Historie osobiste

Zdrada na koncercie Coldplay to nic. Oto 9 historii, jak kobiety nakryły mężów na niewierności

Zdrada na koncercie Coldplay to nic. Oto 9 historii, jak kobiety nakryły mężów na niewierności
Fot. Getty Images

Od kilku dni świat trąbi o zdradzie dyrektora dużej firmy technologicznej, który myślał, ze wmiesza się w tłum z kochanką na koncercie Coldplay, ale kamery pokazały ich czułości na wielkim telebimie. A potem poszły w świat. Spektakularne odkrycie zdrady, to prawda. Ale bywają mocniejsze historie. Oto kilka z nich.

Katarzyna, lat 45 - całkowicie zapchany serwer 

Zawsze miałam męża za dość oziębłego seksualnie faceta. Nasza intymność była rzadka, z czasem przyzwyczaiłam się, że Piotr ma niewielkie oczekiwania i takie samo libido. O jakże się pomyliłam. Któregoś dnia chciałam nagrać film puszczany tylko raz późno w nocy. Próbowałam ustawić nagrywanie, ale domowy serwer oznajmił, że jest za dużo nagranych wcześniej treści. Hmmmm, pomyślałam, że może córka nagrywała jakieś amerykańskie programy, ale ze zgrozą odkryłam, że mamy nagrane tysiące godzin filmów pornograficznych. Mąż zwykle zasypiał na kanapie przed telewizorem i to on do późna coś oglądał. Coś... Wtedy pomyślałam, że skoro jednak jego potrzeby seksualne istnieją, to może dowiem się więcej. Kiedy zasnął, wzięłam jego telefon. Tak, wiem. Głupio mi, ale musiałam przekonać się, czy jest coś jeszcze. I niestety było. Mąż miał w telefonie totalnie wyuzdaną korespondencję z trzema kobietami. Wynikało z niej, że z dwiema regularnie sypiał. Nie znałam człowieka, z którym spędziłam piętnaście lat. I już po tej historii nie chciałam go znać.

Ilona, lat 51 - dziwna hotelowa rezerwacja

Zaczęło się od dziwnej rezerwacji hotelowej na wspólnym koncie. Mój mąż twierdził, że to spotkanie biznesowe, ale coś mi nie pasowało. Zadzwoniłam do koleżanki, która czasem współpracowała z jego firmą. Po chwili kluczenia zdradziła, że w jego firmie mówi się, że się rozwodzimy i czy to prawda. Przeżyłam szok, bo właśnie planowaliśmy kupienie małego domku nad morzem, by jeździć tam z wnukami, jak podrosną. Pojechałam do tego hotelu bez zapowiedzi. Zobaczyłam go przez okno lobby, trzymał jakąś kobietę za rękę. Wyszli razem, śmiali się jak zakochani. Serce mi waliło jak młot. Weszłam do środka i poczekałam, aż wrócą. Gdy mnie zobaczył, zamarł. Ona wyglądała, jakby chciała zapaść się pod ziemię. Powiedziałam tylko: "Miłego wieczoru", odwróciłam się i wyszłam. Z drogi zadzwoniłam do syna, opowiedziałam mu wszystko i poprosiłam, by pomógł mi spakować rzeczy ojca. On z nim rozmawiał. Ja odezwałam się do niego dopiero w sali sądowej.

 

Joanna, lat 49 - wiadomość do „mechanika”

Czy oni naprawdę mają nas za kretynki? Pewnego dnia zobaczyłam wiadomość na jego telefonie od kogoś podpisanego "Mechanik". Dziwne, bo nasz samochód był u mnie i działał jak należy. Już miałam zająć się czymś innym, ale zaczęły przychodzić kolejne i kolejne. Wszystkie od tego mechanika. Może coś poważnego, pomyślałam i zajrzałam do telefonu – wiadomości były pełne serduszek i planów na weekend. I nie były to plany naprawy silnika. A mąż miał jechać w ważną, służbową delegację w ten weekend. Poczułam, jak coś we mnie pęka. Zrobiłam zrzuty ekranu i czekałam, aż wróci z pracy. Pokazałam mu telefon i zapytałam: "To z jakiego warsztatu są te usta?". Próbował się wykręcać, ale to było żałosne. Tydzień później spakował się i wyprowadził. Nigdy wcześniej nie czułam się tak silna. Jednocześnie upokorzona.

Agata, lat 35 - najbliżsi przyjaciele

Kolacje, partie brydża, wypady weekendowe. Wreszcie mieliśmy sprawdzoną parę znajomych na wspólne spędzanie czasu. Lubili te same aktywności, co my, więc planowaliśmy kolejny wspólny wyjazd. Tym razem do Orońska, do muzeum rzeźby, a potem do spa. Mój Andrzej miał o czym rozmawiać z Tomkiem, a żona Tomka - Aneta - polecała mi ciekawe książki i audiobooki. Nasza znajomość trwała już ponad rok i przez ten czas wspólnie wyskoczyliśmy na dwa weekendy i umówiliśmy się na kilkanaście kolacji u nich lub u nas. Któregoś dnia zadzwonił nagle Tomek. Roztrzęsionym głosem zapytał, czy mogę rozmawiać. Powiedział, że przyjedzie do mnie za kwadrans. Kiedy usiadł z herbatą, wydusił wreszcie zdanie, które miało zmienić nasze życie. "Nasi małżonkowie mają ze sobą romans". Zdębiałam. Co? Mój Andrzej by mnie zdradził? Niestety, Tomek miał rację. Najpierw zaczął odkrywać w szufladzie z bielizną żony jakieś liściki miłosne. Potem nie umiała wytłumaczyć skąd ma nową bieliznę i perfumy, aż wreszcie pojechał pod jej pracę i przeżył szok. Jego ukochana całowała się namiętnie w aucie, które on dobrze znał ze wspólnych wypraw weekendowych. Było to auto Andrzeja. I to mój Andrzej trzymał ją w ramionach. Oni rozstali się natychmiast. Tomek miał załamanie nerwowe. Leczy się do dziś. Ja wybaczyłam mężowi z czasem, chyba dla dobra dzieci - choć może po prostu boję się zmiany. Ale już nic nie jest jak dawniej.

 

Agnieszka, lat 44 - urodzinowy szok

A mama mi powtarzała: "Kiedyś te twoje niespodzianki wyjdą ci na złe"... Ale cóż, jestem - a właściwie byłam - mistrzynią zaskoczeń, niespodziankowych imprez dla bliskich, szalonych prezentów. Aż do pamiętnego lipca, kiedy miał z mojej niespodzianki ucieszyć się mój mąż. W dniu jego urodzin zaplanowałam niespodziankę – pojawiłam się w jego biurze z tortem. Weszłam bez pukania i... zamarłam. Ona siedziała mu na kolanach. Oboje zrobili się biali jak ściana. Postawiłam tort na biurku i powiedziałam: "Wszystkiego najlepszego, skarbie". Odwróciłam się i wyszłam, trzymając głowę wysoko. Jakie to banalne, dyrektor i sekretarka. Potem płakałam całą noc. Ale rano zadzwoniłam do prawnika. Rozwód był szybki, on już planował kolejny ślub. Ja długo byłam potem sama. 

Zosia, lat 55 - sygnał z GPS-u

Technologia jest wspaniała, do czasu kiedy chcemy coś ukryć. Od kilku miesięcy maż był bardzo zapracowany. Mówił o jakimś angażującym projekcie, ale jednocześnie zaczął staranniej się ubierać, wrócił do biegania, kupił nowe koszule. Cóż, o kryzysie wieku średniego słyszymy nie od dziś. Wiemy, z czym się może wiązać. Musiałam sprawdzić, czy mówi prawdę. Poszukałam stosownej wiedzy na forach internetowych. Zainstalowałam lokalizator w jego aucie – nie dlatego, że mu totalnie nie ufałam, ale bo zaczęło mi coś nie grać. I miałam rację. Samochód stał co tydzień pod tym samym domem. Pewnego dnia pojechałam tam i zapukałam. Otworzyła młoda kobieta, w tle słychać było jego śmiech. Gdy wyszedł do przedpokoju, zamarł. Spojrzałam mu w oczy i powiedziałam: "Wszystko już wiem". Odjechałam, nie oglądając się za siebie. 

 

Karolina, lat 39 - dziecięcy rysunek

Nasza córka przyniosła któregoś dnia ze szkoły rysunek – narysowała tatusia, jak trzyma panią z długimi włosami za rękę. Zapytałam ją, kim jest ta pani. Odpowiedziała: "Tata mówi, że to jego koleżanka z pracy, ale całują się czasem". Poczułam, jak świat się wali. Kiedy z nim rozmawiałam, zbladł i przyznał się. To było jak cios w serce, ale postanowiłam być silna – dla córki. Po tej rozmowie on pojechał nazajutrz do pracy, ja spakowałam jego rzeczy. Chciałam zrobić to tak spektakularnie jak Doda - w worki na śmieci, ale zabrakło mi tupetu. Jego rzeczy w kartonach stanęły pod domem. Zmieniłam zamki i wysłałam mu zdjęcie rzeczy do zabrania. Wzięłam córkę na weekend do rodziców i tak skończyła się moja wielka miłość. Jak w filmie. Życie bywa ciekawsze niż film. 

Sylwia, lat 43 - weekendowy wyjazd służbowy

Wiem, że istnieją poradniki o tym, jak rozpoznać zdradę. Ale, serio, po moim mężu nic nie było widać. Ani nie zaczął uprawiać sportu, dbać o wygląd, odmładzać się. Ani nie znikał po pracy. Po prostu ideał. Robił zakupy, przyrządzał to swoje doskonałe spaghetii, zawoził syna na treningi koszykówki. Tylko co jakiś czas jeździł w delegacje. Tak jednak było zawsze, taka praca. Twierdził, że musi jechać na szkolenie. Spakowałam się i pojechałam za nim, nie mówiąc ani słowa. Zatrzymał się w pensjonacie na Mazurach. Widziałam ich razem – całowali się na pomoście. Miałam ochotę krzyczeć, ale zamiast tego zrobiłam zdjęcie. Wysłałam mu je MMS-em z podpisem: "Miłego szkolenia". Odpisał dopiero dwa dni później. Ja w tym czasie zmieniłam zamki w domu.

Agnieszka, lat 50 - chmura rodzinna, świetny pomysł

To ja uważana byłam w tej rodzinie za "nieogarniętą technologicznie". Kiedy córka z mężem powiedzieli, że zakładają nam chmurę rodzinną, mogłam jedynie przytaknąć. Powiedzieli, że będziemy mieć teraz wspólny folder ze zdjęciami i połączone kalendarze, by wiedzieć co u kogo słychać. Yhy.... pomyślałam i zajęłam się swoimi sprawami. Któregoś dnia miałam akurat chwilę i postanowiłam pousuwać jakieś niepotrzebne screeny z folderu ze zdjęciami. I jakie było moje zdumienie, gdy wśród dziesiątek zdjęć rodzinnych, screenów z przepisami kulinarnymi, zaczęły mi wyskakiwać jakieś dziwne rzeczy. Na fotografiach był mój ukochany małżonek, a u jego boku jakaś śliczna pani o egzotycznej urodzie. Przyjrzałam się i poznałam jego klientkę (mąż ma firmę internetową). Obsługuje kilku klientów, w tym firmę pani Yasminy. Okazało się, że mąż jest o wiele bliżej z panią Yasminą niż innymi. Zerknęłam do kalendarza a tam.... cóż, w sekcji męża wiele spotkań służbowym, obiadów, kolacji z oznaczeniem "Y". A że moja przyjaciółka jest prawniczką, to szybko doradziła screeny. To akurat umiałam. Z doskonałą dokumentacją zaprosiłam męża na poważną rozmowę. Kajał się i przepraszał. Nawet pomyślałam, że może umiałabym wybaczyć. Ale moja córka powiedziała: Mamo! Nigdy w życiu! Ona zmotywowała mnie do zmiany, bo też poczuła się totalnie oszukana.

 

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również