Kiedy dzwoni do mnie nieznany numer, momentalnie przyspiesza mi puls z nerwów. Wcale nie dlatego, że zaraz ktoś będzie próbował namówić mnie na jakiś bezużyteczny produkt lub bezsensowną usługę. Do mnie coraz częściej dzwoni straż pożarna albo policja. Czasem sąsiedzi ojca. Niekiedy pogotowie. "Dzień dobry, czy jest pani krewną..." Kiedy to słyszę, na przedramionach pojawia mi się gęsia skórka. "Tak, co się stało?", odpowiadam i czekam na werdykt.
Mój ojciec potrafił góry przenosić. Prowadził firmę, zatrudniał ludzi, przetrwał przemiany ustrojowe. Sam mnie wychowywał po śmierci mamy. Wszystko ogarniał: dom, firmę, wywiadówki, mój licealny bunt. Nie było mu łatwo, mnie też nie, bo ojciec miał ciężki charakter. Musiało być tak, jak powiedział, albo wpadał w gniew. Z ulgą wyprowadziłam się na studia do stolicy, i już wtedy nie zamierzałam wrócić. Znalazłam tam pracę, miłość, a do rodzinnego domu przyjeżdżałam od święta. Dwa, trzy wspólne dni byłam w stanie z ojcem wytrzymać. Nawet bywało przyjemnie, niestety potem, gdy tata już się mną nacieszył, zaczynał narzekać. Wtedy znikałam na kolejnych kilka czy kilkanaście tygodni.
Od jakiegoś czasu z tatą jest gorzej. Zapomina o wielu rzeczach. Boję się, że to demencja, ale ojciec nie chce iść do lekarza. Jego zdaniem wszystko jest w porządku. Po prostu zapomniał o jakimś drobiazgu, wielkie halo. Te drobiazgi są jednak coraz poważniejsze. Ostatnio zapomniał, że nalewał wody do wanny, i uciął sobie pogawędkę z sąsiadem. Woda się przelała, trzeba było wymieniać panele w przedpokoju. Zaproponowałam wtedy remont w łazience, wymianę wanny na prysznic, żeby do takich sytuacji nie dochodziło. Poza tym łatwiej by mu było wchodzić do niskiego brodzika. Kategorycznie odmówił.
Pierwsza alarmowa sytuacja wyniknęła kilka miesięcy temu. Zadzwoniła do mnie zaniepokojona sąsiadka ojca.
– Słuchaj, chyba tata powinien z tobą zamieszkać. Ostatnio codziennie pożycza coś do jedzenia… Jesteśmy sąsiadami od lat, zawsze chętnie mu pomogę. I przecież nie chodzi o te parę groszy za bułkę, mleko czy cokolwiek, ale on po prostu nie daje sobie rady sam. Nigdy się nie przyzna, wiesz, jaki jest dumny i uparty, ale potrzebuje pomocy. Nie zamyka drzwi, bo gubi klucze. W końcu go okradną. Nie zakręca wody. Zapomina, że zostawił coś na gazie. Spalił już dwa czajniki, sama mu kupowałam nowe…
Rozumiałam jej argumenty, ale na samą myśl, że ojciec miałby się do nas wprowadzić, robiło mi się słabo. Kochałam go, byłam mu wdzięczna za wszystko, co od niego dostałam, ale nie wyobrażałam sobie ojca – starego, apodyktycznego mężczyzny, w dodatku z zaburzeniami pamięci – w moim domu. Z moim mężem i córkami. Mimo wszystko zaproponowałam tacie takie rozwiązanie. Miałabym go na oku. Sprawdziłabym, co dokładnie się z nim dzieje, spróbowała namówić na badania…
– Zwariowałaś chyba – oburzył się. – Starych drzew się nie przesadza, zresztą nie potrzebuję niańki. Nie ma mowy – uciął.
Namawiałam go jeszcze kilka razy, ale z obowiązku, i nie ukrywam, czułam ulgę, gdy uparcie odmawiał.
Co nie zmieniło faktu, że potrzebował kontroli. Postanowiłam zatrudnić kogoś, kto będzie mu pomagał w codziennych czynnościach. Zrobi obiad, posprząta, zadba, by lodówka była pełna i nie brakowało pieczywa. Niestety pani Maria, którą wybrałam, już po dwóch tygodniach odeszła. Miała dość bezczelnych uwag mojego ojca.
– Nie wiem, o co chodzi tej babie.
– Właśnie o to! Fakt, że robi ci zakupy i sprząta po tobie, nie oznacza, że możesz ją obrażać. To nie żadna „baba”, tylko pani Maria.
– Była zbędna. I wszystko robiła beznadziejnie. Musiałem po niej poprawiać, a jej obiady były niejadalne.
– Przynajmniej nie były spalone. Potrzebujesz pomocy, czy się to podoba, czy nie, rozmawialiśmy już o tym. Znajdę kogoś innego, ale proszę, żebyś był uprzejmy. Albo przynajmniej żebyś był cicho.
Niewiele do niego docierało. Kolejne trzy panie odeszły prawie równie szybko. Tylko jedna wytrzymała dwa miesiące. A gdy rezygnowała z płaczem, dorzuciłam jej premię za pracę w trudnych warunkach.
Krótko potem znów odebrałam telefon od straży pożarnej. Tata spalił kolejny obiad, razem z garnkiem, a dymu było tyle, że sąsiedzi zadzwonili pod 998. On tymczasem spał w sypialni. Całe szczęście, że przy otwartym oknie.
– A myślałaś o domu opieki? – spytała koleżanka z pracy, która była przy rozmowie ze strażą pożarną.
– Ojciec nie chciał przeprowadzić się do mnie, a zgodzi się na dom opieki? Zapomnij. Poza tym mam go oddać do domu starców… to okrutne…
Koleżanka westchnęła z dezaprobatą.
– Stać cię na lepsze miejsce niż zwykły DPS. To może być naprawdę dobre rozwiązanie. Komfortowy pokój, posiłki podstawione pod nos, posprzątane… Lekarz i pielęgniarka na podorędziu. Czego chcieć więcej?
– Może masz rację… Boże, co ze mnie za córka, że w ogóle to rozważam!
– Rozsądna. Moja mama dożyła w takim pensjonacie swoich dni. I nie myślę o sobie jak o wyrodnej córce. Próbowałyśmy razem mieszkać, ale gdy byłam w pracy, a ona zostawała sama, potrafiła na przykład wszystko wyrzucić z szaf i szafek, łącznie z zastawą, no i nie brała leków, nawet jak dzwoniłam z przypomnieniem. Dom opieki brzmi bezdusznie, ale uważam, że to była najlepsza z opcji, dla nas obu. Mama miała tam znajomych w tym samym wieku, mogli razem narzekać na dzieci i wnuki. A gdy zaczęła regularnie brać leki, jej stan się poprawił, i nabrała ochoty, by robić coś więcej niż tylko utyskiwać. Chodzili do teatru albo ktoś przyjeżdżał do nich z występami. Zajęcia z malowania, jogi. Rehabilitacja na miejscu, lekarz też. W razie czego natychmiast zareagują. Nie namawiam cię, nic na siłę, ale zastanów się na tą opcją, jako najbezpieczniejszą dla twojego ojca.
Słowa koleżanki dały mi do myślenia, a reklamy prywatnych domów opieki wyglądają jak laurki z wakacji w raju. Mam jednak wyrzuty sumienia, gdy przeglądam kolejne zdjęcia zadowolonych seniorów, uśmiechniętego personelu i galerie pokoi gotowych na przyjęcie pensjonariuszy. Nasłuchałam się zbyt wiele o takich miejscach, by bez wahania i żadnych obaw przenieść tam mojego ojca. Z drugiej strony…
Kolejna opiekunka zrezygnowała i stwierdziła, że jej noga nie postanie w domu „tego furiata”, choćbym płaciła jej złotem. Nie wiem, czy znajdzie się jakaś odważna kobieta odporna na komentarze mojego ojca.
– Tato, prosiłam cię…
– Nie będziesz mi mówić, co mam robić. Po prostu zostaw mnie w spokoju!
Jestem coraz bliższa podjęcia decyzji o wykupieniu dla taty miejsca w domu opieki. Tylko czy on będzie chciał się tam przenieść? Rozwiązanie muszę znaleźć szybko. Zanim tata zrobi sobie albo innym poważną krzywdę.