Wywiad

Kasia Adamik o relacji z mamą Agnieszką Holland: "Między nami nie ma rywalizacji"

Kasia Adamik o relacji z mamą Agnieszką Holland: "Między nami nie ma rywalizacji"
Fot. AKPA

Kasia Adamik to córka dwojga znanych reżyserów. W artystycznym domu rodzinnym dostała solidną bazę: miłość, poczucie wartości i wiarę w siebie. Na tym Adamik zbudowała swój świat. Niestandardowo! Zaczynała od rysowania komiksów. Dziś reżyseruje filmy i seriale – na całym świecie. Lata z planu na plan: Hollywood, Polska, Francja. Jako temat, szczególnie ciekawi ją człowiek, który walczy z przeznaczeniem i nie godzi się łatwo z losem. 

Kasia Adamik była introwertycznym dzieckiem. Nieśmiałym. Emigracja to pogłębiła. W wieku dziewięciu lat Kasia zamieszkała z mamą, Agnieszką Holland, w Paryżu. Wyjechały w stanie wojennym: rozstanie z przyjaciółmi, obcy język, odmienna kultura, nowe środowisko. Mama zapisała ją na dżudo. Kasia walczyła tak zacięcie, że rzucała na matę dwa razy większych chłopców. Instruktor mówił: „To przyszła mistrzyni Francji!”. Ale ona zamiast walczyć, wolała... rysować komiksy. Ukończyła nawet prestiżowy wydział komiksu w ESA Saint Luc w Brukseli. Reżyseria jej wtedy nie interesowała. Ale geny okazały się silniejsze – miłość do kina zwyciężyła. Kasia Adamik zadebiutowała jako reżyserka w wieku 28 lat w Los Angeles. Od tamtej pory kręci filmy na całym świecie. Po matce ma odwagę i jasność odróżnienia, co dobre, a co złe. Po ojcu – radość tworzenia. Śmieje się, że w życiu leci na fali przypadku i co piętnaście lat otwiera nowy rozdział. Ten czas właśnie nadszedł...

W Los Angeles debiutowałaś filmem "Szczek" o kobiecie, która w proteście na wszechobecną agresję zaczyna... szczekać. Pisma „Variety” i „The Hollywood Reporter” umieściły cię wtedy na liście 10 najbardziej obiecujących młodych talentów. Miałaś 28 lat. Kim wtedy byłaś?

Bardzo podobną osobą do tej, którą jestem dzisiaj. Teraz czuję się bogatsza w doświadczenia, wiem więcej o życiu, o ludziach. To jedyna różnica. Kilka lat przed debiutem przeprowadziłam się do Los Angeles z Paryża. Dzięki kontaktom mamy znalazłam pracę przy storyboardach (rysowanie scen ze scenariusza zanim zostaną sfilmowane), co było dla mnie wymarzonym zajęciem, bo łączyło miłość do rysowania i pasję do filmu. Pracowałam przy ponad 30 filmach, aż na branżowej imprezie producent zaproponował mi reżyserski debiut. Dostałam szansę i postanowiłam spróbować. Mimo że wtedy uważałam, że nie nadaję się na reżysera, bo nie mam temperamentu przywódcy. Agnieszka jest intelektualistką, ma charyzmę, autorytet. Patrząc na nią, myślałam, że trzeba być kimś takim jak ona, żeby zostać reżyserem. Ja byłam nieśmiała. Debiut za kamerą bardzo mi pomógł. Sprawdziłam się i już wiedziałam: reżyseria mi pasuje. Poczułam, że w tym zawodzie jest miejsce dla różnych osobowości, nie muszę być „generałem”. Pojechałam ze Szczekiem na festiwal kina niezależnego Sundance. Jednym z prezentów od organizatorów dla artystów był... masaż ciepłymi kamieniami. Nigdy nie zapomnę, jak dwie osoby mnie masowały, a ja w tym czasie udzielałam wywiadu. Surrealistyczne przeżycie. Pomyślałam: to jest kwintesencja Hollywood. Chwilę później wyjechałam na Słowację przygotować plan zdjęciowy Janosika, którego miałam reżyserować razem z Agnieszką.

Kasia Adamik o mamie Agnieszce Holland: "Zaufanie, które miała do mojej pracy, dało mi pewność siebie"

Od tamtej pory sama zrobiłaś wiele filmów i seriali. W USA, we Francji, w Polsce. Ty i Agnieszka Holland to dwa odrębne artystyczne światy. Nie żyjesz w cieniu znanej mamy.

Między nami nie ma rywalizacji. Jestem Agnieszce wdzięczna, bo przy niej nauczyłam się fachu. Zaufanie, które miała do mojej pracy, dało mi pewność siebie. Kiedy uważała, że to, co robię, jest dobre, wiedziałam, że to prawda. Dodawała mi odwagi. Cokolwiek w życiu wymyśliłam, zawsze mnie wspierała. Agnieszka ma silnie zakorzeniony szacunek dla innych, dla ich odmienności. To widać w jej filmach. Może dzięki temu zbudowałyśmy bliską relację. Nie tylko jako matka i córka, ale też przyjacielską, zawodową.

Jesteście dojrzałymi kobietami, świadomymi artystkami. Niedawno skończyłaś pięćdziesiątkę. Dla wielu kobiet to moment przełomu. Pół wieku!

Poważna sprawa. Choć dla mnie abstrakcja. W ogóle nie czuję tych 50 lat, jestem dużo bardziej dziecinna, niedojrzała. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Nie oceniam tego, akceptuję siebie taką, jaka jestem. Dzień 50. urodzin spędziłam w Bretanii z Agnieszką i polskimi przyjaciółmi. Dostałam tort i było bardzo miło. Myślę, że dla mamy moja pięćdziesiątka też była abstrakcją. Dla rodziców do końca zostajemy dziećmi. W dniu moich urodzin zawsze życzę mamie wszystkiego dobrego, bo to ona się „napracowała”. Rodziła mnie dwa dni. Zaczęła 26 grudnia, a pojawiłam się na świecie 28. Uważam, że to dzieci powinny dawać rodzicom prezenty z okazji swoich urodzin. Dzięki nim jesteśmy.

Kasia Adamik o ojcu Laco Adamiku:  "Zawsze miałam poczucie, że jest obok"

Twój ojciec też jest reżyserem. Pamiętasz związane z nim ważne wspomnienie?

Kiedy wybuchł stan wojenny, Agnieszka była ze swoim filmem Kobieta samotna na festiwalu w Szwecji. Nikt nie wiedział, co się w Polsce wydarzy, a mama zawsze głośno wyrażała swoje poglądy. Zamiast wrócić do Warszawy, pojechała do Paryża. Po kilku miesiącach tato wiózł mnie do niej polonezem, który zepsuł się przy wjeździe do miasta. Mama odebrała nas ze stacji benzynowej. Tato został z nami miesiąc w Paryżu, potem wrócił do Polski. Nie był gotowy na drugą emigrację. Kilka lat wcześniej przyjechał z Czechosłowacji do Warszawy, nauczył się polskiego, wykonał ogromną pracę, by się tu zadomowić. Myślę, że przerażała go wizja kolejnej tułaczki. Widywaliśmy się w wakacje, święta, odbyliśmy kilka wspaniałych podróży, m.in. do Meksyku. Zawsze miałam poczucie, że jest obok. Pracowałam z nim kilka razy, ale wszedł w reżyserię operową, na której się nie znam. Łączy nas za to miłość do filmów, które mamę nudzą: do kina gatunkowego, np. science fiction. Udzielił ci ważnej rady życiowej czy zawodowej? Nie musiał mi udzielać rad. Wiem, co myśli, kiedy pracuje, bo ja działam identycznie. Jestem jego kopią. Od Agnieszki przejęłam bardzo dużo przez obcowanie z nią, podpatrywanie jej, ale charakter, zachowania i gesty odziedziczyłam w genach po ojcu. Agnieszka na planie walczy, bo robi filmy trudniejsze, wymagające większego zaangażowania. Musi pociągnąć za sobą 200 osób, przekazać im swoją wizję. Tato jest bardziej wyluzowany. Nie lubi konfliktów, woli, żeby było miło i sympatycznie. Jak ja.

Cały wywiad można przeczytać w kwietniowym wydaniu Twojego STYLu.

okladka bez kodu TS04_2023 sRGB (2)

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również