Kiedy buduje się wymarzone życie, łatwo przymknąć oko na wady partnera. Jednak w momencie kryzysu wszystkie słabości związku wychodzą na powierzchnię. Czy można się z nimi uporać?
"Miałam jasno określone marzenia. Chciałam mieć ciepły, kochający dom"
Wychodząc za mąż byłam przekonana, że to na zawsze. Kiedy się poznaliśmy, Rafał zapytał mnie, o czym marzę. Powiedziałam wprost: "Nie mam wielkich ambicji, chcę stworzyć szczęśliwą rodzinę". Wyznał mi, że był już w dwóch poważniejszych związkach, ale nie wyobrażał sobie przeżyć życia z tamtymi dziewczynami, dla których praca była ważniejsza od ciepłego domu. Wtedy zrozumiałam, że znalazłam osobę, z którą mogę dzielić swoje marzenie.
Po roku wzięliśmy ślub w pięknym romańskim kościele w mojej rodzinnej miejscowości. Znajomy ksiądz pozwolił nam dodać do kościelnej przysięgi nasze własne słowa:
– Ślubuję Ci szczerość, przyjaźń i że będę Cię zawsze wspierała – mówiłam ze łzami w oczach patrząc na jego przejętą twarz. Wierzyłam w to co mówiłam.
Jak to mówią, dni są długie, ale lata krótkie. Docieraliśmy się w boju jakim było wychowanie trójki dzieci urodzonych rok po roku. Pracowałam z przerwami, a mój szef cierpliwie znosił kolejne urlopy macierzyńskie i wychowawcze. Rafał sporo podróżował służbowo. Często wyjeżdżał wczesnym rankiem, a wracał po dwóch, trzech dniach. Taka była jednak nasza umowa - on dobrze zarabiał, a ja mogłam skupić się na rodzinie. Lubiłam spędzać czas w domu i dbać o niego. W wolnym czasie szyłam. Kostiumy na dziecięce bale, pokrowce na poduszki. Znajomi zachwycali się moimi projektami. Kochałam to robić. Poza tym byłam oszczędna. Rafał zarabiał dobrze, jednak przy trójce dzieci z aparatami na zęby i zajęciami pozalekcyjnymi trzeba planować wydatki. Tym bardziej więc doceniłam że z okazji 15. rocznicy ślubu mąż zabrał mnie na kolację do jednej z najlepszych restauracji w mieście.
– Wszystko w porządku? Mam wrażenie, że jesteś przygnębiony – dopytywałam, gdy czekaliśmy na danie główne. Rafał ledwie tknął przystawki.
– Nie, nie. Może trochę zamyślony. Mamy małe roszady w pracy... – uspokajał, nie patrząc mi w oczy. – Ale dość tego gdybania. Czy ja ci już dzisiaj dziękowałem za wspaniały dom, który dla nas stworzyłaś? - odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się szeroko. W końcu.
"Zaskoczyłam go w drzwiach. W ręku miał spakowaną torbę"
Tej nocy spałam niespokojnie, a gdy przebudziłam się w środku nocy, poczułam pragnienie. Schodziłam półprzytomna do kuchni, gdy moją uwagę zwrócił ruch przy drzwiach wejściowych. W pierwszym momencie serce podeszło mi do gardła i już miałam wołać Rafała, ale zobaczyłam, że to przecież on tam stoi. W pełni ubrany.
– Co tutaj robisz? Też nie możesz spać – spytałam i zapaliłam światło. Wtedy zobaczyłam, że w ręku trzyma wypełnioną po brzegi torbę, a obok niego stoi walizka.
– Rafał, co się dzieje?
– Przykro mi, odchodzę. To się nie uda. Wybacz.
Popatrzył na mnie jak ktoś zupełnie obcy i nie czekając na odpowiedź otworzył drzwi. Oszołomiona pozwoliłam mu wyjść.
Usłyszałam głos silnika. Zszokowana wróciłam do sypialni i zapaliłam światło w poszukiwaniu jakiegoś listu z wyjaśnieniem, kartki, czegokolwiek. Niczego nie znalazłam.
"Mężczyźni odchodzą od żon z powodu romansu, prawda?"
W pierwszej chwili pomyślałam, że ma kochankę. W końcu dlatego mężczyźni odchodzą od swoich żon po 15 latach, prawda? Okazji miał wiele. Długie wyjazdy, hotele. Ale coś się nie zgadzało. Uświadomiłam sobie, że Rafał w ostatnich tygodniach był w domu zdecydowanie częściej niż kiedyś. Nie zaczął o siebie bardziej dbać, przeciwnie – schudł, wyglądał mizernie. Za to rzeczywiście spędzał wieczorami długie godziny przed komputerem. No właśnie, komputer! Zauważyłam, że zabrał laptop, ale w naszym gabinecie stał komputer stacjonarny. Częściej ja z niego korzystałam, ale widziałam, że ostatnio Rafał też go używał. Mieliśmy dwa profile, ale znaliśmy swoje hasła do nich – przecież sobie ufaliśmy. Okazało się, że hasło nadal działa. Zaczęłam od przejrzenia historii w wyszukiwarce. Znalazłam głównie strony do zakładów on-line. Przeraziłam się. Szybko zalogowałam się na nasze konto. I zamarłam. Wszystkie nasze lokaty i subkonto na wakacje i remont domu zostały zlikwidowane. Nie zostało nam nic poza środkami bieżącymi. Zaczęłam się trząść.
Spojrzałam na zegarek. Była szósta rano, wiedziałam, że w sobotę dzieci będą spały przynajmniej do 9. Zamknęłam się w gabinecie i wybrałam numer Krzysztofa, brata Rafała i jego najlepszego przyjaciela. Jeśli ktoś mógł mi coś zdradzić, to tylko on. Nie obchodziło mnie, że mój telefon obudzi całą rodzinę – musiałam poznać odpowiedzi.
– Monika, nie wiem, o czym mówisz. Nie mam pojęcia, co się stało, ale... – zawahał się. – Kilka tygodni temu powiedział, że w pracy źle się dzieje, że będą zwolnienia. Jak go potem o to pytałem to mnie zbył, ale dwa tygodnie temu…
– Co się stało?
– Zapytał, czy nie pożyczę mu gotówki. Powiedział, że czeka na premię, ale do dziś tych pieniędzy nie oddał...
Czyżby Rafał zataił przede mną, że stracił pracę?!
"Zrozumiałam, że mąż ma długi"
Odczekałam do poniedziałku i zadzwoniłam do jego firmy. Sekretarka połączyła mnie z szefem męża.
– Nie rozumiem pytania, Pani Moniko. Przecież Rafał od dwóch miesięcy nie pracuje – usłyszałam, gdy zapytałam, czy zastałam męża w biurze.
Zadzwoniłam do Krzysztofa. Brat Rafała skontaktował mnie ze swoim kolegą, doradcą finansowym. Michał przejrzał dokumenty i wyciągi bankowe. Rafał nie tylko od dwóch miesięcy nie dostawał pensji, ale zaczął także uprawiać hazard on-line. Raz wygrywał, raz przegrywał. W końcu na pokrycie strat zaczął brać chwilówki. Policzyliśmy straty. Kilkadziesiąt tysięcy złotych.
"Dlaczego nie był ze mną szczery?"
Byłam wściekła, że mąż postawił nas w takiej sytuacji, ale także dlatego, że nie potrafił być ze mną szczery, przyznać się że coś nie wyszło. Gdyby mi tylko powiedział prawdę moglibyśmy wspólnie coś wymyślić.
– Rafał od dziecka nie potrafił się przyznać do porażki. Kiedy coś mu nie wychodziło, chował się w swoim pokoju i nie wychodził godzinami, czekając aż samo się rozwiąże – przyznawała teściowa.
Ja musiałam być silna. Dla naszych dzieci. Udało mi się wynająć kawalerkę, którą urządziliśmy w nieużywanej części domu z myślą o gościach, zyskując stabilne źródło dochodów. Z pomocą Michała chwilówki zamieniłam na wieloletni kredyt, ale z niską ratą. Wieczorami wykorzystywałam talent krawiecki i szyłam rzeczy, które sprzedawałam online.
Myśl o Rafale powodowała ból. Wiedziałam, że dzieci tęsknią za tatą i ja również tęskniłam, ale uświadomiłam też sobie, ile problemów ignorowałam w czasie naszego małżeństwa. Pozwoliłam mu decydować o naszych finansach i niczym się nie interesowałam. Zamiast drążyć, unikałam trudnych tematów.
W końcu, po niemal roku ciszy, otrzymałam pozew rozwodowy. Umówiliśmy się na spotkanie w kancelarii prawniczej. Bałam się tego momentu, ale kiedy zobaczyłam Rafała, zrozumiałam, że on bał się jeszcze bardziej.
– Chciałabym tylko wiedzieć, dlaczego?
– Bałem się, że cię zawiodłem. Nie mogłem spojrzeć ci w oczy. Obiecałem, że dam ci piękną rodzinę i bezpieczny dom i nie dotrzymałem słowa.
– Zostawiając nas, zawiodłeś nas znacznie bardziej.
– Nie sądziłem, że poradzisz sobie z tą presją. Z tym całym zamieszaniem. Nie mogę uwierzyć, że sama dałaś radę posprzątać ten bałagan.
- Widzisz, gdybyś mi tylko zaufał, wszystko mogłoby się ułożyć inaczej. Mogłam cię wspierać i pokonalibyśmy trudności. Wspólnie – odpowiedziałam z żalem i ruszyłam na randkę. Z Michałem. To on dostrzegł we mnie odważną kobietę, którą jestem.