Takiego scenariusza Elin Rantatalo dla siebie nie przewidziała: wymarzony urlop na egzotycznej wyspie zakończył się wielotygodniowym pobytem w szpitalu i całkowicie odmienił jej życie. Dziś, poruszając się na protezach nóg, młoda Szwedka nie ogląda się za siebie i żyje pełnią życia udowadniając, że kalectwo wcale nie musi być przeszkodą w drodze do spełnienia.
Kiedy Elin Rantatalo, 33-letnia młoda mama i aktywna bizneswoman doglądająca własnego salonu fryzjerskiego, planowała wakacje na Gran Canarii, oczami wyobraźni widziała dla siebie całkiem inny scenariusz niż ten, który już wkrótce miał stać się jej udziałem.
Urlop, owszem, dał jej i rodzinie trochę wytchnienia, ale po powrocie zaczął się dla niej prawdziwy koszmar. Silne osłabienie i trudne do opanowania zmęczenie złożyła na karb podróży, ale gdy dzień później pojawiły się wysoka gorączka, trudny do zniesienia ból, halucynacje oraz szczególnie niepokojące stopniowe zaciemnienie pojawiające się na skórze, zdecydowała się natychmiast zasięgnąć profesjonalnej pomocy.
Po wstępnych testach w ambulatorium skierowano ją do szpitala w trybie pilnym. Pamięta tylko nasilający się, odczuwalny w różnych częściach ciała ból i prawdziwy szok gdy dowiedziała się, że właśnie wybudzono ją z trwającej ponad trzy tygodnie śpiączki.
Wyświetl ten post na Instagramie
Pozostając bez świadomości toczyła trudną walkę o życie, której wynik do końca był nieprzesądzony. Przyczyną silnie pogarszającej się kondycji, która po powrocie z wakacji dosłownie zwaliła Elin Rantatalo z nóg, okazało się być groźne zakażenie bakteryjne.
Paciorkowiec Streptococcus a, którym zaraziła się w czasie pobytu na wyspie doprowadził do rozwinięcia się martwiczego zapalenia powięzi, czyli rzadko spotykanego, ostrego zakażenia podskórnej tkanki łącznej (potocznie mówi się o nim „choroba zżerająca ciało”) i w konsekwencji, ciężkiej sepsy, z której Elin ledwie uszła z życiem.
Choć lekarzom udało się uratować kobietę, postępująca w piorunującym tempie posocznica, którą najpierw omyłkowo wzięto za półpaśca, wywołała nieodwracalne zmiany w organizmie: z powodu zmian o charakterze martwiczym wystąpiła konieczność amputacji obu nóg. W maju 2019 roku Elin Rantatalo poddaną ratującej życie, lecz silnie okaleczającej operacji. Wychodząc z sali operacyjnej lekarze uprzedzili męża, że kobieta może nie przeżyć do rana.
Wyświetl ten post na Instagramie
Operacja się powiodła, ale jak się okazało, czekała ją jeszcze jedna, znaczniej trudniejsza do zaakceptowania: amputacja palców u obu dłoni z wyjątkiem kciuka. Poza oczywistą tragedią, dla młodej mamy i aktywnej zawodowo fryzjerki była ona jednoznaczna z utratą narzędzi pracy.
Dziś na swoim Instagramie Elin ochoczo publikuje zdjęcia, na których pozuje z przymocowanymi tuż poniżej kolana protezami, dzięki którym chodzi. Można by powiedzieć: gdyby nie nogi, byłaby tą samą osobą, co przed wypadkiem – piękną, pełną życia i pasji, które udzielają się nie odstępującym jej na krok dzieciom. Sama Rantatalo wie jednak, że dziś jest kimś zupełnie innym.
Wcześniej byłam podobna do innych młodych mam: zabiegana, w ciągłym niedoczasie, ale zapatrzona w moje pociechy, wówczas sześcioletnią Stellę i czteroletniego Cornelisa. Pracowałam na pełnych obrotach i czułam, że bardzo potrzebuję urlopu.”, wspomina.
Przyznaje też, że po operacji przez kilka dni z trudem patrzyła na swoje ciało, nie poznawała go. Jednak ani na chwilę nie poddała się rozpaczy.
Przepełnione radością, ufne spojrzenia moich dzieci, które nie odstępowały mnie w szpitalu ani na krok, nadały mojemu myśleniu odpowiedni kierunek: w stronę przyszłości.”
Takie podejście pozwoliło jej szybciej zaprzyjaźnić się z wózkiem inwalidzkim, choć nie na długo, bo Elin szybko zdecydowała wymienić go na protezy umożliwiające chodzenie. Nie ukrywa, że nieocenionym było też wsparcie męża, w którego oczach nie straciła nic ze swojej wyjątkowości ani kobiecości.
Wyświetl ten post na Instagramie
W pełnych dystansu do siebie i akceptacji sytuacji, w której się znalazła postach, Elin udowadnia zresztą, że przy pomocy protez można nie tylko chodzić, ale także tańczyć, biegać, a do tego być prawdziwą inspiracją dla innych. Choć mogłaby pozostać w cieniu, bez skrępowania i wstydu pokazuje, że z kalectwem nie tylko można żyć, ale można żyć szczęśliwie, pełnią życia.
Publikowane przez nią codzienne kadry z życia są znakomitą zachętą do tego, by na chwilę się zatrzymać i, podobnie jak ona, z troskliwością i uważnością o siebie zadbać. Przypominają o drobnych, z pozoru nic nie znaczących momentach, w których toczy się prawdziwe życie. W sieci można znaleźć nie tylko ujęcia kobiety w modnych stylizacjach, ale także migawki z plaży, na których dumnie pozuje w bikini i ani myśli udawać, że jest inaczej niż jest.
Wyświetl ten post na Instagramie
Ma apetyt na więcej i jest gotowa na nowe wyzwania, ale nie ściga się z czasem i nie próbuje niczego sobie udowadniać. Ale świat się o nią upomina! Elin rozwija się w nowym dla siebie kierunku jako twórczyni bloga @feminasverige, o którym pisze, że jest mieszanką kultury, mody i inspiracji, a do tego pojawia się na okładkach magazynów i... w reklamie biżuterii, którą nosi nie mniej stylowo niż każda z nas.
Wyświetl ten post na Instagramie
Jak często lubi wspominać, choroba była dla niej ważną lekcją: przypomnieniem, że do dyspozycji mamy tylko – a może aż - „tu i teraz”, które domaga się uważnego przeżycia. Tak jak kobiecość, która nie ma żadnych cielesnych ram.