Wywiad

sanah: "Słowa mogą zaboleć. A nie brakuje ludzi, którzy lubią ranić"

sanah: "Słowa mogą zaboleć. A nie brakuje ludzi, którzy lubią ranić"
Fot. Monika sadłos/magic records

Jest w Polsce osoba, której spełniają się wszystkie marzenia. Pięć płyt w ciągu pięciu lat i każda „złota”, „platynowa” albo „diamentowa”. Koncerty na stadionach wypełnionych co do miejsca. Do tego udane życie osobiste. Jak to się robi? – pytamy Zuzannę Grabowską, czyli sanah. Mistrzyni romantycznego popu nie wykrzykuje na scenie buntowniczych manifestów i nie chce szokować. Opowiada o dobrym doświadczaniu życia. Może takiej wrażliwości nam trzeba, skoro jej piosenki nuci już pół Polski.

Twój Styl: Masz 26 lat, a już wypełniłaś trzy największe polskie stadiony. Koncerty w Chorzowie, Gdańsku i Warszawie zgromadziły 180 tysięcy fanów. Jak wpływa na ciebie tak ogromny sukces?

sanah: Nadal nie mogę uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę. Gdy wspominam te koncerty, od razu chce mi się płakać... Ale z radości! W pewnym momencie każdego z show byłam unoszona 18 metrów nad scenę, „lewitowałam” nad publicznością. To wszystko działo się tak szybko, że nawet nie miałam czasu spokojnie popatrzeć w dół. Dopiero w relacjach, filmikach i na zdjęciach zobaczyłam, że tam stały tysiące ludzi z włączonymi migającymi światełkami w telefonach. To był niesamowity widok, wzruszający... (...)

W autobiografii Perfectu jest fragment: „Tysięczny tłum spija słowa z mych ust, kochają mnie”. Gdy obserwowałam publiczność na twoim koncercie, miałam wrażenie, że cokolwiek byś powiedziała, wzbudzasz entuzjazm.

Kiedy przed występem wspominam o swoich lękach, Monika, moja menedżerka, mówi: „Zuziu, oni cię już lubią. Przyszli tu dla ciebie”. Odpowiadam zazwyczaj: „No nie wiem”. (śmiech) Chyba nadal potrzebuję, by ktoś mi o sympatii fanów przypominał. Jest bezcenna... 

sanah o rodzinie: "Byłam nieśmiałym dzieckiem, muzyka dodawała mi pewności siebie i... poczucia wyjątkowości."

Masz sześcioro rodzeństwa, w domu też chciałaś być ulubionym dzieckiem, najfajniejszą siostrą?

Nie rywalizowaliśmy. Każdy u nas miał odrębny kawałek świata. I choć część rodzeństwa też uczyła się gry na instrumentach, ostatecznie tylko ja skończyłam studia muzyczne. Ich bardziej ciekawiła psychologia. Byłam nieśmiałym dzieckiem, muzyka dodawała mi pewności siebie i... poczucia wyjątkowości. Kiedy w podstawówce grałam na skrzypcach i wiedziałam, że robię to dobrze, czułam się zauważana, doceniana. Ale w liceum muzycznym (warszawskie liceum im. Zenona Brzewskiego – red.) było już inaczej. Miałam wrażenie, że wszyscy koledzy są po prostu geniuszami. Musiałam nieustająco ćwiczyć, żeby ich dogonić. (...)

sanah o najnowszej płycie "Kaprysy"

W twoje śpiewanie wplecione są ważne wątki osobiste. Utwór ten Stan związany jest z twoim mężem, który pojawia się też w kilku teledyskach. Na najnowszej płycie "Kaprysy" niektóre teksty nawiązują do rozstania, kryzysu uczuć. Pojawią się pytania: czy to o was?

Ze mną i Stanem (Stanisław Grabowski – red.) wszystko dobrze. Bardzo mi pomaga także w procesie twórczym. Ma świetne muzyczne ucho do drobiazgów, których ja czasem nie słyszę. I ogromną wiedzę na temat polskiej sceny muzycznej. Kocha retroklimaty i zna piosenki, których u mnie w domu się nie słuchało: Marka Grechuty, Seweryna Krajewskiego, Wojciecha Młynarskiego. Podsuwa mi wiele pomysłów, inspiracji. Czasem muzykujemy razem dla przyjemności – on gra na fortepianie, ja na skrzypcach i tak sobie improwizujemy. Staś też pięknie śpiewa. To u niego rodzinna tradycja. Nagrał ze mną piosenkę "Święty Graal", występuje w tym utworze w chórku. 

sanah o mężu Stanisławie Grabowskim: " Jest moim najlepszym przyjacielem"

W "Miłość jest ślepa" śpiewasz: „Kochanie mnie to jak pory roku/ Po miesiącach w mroku/ Nagle słońce zza chmur”. W trasie pewnie bywasz wyczerpana. W takich momentach pojawia się irytacja. Zdarza ci się powiedzieć: Staś, spadaj!

Oczywiście. Dużo mocnych słów pada czasem z moich ust, na szczęście tylko Staś je słyszy. Spędzamy mnóstwo czasu razem – również w trasie. I tyle osób przewija się dookoła nas, że czasem czujemy się tym nieco zmęczeni. Wtedy zdarza się, że któreś z nas wybucha. Ale mamy szczerą, wspierającą relację. Tworzymy zgrany zespół i wzajemnie o siebie dbamy. Staś jest dobrym słuchaczem, rozumie, na czym mi zależy. Ja też staram się go słuchać. Cieszę się, że jeździ ze mną w trasy, bez niego byłoby trudno. Pomaga mi. I tym, że sprowadza mnie na ziemię, kiedy trzeba. Jest moim najlepszym przyjacielem. 

Na koncertach dbasz o dobrą energię. O ludziach wypowiadasz się pozytywnie. Ale czasy nie są dziś tak uprzejme, jak byśmy chcieli. Media społecznościowe wystawiają na próbę znane osoby. Jesteś odporna na hejt?

Nie. Dlatego staram się nie zaglądać do internetowych komentarzy. Słowa mogą zaboleć. A nie brakuje ludzi, którzy lubią ranić. 

sanah o sukcesie oraz fanach: "Mam wielkie szczęście, więc nie chciałabym zawieść fanów"

Trzy zapełnione stadiony, wyprzedana podwójna trasa koncertowa i wydana właśnie piąta płyta. To nie wystarcza, żeby powiedzieć sobie: nie obchodzą mnie opinie innych?

Mnie nie wystarcza. Wiem, że sukces to bardzo kruche zjawisko – dzisiaj jest, jutro go nie ma. Spotkało mnie w życiu coś niesamowitego, bardzo to doceniam. Mam wielkie szczęście, więc nie chciałabym zawieść fanów. Może dlatego wciąż jestem wrażliwa na krytykę. 

Jesteś też miła, uprzejma i grzeczna. Czy zawsze?

W pracy raczej tak. W domu czasem się wściekam. 

Włoski temperament?

Moim zdaniem polski. Ale na użytek prywatny. Publicznie go nie pokazuję.

Cały wywiad można przeczytać w sierpniowym wydaniu magazynu Twój STYL.

okladka bez kodu TS08_2024 MAXI RGB

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również