach komediowych, ale swoich marzeń nie porzuciła.

Powoli na szczyt

W 2001 dostała szansę od telewizji CBS i znów, mozolnie zaczęła wspinać się na szczyt. Gdy poprowadziła pierwszą po 11 września galę Emmy, zasłynęła stwierdzeniem, że nic tak nie zdenerwuje terrorystów, jak „lesbijka w garniturze przemawiająca do widowni pełnej Żydów”. Dostała owacje na stojąco. To był moment, w którym jej gwiazda na nowo rozbłysła. Dwa lata później dostała własne show, które pokochała Ameryka. W programie gościła najwybitniejszych artystów, osoby z pierwszych stron gazet i czołowych polityków, z prezydentem Barackiem Obamą na czele. Program już po pierwszym sezonie dostał 11 nominacji, a cztery, w tym ta dla najlepszego talk-show, zamieniły się w statuetki Emmy. Dziś ma na koncie 166 nominacji i 61 nagród.  To u niej George Clooney ze szczegółami opowiedział o zaręczynach z Amal, Justin Bieber wyznał, że kocha Selenę Gomez, a Michelle Obama wykonała szalony taneczny układ. Ludzie pokochali Ellen za jej ciepło, poczucie humoru, inteligencję i błyskotliwość. Nie wspominając o hojności - w swoim programie gwiazda każdego roku rozdaje swojej publiczności prezenty, warte setki tysięcy dolarów. Czy w dobie pandemii tych cech Ellen zabrakło? A może po prostu jej doradcom na chwilę zabrakło refleksu? 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również