Poczucie wartości jest w głowie, a nie w obwodach czy kształcie nosa. Przekonała się o tym niejedna osoba, która osiągnęła wymarzoną wagę licząc na całkowitą odmianę życia i nic takiego się nie stało.
Całe życie byłam lekko pulchna. Lekko, nigdy nie dotykałam otyłości, ale i tak miałam kompleksy. Wszyscy mówili, że mam piękne oczy i ładną buzię, ale taką... "pucołowatą". Byłam też najniższa w klasie i to w ogólnym poczuciu wartości mi nie pomagało. W liceum i na studiach ci najbardziej atrakcyjni mężczyźni zwracali uwagę na inne dziewczyny, ja byłam ich koleżanką, której zwierzali się ze swoich uczuć.
Byłam z kilkoma chłopakami, z ostatnim, poznanym po studiach, wzięłam ślub. Jednak nawet na własnym ślubie nie czułam się atrakcyjnie, choć słyszałam masę komplementów. Ostatnio postanowiłam poważnie podejść do odchudzania, z dietetykiem i lekarzem. Schudłam 15 kilogramów. Efekt? Noszę rozmiar M, a czasami nawet S. Koleżanki więdną z zazdrości, rodzina zasypuje mnie komplementami, a ja.... wciąż czuję się niewystarczająco zgrabna. Kiedy ostatnio wyjechałam ze znajomymi na weekend i usłyszałam: "Jowita, jaka ty jesteś piękna", to się wkurzyłam i nakrzyczałam na koleżankę, że to nieprawda i po co mi to mówi. Wtedy pomyślałam, że chyba pora porozmawiać z jakimś psychologiem, bo sama siebie skazuję na poczucie nieszczęścia.
Już na pierwszej sesji z psychologiem płakałam. Padło o wiele więcej słów niż tylko te o wadze i rozmiarze. Nagle wylał się ze mnie żal, że zawsze czuję się od wszystkich gorsza. A jakie mam realne powody? Realnych nie mam. Mam świetną pracę i dobre zarobki. Mam rodzinę (może nie idealną, ale mam), syna i córkę w liceum. Mam też pasje - po godzinach jeżdżę na rowerze, maluję meble i uczę się hiszpańskiego. Ot tak, dla siebie. Mam też grono koleżanek, które zapewniają mnie, że świetnie wyglądam. Inna sprawa, że już je chyba wkurzam z tym moim narzekaniem.
Dlaczego zatem nie lubię siebie? Na razie pracuję z psychologiem i staram się odkryć, kiedy to moje poczucie wartości tak się nadszarpnęło? Ostatnio zadał mi pytanie o moje siostry i zrobiło mi się gorąco. Jedna była "tą najmądrzejszą", druga - "tą najładniejszą". Ja byłam... pracowita. Czy tam jest źródło moich kompleksów? Jeszcze nie wiem, ale usłyszałam, że tam gdzie coś nas boli i chcielibyśmy tego najchętniej uniknąć, tam nasze wyzwanie i właśnie nad tymi emocjami trzeba się pochylić. W każdym razie zrozumiałam, że sukienka w rozmiarze M nie dała mi szczęścia, a tyle lat w to wierzyłam...