Wywiad

Marek Sekielski: "Uzależnienie to nieumiejętność zdrowego przeżywania emocji"

Marek Sekielski: "Uzależnienie to nieumiejętność zdrowego przeżywania emocji"
Marek Sekielski
Fot. AKPA

Marek Sekielski trzeźwieje od kilkunastu lat. Jego rozmowy o uzależnieniu pomagają jemu i innym. O alkoholizmie rozmawiamy z producentem filmowym, autorem książki „Polska na odwyku”.

Marek Sekielski: "Chcę odczarować wizerunek alkoholika"

PANI: Na YouTubie można znaleźć prawie 200 wywiadów, jakie przeprowadziłeś z osobami uzależnionymi i bliskimi uzależnionych. Teraz w książce „Polska na odwyku” znalazło się kilkanaście z nich. Dlaczego zdecydowałeś się przeprowadzać i opublikować te rozmowy?

MAREK SEKIELSKI: Na początku nie myślałem o sobie jako edukatorze, może dlatego, że nie chciałem brać na siebie odpowiedzialności. Ale zależało mi na szerzeniu świadomości na temat uzależnienia, alkoholizmu i na przełamaniu stereotypu. Chcę odczarować wizerunek alkoholika jako kogoś na dnie, pijanego, który leży na ławce czy żebrze o kilka złotych na piwo pod sklepem. Nieumytego, śmierdzącego, często żyjącego na ulicy. Taki wizerunek jest mocno zakorzeniony w naszym społeczeństwie. A jak spojrzymy na statystyki, które są oczywiście bardzo nieprecyzyjne, skala uzależnienia w Polsce jest potężna. W najmniej optymistycznej wersji obliczeń to nawet kilka milionów osób.

Co oznacza, że każdy z nas zna jedną lub nawet kilka takich osób. I one nie leżą na ławce…

Dokładnie. Druga rzecz, jaką miałem w głowie, to metoda, na której opiera się proces terapeutyczny, a także działanie wspólnoty Anonimowych Alkoholików. Czyli rozmowa alkoholików o ich doświadczeniach, problemach, kryzysach, radościach. Ta najprostsza metoda jest najbardziej uleczającym doznaniem w procesie wychodzenia z uzależnienia. Kiedy się posłucha osoby, której się nawet nie zna i która może być zupełnie nie z naszej bajki, zawsze okazuje się, że nasze doświadczenia są podobne. Takie rozmowy czy nawet tylko słuchanie pozwala się integrować, zidentyfikować z problemami, z którymi się mierzymy. Wiem to z własnego doświadczenia, z rozmów z osobami, z którymi byłem na terapii grupowej, i od samych terapeutów - ta identyfikacja jest ważna i daje wielkie poczucie ulgi. Myślisz: nie jestem jedyny, nie jestem sam i nie jestem taki najgorszy. To uwalniające.

Sądzisz, że ten stereotyp alkoholika na dnie jest szkodliwy?

Tak. Pozwala nam tkwić w iluzji: chodzę do pracy, nie zawalam zbyt wielu obowiązków, wyglądam porządnie, nie jest ze mną tak źle. Podobnie myślą bliscy: mój mąż pije, ale tylko po pracy, nie jest agresywny, no zdarzyło się, że stłukł szklankę w nerwach, ale nie jest taki zły. W obu przypadkach to minimalizowanie i wypieranie problemu. A jak się uzyska świadomość, na czym ten problem polega, trudniej go wyprzeć, zamknąć oczy, uznać, że to mnie nie dotyczy. Sporo osób, co zresztą mnie trzyma przy robieniu kolejnych wywiadów, pisze mi, że dzięki tym rozmowom coś do nich dotarło. Czasem wcale nie chodzi o to, że ktoś pod wpływem tego, co usłyszy, pójdzie na terapię – niektórzy po prostu świadomie zaczynają rezygnować z alkoholu albo mocno go ograniczać, bo mimo że nie są uzależnieni, zaczynają rozumieć, że to trucizna. A te wszystkie opowieści o kieliszku wina na trawienie czy w ogóle o korzystnym wpływie niewielkiej ilości alkoholu na nasz organizm to chwyty marketingowe.

 

 

Marek Sekielski o chorobie alkoholowej

Jak długo jesteś trzeźwy?

Nazwałbym się raczej osobą trzeźwiejącą. I nie pamiętam dokładnie, jak długo to trwa. Moje trzeźwienie zaczęło się 14, może 15 lat temu. Wtedy poszedłem na pierwszą terapię i przez trzy lata nie piłem. Po czym wróciłem do picia na trzy kolejne lata i znowu przestałem. Wtedy jeszcze liczyłem. Wiele osób tak robi, obchodzą rocznice i traktują to jak dodatkową motywację. Czasem nawet na mityngach AA są rocznicowe torty i świętowanie. Ale kiedy rozpocząłem drugą terapię, przestałem myśleć w ten sposób. To nie była kalkulacja – w naturalny sposób uznałem, że nic mi nie przyjdzie z tego liczenia. To nie jest wyścig czy zawody. Co to za różnica, czy jestem 10 lat abstynentem, czy 15? Liczba nie ma znaczenia. Ważne jest to, jak żyję. Bo spotkałem ludzi, którzy nie pili kilkanaście lat, natomiast o trzeźwieniu w ich wypadku nie było mowy. To była abstynencja, a jednocześnie ciągłe siedzenie na bombie.

Możesz wyjaśnić tę różnicę między byciem abstynentem a trzeźwieniem?

Czasem to widać u osób, które są abstynentami – mają układ nerwowy na wierzchu, są elektryczni. Wystarczy nacisnąć właściwy guzik i nastąpi eksplozja. Tu pojawia się jeden z trzech podstawowych mechanizmów uzależnienia, czyli regulowanie emocji. To on odpowiada za emocjonalną jazdę, którą stwarza sobie osoba uzależniona. Nie przeżywa ich w zdrowy sposób – coś się wydarza i w związku tym coś czujemy, to trochę w nas pracuje, po czym mija. Osoba uzależniona łapie się tej emocji, kręci ją, kręci, kręci, nakręca się. Na przykład, szef powiedział coś nieprzyjemnego i zaczyna się: on jest zły, nienawidzę go, uwziął się na mnie. Te emocje buzują po to, żeby dojść do momentu, w którym już nic nie jest w stanie pomóc, tylko trzeba walnąć lufę, bo tylko to przyniesie ulgę. Alkoholik podkręca w sobie te emocje tylko po to, żeby otworzyć flaszkę i mieć usprawiedliwienie. To dotyczy zarówno emocji nieprzyjemnych, jak złość, frustracja, gniew, ale także przyjemnych. Sam potrafiłem pić w euforii, bo inaczej nie umiałem w sobie tego pobudzenia wyciszyć. Bo uzależnienie to nieumiejętność zdrowego przeżywania emocji.

A ta różnica?

Abstynent walczy ze sobą z lepszym lub gorszym skutkiem, ale mechanizm regulowania emocji ciągle u niego działa. Tymczasem trzeźwienie polega na uczeniu się przeżywania emocji w zdrowy sposób. Można rozładowywać napięcie bez destrukcji. Nie muszę pić, mogę z kimś porozmawiać, pójść na trening… Każdy może znaleźć własny sposób na rozładowanie napięcia. Ale najważniejsze to wiedzieć, co się ze mną dzieje, i nie pozwalać tym mechanizmom nad nami panować.

Jakie są pozostałe mechanizmy?

Kolejny to iluzja i zaprzeczenie. Powoduje, że osoba uzależniona, mimo że wszyscy dookoła widzą, co się z nią dzieje, sama naprawdę, i mówię to serio, wierzy w wizję siebie, którą sobie zbudowała. To nie ona jest źródłem problemu, ale inni: szef się czepia, dzieci są niegrzeczne, żona ma nierealistyczne oczekiwania, matka zrzędzi, sąsiad jest złośliwy. Wszyscy są źli i czegoś chcą. A ja tylko napiję się po pracy i o co te afery? I ja wiem, że ci ludzie w totalnym odrealnieniu skarżą się na wszystkich dookoła, bo naprawdę w to wierzą! Umysł alkoholika jest w stanie stworzyć nieprawdopodobne i absurdalne kłamstwa na temat otaczającego świata. Zdrowej osobie może być trudno przyjąć, że w to wszystko wierzy, ale właśnie na tym także polega ta choroba. Trzeci mechanizm to duma i kontrola. Sprawia, że osoba uzależniona przestaje kierować swoim życiem. Pod wpływem alkoholu poczucie wartości i mocy osoby uzależnionej rośnie. Gdy trzeźwieje, traci te złudzenia i doświadcza cierpienia, upokorzenia, wstydu. Dlatego zrobi wszystko, żeby nie cierpieć, i jedyny skuteczny sposób to znowu wypić. To w skrócie trzech mrocznych jeźdźców alkoholizmu, którzy ryją beret uzależnionego.

 

 

Marek Sekielski o wychodzeniu z alkoholizmu

Jak zaczyna się wychodzenie z tego mroku?

Leczenie uzależnienia polega na tym, że po pierwsze zachowujemy abstynencję, bo to nam pozwala trochę oczyścić umysł. Schodzimy na ziemię i wtedy pojawia się przestrzeń, żeby zacząć nad sobą pracować. Drugim krokiem jest terapia, która pozwala lepiej zrozumieć, co się z nami dzieje. W leczeniu alkoholików sprawdza się terapia grupowa, bo te toksyczne mechanizmy łatwiej najpierw zobaczyć u innych. Potem zaczynamy je rozpoznawać u siebie. I tutaj nie ma reguły. Czasem komuś będzie łatwiej zobaczyć u siebie najpierw jeden z nich, potem dopiero inne. Proces trzeźwienia zaczyna się, kiedy udaje nam się je pojąć, rozpoznać i zatrzymywać. To jest długa i niełatwa praca, dlatego terapie osób uzależnionych trwają czasem nawet dwa lata. Trzeba się wielokrotnie zderzyć z tymi procesami i nauczyć się je odwracać. Czasem jedna terapia nie wystarcza. Sam niektóre rzeczy rozpoznawałem u siebie dość długo. Na przykład tendencję do kontroli. Miałem poczucie, że wiem lepiej, i wkurzałem się, że inni nie postępują tak, jak im sugeruję. Miałem bardzo niski poziom tolerancji. Teraz przyjmuję to spokojniej.

W swoich wywiadach znajdujesz nadal coś, co pomaga ci lepiej rozumieć siebie?

Tak, to ciągle się zdarza. Podczas wywiadu z chłopakiem, który opowiadał o tym, że jest dorosłym dzieckiem alkoholika (DDA), coś się we mnie obudziło. Mówił o swoich trudnościach w funkcjonowaniu w relacji z dziewczyną - o przeżywaniu wszystkiego w środku, w sobie i że przez to uchodził w jej oczach za skrytego mruka, który niczym się nie dzieli. A on wszystkie rozmyślania, problemy do rozstrzygnięcia trzymał w głowie. I wtedy zobaczyłem, że mam podobne problemy w relacjach z moją partnerką Olą. Uświadomiłem sobie, że to się zaczęło w dzieciństwie – nauczyłem się w domu, w którym wiecznie wisiała siekiera w powietrzu, że po prostu się nie rozmawia. Mój ojciec był taki interwałowy – większość czasu wytrzymywał bez picia, a raz w miesiącu jechał po bandzie. Ale kiedy tak wytrzymywał na tym, jak to nazywam „dupościsku”, nie wiadomo było, co go wyprowadzi z równowagi. Może rzucę kostkami do gry za głośno? Tak się nauczyłem być sam z tymi sprawami, które mi się kotłują w głowie. Podobnie mam, kiedy pracuję - skupiam się, mam kamienną twarz. Zdarzało się, że moja córka w takich chwilach pytała, czy jestem zły. Wyłączam się ze świata, a dla innych mogę wyglądać nieprzystępnie, nawet wrogo.

 

 

Marek Sekielski o alkoholizmie i terapii

W rozmowach o alkoholizmie często wraca temat domu i dzieciństwa.

Psychologowie i terapeuci potwierdzają, że samo uzależnienie jest w gruncie rzeczy wierzchnią warstwą czegoś, skutkiem i jak większość różnych zaburzeń psychicznych może mieć korzenie w dzieciństwie. A my, dzisiaj dojrzali ludzie, jesteśmy pokoleniem wychowanym w towarzystwie alkoholu. Jak pomyślimy o naszych rodzicach, którzy byli dziećmi pokolenia, które przeżyło wojnę, robi się z tego sztafeta pokoleń z emocjonalnymi kłopotami. Praca z doświadczeniami z dzieciństwa nie jest łatwa. Pamiętam, że podczas terapii mówiłem o dzieciństwie i swoich relacjach z ojcem, a terapeuta powiedział: „Marek, miałeś dwoje rodziców. Oboje, i twój pijący ojciec, i niepijąca matka byli tak samo odpowiedzialni za to, w jakich warunkach się wychowywałeś”. W mojej książce Ewa Woydyłło mówi, co jest potrzebne, żeby jakoś przetrwać w toksycznym alkoholowym domu - podstawą jest uczciwe mówienie o tym, co się dzieje. Nie można udawać, że nie ma tematu, tylko właśnie mówić o tym, że ojciec chleje. Jej zdaniem to najlepsza metoda, żeby dzieci nie wychowywały się w poczuciu rozdwojenia i tajemnicy.

I poczucia winy…

Ważne, żebyśmy nie obarczali się winą za postępowanie swoich rodziców. Bo nic tak nie niszczy jak poczucie winy. Choć to nie zwalnia nas z odpowiedzialności za siebie. W byciu dorosłym dzieckiem alkoholika najgorsze jest to, że w którymś momencie naszych rodziców zabraknie, a te emocjonalne ułomności w nas zostaną. Obserwuję swoje skutki bycia DDA i one ujawniają się w sytuacjach zupełnie niezwiązanych z alkoholem, raczej w tym, jak funkcjonuję na co dzień. Pewne skrypty zachowań zapisują się w naszych głowach. A potem ktoś naciśnie guzik i zachowujemy się jak pies Pawłowa. Dopiero w procesie terapii możemy sobie uświadomić, że to nie wynika z tego, że jestem zły, złośliwy czy kogoś nie lubię, ale że w ten sposób uruchamia się jakiś schemat, do którego nie mam dostępu.

Wszyscy powinniśmy iść na terapię?

Pewnie tak. Nie wszyscy na taką związaną z uzależnieniami, ale tak. Terapia sprowadza się do pracy nad tym, co dzieje się w naszym umyśle, w naszej duszy. Mamy świadomość, że umysł jest obok serca najważniejszym instrumentem w naszym organizmie, naszym systemem operacyjnym. Kiedy coś nas fizycznie boli, idziemy do lekarza, łykamy lekarstwa i w ogóle się nad tym nie zastanawiamy. A kiedy nam siada baza naszego funkcjonowania, czyli głowa, potrafimy z tym nic nie robić.

To wynika z braku edukacji?

Absolutnie. Mam szesnastoletnią córkę i kiedy chodziła do podstawówki, z zaskoczeniem stwierdziłem, że chociaż minęło 30 lat, system edukacji niewiele się zmienił. Nie rozumiem, dlaczego nie ma w szkole choć podstaw psychologii i wiedzy, jak dbać o swoje zdrowie psychiczne. Połowa z tych 200 osób, z którymi przeprowadziłem wywiady o uzależnieniu, już w młodości piła w sposób prowadzący do uzależnienia. W czasie terapii zrozumiałem, że moje uzależnienie też ma początki w czasach nastoletnich. Przez dwa lata paliłem marihuanę w sposób absolutnie książkowo uzależnieniowy. Miałem 17-18 lat i od rana zastanawiałem się, jak wykombinować pieniądze, żeby kupić trawę. To obsesyjne myślenie miałem też potem, kiedy piłem. Pamiętam, że kiedy przyjechałem z Bydgoszczy do Warszawy i zacząłem pracować w TVN, nie tylko cały dzień myślałem o tym, że wieczorem się napiję, ale jeszcze wracając do domu na Żoliborz tak planowałem trasę, żeby przejechać obok Wierzbowej, bo tam był sklep z winami. Udawałem przed sobą, że zachowuję się jak koneser, a przecież i tak kupowałem najtańsze, bo na drogie wina nie było mnie stać. Ten mechanizm ciągłego myślenia, kombinowania towarzyszył mi przez lata.

Ale nie pozostawiasz złudzeń: nie można nikogo zmusić do pracy ze swoim uzależnieniem.

Tak, nie da się tego zrobić za kogoś. Mówi się, że uzależniony musi spaść na dno, żeby się ocknąć. Ale to nie zawsze musi być wielka katastrofa, po której naprawdę ciężko się podnieść. Niewątpliwie taka osoba musi ponieść bolesne konsekwencje swojego nałogu. To musi być prawdziwa strata. Niestety, niektórzy mają tę granicę bardzo daleko - świat dookoła się wali, dzieci i przyjaciele się odwracają, a taka osoba dalej uważa, że to z nimi wszystkim jest coś nie tak.

Kim jest Marek Sekielski?

Marek Sekielski - Rocznik 1978. Producent filmowy. Wspólnie z bratem Tomaszem Sekielskim zrealizował filmy „Tylko nie mów nikomu” (2019) i „Zabawa w chowanego” (2020) . Od 2020 prowadzi na YouTubie autorski cykl wywiadów „Sekielski o nałogach”. Współautor książek „Ogarnij się, czyli jak wychodziliśmy z szamba” (z Arturem Nowakiem) oraz „Jest OK. To dlaczego nie chcę żyć?” (z Małgorzatą Serafin).

 

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 01/2025
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również