Wywiad

Jakub Gierszał: "Wstyd pojawia się, kiedy masz zrobić coś wbrew sobie"

Jakub Gierszał: "Wstyd pojawia się, kiedy masz zrobić coś wbrew sobie"
Fot. Szymon Szcześniak/Visual Crafters

Jakub Gierszał to młody aktor, który uniósł duże role: "Najlepszy", "Sala samobójców", "Doppelgänger". Nie był pewien, czy to zawód dla niego. Dziś gra z największymi. Nie bał się ryzyka i słuchał mistrzów, którzy dostrzegli jego talent. Lubi siebie za odwagę. Sławą się nie zachłysnął. Pamięta, że sukces się zdarza, ale to nic stałego. 

Z Jakubem Gierszałem potykamy się w śródmiejskiej restauracji. Kuba w bluzie z kapturem, dyskretny, choć i tak ściąga na siebie spojrzenia. Skoro o autorytetach, pokaże mi zdjęcie, na nim on (z czasów, gdy grał w "Sali samobójców"), młodszy kuzyn (aktor Teatru Narodowego) oraz babcia – chłopaki wpatrzone w nią z miłością. Jakub Gierszał to wrażliwiec – refleksyjny, starannie dobiera słowa. Jest w nim spokój. I to przeciwwaga dla nastroju filmu, który obejrzałam w przeddzień spotkania. Nowość Netflixa: "Kolory zła. Czerwień".

Jakub Gierszał o roli w "Kolorach Zła"

Twój STYL: Kryminał z krwi i kości. Mnóstwo ciężkich emocji, ale nie można się oderwać. Ty – prokurator po dobrej stronie mocy. Okrucieństwo miesza się z dobrem. Co cię wciągnęło w ten klimat?

Jakub Gierszał: Pomyślałem, że zrobić porządnie mocny gatunek to jest wyzwanie. Zdarzało mi się grać negatywnych bohaterów. Powtórzyć to byłoby mi łatwiej, niż stworzyć postać jasną. Gościa, który uspokaja sytuację, wprowadza porządek. Dlatego przyjąłem propozycję. Chociaż się obawiałem, bo nigdy nie grałem przedstawiciela prawa. W ramach zgłębienia tematu odwiedziłem wołomińską prokuraturę, gdzie jeden z prokuratorów opowiedział mi o swojej pracy. Bardzo pomógł mi to zrozumieć. 

Jakub Gierszał w Janie Peszku

W "Kolorach…", ale też w każdym innym filmie, grasz z aktorami największego formatu. Czy w twoim podejściu do zawodu postać mistrza jest ważna?

Tak, jeżeli chce się znaleźć i doskonalić profesję, potrzebny jest ktoś, kto da pierwszy podmuch w skrzydła. Dla mnie jedną z takich osób był Jan Peszek. Gdy uczyłem się w szkole teatralnej, fascynowali mnie wielcy aktorzy: James Dean, Al Pacino, Robert De Niro, Marlon Brando. Czytałem wywiady, biografie, dowiadywałem się, jak żyli, jakimi byli ludźmi. Wyznawałem zasadę, że jakim się jest człowiekiem, takim się jest aktorem. Peszek jest silną osobowością, jego praca pedagogiczna wyróżniała się dzięki analitycznemu podejściu i umiejętności rozłożenia na części pierwsze procesu aktorskiego. Fantastycznie o tym opowiadał i jednocześnie pokazywał. Był dla nas „mistrzem roku” – nie wiem, czy dziś w szkole teatralnej funkcjonuje taka nazwa. Peszek miał na nas wpływ. Tłumaczył, że przeżywanie jest ważne, ale żeby nim nie epatować, czyli nie męczyć nim ani siebie, ani widza. 

Istnieje teoria, kontrowersyjna, że aby być przekonującym aktorem, musisz pobudzić w sobie pokłady niewygodnych emocji, które powiedzą o tobie coś nowego.

Myślę, że dzisiaj ma więcej przeciwników niż zwolenników. Młodzi ludzie są bardziej świadomi, że trzeba chronić zdrowie psychiczne. Mój kuzyn Hubert skończył niedawno warszawską szkołę teatralną. Kiedy opowiadał mi o zajęciach, miałem wrażenie, że teraz jest więcej dialogu między studentami i pedagogami. 

Jakub Gierszał o przemocy w szkole aktorskiej

Może to efekt nagłaśniania sytuacji przemocowych, patologicznych. Rośnie przekonanie, że aktorstwa można uczyć nieopresyjnie.

Tak. Będąc uczniem, można przeżywać stany ekstremalne, ale chodzi o to, by nie być w nie wrzucanym, pchanym na siłę. Tego wymagała „stara szkoła”, w której mówiło się o „bebechach”. Ważne było, żeby na scenie te bebechy pokazywać – i to uznawane było za „złoto”. Zawsze miałem do tego stosunek ambiwalentny. Rozumiem wartość uczucia, które emanuje od aktora i dociera do widza, ale spalanie się na scenie w imię tego, że… trzeba się spalać, powoduje we mnie uczucie zawstydzenia. Niechętnie wchodziłem w takie rzeczy, a właśnie Jan Peszek to rozumie.

Z tego co wiem, przeprowadziłeś z nim rozmowę życia?

Właściwie rozmowę dyscyplinarną. Na pierwszym roku byłem sfrustrowany, rozczarowany zajęciami. Przyszedłem do szkoły z nadzieją, dużymi oczekiwaniami: to jest uczelnia artystyczna, będzie wymiana energii i wiedzy na wyższym poziomie, a zderzyłem się ze światem absurdalnych zadań i metod, które wydawały mi się przestarzałe. Jeśli mi się przydały, to w tym sensie, że pozwalały przełamywać wstyd, który się pojawia, kiedy masz zrobić coś wbrew sobie. Generalnie miałem wrażenie, że robię rzeczy, które nie prowadzą mnie w stronę, na jakiej mi zależało, i przestałem chodzić na zajęcia. Profesor Peszek wezwał mnie i powiedział: „Nie ma nic złego w tym, że zrezygnujesz, tylko musisz się jednoznacznie zdecydować. Jeżeli coś puszczasz, to puść na zawsze, a jeżeli chcesz robić dalej – rób”. Wyszedłem stamtąd i powiedziałem sobie: jednak będę robił. Zadzwoniłem do kolegów: organizujemy dzisiaj próbę do egzaminu? Na moją decyzję wpłynęło dodatkowo to, że nie miałem alternatywy, bo okej – zostawię szkołę, ale co ze sobą zrobię, dokąd pójdę?

 Widziałeś dla siebie tylko jedną drogę: zostać aktorem?

Jest wspomnienie w mojej rodzinie, że gdy ojciec pracował w polskim teatrze w Kilonii, ja, w wieku dwóch lat, biegałem tam po scenie. Bliscy uważają, że właśnie ten moment przesądził o moim przyszłym zawodzie. Ale nie planowałem przyszłości tak konkretnie. Zawsze interesowało mnie kino, wiedziałem, że chcę je robić, ale nie byłem pewny, w jakiej roli. Pomysł na aktorstwo przyszedł przed maturą, gdy zdecydowałem, że muszę coś w sobie przełamać, zrobić coś nietuzinkowego, bo miałem w sobie nieśmiałość.

Jakub Gierszał - biografia

Urodzony w Krakowie w 1988 roku Jakub Gierszał pierwsze lata życia spędził w Niemczech. Zadebiutował w filmie "Wszystko co kocham" Jacka Borcucha, jednak największa popularność przyniósł mu film "Sala Samobójców" Jana Komasy, za którą uzyskał nagrodę im. Zbigniewa Cybulskiego oraz nominację do Orłów. Zagrał m.in. w filmie "Pokot" Agnieszki Holland czy "Doppelgänger. Sobowtór" Jana Holubka. Na małym ekranie pojawił się m.in w serialu "Chyłka".

 

Cały wywiad można przeczytać w nowym wydaniu Twojego STYL-u.

MicrosoftTeams-image (38)

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również