Penelope Cruz od zawsze kochała kino, muzykę i teatr, choć rówieśnicy nie rozumieli jej poświęcenia i pasji. Nie zważając na to, dopięła swego – w aktorstwie osiągnęła wszystko. Ale jak nam mówi, nadal ma mnóstwo pragnień.
PANI: „Bezmiar” opowiada o transfobii i przemocy domowej, „24 godziny” o uzależnieniu od narkotyków. Ciągnie cię do trudnych tematów?
Nie planuję tego. Filmów nie robi się po to, żeby zmieniać świat, ale jeśli można dzięki nim zacząć społeczną debatę, trzeba z tego korzystać. Jestem szczęśliwa, kiedy to dotyczy produkcji z moim udziałem. Kiedy czytałam scenariusz „Bezmiaru”, od razu wiedziałam, że chcę w nim zagrać. Na którejś z pierwszych stron opisana była bowiem scena, w której bohaterka Luany prosi kosmitów, żeby zabrali ją z Ziemi. Ona w cudowny sposób pokazuje, jak wyobcowane czuje się dziecko, które odkrywa, że urodziło się w ciele, które nie jest zgodne z tym, kim się czuje.
Twoja filmowa córka ukrywa też, że nie czuje się komfortowo wśród rówieśników. Miałaś tak kiedyś?
Może kiedy dorastałam i byłam rozkochana w sztuce, muzyce, filmach, teatrze, balecie i operze. Proponowałam koleżankom i kolegom, ale też nauczycielom, żebyśmy coś razem wystawili, ale oni często patrzyli na mnie jak na dziwaczkę i nie rozumieli, skąd mi się te pomysły biorą. Na początku mnie to frustrowało, po jakimś czasie przestałam się tym przejmować. Odłączałam się od swojego otoczenia i puszczałam wodze fantazji - wyobrażałam sobie, że jestem kimś innym, i planowałam, jak będę realizować swoje pasje w przyszłości. Jako nastolatka wiele godzin dziennie robiłam to, co zazwyczaj robią dzieciaki: siedziałam w swojej głowie i wyobrażałam sobie różne rzeczy.
I jesteś dziś w miejscu, w którym chciałaś się znaleźć jako nastolatka?
Za rok kończę 50 lat. Spodziewałam się, że kiedy wejdę w taki wiek, będę to czuła w sobie, ale nie czuję. Nadal uważam się za młodą duchem i mam mnóstwo pragnień. Nie brakuje mi pomysłów na to, co chcę osiągnąć i zobaczyć w życiu. Swoją drogą chyba muszę zrobić imprezę z okazji 50. urodzin, bo prawie nie chodzę na przyjęcia, a gdy idę, nie zostaję długo. Teraz będzie dobra okazja, żeby to się zmieniło.
„Bezmiar” pokazuje, jaki wpływ na dzieci ma rodzina, ale też polityka władz. Twoja filmowa córka nagle traci przyjaciółkę, bo z dnia na dzień zlikwidowano osiedle robotników, gdzie tamta dziewczyna mieszkała. Czy w twoje życie też wkraczała polityka, gdy byłaś młoda?
Urodziłam się w 1974 roku. Odkąd pamiętam, byłam świadoma sytuacji politycznej i tego, jak ona na nas wpływa. A trzeba pamiętać, że to był w Hiszpanii bardzo burzliwy czas - umarł Franco, tworzył się nowy porządek. Pamiętam, jak miałam osiem albo 10 lat i oglądałam wywiad z Pedro Almodóvarem: dziennikarz zapytał, dlaczego on nie jest prezydentem naszego kraju. Żartowałam potem, że gram u prawie prezydenta. (śmiech) Jestem bardzo wdzięczna rodzicom za to, jak wychowali mnie i moje rodzeństwo.
Reżyser Emanuele Crialese nie ukrywa, że „Bezmiar” jest zakorzeniony w jego biografii. On też urodził się w ciele kobiety i przeszedł tranzycję. Chciał żebyś upodobniła się do jego matki?
Na planie pokazywał mi zdjęcia jej albo innych członków rodziny, zwłaszcza te zrobione w domu, niewystudiowane. Na moje pytania odpowiadał najczęściej właśnie poprzez pokazywanie obrazów, zamiast tłumaczenia. I bardzo dobrze wiedział, kiedy i co pokazywać.
Też jesteś matką. Wykorzystujesz doświadczenia z własnego życia?
Moje dzieci są w podobnym wieku, co ekranowa córka, mają dziewięć i jedenaście lat. Doświadczenia, które zdobyłam dzięki nim, wykorzystuję w każdej roli, nie tylko kiedy wcielam się w matkę. Macierzyństwo zmieniło mnie kompletnie. Odkąd urodziłam pierwsze dziecko, nigdy nie stawiam siebie na pierwszym miejscu. Uważam, że taka zmiana perspektywy to błogosławieństwo.
Macierzyństwo wpłynęło na to, jak pracujesz?
Tak, staram się nie robić więcej niż jeden, dwa filmy rocznie. Najchętniej w lecie, bo dzięki temu mogę jechać na plan z dziećmi. Jeśli zdjęcia są w Madrycie, zdarza mi się przyjąć rolę podczas roku szkolnego.
Cały wywiad ukazał się w majowym wydaniu magazynu "Pani".