Historie osobiste

"Czy można zakochać się w dwóch mężczyznach jednocześnie? Tak bardzo chciałabym móc zaprzeczyć..."

"Czy można zakochać się w dwóch mężczyznach jednocześnie? Tak bardzo chciałabym móc zaprzeczyć..."
Fot. 123RF

"Zastanów się, jak ty się czujesz przy każdym z nich, jaką stajesz się kobietą i którą z nich wolisz" - ta rada od przyjaciółki pomogła mi podjąć ostateczną decyzję...

"Od dwóch miesięcy żyłam rozdarta pomiędzy dwoma mężczyznami"

Siedziałam przy stoliku w restauracji i próbowałam skupić się na rozmowie z Mikołajem. Jestem dojrzałą kobietą, która kocha swoich bliskich, ceni przyjaciół, szanuje partnerów, czy to w pracy, czy w prywatnym życiu. Więc jeśli ważny dla mnie mężczyzna zaprosił mnie na randkę, nie powinnam myśleć o kimś innym, prawda? A ja, niby słuchając Mikołaja, w schowanej pod stołem dłoni ściskałam wibrujący telefon. Wystarczyło, że zerknęłam i zobaczyłam, kto dzwoni, a moja uwaga momentalnie się rozproszyła. Miałam nieodpartą ochotę wyjść do łazienki i odebrać. Chociaż na chwilę zanurzyć się w kojących, aksamitnych wibracjach niskiego głosu Tomasza…

Ale to byłoby nieuczciwe wobec Mikołaja. To był jego czas. Jego czas ze mną. Wzięłam głęboki oddech i odrzuciłam połączenie, a potem niepostrzeżenie wsunęłam telefon do torebki. Mikołaj wpatrywał się w mojej oczy, perorując o Islandii, gdzie chciał mnie zabrać, pokazać zorzę polarną, czynne wulkany i położyć na najbardziej miękkim mchu świata...

Tomasz i Mikołaj. Dwaj mężczyźni, którzy w tym samym czasie pojawili się w moim życiu. Obaj wspaniali, każdy na swój sposób. Jeden dawał mi poczucie bezpieczeństwa, drugi dostarczał zastrzyku adrenaliny. Gdyby tak połączyć ich cechy w jedno, powstałby mężczyzna idealny, objawiający inną stronę swej natury, zależnie od mojej aktualnej potrzeby.

A tak, od dwóch miesięcy żyłam rozdarta pomiędzy spontanicznym Mikołajem a zrównoważonym Tomkiem. Przy obu czułam się wyjątkowo.

Nie padły żadne poważne deklaracje, więc nie robiłam niczego złego, spotykając się z jednym i drugim. Po prostu wciąż nie mogłam się zdecydować, którego wybrać. Do tego stopnia, że rozważałam trójkąt. Bo którego nie wybiorę, drugi poczuje się zraniony. Może nie złamię mu serca, to nie był ten etap, ale rozczarowanie też boli.

Dlatego obie relacje rozwijały się powoli, nie chciałam im dawać złudnych nadziei, ale nie da się kontynuować znajomości bez wzajemnego zaangażowania. Obaj wyraźnie sygnalizowali, że liczą na coś więcej. Byli o krok od zakochania, może już ten krok wykonali… a ja? Wciąż się wahałam. Jak dokonać właściwego wyboru? Żeby potem nie żałować. Żeby nie zastanawiać się, czy z tym drugim nie byłoby mi lepiej. A jeśli po kilku tygodniach lub miesiącach uczucie się wypali i pozostanie tylko smutek, że zmarnowałam szansę na szczęście? Pytania w mojej głowie mnożyły się bez końca. Wydawało mi się, że kocham dwóch mężczyzn jednocześnie, i ten trójkąt coraz bardziej kusił...

 

 

"Żadnych trójkątów, radziła mi przyjaciółka"

Moja przyjaciółka kręciła z dezaprobatą głową. Uważała się za ekspertkę od spraw sercowych, bo często się zakochiwała. Tak co dwa-trzy lata. Uwielbiała ten pierwszy, romantyczny okres miłości, potem szybko się nudziła. No, ale doświadczenie miała, ewidentnie większe od mojego.

– Żadnych trójkątów. To prosty przepis na tragedię. A to, co czujesz, to jeszcze nie jest miłość, ani z Mikołajem, ani z Tomaszem. Gdybyś naprawdę pokochała któregoś z nich, nie miałabyś wątpliwości.

– To nie takie proste – wzdychałam.

Jak wytłumaczyć coś, czego sama do końca nie rozumiałam? Zresztą łatwo jej było radzić, układać mi życie, ale to ja będę ponosić konsekwencje swoich decyzji. Ja i mężczyźni, których te decyzje dotyczą.

 

 

"Znalazłam się w pułapce i nie potrafiłam znaleźć wyjścia"

Kiedy kilka dni po randce z Mikołajem spotkałam się z Tomaszem, szala przechyliła się zdecydowanie w jego stronę. Spędziliśmy razem cudowne popołudnie, byliśmy w teatrze, a potem Tomek odprowadził mnie do domu. Miał w sobie coś z przedwojennego, szarmanckiego kawalera. Który przytrzyma mnie pod ramię, gdy się potknę. Który otworzy przede mną każde drzwi, jako pierwszy wysiądzie z pociągu, by podać mi rękę, gdy będę schodzić po schodkach. Czułam się przy nim komfortowo. Bez szaleństw, niespodzianek, za to spokojnie i bezpiecznie.

U boku Mikołaja odczuwałam ekscytujący dreszczyk emocji. Bo był nieprzewidywalny i uwielbiał mnie zaskakiwać. Nie gwarantował natomiast stabilizacji, której wartość wzrastała w moich oczach, tym bardziej, im się robiłam starsza.

Chaos w głowie i uczuciach zaczynał mnie męczyć. Poza tym symultaniczne randki nie były w porządku, czego bym sobie nie wmawiała. Sytuacja się przeciągała i zwiększało się ryzyko wpadki. Co będzie, jeśli Tomek dowie się o Mikołaju? Jak zareaguje Mikołaj, gdy okryje, że nie jest jedyny? Mogłabym powiedzieć, że z tamtym tylko się przyjaźnię… ale to nie byłaby prawda. Nie chciałam zaczynać związku, ani z jednym, ani z drugim, od kłamstwa.

Znalazłam się w pułapce i nie potrafiłam znaleźć wyjścia.

 

 

"W końcu się zdecydowałam na tego jedynego"

– Obaj są przystojni, dobrze sytuowani, inteligentni… – wyliczała moja niezawodna przyjaciółka. – Moim zdaniem zawsze będziesz się zastanawiać, czy dobrze wybrałaś.

– No to mnie pocieszyłaś…

– A skoro tak, skup się na sobie. Zastanów się, jak ty się czujesz przy każdym z nich, jaką stajesz się kobietą i którą z nich wolisz.

Słowa Ilony dały mi do myślenia, bo wcześniej w ogóle nie patrzyłam na moje randkowanie w ten sposób. A rzeczywiście, przy Mikołaju stawałam się zupełnie inną osobą. Czułam się młodszą i bardziej energiczną wersją siebie. Z kolei u boku Tomka odzywała się we mnie krucha kobietka, która pragnie się oprzeć na silnym męskim ramieniu. Niezwykła i trudna dla mnie sytuacja – umawianie się z dwoma mężczyznami naraz – okazała się dobrą okazją, aby przyjrzeć się temu, którą z tych kobiet chcę być.

Szalony temperament Mikołaja z czasem pewnie zacząłby mnie męczyć. Nie na sto procent, ale dość długo żyłam na świecie, by wiedzieć, że tacy mężczyźni się nie zmieniają. A jak się znudzą, odchodzą. Więc musiałabym cały czas za nim nadążać. Zmęczyłam się już na samą myśl. A Tomasz dostosowywał tempo do mojego kroku. Przy nim mogłam iść tak wolno lub tak szybko, jak chciałam.

I już wiedziałam.

Usunęłam z kontaktów numer Mikołaja. Przestałam obserwować jego profile w mediach społecznościowych, gdzie umieszczał relacje ze swoich podróży i różnych imprez. Nie chciałam się narażać na pokusę ani podsycać ewentualnych wątpliwości. Wybrałam Tomasza. Koniec i kropka. Przy nim czuję się bezpieczna. Wiem, że mnie nie zawiedzie, cokolwiek by się nie działo. Całe życie musiałam sobie ze wszystkim radzić sama. Byłam samodzielna, twarda, niezatapialna, ale samotna. Tomek otoczył mnie troską, o jakiej marzy każda kobieta, nawet ta silna. Jest szarmancki i stać go na romantyczne gesty, a że brakuje mu spontaniczności, że lubi wszystko planować… Nie ma ideałów. Poza tym, to ja mogę być tą żywiołową częścią w naszym związku, skoro wreszcie nie muszę podtrzymywać nieba nad sobą.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również