Nie spodziewałam się, że córka będzie miała do mnie pretensje o to, że chciałam dogodzić zięciowi. Widziałam, że jest samotny, bo żona poświęca się pracy, a nie rodzinie. Teraz pora usunąć się w cień...
Długo odkładałam pieniądze na wymarzony remont. Byłam szczęśliwa, kiedy moje plany zaczęły się wreszcie realizować. Z radością spakowałam walizkę i zostawiłam moje mieszkanie pod opieką fachowców. Początkowo chciałam zamieszkać w pobliskim pensjonacie, ale córka zaproponowała, że odstąpi mi pokój w swoim mieszkaniu na kilka tygodni. Mój entuzjazm opadł, gdy okazało się, że remont się przedłuża.
– Nie przejmuj się, mamo. To normalne, opóźnienia się zdarzają – zapewniła mnie córka. – Możesz zostać tak długo, jak potrzebujesz.
– Czy Krzysiek nie będzie miał nic przeciwko temu? – upewniłam się. Nie chciałam się narzucać. Mąż córki i tak wykazał się dużą wyrozumiałością.
– Będzie zachwycony! – roześmiała się Karolina.
Musiałam przyznać, że faktycznie świetnie dogaduję się z zięciem. Moja córka nie była wirtuozem w kuchni, więc postanowiłam mu trochę dogodzić. Tak w ramach wdzięczności za gościnę. W niedzielę wstawałam rano, kiedy oni jeszcze spali, i nastawiałam rosół. Piekłam też ciasto i przygotowywałam deser. Krzysiek wstawał pierwszy, moja córka zawsze lubiła się wylegiwać do południa, kiedy tylko miała taką możliwość. Od razu parzyłam mu kawę, z jedną łyżeczką cukru. Zdążyłam już poznać jego przyzwyczajenia.
– Wreszcie mam się do kogo odezwać przy śniadaniu – mówił, a ja widziałam, że naprawdę cieszy go moja obecność. Dzięki temu nie czułam się jak nieproszony gość. Przy okazji odciążyłam też córkę. Z tego co zauważyłam, miała urwanie głowy w pracy, więc wydawało mi się, że wyświadczam jej przysługę. Chętnie gotowałam obiady, ale też sprzątałam i robiłam pranie.
– Karolina dziś znowu zostaje po godzinach – poinformował mnie zięć któregoś popołudnia. Usiadł w fotelu i spojrzał w przestrzeń. Wydawał mi się taki samotny. Oczywiście praca była ważna, ale Karolina zdecydowanie zaniedbywała życie rodzinne. Jakoś przełknęłam fakt, że nie planowała mieć dzieci, przynajmniej na razie. Powinna jednak więcej czasu poświęcać mężowi, bo inaczej go straci.
– Porozmawiam z nią – obiecałam. – Jak tak dalej pójdzie, to popadnie w pracoholizm, a to nikomu nie służy.
– Mieliśmy pójść dzisiaj do kina, ale nic z tego – mruknął Krzysiek, ale już po chwili cały się rozpromienił. – A może mama się wybierze? To taka lekka komedia, ale zebrała świetne recenzje.
Poczułam jak oblewam się rumieńcem, więc natychmiast odwróciłam się w stronę kuchennej wyspy i zaczęłam polerować idealnie czyste przecież blaty. Nie wiedziałam, jak zareagować na taką propozycję. Nie byłam pewna, czy to w porządku wobec Karoliny. Spędzanie czasu z zięciem pod nieobecność córki wydawało mi się niespotykane. Z drugiej strony, dlaczego miałabym nie skorzystać z zaproszenia? Krzysiek miał już kupione bilety, a Karolina i tak nie zdąży wrócić z pracy.
– Szkoda marnować bilety. Nie chce mi się dzisiaj siedzieć w domu, a samemu nie pójdę – nalegał zięć, kiedy zbyt długo milczałam.
– Ty to masz dar przekonywania – zaśmiałam się. To było bardzo miłe popołudnie. Na seansie oboje śmialiśmy się do rozpuku, a potem nie mogliśmy przestać rozmawiać o filmie. To ciekawe, ale mieliśmy takie same spostrzeżenia. Krzysiek stwierdził, że skoro Karolina wróci późno, to możemy jeszcze zjeść kolację na mieście.
– Fajnie spędzić czas z kimś, kto potrafi słuchać – westchnął, gdy siedzieliśmy już przy stoliku w restauracji.
Doskonale rozumiałam, co miał na myśli. Był zmęczony życiem w biegu u boku wiecznie zapracowanej Karoliny. Pomyślałam, że naprawdę muszę z nią poważnie porozmawiać. Popołudnie zakończyliśmy wizytą w centrum handlowym, a ja pomogłam zięciowi wybrać nową koszulę. Musiałam przyznać, że świetnie się bawiłam. To Karolina jest moją córką, ale w tamtym czasie zdecydowanie lepiej dogadywałam się z jej mężem. Bardzo chciałam, aby dobrze im się układało. Krzysiek jest fantastycznym mężczyzną. Ułożony i kulturalny, ma w sobie coś z dżentelmena. Karolina powinna go w końcu docenić, tak jak na to zasługuje.
W mieszkaniu córki spędziłam kolejne dwa tygodnie, przyrządzając wymyślne dania dla Krzyśka. Prasowałam mu koszule, robiłam herbatki, kupowałam ulubione ciasteczka. Dbałam o to, aby w mieszkaniu panowała przyjemna atmosfera. Któregoś dnia Krzysiek wyznał, że dom ożył, odkąd się wprowadziłam. Wkrótce jednak zakończył się remont mojego mieszkania. Byłam szczęśliwa, a jednocześnie zaniepokojona. Młodzi zostali sami i wszystko w ich życiu wróciło do normy. Nie mogłam przestać myśleć o tym, że moja córka zaniedbuje swoje małżeństwo. Kamień spadł mi z serca, kiedy kilka tygodni później Krzysiek zadzwonił do mnie z zaproszeniem.
– Marzę o rosole, a jeśli na deser będzie karpatka, to umrę ze szczęścia – prosił. Oczywiście od razu się zgodziłam. To dla mnie żaden problem przyrządzić dzieciom niedzielny obiad. Przy okazji posiedzimy i porozmawiamy. Przez tych kilka tygodni po zakończeniu mojego remontu musieliśmy od siebie odpocząć, ale zdążyłam już za nimi zatęsknić. Jakież było moje zdziwienie, kiedy drzwi otworzyła zaspana Karolina. Nie wyglądała na zadowoloną.
– Co ty tu robisz w niedzielę rano? – zapytała, wpuszczając mnie do środka. Okazało się, że Krzysiek nie skonsultował z nią zaproszenia. Coś wisiało w powietrzu, czułam to.
– Mamo, nie będę owijać w bawełnę – powiedziała moja córka. Krzysiek w tym czasie brał prysznic, więc mogłyśmy porozmawiać sam na sam. – Musisz przestać się wtrącać w nasze życie. Krzysiek kompletnie oszalał. Myśli, że będę mu usługiwać tak samo jak ty, a ja nie chcę takiego życia…
– Ja tylko chciałam się odwdzięczyć za gościnę, a Krzysiek… wydawał mi się taki samotny – westchnęłam. Policzki miałam gorące ze wstydu. Popełniłam błąd, przychodząc tutaj.
– Pewnie narzekał, że za dużo pracuję i nie lubię gotować. – Karolina parsknęła śmiechem. – Wziął cię na litość, mamo. Zresztą zobacz sama, jak przytył na twojej kuchni. Z tym drugim podbródkiem od razu przybyło mu dziesięć lat. Koniec z tym.
Zrobiło mi się przykro. Czułam łączącą mnie z zięciem nić porozumienia, a Karolina twierdziła, że Krzysiek wykorzystał moją dobroć. Nie wierzyłam w to. Naprawdę dobrze nam się rozmawiało, a jego stęsknione za czyjąś obecnością spojrzenie nie kłamało. Nie spodziewałam się, że mój pobyt tak bardzo namiesza w ich związku. Oboje powinni znaleźć złoty środek. Krzysiek nie może oczekiwać od Karoliny, żeby poświęciła się prowadzeniu domu. Ona z kolei powinna spędzać z nim więcej czasu, praca to nie wszystko. Wierzę w to, że ich małżeństwo rozkwitnie, a tymczasem usuwam się w cień.