Relacje

Czasem lepiej pokłócić się przy dziecku, niż ukrywać przed nim wszystkie nieporozumienia. Jak to robić?

Czasem lepiej pokłócić się przy dziecku, niż ukrywać przed nim wszystkie nieporozumienia. Jak to robić?
Fot. Getty Images

Jedna kłótnia będzie przemocą, inna - konstruktywną lekcją tego, jak radzić sobie z nieporozumieniami. Tę drugą mogą zobaczyć dzieci, ale też tylko pod pewnymi warunkami. Ta pierwsza niszczy ich poczucie bezpieczeństwa, tłumaczy psychoterapeutka Maia Lasota.

Czy całkowite unikanie kłótni przy dzieciach może prowadzić do problemów w ich rozwoju emocjonalnym?

Warto na początek zdefiniować kłótnię - wielu z nas będzie ją kojarzyło z podnoszeniem na siebie wzajemnie głosu, wywlekaniem prywatnych spraw i przerzucaniem się argumentami. Na potrzeby tej rozmowy, chcę od razu zaznaczyć, że krzyki, wyzwiska, czy rękoczyny to przemoc i nie będziemy tego nazywać żadnymi eufemizmami, więc kiedy będę mówić „kłótnia” to mam na myśli ożywiona rozmowa osób, które się ze sobą w czymś nie zgadzają. Reszta wymienionych przeze mnie zachowań nigdy nie jest usprawiedliwiona i nie powinna mieć miejsca, tym bardziej wobec dzieci, czy w ich obecności.

Dzieci nigdy nie powinny być świadkami kłótni, ale byłby to pusty frazes. W każdym domu zdarzają się nieporozumienia, a dzieci są doskonałymi obserwatorami. Nawet, jeśli będzie nam się wydawało, że doskonale ukrywamy konflikty, one wyciągną swoje wnioski i będą czuły nasze emocje i napięcia. O wiele bezpieczniejsze jest zatem potraktowanie ich jako inteligentne istoty, którymi są i wyjaśnianie im, stosownie do ich wieku, tego, co dzieje się między ludźmi. To doskonała okazja do edukacji o emocjach i ich regulacji, dziecko w końcu uczy się głownie przez obserwację i modelowanie. Jeśli czasem doświadczy, że rodzice mają sprzeczkę i potrafią ją przejść z wzajemnym szacunkiem, a następnie wypracować porozumienie - nauczy się, że złość jest okej, zdarza się każdemu i może być bezpieczną emocją. Natomiast dziecko, przed którym ukrywane są wszelkie nieporozumienia rodzicielskie może doświadczyć ogromnego szoku, gdy zacznie być świadkiem niesnasek rówieśniczych, nie będzie rozumiało przebiegu zdarzeń ani nie będzie dysponowało narzędziami do rozwiązywania problemów. Rodzice natomiast wyznaczą takiemu dziecku nierealne standardy związku, w którym nie ma żadnych nieporozumień. 

Jakie mogą być konsekwencje dla dziecka uczestniczenie w konfliktach między rodzicami?

Zależy to od rodzaju i przebiegu konfliktu, tego jak rodzice radzą sobie z utrzymywaniem bezpiecznej komunikacji mimo nieporozumienia, jaką regulacją emocji się wykazują, czy zachowują wzajemny szacunek i przede wszystkim... jak często te konflikty się zdarzają. Jeśli mówimy o krzyku, przerzucaniu się winą lub obrażaniem się na siebie nawzajem (wszystkie te techniki są pełne agresji - aktywnej lub biernej) dziecko doświadcza dużego zaburzenia poczucia bezpieczeństwa, lęku i potężnego konfliktu lojalności. Ten mały człowiek kocha obojga i staje przed okrutnym rozdrożem, gdy widzi rodziców po dwóch stronach barykady a czuje lojalność wobec każdego z nich. Dziecko może zacząć obawiać się o trwałość systemu rodzinnego i zacząć doświadczać fantazji o rozpadzie rodziny i utracie dotychczasowej stabilności. Dzieci mają także tendencje do przypisywania sobie nadmiernej odpowiedzialności za rzeczy dziejące się dookoła nich, część dzieci zacznie więc czuć się winnym awanturom i zacznie przejmować odpowiedzialność za rodzinę, próbując uspokajać rodziców lub pertraktować miedzy nimi - ta sytuacja jest niezwykle niszcząca dla małego człowieka.

Czy dzieci mogą nie zauważać konfliktów ukrywanych przez rodziców?

Dzieci to wspaniali obserwatorzy, ale także emocjonalne gąbki. Nie wierzę w to, że da się naprawdę ukryć przed dziećmi nasze trudności w porozumieniu się. Co najwyżej wszyscy w niepisany sposób zachowujemy zmowę milczenia i dziecko także przyjmuje tę zasadę, jednak na emocjonalnym poziomie cierpi. Nawet jeśli dzieci nie wiedzą świadomie o tym, że rodzicie są w konflikcie, odczuwają to bardzo wyraźnie w sferze emocjonalnej, którą doskonale potrafią czytać ze swoich najbliższych. Czują, że w domu zmienia się atmosfera, zauważają drobne zmiany w nastroju rodziców, wyczuwają, że mniej ze sobą rozmawiają przy wspólnych posiłkach albo zdawkowo rozmawiają przez telefon. Małą, nieistotną sprzeczkę, którą szybko rozwiązaliśmy pewnie uda się ukryć (pytanie tylko, czy zawsze warto?) ale większe lub dłużej ciągnące się między nami trudności zostaną z pewnością przez dziecko odczytane.

Jakie są różnice między zdrową choć intensywną wymianą zdań a destrukcyjną kłótnią oczami dziecka?

Myślę, że poczucie bezpieczeństwa. Zdrowa wymiana zdań najczęściej ma szansę doprowadzić do wspólnego gruntu i odbywa się na umiarkowanym poziomie pobudzenia emocjonalnego, dziecko może się tym przejąć, ale raczej będzie miało w sobie spokój związany z tym, że rodzice sobie z tym sami poradzą, nie jest też wtedy wystawione na krzyk ani wzajemne obelgi, które potwornie je krzywdzą. Destrukcyjna kłótnia będzie natomiast dla dziecka potężnym napięciem i może dać mu wrażenie, że rodzice nad sobą nie panują (często będzie w dodatku miało rację) i że dojdzie do większych zniszczeń w systemie rodzinnym. Dodatkowo widząc rodziców w aktywnej awanturze dziecko może czuć po prostu lęk, przed ich gwałtownością, krzykiem, taki dorosły może się dziecku wydawać nieprzewidywalny i niebezpieczny.

Co w trakcie kłótni najbardziej szkodzi dziecku?

Zwracanie się do siebie nawzajem bez szacunku, oczernianie, wypominanie, przypisywanie drugiej osobie złych intencji. Jak dziecko ma żyć z tym, że usłyszało o swojej mamie, że jest marudą i się specjalnie czepia albo o ojcu, że mu nie zależy na rodzinie, bo za późno wraca z pracy? Dorośli rzucą coś w złości, potem się jakoś dogadają, przeproszą i wrócą do równowagi. A dziecko żyje z tym dalej. Dziecko w rodzicach widzi autorytet, ostoję i źródło mądrości. To, co także bardzo destrukcyjne i trudne dla dziecka to bierna agresja w postaci obrażania się, karania ciszą, często utrzymującego się dniami lub nagłe wychodzenie z domu i powrót po kilku godzinach, bez wyjaśnienia dziecku dlaczego rodzic znika. Trzecia sprawa to coś, co mam nadzieję, że jest oczywiste, ale niestety zdarza się często czyli wciąganie dziecka w tak zwaną koalicję. Wikłanie dziecka w kłótnie, prośba by było niejako „świadkiem” i zabrało czyjąś stronę, nastawianie dziecka przeciwko drugiemu… nie ma na to wytłumaczenia, jest to niezwykle destrukcyjne i niszczące szanse dziecka na zdrowe umiejętności budowania relacji z innymi i z samym sobą. Kolejna sprawa to krzyk czy podnoszenie głosu. Jest to dla dzieci przerażające i przede wszystkim daje im zgodę na to, że "a, okej" czyli można krzyczeć na mamę/na mnie/na tatę”. Normalizujemy wtedy agresywną komunikację, jako coś powszechnego i zwykłego, zamiast pokazywać dziecku, że nawet gdy jest nam się trudno dogadać, to potrafimy zrobić to w zdrowy, bezpieczny sposób.

Czy obserwowanie sporów rodziców może pomóc dziecku nauczyć się empatii, asertywności i umiejętności rozwiązywania konfliktów?

Jasne, jeśli właśnie te umiejętności społeczne dziecko zobaczy w trakcie konfliktu to dokładnie tym nasiąknie, nauczy się także, że złości nie trzeba się bać, bo komunikuje ona o ważnych potrzebach, które wówczas można zdrowo i bezpiecznie przegadać, wynegocjować i wdrożyć w relacji. Bardziej poważne tematy warto zachować na chwilę samotności, aby nie obarczać dziecka nadmiernie dużą wiedzą o dorosłych sprawach (finanse, wątki relacyjne, problemy w pracy), natomiast zwykłe nieporozumienia warto wykorzystać jako okazję do nauki dla dziecka. Dokładnie tak zresztą, jak nasze konflikty w relacji z dzieckiem. One przecież też się zdarzają, bardzo często będziemy w sytuacji, gdy ten mały człowiek się na nas wścieknie i staniemy przed tym trudnym zadaniem przeprowadzenia zdrowo konfliktu i dojścia do porozumienia. Skąd dziecko może czerpać normalizację swoich emocji oraz strategie radzenia sobie, jak nie poprzez obserwację i powtarzanie zdrowych sposobów komunikacji? Może to brzmieć tak : "pamiętasz, jak mama ostatnio się sprzeczała z tatą? Też byłam wtedy zezłoszczona, więc zaczęłam głęboko oddychać, żeby poradzić sobie z tą emocją, weźmiesz teraz ze mną głęboki wdech? I wydech, długi, jakbyś chciał zdmuchnąć świeczkę!" - w ten sposób używamy sytuacji konfliktowej miedzy rodzicami, której dziecko doświadczyło, jako normalizacji i modelowania co w takiej sytuacji zrobić.

"Zdrowa" kłótnia to jaka kłótnia?

Przede wszystkim powinna opierać się na wzajemnym szacunku podczas całej dyskusji. Regulacją emocji, by nie dochodziło do nadmiernie podniesionego tonu i przekrzykiwania się. Rodzice powinni wówczas wykazać się także umiejętnością słuchania drugiej strony i dyskusji opartej na argumentach, a nie opiniach i przerzucaniu się swoimi racjami. To, co także bardzo ważne to finał tego konfliktu. Dziecko, jeżeli już jest świadkiem tego nieporozumienia, powinno móc doświadczyć końca konfliktu, który w jasny sposób doprowadzi do wypracowania jakiegoś kompromisu czy ustalenia wspólnego frontu, opadnięcia i wyregulowania emocji i powrotu do równowagi. Ciche dni, czy ostentacyjne zdystansowanie się od siebie lub obrażanie to nie są konstruktywne metody kończenia konfliktów i będą w dziecku budzić lęk oraz dyskomfort emocjonalny.

Czy warto tłumaczyć dziecku przyczyny konfliktu, który widziało? 

Będzie to zależało od rodzaju konfliktu, natomiast jeśli chcemy dziecku uczciwie wyjaśnić i pomóc zrozumieć to, co się dzieje, to nie obejdzie się bez tego. Trzeba bardzo uważać, aby rysowanie kontekstu sprzeczki nie zamieniło się w nadmierne wciąganie dziecka w sytuację i obciążanie faktami, których nie powinno dźwigać. Jeśli uzasadniamy, to w sposób możliwie ogólny i dostosowany do wieku, często fajne będzie odniesienie się do jakiegoś doświadczenia z rówieśniczego życia dziecka: "pamiętasz jak ostatnio pokłóciłaś się z Anią, bo obie chciałyście się bawić w cos innego? Teraz mamy podobnie z tatą, mamy trochę inne zdanie na ten sam temat i próbujemy jakoś dojść do wspólnej decyzji". Absolutnie unikamy podawania szczegółów, żalenia się dziecku na to, co zrobił drugi rodzic lub przelewania na nie swoich silnych emocji.

Jakie komunikaty mogą pomóc dziecku zrozumieć, że konflikt między rodzicami nie jest jego winą, aby nie czuło się odpowiedzialne?

Przede wszystkim normalizując zjawisko nieporozumień i trudności w relacjach, pokazując je jako niezbywalną część funkcjonowania społecznego. Wiele dzieci a potem dorosłych będzie żyło w przekonaniu, że jeśli pojawia się konflikt, to znaczy że związek jest nieudany i należy uciekać. Te przekonania często biorą się właśnie z braku kolektywnych doświadczeń, gdy było się świadkiem konflikt, który przebiegał w szacunku i kończył się jakimś wspólnie wypracowanym rozwiązaniem. To, co będzie bardzo ważne, to zapewnienie dziecka o naszych umiejętnościach radzenia sobie. Takie zapewnienie dziecko zdobędzie nie tylko, gdy będziemy mu to mówić, ale przede wszystkim jeśli będzie mogło to zaobserwować. Gdy doświadczy, że będąc w emocjach, potrafimy je wyregulować, wyrazić w bezpieczny sposób i że nas to nie przytłacza. Jeśli w konfliktach dziecko nie będzie słyszało obwiniania się wzajemnie przez rodziców, to także ten kontekst "winy" będzie mu mniej dostępny.

Jak rozmaite kłótnie rodziców wpływają na późniejsze relacje partnerskie ich dzieci? Jakie wpływają dobrze, a jakie destrukcyjnie?

Kłótnie rodziców są dla dzieci pewnym wzorcem, z którego później, świadomie lub nie, czerpią w dorosłym życiu. Konstruktywne konflikty, oparte na wzajemnym szacunku i dążeniu do rozwiązania problemu, mogą uczyć dzieci zdrowej komunikacji i pokazują, że różnice zdań są naturalne, a nie zagrażające. Z kolei destrukcyjne kłótnie – pełne agresji, braku szacunku czy cichych dni – budują obraz relacji jako pola walki. Dzieci wychowane w takim środowisku mogą unikać konfliktów, mając obawy przed odrzuceniem, albo odtwarzać schematy, których były świadkami. Kluczowe jest to, co dziecko obserwuje: czy konflikty prowadzą do zrozumienia i bliskości, czy pozostawiają trwałe napięcia.

Unikanie kłótni w obecności dzieci też jest ważne, bo wpływa na ich postrzeganie autentyczności relacji rodzinnych...

Unikanie kłótni w obecności dzieci może stworzyć iluzję idealnej, pozbawionej konfliktów relacji, co w dorosłym życiu może skutkować trudnością w radzeniu sobie z naturalnymi napięciami w związkach. Dzieci, które nie widzą, jak rodzice w zdrowy sposób rozwiązują spory, mogą mieć problem z rozumieniem, że konflikt jest normalną częścią relacji i nie musi oznaczać jej końca. Może to prowadzić do unikania konfrontacji z obawy przed destabilizacją związku lub przeciwnie – do frustracji, gdy rzeczywistość okaże się odmienna od idealistycznego obrazu. Autentyczność relacji to nie brak konfliktów, ale umiejętność przechodzenia przez nie z troską i szacunkiem. Ciężko też oczekiwać, że dziecko będzie miało do nas zaufanie, jeśli wyczuje (a wyczuje), że nie jesteśmy z nim szczerzy w kontekście tak ważnym, jak jego własna rodzina. Pamiętajmy o tym, że dzieci naprawdę rozumieją i przetwarzają po swojemu o wiele więcej, niż nam się wydaje.

Gdzie jest granica częstotliwości lub intensywności konfliktów, po której dziecko zaczyna odczuwać trwałe negatywne skutki?

Nie da się jej oczywiście jasno wytyczyć. Warto obserwować swoje dziecko i rozmawiać z nim, starać się tak wypracowywać komunikację w rodzinie, by do konfliktów doprowadzać jak najrzadziej. Natomiast granica, po której konflikty zaczynają wywierać trwały negatywny wpływ na dziecko, zależy od kilku czynników, między innymi od częstotliwości, intensywności i kontekstu tych sporów. Jeśli kłótnie są bardzo częste, pełne agresji, krzyków czy przemocy – emocjonalnej lub fizycznej – dziecko może czuć się niebezpieczne w swoim środowisku. Ważne jest również, jak mówiłam wcześniej, czy po konflikcie następuje naprawa relacji, którą dziecko może obserwować. Brak takich procesów, a także poczucie, że jest się świadkiem konfliktu ostatecznego, może powodować chroniczny stres, lęk przed odrzuceniem czy brak poczucia stabilności. Kluczowa jest jakość relacji – jeśli sporom towarzyszą miłość, wsparcie i komunikacja, ich wpływ jest mniej destrukcyjny.

Maia Lasota jest psycholożką i psychoterapeutką oraz autorką podcastu "Zielona wstążka".

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również