Historie osobiste

"Mój naiwny syn ulokował uczucia w nieodpowiedniej osobie. Wiem, bo znam tę rodzinę aż za dobrze"

"Mój naiwny syn ulokował uczucia w nieodpowiedniej osobie. Wiem, bo znam tę rodzinę aż za dobrze"
Fot. 123RF

Mój syn się zakochał. Powinnam się cieszyć, kibicować mu, a przynajmniej dać mu przestrzeń i pozwolić na przeżywanie tego doświadczenia… A ja zaczęłam Aleksa śledzić. Mam usprawiedliwienie. Mój naiwny syn ulokował uczucia w nieodpowiedniej osobie i po prostu musiałam sprawdzić, jak bardzo się zaangażował.

Wróciłam do domu wstrząśnięta. Opadłam na kanapę, nawet nie zdjąwszy płaszcza i butów. Opowiedziałam mężowi, co zobaczyłam. On akurat niespecjalnie się przejął.

– Aleks jest dorosły i sam decyduje, z kim się spotyka. Nie wierzę, że muszę ci tłumaczyć tak elementarne rzeczy – mówił tym swoim irytującym tonem.

Tak jakby nagle zaczęło mu wystarczać, że dziewczyna jest ładna, a synek dobrze się bawi.

Tyle że to już nie była zabawa.

– A jak postanowią się pobrać?

– Już nie przesadzaj… – bagatelizował. – Od randek do ślubu daleka droga.

"Widziałam, jak bardzo synowi zależy"

Zrozumiałam, że to coś poważnego, przynajmniej ze strony mojego syna, gdy obserwowałam ich, skryta zza kierownicą samochodu, gdy widziałam, w jaki sposób Aleks ją obejmuje, jednocześnie czule i zachłannie. A gdy rozpadał się deszcz, rozłożył nad nią parasol. 

– Zabrał Elizę do jednej z najdroższych restauracji w mieście. Za nasze pieniądze! - relacjonowałam mężowi.

– Za swoje – sprostował Jerzy, rzucając mi ostrzegawcze spojrzenie. – Tak jak się umawialiśmy po studiach został moim asystentem i uczciwie pracuje na swoją wypłatę. No tak, powinnam się spodziewać, że ojciec będzie stał murem za synem. Nie rozumiał powagi sytuacji!

– Już zapomniałeś, co zrobiła nam matka tej dziewczyny? – wycedziłam.

Miałam pełne prawo do nazywania tej kobiety złodziejką i oszustką.

 

"Zakochał się w córce naszych wrogów"

Byłam wtedy początkującą projektantką biżuterii, mój ojciec doświadczonym jubilerem, który wziął pod swoje skrzydła mojego świeżo poślubionego męża. Interesy szły dobrze, zatrudnialiśmy kilkoro pracowników, w tym matkę Elizy. Zamiast być wdzięczną, wykorzystała zamęt, jaki zapanował po nagłej śmierci taty, i wykradła moje wstępne projekty, po czym ulotniła się jak kamfora. Niedługo później otworzyła własną pracownię i zaczęła sprzedawać biżuterię łudząco podobną do tej, którą tworzyłam. Wtedy nie miałam sił na procesy, na szarpanie się z tą bezwzględną osobą, byłam przecież w żałobie, a mój mąż musiał na szybko przejmować obowiązki taty. Ale teraz…?

– Może powinnam zatrudnić dobrego prawnika? To w końcu kradzież własności intelektualnej.

Jerzy odsunął laptop i poprawił okulary. Po jego minie widziałam, że nie ma ochoty na tę rozmowę. Musiałam go jednak przekonać, że póki możemy, powinniśmy ratować naszego syna przed tym niebezpiecznym związkiem.

– Sprawa lata temu uległa przedawnieniu. Nie ma sensu do tego wracać. Ani tym bardziej za winę rodziców obciążać dzieci. Poza tym, szczerze mówiąc, te ich wzory były tylko trochę podobne do twoich pomysłów...

– Chyba wiem lepiej! – Podniosłam głos. – To nie była inspiracja, tylko ordynarna podróbka!

– Nawet jeśli… – Jerzy wzruszył ramionami. – Liczy się to, co mamy dzisiaj. Zadowolonych klientów nam nie brakuje. A zdrowa konkurencja na rynku to pożądane zjawisko.

– Zdrowa to ona nigdy nie była i nie będzie – wymamrotałam pod nosem. – A ja nie oddam syna na zatracenie. Po moim trupie.

Nie mogłam pojąć, jak obaj mogą być tak ślepi. Jeden zakochał się w córce naszych wrogów, a drugi uważał, że szukam dziury w całym i jestem uprzedzona do Elizy, choć nawet dobrze jej nie poznałam. Nie musiałam. Przejrzałam jej media społecznościowe.

Lubiła błyszczeć i wydawać pieniądze. Zupełnie jak jej matka. Co więcej, nie wierzę w takie przypadki. Wokół jest tylu młodych mężczyzn, bogatszych niż nasz Aleks, który dopiero zaczynał samodzielne, dorosłe życie. Więc czemu akurat jego wybrała? Wydawało mi się to mocno podejrzane. Czyżby kolejny podstęp konkurencji? Dziewczyna mogła próbować wykraść nasze pomysły, najnowsze projekty, firmowe know-how. No, teraz byliśmy ostrożniejsi, więc łatwo by jej nie poszło, ale według mnie bez wątpienia coś się za tym romansem kryło.

 

 

"Nie wyobrażam sobie połączenia naszych rodzin"

– Niedzielny obiad aktualny? – zapytał Aleks, kiedy wieczorem usiedliśmy razem na kanapie. Niedzielne obiady na mieście to była nasza mała rodzinna tradycja. – Tym razem nie będę sam…

Zesztywniałam. Spojrzałam na męża, ale on tylko uśmiechnął się pod wąsem.

– Chciałbym, żebyście spędzili więcej czasu z Elizą i lepiej się poznali – dodał Alek.

– Nie trzeba. Wiem dość. A ty powinieneś być ostrożniejszy. To nie jest jakaś przypadkowa dziewczyna. – Posłałam synowi znaczące spojrzenie. – Doskonale wiesz, kim ona jest.

– Ale przecież ona nie ma nic wspólnego z biznesem rodziców! Studiuje polonistykę i chce być nauczycielką.

Roześmiałam się.

– I co, zarobi z pensji nauczycielki na te ubrania, wypady za granicę, na to wszystko, czym lubi się chwalić? – Wstałam i poprawiłam spódnicę. – Tylko utwierdziłeś mnie w opinii, że to nie jest dziewczyna dla ciebie. Im prędzej to zrozumiesz, tym lepiej dla nas wszystkich.

Ruszyłam do wyjścia. Za moimi plecami zaległa ciężka cisza. W duchu podjęłam już decyzję. Niezależnie od tego, co Aleksander czuł do tej dziewczyny, muszę zniweczyć jej zamiary. Już teraz nim manipulowała, jak chciała. Bez oporów zmieniał swoje plany, by jechać z nią na narty albo polecieć do Londynu. Wydawał pieniądze na prezenty i zabierał ją do najdroższych lokali. Póki nie dowiedziałam się, kim jest, nawet mi to nie przeszkadzało. Ot, urocze gesty zakochanego chłopaka. Ale skoro to córka złodziejki… Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Nie pozwolę, by Elizy skrzywdziła moje dziecko, tak jak jej matka oszukała i skrzywdziła mnie. 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również