Historie osobiste

"By się dowiedzieć, czy będzie ze mną na dobre i złe, musiałam wystawić go na próbę. I skłamać..."

"By się dowiedzieć, czy będzie ze mną na dobre i złe, musiałam wystawić go na próbę. I skłamać..."
Fot. 123RF

Nie chciałam wchodzić w kolejny związek, który zakończy się klapą. Postanowiłam poddać próbie kolejnego kandydata. Niestety on odkrył moje oszustwo.

"Nie lubię być sama, kocham mężczyzn"

Kiedy poznałam Filipa, byłam po trzech rozwodach i dwóch dłuższych związkach, dla formalności dodam, że nieudanych. Każdy mój mężczyzna wcześniej czy później okazywał się jakąś odmianą narcyza, skupionego głównie na sobie i zaspokajaniu swoich potrzeb. Czuję się współwinna, nie zamierzam udawać biernej ofiary, w końcu nikt mnie pod pistoletem do tych związków nie zmuszał. Problem w tym, że nie lubię być sama, kocham mężczyzn. Dlatego teraz muszę być ostrożna. Jako kobieta po przejściach potrzebuję pewności, że mogę liczyć na partnera. Nie musi być przystojny ani bajecznie bogaty. Ważne, żeby był przyzwoitym człowiekiem, który nie ucieknie, kiedy pojawią się pierwsze kłopoty.

Jak to sprawdzić?

Niestety, nie mogę polegać na mojej kobiecej intuicji, jak dotąd za często mnie zawodziła. Zauroczenie też nie jest dobrym doradcą. Konieczny jest test. Moi mężowie plus dwóch prawie narzeczonych spektakularnie oblali egzamin z bycia w relacji. Kto od kogo odszedł, to już mało istotne. Po ostatniej klęsce uznałam, że muszę się jakoś upewnić, zanim znowu emocjonalnie się zaangażuję.

 

 

"Postanowiłam poddać próbie partnera"

Filip wydawał się dojrzały, mimo że był młodszy ode mnie o kilka lat. Pracował jako inspektor transportu drogowego, a po godzinach lubił uprawiać sport. Niby nic nie mogłam mu zarzucić, ale wciąż nie potrafiłam się pozbyć uczucia niepokoju. A jeśli to wykluwające się szczęście okaże się fikcją, pozłotą, która pęknie, gdy uderzy w nią mocniejszy cios? Wolałam przetestować Filipa, zanim padną poważne deklaracje.

Okazja nadarzyła się sama. Zbliżał się termin mojej rutynowej kontroli lekarskiej. Co roku wykonywałam morfologię i kilka innych podstawowych badań. A gdyby tak dodać temu wydarzeniu dramaturgii i sprawdzić, jak zareaguje Filip? Ciężka choroba może się przytrafić każdemu. Nie chciałabym zostać sama w takiej sytuacji, nie dość, że chora na ciele, to jeszcze ze złamanym sercem. Chciałam zyskać pewność, że Filip będzie przy mnie na dobre i złe, w zdrowiu i w chorobie.

– Muszę powtórzyć badania krwi – skłamałam. Starałam się brzmieć na lekko wystraszoną, przejętą. Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok. – Podwieziesz mnie do przychodni?

– Oczywiście.

W drodze do laboratorium Filip zapytał:

– To coś poważnego?

Aha, szybko złapał haczyk. Przez chwilę zastanawiałam się, co mu odpowiedzieć. Nie przemyślałam tego dokładnie i musiałam improwizować.

– Tak… znaczy na razie to tylko podejrzenia. Potrzeba więcej badań, żeby postawić diagnozę – odparłam, a potem utkwiłam wzrok za szybą.

Nie potrafiłam spojrzeć Filipowi w oczy. Aż tak wytrawnym kłamcą nie jestem. Czemu w ogóle to robiłam? Czemu posuwałam się do oszustwa i manipulacji, by lepiej poznać mężczyznę, w którym się zakochiwałam? To przecież dziecinne. I zarazem okrutne. Igrałam z cudzymi uczuciami, ale wierzyłam, że mam usprawiedliwienie. Trzy rozwody to mało? Nie zniosłabym czwartego. A poprzednicy Filipa, których po paru randkach sprawdziłam, oblali koncertowo. Jeden poległ, gdy udawałam, że straciłam pracę. Drugi uciekł, kiedy zmyśliłam, że mam pod opieką ojca po wylewie. Trzeci… był Filip.

 

 

"Partner odkrył moją grę"

Zależało mi na nim bardziej niż na tamtych, więc nie zagrałam va banque. Wprowadziłam tylko atmosferę niepokoju i wiszącej nade mną groźby. Kilka dni później Filip wydawał się jakiś wycofany. Czyli potwierdziły się moje obawy. Pojawiło się widmo choroby i mój potencjalny ukochany planował ewakuację… Zdawał się to potwierdzać esemes, jaki mi wysłał: „Musimy porozmawiać, wpadnę do ciebie wieczorem”.

Ciekawe, o czym? O tym, dlaczego nie możemy być razem? Bo wyjeżdża? Pojawiła się jego była i okazało się, że nadal coś do niej czuje? A może mama mu zachorowała i musi się nią zająć? Zastanawiałam się, czy mam udać niewzruszoną, czy wygarnąć mu od serca, co myślę o dzisiejszych mężczyznach – samolubnych i tchórzliwych – których on jest typowym przedstawicielem. O, przepraszam, nie takim typowym, bo jego maska pozorów był lepsza niż innych. Byłam tym bardziej rozczarowana, im większe nadzieje pokładałam w Filipie. Naprawdę łudziłam się, że on okaże się inny, lepszy.

– Masz mi coś do powiedzenia? – Usiadł na kanapie i utkwił we mnie wzrok.

Poczułam się nieswojo.

– To ty chciałeś o czymś pomówić – odparłam, krzyżując ramiona.

Wpatrywał się we z taką miną, jakby oczekiwał przeprosin. A to chyba ja byłam tu stroną pokrzywdzoną. Przecież chciał mnie zostawić pod jakimś bzdurnym pretekstem!

– Czyli zamierzasz dalej ciągnąć tę gierkę? Świetnie. Może ty faktycznie jesteś chora, ale potrzebny ci psychiatra, nie onkolog, co?

Filip był napastliwy i zagniewany. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywał. Co go tak wzburzyło? Moja potencjalna choroba? Filip rozłożył jakiś wydruk i przesunął po stole w moją stronę. Poczerwieniałam, gdy zorientowałam się, co to takiego.

– Zostawiłaś w moim samochodzie – wycedził przez zęby. – Wyniki twoich badań są książkowe, jesteś zdrowa. Okłamałaś mnie! Czemu?

Zaskoczył mnie, ale szybko zripostowałam:

– Bo musiałam wiedzieć.

– Co takiego?

– Czy jesteś gotów być ze mną bez względu na wszystko! Czy cię nie wystraszy pierwszy wybój! Nie robię się młodsza…

– Po dwóch miesiącach chcesz mieć dożywotnią gwarancję? A co dajesz w zamian? Fakt, najmłodsza już nie jesteś, dziecka mi nie dasz.

– Nie bądź podły!

– Ja? To ty bawisz się moimi uczuciami!

– Bo… bo… – Zagryzłam wargę, żeby się nie rozpłakać.

Filip podszedł i złapał mnie za ramiona.

– Musisz przestać. Jeśli ma nam się udać, musisz zaryzykować. Tak samo jak ja. Gdzieś w głębi serca wiedziałam, że ma rację, a te dziwne testy mają tak naprawdę jeden cel: znaleźć pretekst do wycofania się.

"Wierzysz, że nam się uda?"

Ale Filip się nie wystraszył. On się zezłościł.

Chciałam, żeby mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze, że nigdy mnie skrzywdzi, nie porzuci, że ta uczuciowa inwestycja tym razem mi się opłaci, a jeśli nawet się kiedyś rozstaniemy, wyjdziemy z tej miłości silniejsi i bogatsi, bo więcej zyskamy, niż stracimy.

Filip stał naprzeciw mnie, jego dłonie ciążyły mi na ramionach.

– Czyli nie zrywasz ze mną? – Uśmiechnęłam się przez łzy. – Stawiasz na nas? Wierzysz, że nam się uda? Nie boisz się?

– Nie wiem, co z nami będzie. Czas pokaże.

Pokiwałam głową.

– Przepraszam… – wyszeptałam.

– No, już dobrze. – Przygarnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy.

Wtedy pomyślałam: kocham go. I zaraz za tą myślą napłynął lęk. Ale nic nie mogłam na niego poradzić. Żadna wymyślona symulacja nie da jednoznacznej odpowiedzi, jak byśmy się zachowali w obliczu faktycznej życiowej trudności.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również