Historie osobiste

"Mąż twierdził, że pchnęłam go w ramiona kochanki. To ja miałam prosić o drugą szansę..."

"Mąż twierdził, że pchnęłam go w ramiona kochanki. To ja miałam prosić o drugą szansę..."
Fot. 123RF

Czy winą za zdradę można obarczyć swojego partnera? Czy istnieje jakiekolwiek usprawiedliwienie dla niewierności?

"To ty nie miałaś odwagi zawalczyć o ten związek"

Wszystko rozegrało się w rocznicę naszego ślubu… Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie, kiedy dowiedziałam się o zdradzie. Jakby to, że w ogóle do niej doszło, nie bolało dostatecznie mocno. 

– A nie widzisz, co się dzieje w tym domu? – zapytał Adam ze stoickim spokojem, nie zważając na to, że trzymam w drżącej dłoni jego telefon z dowodami niewierności.

Tak dowiedziałam się o tym, że łączy go romans z Julią. Miał jej  zdjęcia w telefonie, nie kasował też korespondencji. Nigdy dotąd nie miałam potrzeby przeszukiwać jego rzeczy osobistych. Mogłam dowiedzieć się znacznie wcześniej. Mogłam zareagować, zawalczyć o swoją godność, zamiast dawać się oszukiwać. Prawda jest taka, że pod skórą czułam, że coś jest nie tak. Przestaliśmy być sobie bliscy wiele miesięcy wcześniej.

Stałam na środku naszej małżeńskiej sypialni, w eleganckiej sukience i szpilkach. Nagle wydało mi się, że wyglądam śmiesznie.

– Dzieje się to, co w każdym domu… toczy się codzienne życie. Zbyt nudne, prawda? – oznajmiłam i zrezygnowana opadłam na brzeg łóżka. Cały czas ściskałam w dłoni telefon Adama. Miałam nieodparte wrażenie, że ona zaraz zadzwoni, a rozsadzająca mnie wściekłość każe mi odebrać i upokorzyć się jeszcze bardziej. 

– Chciałeś, żebym wreszcie się dowiedziała? – Zerwałam się znów na równe nogi, zrzuciłam niewygodne szpilki i kopnęłam je w kąt pokoju. – Jesteś tchórzem, wiesz?

– Ja? – Adam zmarszczył czoło i wycelował we mnie palec. – To ty nie miałaś na tyle odwagi, by zawalczyć o ten związek.

Poczułam, że kręci mi się w głowie. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.

– Wyjdź stąd – nakazałam mężowi, z trudem powstrzymując łzy.

– Mamy zarezerwowany stolik, może jednak porozmawiamy przy kolacji? – odparł. Nie myśląc wiele, cisnęłam telefonem w jego stronę. Usłyszałam, jak odbija się od framugi, a potem z łoskotem ląduje na kamiennych płytkach w korytarzu. Powieki miałam zamknięte, a palce zaciśnięte na brzegu łóżka. Adam zaklął pod nosem i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.

"Zawsze powtarzałam, że wybaczę wszystko oprócz zdrady"

– Kiedy on stał się taki cyniczny? – wyszeptałam w przestrzeń zalanej mrokiem sypialni. Jednym ruchem rozsunęłam suwak w sukience i zdjęłam ją z siebie, jakby parzyła. Dostałam ją od Adama na rocznicę ślubu. Nadal na mnie pasowała, chociaż była nieco bardziej obcisła. Ale zacisnęłam zęby, wcisnęłam swoje zmęczone ciało w okropne wyszczuplające majtki i włożyłam tę sukienkę. Chciałam sprawić Adamowi przyjemność, nie mając pojęcia, że wyręcza mnie w tym młodsza o jakąś dekadę Julia.

Byłam wściekła, a jednocześnie smutna i zrezygnowana. Czułam, że nic już nie zależy ode mnie. To małżeństwo się skończyło i nic tego nie zmieni. Zawsze twierdziłam, że wybaczę mężowi wszystko – prócz zdrady. Nie zmieniłam zdania. Sytuacja była jednak o tyle skomplikowana, że mieliśmy małe dziecko. Teodor urodził się zaledwie rok wcześniej, przewracając nasze poukładane życie do góry nogami. Rankiem zawiozłam syna do swojej mamy, aby przygotować się na wyjątkowy, rocznicowy wieczór z mężem.

– Jest wyjątkowy, bez wątpienia… – mruknęłam, wierzchem dłoni ocierając płynącą po policzku łzę. Nie wiedziałam, co robić i jak to się dalej potoczy. Wcale nie jest tak łatwo zostawić wszystko za sobą i odejść z małym dzieckiem na ręku.

Najgorsze okazało się jednak to, że Adam obarczał mnie winą za swoją zdradę.

– Nie jesteś już tą samą Anią – wycedził, obrzucając mnie oskarżycielskim spojrzeniem. Siedzieliśmy w kuchni, próbując ze sobą rozmawiać. Chociaż właściwie to Adam prowadził monolog. Wyjaśniał, że to ja zniszczyłam nasze małżeństwo.

– Po porodzie przestałaś o siebie dbać… i to nie tylko fizycznie – tłumaczył. – Od dawna nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. Potrzebowałem kogoś, rozumiesz?

Nie odpowiadałam, a on utkwił wzrok gdzieś za oknem.

– Być może Julia to tylko epizod, ale dzięki niej znów poczułem, że żyję. To nie jej wina, to nie ona przysięgała, że będzie mnie zawsze kochać, tylko ty…

– W tej przysiędze było też chyba coś o wierności – odparowałam.

"Może to moja wina?"

Nie miałam siły tłumaczyć, jak to wszystko wyglądało z mojego punktu widzenia. Zaczęłam przyjmować jego wizję naszego małżeństwa. Może naprawdę nie kochałam Adama dość mocno i dlatego przestałam go adorować i zabiegać o jego uwagę? Dziecko stało się pretekstem, by przestać o siebie dbać i zatracić się w świecie wygodnych dresów i wiązanych na czubku głowy kucyków. Który mężczyzna nie zacząłby się oglądać za innymi, bardziej zadbanymi kobietami?

Adam był coraz bardziej natarczywy, a jego oskarżenia coraz bardziej absurdalne. Sprawiał, że czułam się, jakbym to ja zdradziła jego, a nie na odwrót. Pierwsza zareagowała moja przyjaciółka.

– Dziewczyno, spójrz na siebie – przyjaciółka kucnęła obok mojego fotela i ścisnęła mnie za ramiona. Spojrzałam w jej błyszczące oczy i ujrzałam swoje odbicie. – Przeszłaś ciężki poród, a i tak niemal od razu wróciłaś do formy. Czego on jeszcze chce? Nie zmieniłaś się, tylko uwierz w siebie! I absolutnie nic nie tłumaczy tak perfidnej zdrady, prawda?

Nie mogłam się z nią nie zgodzić. Byłam atrakcyjną i zadbaną kobietą, mimo że wyczerpujący poród nadszarpnął moje zdrowie. Wszystko, co próbował mi wmówić Adam, było kompletną bzdurą. Nie zmieniłam się na tyle, aby to mogło być powodem rozpadu naszego małżeństwa. Byłam sobą – Anią sprzed ciąży, tylko bogatszą o nowe doświadczenia. Nie mogłam pozwolić na to, aby Adam odebrał mi pewność siebie.

– Musisz wziąć odpowiedzialność za to, co zrobiłeś – powiedziałam podczas kolejnej rozmowy i tym razem głos mi nie zadrżał. – Zdradziłeś mnie i to nie jest moja wina. A teraz… możesz odejść.

"Byłam warta o wiele więcej"

– Kto mówi o odchodzeniu? – zdziwił się Adam. Poczułam ukłucie w sercu. Ania sprzed kilku tygodni rzuciłaby mu się w ramiona, dziękując za okazaną łaskę. Ten rozdział trzeba było jednak zamknąć. Byłam warta o wiele więcej.

– Nie jestem z Julią, zostaję w domu – oznajmił, uśmiechając się lekceważąco.

– Nie zostajesz, wybacz. – Odwróciłam się na pięcie i poszłam do sypialni. Walizka z jego rzeczami wydawała się dziwnie lekka, kiedy z głuchym łoskotem toczyła się po kolejnych stopniach schodów. 

Wiedziałam, że nie będę w stanie dzielić życia z mężczyzną, który mnie zdradził. Adam chciał obarczyć mnie winą za to, co zrobił, aby móc wrócić w domowe pielesze… Przygnieciona poczuciem winy i pozbawiona własnej wartości byłabym przecież zupełnie bezradna. W porę się jednak ocknęłam. Wniosłam o rozwód i czekam na sprawę rozwodową. W pustej sypialni, za to z dala od mężczyzny, który tak bardzo mnie skrzywdził.

 

 

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również