Dla Krzysztofa Ibisza to była miłość od pierwszego wejrzenia. Joanna Ibisz zakochiwała się stopniowo. Joanna i Krzysztof Ibiszowie przeszli przyspieszony kurs małżeński, ale na własnych warunkach.
Spis treści
JOANNA IBISZ – certyfikowany lekarz medycyny stylu życia i terapeuta medycyny chińskiej, od wielu lat także profesjonalna modelka. Absolwentka Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Obecnie rozwija profil edukacyjny na Instagramie @drjoanna_lifestylemedicine. Pochodzi z Wrocławia. Mieszka w Warszawie z mężem i psem. Ma 30 lat.
KRZYSZTOF IBISZ – prezenter telewizyjny, dziennikarz, producent, przedsiębiorca i polityk, kiedyś poseł na Sejm RP I kadencji. Absolwent aktorstwa w PWSTTiF w Łodzi i podyplomowego dziennikarstwa na UW. Przez lata prowadził największe widowiska telewizyjne, m.in. „Czar par”, „Taniec z gwiazdami. Dancing with the Stars”, kilkanaście teleturniejów TV, a także ogólnopolskie festiwale i imprezy. Zagrał w kilkunastu filmach i serialach. Ma 57 lat. Mieszka z żoną w Warszawie.
"Poznaliśmy się tak wielowymiarowo również dzięki temu, że wybuchła pandemia. Mieliśmy mnóstwo wolnego czasu. Większość aktywności zawodowych Krzysztofa została odwołana. Spotkaliśmy się w lutym 2020 roku, w klubie sportowym w centrum Warszawy. Rozpoznałam go po głosie: charakterystycznym, bardzo męskim, miłym dla ucha. On, mimo że po treningu, był stylowy i elegancki. Zdziwiłam się, że podszedł. Gdy powiedziałam mu, że ćwiczę jogę bikram, poprosił o podanie mojego konta na Instagramie. Wkrótce napisał zaproszeniem na kawę. Pomyślałam: czemu nie... Oczywiście wiedziałam, że Krzysztof jest osobą popularną, w dzieciństwie oglądałam go w programach i show. Ale od 10 lat nie mam telewizora. Na początku znajomości, gdy mówił o nagraniach do „Tańca z gwiazdami”, pogratulowałam mu udziału w tanecznym show. Roześmiał się: on prowadzi ten program. Na pierwszych spotkaniach nie poczułam, że nasza relacja może stać się wyjątkowa. Krzysiek myślami błądził gdzieś indziej. Chyba ze trzy razy pytał, kiedy mam urodziny, wciąż zapominając o odpowiedzi. Pomyślałam, że szkoda czasu na kogoś, kto mnie nie słucha... Potem przyznał, że trapiły go natrętne myśli o pracy, której poświęca się w stu procentach. Mama namówiła mnie, abym dała mu jeszcze szansę. Poszliśmy na kolejną kawę i... Czym mnie w końcu ujął? Inteligentny, szarmancki, elegancki, świetnie wychowany. Przy nim czuję się kobietą zaopiekowaną, rozpieszczaną, choć jestem bardzo niezależna. Wiem też, że mogę na nim polegać."
"Z biegiem czasu udało mi się przedrzeć przez jego różne blokady. Dostrzegłam, że za fasadą pracusia i perfekcjonisty kryje się piękny człowiek. Słuchał mnie coraz uważniej, rozumiał moje potrzeby. I gotował mi smacznie! Akurat ogłoszono lockdown, lokale zamknięto. Krzysztof zapraszał mnie na spacery z psem do parku, a potem do domu. Siadałam na miękkiej kanapie, on szykował obiad. Dzięki mężowi jestem bardziej uporządkowana wewnętrznie. Spokojniejsza. Nie muszę już sobie tak wiele udowadniać. Wspólnie udało nam się dotrzeć do jego cech, które przez lata pracy w show-biznesie trochę się zakurzyły. Okazał się być szczerym, ciepłym i mądrym mężczyzną."
"Na początku związku mieliśmy dużo sprzeczek. Krzysiek jest bardzo dobrze zorganizowany, jak dla mnie czasem zbyt drobiazgowy. Ja z kolei nie dam sobie w kaszę dmuchać. (uśmiech) Natomiast na bieżąco potrafimy analizować problem. Staramy się nie powtarzać błędów. Każde z nas trochę odpuściło i spotkaliśmy się w połowie drogi. Moje wcześniejsze związki były albo krótkie, albo na odległość. Nigdy z nikim nie mieszkałam w tak zaawansowanej formie jak z Krzyśkiem. Uważałam, że mam jeszcze czas na poważne decyzje."
"Spełniam się w dwóch branżach: jestem lekarzem, szkolę się w medycynie chińskiej i akupunkturze, a wcześniej często wyjeżdżałam na kontrakty modelingowe. Podobał mi się mój nieco szalony styl życia. Poznałam Krzysztofa w momencie, kiedy byłam już gotowa zaangażować się w poważniejszy związek. Po 10 miesiącach znajomości zamieszkaliśmy razem."
"Przez pandemię trzy razy odwoływano nam lot do Lizbony, który wymyślił Krzyś. Czułam, że chce mi się tam oświadczyć. W końcu zrobił to w czasie naszej pierwszej wspólnej Wigilii w 2020 roku. Spędzaliśmy ją we dwoje, bo on przechodził dopiero co COVID (nie chcieliśmy ryzykować zdrowia bliskich). Nie ukląkł. Był tak przejęty, wzruszony, gdy zapytał, czy chcę zostać jego żoną. „Tak” - powiedziałam. Nie przestraszyłam się, że to jego trzecie małżeństwo. Staramy się mieć dobre relacje z poprzednimi żonami i z dwoma synami Krzysia. Czasem jadamy razem obiady, spędzamy święta. Pomaga to, że nie zbudowaliśmy naszego szczęścia na ich nieszczęściu. Nie ja byłam przyczyną rozstań. Uważam, że najważniejsze w związku jest zaufanie. U nas wszystko pozostaje transparentne: znamy swoje hasła do telefonów, do mejli, do kont bankowych itd. Tak zostałam wychowana: moi rodzice tworzą jeden organizm, wspólnie prowadzą firmę, swój wolny czas spędzają razem. Dla Krzysztofa to było nowe, a teraz bardzo mu odpowiada."
"Wspieramy się także zawodowo. Wciąż się rozwijam, co mąż bardzo ceni. Na początku Krzysztof był zazdrosny o moich kumpli, których mam sporo. O jednego przyjaciela szczególnie, a teraz są kolegami, chodzą na siłownię. Uff! Dla odmiany mój mąż w żartach narzeka, że ja nie jestem wcale o niego zazdrosna. Bywałam na początku, ale tylko wtedy, gdy on poświęcał zbyt dużo atencji jakiejś kobiecie, co teraz się nie zdarza. Jako para zaczęliśmy sobie stawiać cele. Szczegółów nie zdradzę, bo są intymne, ale mam nadzieję, że będziemy się w tym umacniać."
"Symbolem naszego związku są dwa jabłka. Dlaczego? Już wyjaśniam. Na pierwszy wspólny wyjazd, wiosną 2020 roku, kiedy tylko otworzono w pandemii branżę hotelarską, zabrałem Asię do gospodarstwa agroturystycznego. Tam, na Pojezierzu Suwalskim, spędzaliśmy czas z przyjaciółmi. Raz siedzieliśmy sobie w tradycyjnej saunie nad jeziorem, pod gołym niebem, a kolega przyniósł nam piękne jabłko. Postanowiliśmy z Asią, że zjemy je w drodze powrotnej. W trasie zatrzymaliśmy się i wyjęliśmy z kosza jabłko. Nagle okazało się, że jabłka są... dwa. Od początku wiedziałem, że nasza relacja jest magiczna. (uśmiech) Poza tym nie przepadam za hasłem o „dwóch połówkach jabłka”, bo to tak, jakbyśmy byli niekompletni. Wolimy tworzyć dwa owoce."
"Niedługo później postanowiłem wyznać Asi miłość w oryginalny sposób. Naprzeciwko okien jej mieszkania (rezydowała już u mnie, ale wciąż miała tam swoje rzeczy) wykupiłem wielki billboard z napisem: „Asiu, kocham Cię”. Obok napisu były symboliczne dwa jabłka. Asia przez kilka dni mijała ten billboard, nie zauważając go (śmiech). Kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz w klubie sportowym, to było jak rażenie piorunem. Spodobała mi się jej uroda, sposób, w jaki mówi i się porusza. Spojrzenie, uśmiech, głos. Mógłbym wymieniać w nieskończoność. Pomyślałem: oto dostaję prezent od losu! Jeżeli teraz nie rozpocznę rozmowy, to być może nigdy więcej jej nie spotkam."
"Pierwszy raz w życiu poczułem, nie znając kogoś, że to będzie moja żona. Na pierwszej albo drugiej randce zapytałem, czy w ogóle chce mieć męża. Usłyszałem, że to nie jest jej marzenie. Byliśmy w innych momentach życia: ona na etapie rozglądania się, a ja tak bardzo chciałem się zakochać. Krok po kroku zdobywałem jej miłość, a walka była bardzo przyjemna! Asia jest ode mnie dwadzieścia parę lat młodsza, więc poznawanie swoich światów, w tym filmów czy książek, to nasza pasja. Zachęciła mnie do pogłębienia nauki angielskiego. Uczę się go prawie codziennie. Swobodnie prowadzę wydarzenia na żywo po angielsku. Przekroczenie bariery językowej dało mi poczucie wolności, bardziej otworzyło na świat. Moja żona nie potrafi żyć bez podróży, a mnie nie zawsze starczało na to czasu. We dwoje bacznie pilnujemy tego smakowania świata. Odwiedzamy znajomych, poznajemy lokalne dania i zwyczaje. Potem zapraszamy ich z rewizytą. Mam wrażenie, że inspirujemy się z Asią tym, co w nas najlepsze, i przez to sami się na lepsze zmieniamy."
"Na naszym weselu (zorganizowaliśmy imprezę dla przyjaciół i dla tych, którzy życzą nam dobrze - taki był klucz doboru gości) rozwiązywaliśmy małżeński quiz. Asia dostała pytanie, czego najbardziej się obawiała, poznając mnie. Spośród dostępnych odpowiedzi: braku anonimowości, różnicy wieku i mojego psa, wybrała tę ostatnią. Bała się psów przez uraz z dzieciństwa, a ja mam bulteriera. Na szczęście uwielbiają się teraz. Szybko się okazało, że mamy wspólne wartości i... potrzebę umiłowania dobrego życia. Dla nas oznacza to brak nadmiernego pośpiechu, nieprzejmowanie się bzdurami, omijanie złych informacji i emocji. Jesteśmy bardzo rodzinni, uwielbiamy urządzać święta, przyjęcia. Każda okazja jest dobra, aby spotkać się z rodziną i przyjaciółmi, a my to celebrujemy. Dzięki Asi zyskałem superteściów. Mieszkają we Wrocławiu, często rozmawiamy. Jeśli nawet mieli obawy dotyczące mnie jako wybranka ich córki, nigdy ich nie okazali. W czasie podróży uwielbiamy z Asią wydzierać się w samochodzie. Nasz repertuar to piosenki poetyckie, ale i rozrywkowe sprzed lat. Hanna Banaszak, Edyta Geppert, Magda Umer... A co jest najważniejsze poza miłością? Przyjaźń, bo opiera się na wspólnych wartościach, na szacunku i na bezwarunkowej zgodzie, aby móc być sobą w związku. Fundamentem, na którym budujemy nasze życie, jest otwartość i szczerość. Uwielbiamy czytać książki, ale odkąd jesteśmy razem, czytamy... mniej. Cały czas rozmawiamy."
"Na początku spieraliśmy się o drobiazgi czy przyzwyczajenia, które natychmiast omawialiśmy. Dziś spieramy się w sprawach najważniejszych. I jest to wymiana poglądów, myśli. Nie awantura. Przed poznaniem Asi byłem wielkim pedantem. Jej świat był bardziej artystyczny, spontaniczny. Oba światy się przeniknęły. Ja znacząco wyluzowałem, Asia bywa bardziej pozbierana. Kiedyś wkurzały mnie jej ubrania leżące na wierzchu, dziś składam je z czułością. Jest mi z tym fajnie. W naszej codzienności dzielimy się obowiązkami. Każdy wnosi to, w czym jest najlepszy, lub przejmuje działanie, jeżeli druga strona nie może się tego podjąć. Nasze wspólne bycie to najlepszy prezent od losu. Jest naturalne jak oddychanie, a zarazem fascynujące, porywające... Już wiem, jak ważny jest dom-port, w którym człowiek czuje się bezpiecznie i spokojnie. Jednocześnie, ponieważ tak lubimy podróżować, mogę powiedzieć, że dom znajduje się tam, gdzie jest moja Asia."