Historie osobiste

"Chciałam być matką przyjaciółką, ale to utopia." O dawaniu przestrzeni i stawianiu granic nastolatkowi

Chciałam być matką przyjaciółką, ale to utopia. O dawaniu przestrzeni i stawianiu granic nastolatkowi
Fot. Getty Images

Czy jestem za ostra? Czy bywam zbyt pobłażliwa? Matki nastolatek mierzą się z ogromnymi przeciążeniami. Nie chcą tracić więzi z dziećmi, ale jednocześnie muszą czasem mocno stawiać im granice i mieścić w sobie ich złość. Każda z nas reaguje na dorastanie dziecka inaczej. 

"Mózg nastolatka to narząd dojrzewający do dorosłości. Dlatego potrzebuje obok siebie dorosłego, który będzie dla niego mądrym wsparciem — aby czas porządkowania ważnych jego obszarów i korelowania ich ze sobą nawzajem mógł przebiegać w optymalnych warunkach” – uważają eksperci. Ale jak mu takie warunki stworzyć?

Gdzie się podziała moja mała córeczka, która gramoliła mi się na kolana, żeby z wypiekami na policzkach opowiedzieć, co działo się w przedszkolu? Kim jest ta zła na cały świat dziewczyna w zbyt wyzywającym jak na mój gust ubraniu i za ostrym makijażu? Już mi się nie zwierza. Nie chce spędzać z nami czasu. Weszła w okres buntu i traktuje nas jak wrogów. Czasem czuję się bezradna i zła. Czuję, że powinnam wprowadzić w domu więcej dyscypliny, dla jej dobra. Ale zawsze, gdy potraktuję ja ostrzej, mam wyrzuty sumienia. Niełatwo być matką…

Karolina, mama Amelii

Amelka nie wróciła na noc do domu… Dopiero o czwartej nad ranem odpisała na dziesiątki sms-ów, które słałam do niej, odchodząc od zmysłów i wyobrażając sobie najgorsze scenariusze. Była na koncercie z koleżankami i kolegami z klasy. Skończył się przed północą, czekałam więc na nią, jak zawsze, gdy wraca późno. Ale czas mijał, a jej nie było. Telefon milczał. A tyle razy prosiłam ją, żeby dawała znać, jeśli z jakiegoś powodu planuje wrócić później, niż ustalałyśmy.

Ostatnio nawet była o to awantura w domu. Ze zdenerwowania nie potrafiłam się opanować i nakrzyczałam na nią – a ona uciekła do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Wcześniej nie było z nią takich problemów i naprawdę na wiele jej pozwalaliśmy. Parę razy zdarzyło się jej zasiedzieć na jakiejś imprezie, ale po powrocie przeprosiła mówiąc, że straciła poczucie czasu, bo tak świetnie się bawili albo że uciekł im autobus…

Byłam wyrozumiała, broniłam jej nawet przed mężem, który uważał, że powinna dostać za to jakąś karę. Może jednak byłam wobec niej zbyt pobłażliwa? Może od początku powinnam konsekwentnie wymagać od niej dotrzymywania słowa? Martwię się, że po ostatnich kłótniach będzie próbowała nam pokazać, kto tu rządzi. Ma już (a może dopiero) 17 lat i czuje się taka dorosła. A ja drżę ze strachu – nie tylko o jej bezpieczeństwo, ale i o nasze relacje, które do niedawna układały się tak dobrze.

 

Basia, mama Laury

"Rozpuściłaś ją, to teraz się nie dziw się, że w ogóle nie pomaga w domu i oczekuje, że będziemy ją obsługiwali jak księżniczkę! - wytknął mi Marek, mój mąż, kiedy wychodziłam z pokoju naszej piętnastoletniej córki z pełną tacą brudnych kubków i talerzyków, narzekając, jaki z niej brudas. - Trzeba było je tam zostawić, może zauważyłaby jakby w końcu zapleśniały. A tak wie, że zawsze posprzątasz za nią, więc nie ma żadnego poczucia obowiązku. Wyobrażasz sobie jak ona da sobie radę w jakiejkolwiek pracy? Jak będzie wywiązywała się z zadań? O prowadzeniu własnego domu już nie wspomnę… - narzekał, wpędzając mnie w coraz większe poczucie winy.

Nie mogę powiedzieć, że nie miał racji. Rzeczywiście często wyręczałam naszą jedynaczkę w obowiązkach. Miała rozpakować zmywarkę… no ale ślęczy przecież jeszcze nad lekcjami, zrobię to sama, niech się spokojnie uczy. Nie pościeliła rano łóżka? Pewnie spieszyła się do szkoły. Ogarnę to teraz, bo po lekcjach wraca z koleżankami. Wstyd, żeby było takie rozwalone… Zapomniała kupić pieczywa po szkole, chociaż ją o to poprosiliśmy? No trudno wyskoczy się ran albo usmaży jakieś placuszki. Nie będę teraz po nocy wyganiała jej do Żabki, zrobiło się już ciemno i pada…

Pewnie powinnam być wobec niej bardziej stanowcza. Ustalić wyraźnie zasady i… sama też ich przestrzegać. Ale mnie zawsze było jej żal. Przecież była taka malutka, nasz mały skarb, nasze oczko w głowie. Jeszcze się w życiu napracuje... Liczyłam na to, że córka z czasem sama nabierze poczucia obowiązku, zauważy, jak ciężko pracujemy, uzna, że czasem trzeba mamę lub tatę wyręczyć… Tymczasem jedyne czego się doskonale nauczyła, to asertywność. Ostatnio prawie dostałam furii, kiedy poproszona o zrobienie czegoś w domu po raz kolejny ze stoickim spokojem odpowiadała: "zrobię, ale nie teraz… później… za chwilę". Tym razem postanowiłam nie robić tego za nią.

Wpadłam do jej pokoju wściekła, tymczasem ona najspokojniej w świecie podniosła wzrok znad telefonu i słodkim głosikiem powiedziała: "teraz nie mogę, robię coś innego, zajmę się tym w wolnej chwili". Nakrzyczałam na nią strasznie, bo straciłam już cierpliwość. Zagroziłam, że zabiorę jej telefon i nie pozwolę iść na imprezę urodzinowa przyjaciółki. Zrobiłam awanturę na cały dom - w zasadzie o drobiazg, ale moja cierpliwość już się wyczerpała. Potem miałam wyrzuty sumienia. Ale tym razem się nie ugnę. Musze zacząć wreszcie być konsekwentna, bo Marek ma sporo racji - sama jestem sobie winna. Mam nadzieję, że nie jest za późno, żeby to wszystko jeszcze odkręcić i mimo wszystko wychować córkę na odpowiedzialną, zaradną i uczynną dorosłą osobę.

 

Czy jestem złą matką?

Takie myśli pewnie nie raz przechodzą każdej z nas przez głowę. Bo przecież rodzicielstwo to nie "bułka z masłem", a żadna rodzina nie idealna jak na obrazku z reklamy. Dorastające dzieci testują naszą cierpliwość, asertywność, czasem doprowadzają do sytuacji, w której zaczynamy wątpić, czy jesteśmy dobrymi matkami/ojcami, choć przecież tak bardzo się staramy.

"Dorastający nastolatek potrzebuje testowania swojej odpowiedzialności na różnych polach i w różnych sytuacjach. Momentami może to wyglądać na postawę skierowaną przeciwko rodzicom. Potraktujmy to jednak jako wynik dużych zmian zachodzących w całym organizmie dziecka — budującym właśnie poczucie tożsamości, odrębności i dojrzałej odpowiedzialności", piszą autorzy książki "Nastolatek potrzebuje wsparcia. Zrozum swoje dziecko i bądź po jego stronie" psychologowie i pedagodzy: Agnieszka Kozak, Robert Bielecki i Marcin Rzeczkowski (wyd. Sensus).

Co jednak robić, gdy czujemy się bezradne, a do tego włącza się nam wewnętrzny krytyk? Eksperci przestrzegają przed wpędzaniem się w poczucie winy i budowanie przekonania, że jesteśmy złymi rodzicami. Przekonują, że nastolatek potrzebuje mieć rodzica, który wierzy, że jest wystarczająco dobry i stara się zrozumieć, że on czy o na nie walczy z nami, tylko o siebie. „Z perspektywy wychowania istotne wydaje się umiejętne balansowanie pomiędzy dawaniem przestrzeni a stawianiem granic. Dzięki takiemu podejściu mamy szansę nauczyć nasze dziecko szacunku do siebie, jak również do innych", piszą.