Historie osobiste

"Nie oczekuję, że dorosły syn będzie się mną opiekował. Brakuje mi jedynie odrobiny troski i uwagi"

"Nie oczekuję, że dorosły syn będzie się mną opiekował. Brakuje mi jedynie odrobiny troski i uwagi"
Fot. 123RF

Syn nawet nie spytał o moje zdrowie, kiedy leżałam samotna w szpitalu, a on wyjechał w podróż poślubną. Próbuję zepchnąć żal na margines, zakopać głęboko i zapomnieć o tym.

 

"Trafiłam do szpitala i nie mogłam liczyć na syna"

Ostatni raz leżałam w szpitalu prawie trzydzieści lat temu, kiedy urodziłam syna. Zdrowa i silna ze mnie kobieta. Była, czas przeszły. Dotąd czułam się niemal niezniszczalna. Dlatego stresował mnie ten pobyt dużo bardziej niż tamten. Wtedy bałam się, ale zarazem cieszyłam i nie mogłam doczekać, by zobaczyć swoje dziecko. A teraz tylko się bałam.

Nieprawidłowy wynik badania EKG zaniepokoił mojego lekarza i wyszłam z gabinetu ze skierowaniem do szpitala. Zlecono mi szereg badań i nakazano odpoczynek. Podsumowując, dopadły mnie dolegliwości wieku dojrzałego. I pokazały, jak bardzo jestem samotna. Choroba przydarzyła mi się w najmniej odpowiednim momencie. Nie mogłam liczyć na wsparcie syna, bo właśnie wybierał się w podróż poślubną. Cóż za niefortunny zbieg okoliczności.

Odwiedził mnie na chwilę, tuż przed wylotem. Spieszył się, bo w taksówce pod szpitalem czekała jego świeżo upieczona żona. "Dasz sobie radę, mamo. Kto, jak nie ty?" – pytał retorycznie, uśmiechając się nerwowo.

Miał rację, zawsze dawałam sobie radę, ale to nie znaczy, że nie potrzebowałam wsparcia. Teraz, tutaj. Robiłam dobrą minę do złej gry, tymczasem w środku rozpadałam się na kawałki. Wciąż czekałam na wyniki badań i konkretną diagnozę. Bałam się o swoje zdrowie, w końcu problemy z sercem to poważna sprawa. A Marcin traktował to jak przeziębienie, które minie w ciągu tygodnia.

Nie zauważył, jak się zmieniłam w ciągu tych kilku dni w szpitalu, czy to ignorował? Ja sama nie poznawałam swojego odbicia w lustrze. Byłam blada, miałam podkrążone oczy, przybyło mi siwych włosów. Koszula nocna wisiała na mnie jak worek. Na Marcinie nie robiło to żadnego wrażenia. Myślami był już na Seszelach.

 

 

"Młodzi powinni rozumieć, że rodzice się starzeją"

Nowożeńcy potrzebują czasu tylko we dwoje, żeby móc w spokoju celebrować początek nowej drogi życia. Rozumiałam to przecież. Też byłam kiedyś młodą żoną, po uszy zakochaną w swoim mężu. Na dodatek miałam trudną teściową, która nigdy mnie nie lubiła. Obiecałam sobie, że nie będę taka jak ona, i słowa dotrzymam.

Tu nie chodzi o moją niechęć do synowej. Wprost przeciwnie, bardzo lubię Julię. Szacunek powinien jednak działać w obie strony. Nikt nie jest samotną wyspą, każdy z nas wywodzi się z jakiejś rodziny, o której nie można zapominać. Młodzi powinni rozumieć, że rodzice się starzeją i czasem potrzebują pomocy.

Wydawało mi się, że wpoiłam Marcinowi takie wartości, ale życie właśnie to zweryfikowało. Cmoknął mnie w policzek i ruszył do wyjścia, nawet się nie oglądając. "Przynajmniej zadzwoń!" – zawołałam za nim.

Odpowiedziały mi tylko odgłosy oddalających się kroków. Rękawem koszuli otarłam łzy, które zebrały się w kącikach oczu. Marcin nawet się nie tłumaczył. Miał zaplanowaną podróż poślubną i zamierzał polecieć, choćby się waliło i paliło. A ja miałam to pokornie zaakceptować. Czemu? Może udałoby się przebukować bilety lotnicze i zmienić rezerwację? Niestety Marcin nie brał takiego scenariusza pod uwagę. Kiedy powiedział mi o ślubie, wyobrażałam sobie, że będziemy tworzyć zgraną rodzinę. Chyba się pomyliłam…

 

 

"Syn nawet nie spytał o moje zdrowie"

Leżałam pod wykrochmaloną szpitalną pościelą i zastanawiałam się, czy odtąd tak będzie już zawsze. Samotnie. Pusto. Beznadziejnie. Lekarz zabronił mi się denerwować, ale jak miałam być spokojna? Przez moją głowę przetaczała się burza myśli. Nie mogłam się na niczym skupić, pobyt w szpitalu koszmarnie mi się dłużył. Wydawało mi się, że jestem na oddziale całą wieczność, a nie tydzień.

Przez pierwsze dwa dni po wyjeździe Marcin w ogóle się nie odezwał. Trzeciego dnia usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Na ekranie ukazało się zdjęcie Julii, opartej plecami o wysoką palmę. Kolejne zdjęcie przedstawiało obejmujących się nowożeńców. "Jest cudownie, pozdrawiamy z raju" – odczytałam wiadomość na głos.

Uśmiechnęłam się mimowolnie. Znaczna część mojej duszy cieszyła się szczęściem Marcina. W innych okolicznościach gorąco kibicowałabym ich podróży, ale fakty były takie, że tkwiłam w szpitalu, a mój syn nawet nie spytał o moje zdrowie. Był tak zaabsorbowany wyczekanym urlopem i obecnością żony u boku, że zupełnie zapomniał o starej matce.

Nie chciałam mu się narzucać, ani tym bardziej wzbudzać w nim poczucia winy, bo dobrze wiedziałam, że taka taktyka nie prowadzi do niczego dobrego. Na dodatek naraziłabym się w ten sposób Julii, a odbudowanie raz nadszarpniętych relacji jest bardzo trudne. Chciałam tylko, żeby mój syn okazał odrobinę troski. Sam powinien o tym pomyśleć, bez przypominania, uświadamiania...

 

 

"Staram się nie mieć żalu do syna"

Marcin był wyczekanym dzieckiem, a ja poświęciłam jego wychowaniu mnóstwo czasu i energii. Zawsze byłam obok, kiedy mnie potrzebował. Po latach nadszedł czas, aby to on okazał zainteresowanie i elementarne współczucie. To nie tak, że oczekuję wdzięczności za moje poświęcenie. A może trochę? Czy nie taka jest naturalna kolej rzeczy? Najpierw my nimi, potem oni nami?

Nie musi przecież rezygnować ze swojego życia, narażać świeżego małżeństwa na szwank. To wszystko da się pogodzić, wystarczy tylko chcieć. No właśnie… Czyżby mój syn nie chciał?

A gdyby coś mi się stało, gdyby w szpitalu okazało się, że problem jest poważny? Czy on w ogóle o tym nie pomyślał? Jego żonie też nie przyszło do głowy, by spytać o moje samopoczucie. Podobno kobiety mają więcej empatii. Nie w tym wypadku. Przez cały mój pobyt w szpitalu oboje zasypywali mnie zdjęciami pięknych miejsc i luksusowego hotelu. To był ich sposób na poprawienie mi humoru. Chyba powinnam się z tym pogodzić i przestać oczekiwać niemożliwego.

Ze szpitala zostałam wypisana na dzień przed powrotem syna z podróży poślubnej. Odebrała mnie siostra, u której spędziłam noc. Próbuję zepchnąć żal na margines, zakopać głęboko i zapomnieć o tym, co czułam, gdy leżałam sama w szpitalu. Pielęgnowanie urazy w niczym przecież nie pomoże. Przed Julią i Marcinem ekscytujący czas urządzania wspólnego mieszkania. Może znajdą chwilę, żeby mnie odwiedzić…

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również