Krzysztof Krawczyk zaledwie kilkanaście dni przed śmiercią udzielił wywiadu redakcji Świat i Ludzie. Jaki miał plany na przyszłość? Co mówił o zagrożeniu zachorowaniem na Covid? Ostatni wywiad z wielkim polskim artystą.
Nikt tak jak Krzysztof Krawczyk nie zabierał nas w rejs „Parostatkiem”, nie pytał „Jak minął dzień” i nie zachęcał, by ten ostatni raz zatańczyć właśnie z nim... I choć, jak w słowach piosenki „Byle było tak”, nie zawsze szczęście w życiu miał, nie tracił nadziei, że wciąż przed nim wiele pięknych chwil. Taki był Krzysztof Krawczyk. Podczas ostatniej rozmowy z redakcją Świat i Ludzie, przeprowadzonej kilkanaście dni temu, wciąż miał tę radość życia i śpiewania. A przecież w ósmej dekadzie życia, w czasach covidu, musiał już być pod stałą opieką lekarzy. Z jaką pasją opowiadał o swoich planach. Fanowi z Wrocławia właśnie sprzedał swój busik, którym jeździł na koncerty przez ostatnie lata. Zapewniał, że to nic nie znaczy. Gdy po pandemii życie wróci do normalności i będą odbywać się koncerty, kupi sobie nowszy model, bo ten się już zestarzał.
Skłamałbym, mówiąc, że czuję się dobrze. Mam przypadłości starszego pana i ta obawa przed covidem! I tylu moich przyjaciół opuściło ten padół! To wszystko boli fizycznie i psychicznie – opowiadał nam pełen nadziei
Nie krył radości, że już udało mu się zaszczepić przeciwko Covid-19 (szczepionką Pfizera). Wierzył, że już ta pierwsza dawka uchroni go przed chorobą. Kilka dni później poczuł się źle, a test na koronawirus dał niespodziewanie wynik pozytywny. Artysta trafił do szpitala. Jego żona Ewa powtarzała nam wówczas słowa lekarzy, że dzięki temu szczepieniu mąż łagodniej przechodzi chorobę i wszystko wskazuje na to, że na święta wielkanocne wróci do swojej posiadłości pod Łodzią. – Bardzo proszę o modlitwę za Krzysia – prosiła nas serdecznie Ewa Krawczyk. Powtarzał nam nie raz, że dzięki wierze w latach 80. wyszedł w USA z uzależnienia. Pomogła mu też w walce z innymi problemami. – Codziennie prowadzę rozmowę z Bogiem, mówię do Boga swoimi słowami – opowiadał wzruszonym głosem artysta. Spotkanie z Janem Pawłem II wspominał jako jedno z najgłębszych i najpiękniejszych przeżyć w życiu. Nagrał album inspirowany przesłaniami Ojca Świętego „Jan Paweł II. Abba Ojcze”. Wielkanoc była dla Niego czasem szczególnym. Bardzo cieszył się, że może te dni spędzić już z żoną Ewą w domu. Od pobytu pana Krzysztofa w USA byli nierozłączni. Pani Ewa towarzyszyła mężowi śpiewając w towarzyszącym mu chórku. Dwa lata temu był na warszawskich Juwenaliach. Pan Krzysztof śpiewał między idolami dzisiejszych nastolatków. Został doskonale przyjęty.
Wyświetl ten post na Instagramie.
W drugi dzień świąt, 5 kwietnia, Krzysztof Krawczyk zasłabł. Żona wezwała pogotowie. Odszedł o godzinie 15.05. Przyczyną nie był Covid-19”. „Oto jest życia mała garść. Pochyl się nad nią... oceń... patrz! Czy jest tak, jak człowiek chciał? Czy ktoś inny z niej do syta brał? Czy ktoś inny z niej, do syta, radość brał? – śpiewał. Krzysztof Krawczyk dawał fanom wiele radości do końca - jego głosu nie zapomną nigdy.