Historie osobiste

"Gdy teściowa zachorowała, mąż uznał, że ja się nią zajmę. Nagle moje życie i praca przestały się liczyć"

"Gdy teściowa zachorowała, mąż uznał, że ja się nią zajmę. Nagle moje życie i praca przestały się liczyć"
Choroba teściowej ma wywrócić moje życie do góry nogami?
Fot. Agencja 123rf

Kiedy okazało się jak bardzo chora jest moja teściowa, mąż uznał, że ja się nią zaopiekuję. Nagle moja praca i moja pensja przestały mieć znaczenie. Musiał odczuć ciężar takiej sytuacji na własnej skórze, żeby zrozumieć co próbuje mi zrobić.

Gdy zachorowała moja teściowa, nasze szczęśliwe i uporządkowane życie stanęło na głowie. Choroba postępowała szybko, zmieniając energiczną kobietę w wymagającą opieki staruszkę, która notorycznie gubiła klucze od mieszkania i miała problem z wiązaniem sznurówek. Mąż tłumaczył jej niedyspozycję wiekiem, zmęczeniem, pogodą, ale ja czułam, że to coś poważniejszego. Gdy kolejny raz zapomniała zakręcić wodę i znowu zalała sąsiada, wzięliśmy ją do lekarza.

Diagnoza, której nie chcieliśmy usłyszeć

Szereg badań, w tym rezonans magnetyczny i tomograf. Odsyłano nas od jednego specjalisty do drugiego, a stan teściowej się pogarszał. Czasami zachowywała się jak niesforne dziecko, którego trzeba nieustannie pilnować; a my nie mieliśmy żadnego wsparcia. Jacek był jedynakiem i to na nim ciążył obowiązek zaopiekowania się matką. Każdego dnia po pracy jechał prosto do Teresy, by upewnić się, że wszystko z nią w porządku.

W końcu padła diagnoza. Alzheimer. Lekarz emanował współczuciem.

– Bardzo mi przykro…

– Przykro panu? – obruszył się Jacek. – Czyli co? Wyrok?

Dotknęłam jego ręki i poczułam, że drży.

– Pacjentka będzie wymagać specjalistycznej opieki – kontynuował lekarz. – Są leki, terapie, warsztaty zajęciowe… Można opóźnić rozwój choroby, ale zatrzymać się jej nie da.

 

Propozycja tonem nieznoszącym sprzeciwu

Wracaliśmy w milczeniu, pogrążeni we własnych myślach. To chyba wtedy Jacek wpadł na pomysł, który wstrząsnął moim światem i małżeństwem. Obnażył bowiem egoizm Jacka i jego opinię na temat mojej pracy.

– Mama zamieszka u nas.

Z tym akurat się liczyłam. Teściowa nie mogła dłużej mieszkać sama, a u nas, odkąd dzieci wyjechały na studia, zrobiło się więcej miejsca.

– Dobrze. – Pokiwałam głową. – Może zamieszkać w pokoju Leny.

– Niestety będziesz musiała zrezygnować z pracy – dodał takim tonem, jakby to było zupełnie oczywiste.

Zareagowałam gwałtownym skokiem ciśnienia. Aż musiałam usiąść, bo przed oczami tańczyły mi mroczki, a w uszach szumiał wodospad. Może coś źle zrozumiałam? Czy on naprawdę oczekiwał ode mnie takiego poświęcenia? Przecież to niedorzeczne.

– Żartujesz?

– Bynajmniej. Ktoś musi zająć się mamą, a przynajmniej mieć ją na oku – tłumaczył, nerwowo chodząc po pokoju. – Czy ty wiesz, ile kosztują profesjonalne opiekunki?

Wzruszyłam ramionami. Niby skąd miałabym wiedzieć? Rozumiałam, że sytuacja jest dla niego trudna, ale nie może scedować na mnie swoich obowiązków wobec matki.

– O wiele więcej niż zarabiasz – uściślił.

– Ach tak…

 

Nagle moja praca stała się nieważna

Jako kustosz w regionalnym muzeum nie robiłam wielkiej kariery, ale kochałam swoją pracę. Świadomie wybrałam historię sztuki i uważałam za swój życiowy sukces, że mogłam się realizować w dziedzinie, która mnie fascynowała. Organizowałam wystawy, przygotowywałam wernisaże i zapraszałam młodzież na warsztaty zajęciowe.

– Czyli mam robić za darmową niańkę? – zdenerwowałam się. – A co z moją emeryturą? Co z moim życiem? Mam rzucić wszystko, na co tyle lat pracowałam?

– Nie zapominaj, że tylko dzięki mojej matce mogłaś wrócić do tej swojej wymarzonej pracy po urlopie macierzyńskim – wytknął mi. – To ona zajmowała się naszymi dziećmi, żebyśmy nie musieli posyłać ich do żłobka.

– I jestem jej za to bardzo wdzięczna. Ale opieka nad dziećmi to nie to samo, co zajmowanie się dorosłą, ciężko chorą osobą. Poza tym mama była już wtedy na emeryturze. Nie musiała rzucać pracy, by nam pomóc. A ty właśnie tego ode mnie oczekujesz!

– Spójrz na wyciąg z konta. To bardziej hobby niż praca. Wydaje ci się, że żyjesz dla jakichś wyższych celów. Pora zejść na ziemię.

 

Mąż nie traktuje mojej pracy na poważnie

Miałam ochotę nim potrząsnąć, żeby się opamiętał.

– Słyszałeś, co mówił lekarz. Mama potrzebuje specjalistycznej opieki – argumentowałam, schodząc z tematu mojego zawodu.

Jako inżynier uważał, że historia sztuki to kierunek dla rozpieszczonych dziewcząt z dobrych domów. Biorąc pod uwagę dysproporcję w naszych zarobkach, nie zamierzałam się spierać, kto jest głównym żywicielem rodziny. To dzięki niemu stać nas było na budowę domu w pięknej okolicy i posyłanie dzieci do najlepszych szkół. Moja pensja nigdy nie wpływała na nasz status. Nagle zaczęła? Czyżbyśmy mieli kłopoty finansowe? Stąd ta arbitralna decyzja?

– Nie przesadzaj, nie musisz być dyplomowaną pielęgniarką, żeby pomagać mamie. Zresztą naprawdę chcesz wpuścić do domu kogoś obcego i jeszcze mu za to płacić?

Ten argument też mnie nie przekonał.

– Wydaje ci się, że sama moja obecność wystarczy, ale to nieprawda – odparłam. – Mama będzie potrzebowała opieki we wszystkich czynnościach. Sam widzisz, jak szybko postępuje choroba. Nie w tym rzecz, że nie chcę jej pomóc. Po prostu nie potrafię. Co więcej, to ponad moje siły. Ja też nie robię się młodsza.

 

Odczuł ten ciężar na własnej skórze

Jacek niby odwiedzał codziennie Teresę, ale nadal zdawał się nie rozumieć, co znaczy całodobowa opieka nad zależną od niego osobą. Nigdy nie angażował się specjalnie chociażby w wychowanie dzieci. Nie widział, ile to wymaga wyrzeczeń. Nie zamierzałam się z nim jednak wykłócać. Już podjęłam decyzję. Jeśli Jacek nie zatrudni opiekunki, ja to zrobię, i pokryję jej wynagrodzenie własną pensję. Mogę pracować „za darmo”, ale nie dam się zamknąć w domu z chorą teściową. Prędzej czy później wszyscy odczulibyśmy negatywne skutki takiej sytuacji. Niestety Jacek nie potrafił być obiektywny w tej sprawie. Podejrzewałam, że wcale nie chodzi o pieniądze, ale o to, bym osobiście zajęła się jego matką. Dzięki temu on poczułby się lepiej.

Decyzję o przeprowadzce przyspieszył wypadek Teresy. Spadła ze schodków i zwichnęła nogę w kostce. Na szczęście nic sobie nie złamała, ale i tak musiałam wziąć urlop, by się nią zająć. Mój mąż uznał, że los sam podjął za nas decyzję. Leki zapisane przez psychiatrę ustabilizowały stan teściowej, czyli nie było gorzej. Ale mój zadowolony z siebie mąż nie przewidział, że obiegając i nierzadko dźwigając Teresę, nadwyrężę własne ciało. Przepuklina lędźwiowa spowodowała unieruchomiła mnie w łóżku. Leki przeciwbólowe pozwalały mi wstać i skorzystać z ubikacji. Tylko tyle i aż tyle.

Teraz to Jacek miał pod opieką dwie drogie mu kobiety… Nim wydobrzałam, znalazł fachową pomoc.

– Jak się sprawdzi, zostanie z nami na stałe – oznajmił, nie wracając więcej do pomysłu rzucania przeze mnie pracy.

Nie zdziwię się, gdy za kilka lat, mając już za sobą trudy mieszkania z osobą chorą na Alzhaimera, zdecyduje się znaleźć dla Teresy profesjonalny ośrodek opiekuńczy, na który nie będzie szczędził pieniędzy. Pewnych rzeczy trzeba doświadczyć na własnej skórze, by zrozumieć.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również