Relacje

"Córka nie dorosła do dojrzałego związku. Jak mogła odtrącić tak oddanego, rodzinnego mężczyznę..."

"Córka nie dorosła do dojrzałego związku. Jak mogła odtrącić tak oddanego, rodzinnego mężczyznę..."
Fot. 123RF

Czy można obwiniać się za to, że dziecko wyrosło na egoistę? Czy jest się w stanie zadośćuczynić krzywdy, jakie popełnił potomek? 

Na horyzoncie pojawiło się spełnienie marzeń 

Moja córka to egoistka. Przykro to przyznać, wstyd to przyznać. Każdy rodzic chciałby być dumny ze swojego dziecka. Ja też. W końcu poświęciłam czas, siły, umiejętności i pieniądze na jej wychowanie. Starałam się, nie odpuszczałam – ani jej, ani sobie. I nagle okazuje się, że ten mały człowiek, którego uczyłam pisać i mówić: proszę, dziękuję, przepraszam, wyrósł na osobę cierpiącą na braki w empatii.

Ela była śliczną dziewczynką i miała powodzenie wśród koleżanek, a potem u chłopaków. Zawsze kręciło się przy niej sporo osób. Cieszyło mnie to. Nie mogłam drugi raz zajść w ciążę, nie dałam jej rodzeństwa, ale wiedziałam, że mimo wszystko nie będzie sama. Będzie mieć koleżanki, przyjaciół. Jeśli znajdzie taką bratnią duszę, jak ja znalazłam Elwirę, z którą od lat łączyła mnie serdeczna przyjaźń, to nie zginie w życiu, myślałam.

Marzyłam też o tym, żeby znalazła kogoś, kogo pokocha i kto będzie kochał ją. Z drugą połówką życie jest o wiele prostsze, nawet gdy jest trudno, ciężko i źle. Tata Eli był wspaniałym mężczyzną i człowiekiem. Pracował w dyplomacji. Bardzo się kochaliśmy, choć często nie było go w domu, z racji wykonywanego zawodu. Liczyliśmy, że na emeryturze nadrobimy te lata, ale niestety… Zostałam sama, bo Ela po studiach wyprowadziła się z domu. Byłam dumna z jej samodzielności, ale tęskniłam za czasami, gdy mój dom był pełen ludzi. Na szczęście Elwira wpadała do mnie niemal codziennie. Gdyby nie ona, chyba bym zwariowała ze swoimi natrętnymi myślami. Była dla mnie wsparciem.

– Słuchaj, Ela kogoś poznała. Nie chce za dużo mówić, więc to chyba coś poważnego. – Zadzwoniłam kiedyś do przyjaciółki, żeby pochwalić się nowiną.

– Czas najwyższy, trzydziestka jej stuknęła. Wiem, że teraz dziewczyny czekają dłużej, i dobrze, dzięki temu lepiej poznają siebie i mężczyznę, z którym chcą się związać, no ale dla Elki czas już najwyższy!

W końcu córka przedstawiła mi Wiktora. W końcu, bo ukrywała go przez kilka miesięcy i nic chciała zdradzić żadnych bliższych szczegółów. Jakby zakochała się w agencie specjalnym i podpisała klauzulę o poufności. Wreszcie się zdecydowała i przyprowadziła go do mnie na obiad. Cóż mogłam powiedzieć po jednym spotkaniu? Wysoki, przystojny, o pięknych, szarych oczach i zadbanych dłoniach. Kilka lat starszy od Eli, ale nie było po nim widać tej różnicy wieku. Tylko skronie posrebrzyła mu siwizna, co dodawało mu uroku. Uprzejmy, elegancki, elokwentny, manierami przypominał mi mojego zmarłego męża. Przyniósł mi kwiaty. Chciał też pomóc przy obiedzie, czym zyskał kolejny punkt. Nie zachowywał się jak udzielny książę, ale niemal jak domownik. Wobec Eli był szarmancki i opiekuńczy, a ona wpatrywała się w niego jak w obrazek.

Odpowiedzialność przede wszystkim 

– Bardzo mi było miło pana poznać – powiedziałam ze szczerym uśmiechem na koniec tej wizyty. – Mam nadzieję, że niedługo znów mnie razem odwiedzicie.

– Dziękuję za zaproszenie, bardzo chętnie. Może następnym razem wpadniemy z dziećmi.

Nie zrozumiałam, co dokładnie ma na myśli. Ponieważ już byli w drzwiach, dopytałam Elę później, wieczorem, gdy do niej zadzwoniłam.

– Bo Wiktor jest wdowcem.

– Wiem, wspomniał… – weszłam jej w słowo i nagle zamilkłam. – Czyli że z żoną mieli dzieci? Dwójkę?

– Trójkę… – Ela westchnęła. – Poznałam je. Sześcioletnie bliźniaki i czterolatek.

Przyznaję, że takiego bonusu nie brałam pod uwagę.

– Eluniu… – zaczęłam delikatnie. – To wielka odpowiedzialność. Wiktor zawsze będzie ich ojcem, ale ty nigdy nie będziesz ich matką. Jak się pobierzecie, zostaniesz ich macochą. Będziesz odpowiedzialna za trójkę młodych ludzi.

– Mamo, to nie jest rozmowa na telefon. Do ślubu daleko. Zakochaliśmy się w sobie, poznajemy coraz lepiej. Nie chcemy się spieszyć, właśnie ze względu na dzieciaki. Zapewniam cię jednak, że jego dzieci na nie są dla mnie jakimś minusem, wadą, sygnałem do ucieczki. Wiktor jest wspaniałym tatą, to dobry znak.

Nie mogłam się nie zgodzić. Mężczyzna, który dobrze zajmuje się trójką swoich dzieci, jest godzien zaufania i podziwu. Ale kobieta zakochana w dobrym ojcu musi mieć świadomość, iż angażuje się w związek także z jego dziećmi. Jeśli to udźwignie… Boże, zostanę babcią, pomyślałam, nagle wzruszona. I to od razu trójki!

Trochę zajęło, nim poznałam także dzieci Wiktora, ale gdy postanowili razem zamieszkać, stałam się częstym gościem w ich domu.

To było niesamowite widzieć, jak moja córka buduje rodzinę. Miłość między nią a Wiktorem rzucała się oczy. Dzieci pokochały Elę, to też dało się zauważyć. Razem tworzyli fantastyczną piątkę, jak nazywał ich żartobliwie Wiktor. A ja cieszyłam się statusem przyszywanej babci. Uwielbiałam rozpieszczać wnuki, bo tak o nich myślałam, tak czułam, nieistotne, że nie moja córka je urodziła. Owinęły mnie sobie wokół małych paluszków, a moje serce roztapiało się jak wosk, gdy na mój widok biegły do drzwi, wołając:

– Baba przyszła!

Wiktor poprosił Elę o rękę, a ona się zgodziła. Byłam przy tym i ze wzruszenia aż się popłakałam. Moja córka zamierzała po ślubie adoptować dzieci Wiktora, żeby według prawa być ich matką i w razie czego móc legalnie się nimi opiekować. Przygotowywaliśmy wesele, ja chodziłam dumna jak paw, że oto moja córka wreszcie wychodzi za mąż… I wtedy Wiktor zadzwonił.

– Ja… Bardzo przepraszam, że tak późno, ale… czy Ela jest może u pani?

– Nie… – Zaniepokoiłam się. – Coś się stało?

– Posprzeczaliśmy się trochę i wyszła. Nie odbiera ode mnie telefonów, nie wiem, gdzie jest…

Ode mnie też nie odbierała telefonów. Nie spałam całą noc, martwiąc się, czy wszystko z nią w porządku i gdzie się podziewa. Nie podejrzewaliśmy, żeby coś złego się jej stało; pewnie potrzebowała czasu, by się uspokoić, ale nie powinna tak znikać. Nie wychodzi się z domu w środku kłótni i nie karze się drugiej osoby ciszą, powinna choć ode mnie odebrać telefon, przecież ja też się martwiła.

Musiałam się pogodzić z faktem, że wychowałam egoistkę 

Późno w nocy usłyszałam pukanie do drzwi. Stanęła w nich Ela. Blada, ze śladami łez, ale spokojna.

– Dziecko, gdzieś ty była? Zamartwiamy się z Wiktorem! Co ty wyprawiasz? – Wpuściłam ją, zrobiłam herbaty.

A ona usiadła przy stole w kuchni i siedziała bez słowa.

– Co się dzieje?

– Odchodzę od Wiktora – westchnęła.

Osunęłam się na stołek i teraz ja siedziałam w milczeniu.

Okazało się, że się zakochała. Znowu. I dla nowej miłości chciała zaprzepaścić niemal trzyletni związek ze wspaniałym facetem, jak mówiła o Wiktorze. Będzie mu piekielnie ciężko, ale poradzi sobie, złamane serce się zrośnie, przeboleje kolejną stratę, bo jest tatą, bo ma dla kogo żyć i o kim myśleć. Ale dzieci… Ela była z nimi przez niemal trzy lata! Planowali, że będzie ich mamą w świetle przepisów! I co teraz?

– Mamo, nie praw mi kazań, to dla mnie dostatecznie trudne, ale nie mogę tak dalej…

– Bo się zakochałaś? To się odkochaj! Wiktor ci wybaczy.

Ela umknęła spojrzeniem w bok.

– Nie tylko o to chodzi… Nie dam rady dłużej, to nie dla mnie, mamo, czuję się uwiązana przy Wiktorze, ciągle te dzieci i dzieci… Myślałam, że to jednak mniej obciążające. Przy Tomku wreszcie czuję się sobą. Mogę robić, co chcę, niczego nie muszę…

– Czy ty siebie słyszysz?! Przecież ostrzegałam cię, że trójka dzieci to wielka odpowiedzialność! Teraz nie możesz się wycofać, bo jest ci za trudno i się rozmyśliłaś. Porozmawiaj z Wiktorem, wyjaśnijcie nieporozumienia. Macie dzieci…

– To nie są moje dzieci – rzuciła i zacisnęła usta, kończąc temat.

Nie wiem, gdzie teraz przebywa moja córka. Wyprowadziła się z domu Wiktora i urwała kontakt z nim, z dziećmi oraz ze mną. Powiedziała, że odezwie się, jak sobie wszystko poukłada, ale minęło prawie pół roku i nadal nie mam od niej wiadomości. Może się wstydzi, a może wie, że ja ciągle zachowuję się jak babcia dzieci Wiktora. Na początku nie chciał ze mną rozmawiać, był rozgoryczony i zawiedziony, miał wielki żal do Eli, który rzutował też na mnie, ale byłam uparta.

– Pozwól mi być w waszym życiu – poprosiłam. – Wiem, że moja córka was skrzywdziła, że was zawiodła, mnie też, ale ja nadal cię lubię i bardzo kocham twoje dzieci. Pozwól mi być dla nich babcią.

Dzieciaki bardzo to przeżyły. Ciągle pytały, czy Ela wróci. Nie umiałam być szczera, więc milczałam. Dziewczynki, już prawie dziesięcioletnie, doskonale wiedziały, czym jest strata. Pamiętały śmierć mamy. Leon, najmłodszy, przeżywał taką tragedię pierwszy raz, bo był zbyt mały, by pamiętać mamę. Dla niego jedyną mamą była moja córka, która go porzuciła.

Już nie chodzę dumna jak paw. Elwira znów mnie pociesza i zajmuje mój czas, bym nie myślała ciągle o jednym, o tym, że urodziłam i wychowałam egoistkę. Jak to możliwe? Dałam jej tyle miłości, a ona wzgardziła miłością tylu osób. Staram się im to jakoś zadośćuczynić, choć wiem, że nie jestem nią i w żaden sposób jej nie zastąpię. Wiktor też toleruje mnie tylko ze względu na dzieci. Pechowo moja córka jest fizycznie bardzo do mnie podobna, więc patrząc na mnie, widzi ją, taką, jaką mogłaby być, gdyby się razem zestarzeli…

 

 

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również