Wywiad

Urszula Dudziak o zdradzie męża: "Cały Manhattan huczał od plotek o jego romansie"

Urszula Dudziak o zdradzie męża: "Cały Manhattan huczał od plotek o jego romansie"
Fot. AKPA

Urszuli Dudziak udało się jej w Nowym Jorku, a to przecież symbol sukcesu. Występowała z wybitnymi muzykami. Nagrała ponad 50 płyt. Ostatnio napisała książkę dla dzieci Kolorowe ptaki. Urszula Dudziak żartuje, że rozkręca się po siedemdziesiątce. Jest wciąż nienasycona i kocha się uśmiechać. Ale w jej życiu były rozdziały tragiczne. Doświadczyła zdrady, porzucenia. Mogłaby to rozpamiętywać, mieć wieczny żal do byłego męża i kobiety, która rozbiła jej rodzinę. A jednak mówi: „Chcesz być szczęśliwa? Odpuść”.

Twój Styl: Mówi się o tobie, że nie chowasz urazy i masz wielkie serce nawet wobec tych, którzy grali z tobą nie fair.  Wszystko można wybaczyć?

Urszula Dudziak: Nie tylko można, trzeba! Nie twierdzę, że to proste. Dla mnie długo nie było. W przeszłości miałam niskie poczucie wartości i walizkę kompleksów, więc łatwo było mnie zranić. A gdy tych zranień jest dużo, rodzi się pokusa, by je rozpamiętywać. Karmić się żalem, bólem. Można się od tego uzależnić. Pamiętam, jak w podstawówce koleżanka powiedziała, że jestem brzydka i nie rozumie, dlaczego chłopcy się mną interesują. Przez lata nosiłam to zdanie w sercu. Oburzałam się na nią, a jednocześnie wierzyłam, że odkryła o mnie bolesną prawdę. Krzywdziłam tym siebie. Tak mają wrażliwcy – łatwiej im wierzyć w krytykę niż pochwały. Długo była to i moja cecha. Gdy jako dorosła kobieta słyszałam od męża, Michała Urbaniaka, że jestem niewystarczająco dobra i że z nas dwojga to on jest ten utalentowany, wybitny, nie umiałam z tym polemizować. Godziłam się być zakompleksioną Ulą, która żyje w cieniu geniusza. 

Urszula Dudziak o Jerzym Kosińskim: " Długo kwestionowałam jego komplementy"

Pozwalałaś się umniejszać, przyjęłaś jego deprecjonującą perspektywę. Kiedy się wobec niej zbuntowałaś?

Chyba dopiero po rozwodzie, gdy spotkałam Jerzego Kosińskiego. Odkrył mnie, również... dla mnie samej. Moja twarz nie wypiękniała, głos nie nabrał innej barwy, ale jego zachwyt sprawił, że zaczęłam inaczej o sobie myśleć. To był skomplikowany proces. Początkowo jego podziw wydawał mi się wręcz podejrzany. Myślałam: czego on ode mnie chce, że tak mnie nieustająco komplementuje? Mąż przez lata powtarzał, że jestem „nie dość” – mądra, ładna, zdolna. A od Jerzego słyszałam: „Jesteś genialną artystką. Piękną kobietą! Osobowością!”. Długo kwestionowałam jego komplementy. Uwierzyłam w nie dopiero, gdy byliśmy już blisko. Pomyślałam: a może on ma rację? Amerykańscy recenzenci porównywali mnie do Elli Fitzgerald, wysoko oceniali mój głos i warsztat, a ja mimo to pozwalałam, by rządziły mną kompleksy i echo krytycznych opinii męża.

Urszula Dudziak o odnalezieniu pewności siebie: "Pożegnałam się z kompleksami, przestałam się porównywa"

Po czym poznałaś, że zaszła w tobie zmiana?

Przestałam przyspieszać kroku, przechodząc obok lustra. Zaczęłam się sobie uważnie przyglądać. Z zaciekawieniem, fascynacją. Zatrzymywałam się i mówiłam do siebie: „Jestem piękna! Mam talent! Czuję się szczęśliwa! Radzę sobie!”. Naprawdę to robiłam. Z tego narodził się jeden z moich osobistych rytuałów, który pielęgnuję do dziś –pozytywne zaklinanie rzeczywistości. Przed snem powtarzam jak mantrę: „Z każdym dniem pod każdym względem powodzi mi się coraz lepiej”. Nie zasnę bez tego. Kogoś może to śmieszyć, ale to zdanie w moim życiu zdziałało wiele dobrego. Na głębokim poziomie zmieniło mój stosunek do siebie. Pożegnałam się z kompleksami, przestałam się porównywać. W moim wewnętrznym świecie zaszła piękna rewolucja. Dziś myślę, że jestem wyjątkowa, i mówię to bez wyższości. Towarzyszy temu świadomość, że każdy człowiek jest niepowtarzalny i zasługuje na szacunek, więc również i ja. Trzeba przejść długą drogę, żeby zrozumieć, jaka uzdrawiająca prawda jest zawarta w tej myśli. Może człowiek musi też przeżyć zdradę, porzucenie, lęk i rozpacz, by nauczyć się wybaczania. Sobie i innym. Taka była moja droga. 

Urszula Dudziak o zdradzie męża Michała Urbaniaka: "Tonęłam w rozpaczy i nie umiałam się pogodzić z faktami"

Znam kobietę, którą 30 lat temu porzucił narzeczony tuż przed ślubem. Stała w welonie w kościele pełnym gości, a on po prostu się nie pojawił. Nie wybaczyła mu, wciąż ma pretensje.

Kiedyś bym ją rozumiała. Dziś już mi trudno. Wybaczenie to dla mnie zgoda na to, czego nie mogę zmienić. Zaakceptowanie faktu, że nie nad wszystkim mam kontrolę. Pogodzenie się z tym, że życie pisze czasem scenariusze, których ze mną nie uzgadnia. Nie mam też wpływu na decyzje innych. Ale kiedy przed laty mąż mnie zdradził i porzucił, nie byłam taka oświecona. Tonęłam w rozpaczy i nie umiałam się pogodzić z faktami. Towarzyszyło temu upokorzenie, że byłam ślepa i naiwna. Cały Manhattan huczał od plotek o jego romansie, a ja jedna nie czytałam sygnałów. 

Podobno dowiedziałaś się przypadkiem, i to w zaskakujących okolicznościach.

Zaczęło się od tego, że oglądaliśmy telewizję. Na ekranie pokazała się reklama jakiejś wróżki i Michał powiedział nagle: „Pójdę do niej! Sprawdzę, czy warto wchodzić w nowe kontrakty”. Miał zwyczaj nagrywać ważne rozmowy, więc kilka dni później, wychodząc do tej jasnowidzki, poprosił mnie o czystą kasetę magnetofonową. Po powrocie oznajmił, że spotkanie było rozczarowujące. I tyle. Następnego dnia byliśmy razem na jasełkach w szkole naszych córek. Nagrywał tam ich występ kamerą. W jego torbie na sprzęt zobaczyłam kasetę, którą mu dałam. Coś mnie tknęło... Wyszłam z nią do sali obok, gdzie stał magnetofon, i odsłuchałam. Mój mąż wyznawał wróżce, że jest dziko zakochany i nie wie, co zrobić ze swoją starą żoną! Stara żona?! To było dla mnie jak trzęsienie ziemi! Nie od razu, ale przyznał się do romansu z aktorką Lilianą Głąbczyńską. Próbowaliśmy ratować 20-letnie małżeństwo, nie wyszło. W końcu spakował rzeczy i zniknął.

Cały wywiad można przeczytać w lipcowym wydaniu Twojego STYL-u.

okladka bez kodu TS07_2024 RGB

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również