Mówiono, że jest najpiękniejszą z Trubadurów. Halina Żytkowiak dołączyła do grupy w listopadzie 1969 roku, jej głos doskonale współbrzmiał z barytonem Krzysztofa Krawczyka. Stworzyli zgrany duet na scenie i w życiu prywatnym.
Uczucie Krzysztofa Krawczyka i Haliny Żytkowiak wybuchło podczas dwumiesięcznego tournée po ZSRR i Mongolii. Wywołało spory skandal, bo Krzysztof wyruszył w trasę, mając na palcu obrączkę. Chwilę wcześniej zalegalizował wieloletni związek ze szkolną koleżanką, Grażyną Adamus. Trubadurzy często koncertowali z grupą Amazonki. Krzysztof od razu zwrócił uwagę na atrakcyjną wokalistkę, Halinę. Dziewczyna pochodziła z Poznania, pięć lat wcześniej debiutowała tam w klubie studenckim. On mieszkał w Łodzi, lecz to miasto dobrze znał. Opowiadał jej, że spędził tam dzieciństwo, chodził do szkoły muzycznej. Nawiązali nić porozumienia, po czym... Krzysztof wpadł po same uszy.
Gdy po jednym z koncertów niespodziewanie zjawiła się w hotelu stęskniona Grażyna, od razu spostrzegła, że serce męża należy już do innej. Po powrocie do kraju Krawczyk zamieszkał z Żytkowiak. Był zakochany do szaleństwa, twarz ukochanej pojawiała się na okładkach kolejnych płyt Trubadurów. Połączyła ich miłość i pasja do muzyki. Stała się Krzysztofowi "wiosny pierwszym dniem". Tak widział ich miłość Andrzej Kuryło, którego artysta poprosił o napisanie piosenki.
Krzysztof Krawczyk myślał o solowej karierze, czuł, że marnuje swój potencjał. Halina wierzyła w niego z całych sił, wspierała, gdy "nikt nie dawał szans". Pobrali się, a w 1973 roku odeszli z zespołu. Pierwszy album Krzysztof zatytułował: "Byłaś mi nadzieją", a na świecie pojawił się mały Krzysztof Igor. - Robiliśmy kariery, a jego wychowywała moja mama - wspominał wokalista. Małżonkowie ruszyli w trasę po Ameryce, a swój zespół nazwali Fair. Halina próbowała bezskutecznie forsować swoje piosenki, ale nawet mąż nie stworzył dla niej hitu. Za to on miał przebój za przebojem.
View this post on Instagram
Piosenki Krzysztofa Krawczyka nuciła cała Polska, aż sukces wokalisty zaczął drażnić władze. Krawczykowie postanowili w 1978 roku wyjechać na stałe do USA. Halina zajęła się synem, a Krzysztof występował w klubach. Życie za oceanem okazało się jednak trudniejsze niż sądzili. - Rynek muzyczny był niewielki. Ludzie raz mnie widzieli i nie chcieli przychodzić na kolejne koncerty - wspominał piosenkarz. By utrzymać rodzinę, pracował na budowach, kładł papę na dachach.
Z Haliną oddalali się od siebie. Zabrakło "sił i słów", przyszły zdrady i w końcu się rozstali. Syn do 11. roku życia mieszkał z mamą w Los Angeles, potem z tatą i jego kolejną żoną wrócił do Polski. Ani on, ani były mąż nie utrzymywali z Haliną bliskiego kontaktu, jednak rak płuc i jej śmierć w 2011 roku była dla nich szokiem. Wróciły wspomnienia, przyszła refleksja.
- Gdy ją poznałem, świata poza nią nie widziałem - wyznał z nutką żalu artysta. - Może by i przetrwało to małżeństwo, gdybyśmy żyli w zgodzie z Bogiem