Są znani, lubiani i cenieni za dokonania zawodowe. Jednak Martyna Wojciechowska, Piotr Adamczyk i Mateusz Damięcki nie zawsze mieli tyle szczęścia. Szczególnie w miłości. Długo szukali prawdziwego uczucia. Zdarzały im się bolesne błędy i upadki, ale nauka z tego jest jedna: czasem na miłość trzeba poczekać.
Kiedy patrzymy na szczęśliwe zakochane pary, tak łatwo uwierzyć, że prawdziwą miłość w życiu znajdzie każdy. Lecz do związku marzeń rzadko dochodzi się, spotykając pierwszego partnera. Zazwyczaj do tej idealnej miłości dotrzeć trzeba metodą prób i błędów, po drodze naznaczonej cierpieniem i bólem. Tak jak nasi bohaterowie, których historie są i romantyczne, i życiowe, i inspirujące. Ukojenie w bólu Przez wiele lat Piotr Adamczyk cieszył się opinią amanta, takiego, który nie potrafi długo wytrwać w związku. Porażką skończył się ten z piękną Agnieszką Wagner i ten z Anną Czartoryską. Z Katarzyną Gwizdałą, białostoczanką o pseudonimie Kate Rozz, też nie wyszło: para wzięła szybki ślub, po czym nastąpił jeszcze szybszy rozwód. Niedługo potem aktor związał się z Weroniką Rosati, lecz i to okazało się pomyłką – rozstali się w 2015 roku. A cztery lata później gruchnęła wieść, że Adamczyk znów się ożenił! Tym razem jego wybranką została modelka i aktorka Karolina Szymczak.
Tę parę połączyło naprawdę wyjątkowe uczucie! Kochają się i wspierają w trudnych chwilach. Karolina właśnie publicznie wyznała, że poddała się operacji mającej na celu zwalczenie endometriozy, która jest bolesna i często uniemożliwia zajście w ciążę. Wcześniej Karolina czuła się ze swym bólem i cierpieniem bardzo samotna. Ale, jak się okazuje, w tej trudnej sytuacji Piotr Adamczyk egzamin z miłości zdał celująco! „To on ze mną był, kiedy mdlałam. To on wstawał po kilkanaście razy w nocy jak do małego dziecka i szedł po leki przeciwbólowe, termofor czy nalewać wody do wanny, żebym mogła rozgrzać brzuch. To on był na każdej wizycie u lekarza ze mną. To on głaskał po głowie jak bolało, więc wsparcie partnera jest bardzo ważne. Nasi partnerzy są częścią tej choroby i też ją przeżywają. W szczególności, jak dochodzi temat niepłodności”, powiedziała Szymczak w wywiadzie dla plotek.pl. O tym, jak cierpi po niedawnej operacji i jak wspiera ją mąż opowiedziała nie dla poklasku, ale by podtrzymać na duchu tysiące kobiet również zmagających się z endometriozą. Karolina nie tylko chce wyzdrowieć, ale spełnić wielkie marzenie swoje i męża: oboje bardzo chcieliby zostać rodzicami... „Często walczymy także o to, by być mamami. To nie wstyd, tylko odwaga i bohaterstwo. Dbajcie o siebie i pamiętajcie, że najważniejsi są ci, którzy nas kochają, wspierają i walczą razem z nami”, podkreśliła w wywiadzie. To piękne słowa, z pewnością wzruszyły oddanego żonie Piotra. Oby aktor i jego żona spełnili swe marzenia i byli szczęśliwi.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Zaledwie cztery lata temu Martyna Wojciechowska opowiadała w wywiadzie, że w swoim życiu pięć razy była zaręczona i dwa razy uciekała sprzed ołtarza. Wydawało się, że szczęście znalazła w końcu u boku informatyka i nurka głębinowego Jerzego Błaszczyka, z którym doczekała się córki Marysi. Jednak para rozstała się wkrótce po narodzinach dziecka. W 2016 roku Błaszczyk zmarł na raka, co było ciosem dla Martyny i jej córeczki. Przez pewien czas podróżniczka musiała skupić się na dziecku i pracy, ale los nie zgotował dla niej roli samotnej matki. Postawił na jej drodze mężczyznę przeczołganego przez życie i po rozwodzie. Martyna i Przemek Kossakowski pracowali w tej samej stacji – poznali się na kanapach w „Dzień dobry TVN”, ale wtedy nie zaiskrzyło. „Dałem Martynie swój numer telefonu, licząc, że zrewanżuje się tym samym, ale ona, zdaje się, miała inne zdanie na ten temat. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie. Potem wróciłem na Podlasie i przez pół roku nie mieliśmy kontaktu”, wyznał Kossakowski w magazynie „Twój STYL”. Ale Martyna tylko pozornie nie zwróciła na niego uwagi – tylko udawała obojętność.
Od słowa do słowa przeszli do randek. Na jedną z pierwszych Przemysław zabrał ją do chaty na Podlasiu i wtedy najsłynniejsza medialna uciekająca panna młoda wpadła jak śliwka w kompot. Po jakimś czasie przedstawiła wybranka córce, a ta polubiła go, co roztopiło zapewne kolejne tamy w sercu podróżniczki. Przemek zmienił Martynę na tyle, że jesienią 2020 roku stanęli na ślubnym kobiercu. Dziś Martyna mówi: „Po raz pierwszy w życiu mam partnera. Wcześniej wielokrotnie używałam tego słowa, bo nie chciałam mówić: chłopak, narzeczony, ale dopiero Przemek nadał temu słowu w moim życiu właściwe znaczenie”, podkreśliła w „Urodzie życia” Martyna. Podobno nawet się nie kłócą... Czego chcieć więcej? Tylko pozazdrościć szczęścia.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Uczucie ponad hejt Jako młodzieniec Mateusz Damięcki nie mógł się opędzić od fanek. I od koleżanek po fachu. Z jedną z nich, Katarzyną Łaską, udzielił nawet wywiadu jednemu z kolorowych magazynów o łączącym ich głębokim uczuciu. Rozstali się, ale dziś wciąż się przyjaźnią. A jednak to inna kobieta skradła mu serce – jako 30-latek poślubił tłumaczkę Patrycję. Niestety, osiem miesięcy po hucznym weselu nastąpił niespodziewany rozwód, a plotkarskie portale prześcigały się w podawaniu sensacyjnych informacji, niepotwierdzonych przez samych zainteresowanych, o zdradzie. Aktor po traumie rozwodu szybko odżył.
Jego serce podbiła tancerka i choreografka Paulina Andrzejewska, z którą dziś ma dwóch synów: Franciszka i Ignacego. Mateusz wciąż szaleje na punkcie żony, a ona na jego: „3 lata po ślubie, a razem 9. Kochanie dziękuję Ci, że jesteś! Dziękuję, że jesteś cudownym Ojcem naszych synów. Dziękuję, że we mnie wierzysz i mówisz, że jestem piękna, mimo iż tego dnia zupełnie się tak nie czuję, dziękuję za spokój jaki mam, mimo iż się czasem kłócimy. Super jest iść z Tobą przez życie”, napisała na swoim Instagramie Paulina.
Wyświetl ten post na Instagramie.
To mądra, utalentowana i piękna kobieta, choć niedawno pod jednym z jej zdjęć zamieszczonych na profilu Mateusza jakaś pseudofanka aktora, napisała złośliwie: „Masz mało atrakcyjną żonę i wygląda jakoś staro”. Trudno wyobrazić sobie mniej taktowną, hejterską i rozbiegającą się z rzeczywistością uwagę. Państwo Damięccy zareagowali na nią z klasą, której życzymy wszystkim celebrytom. „Moja żona Paulina dziękuje za wstawiennictwo, miłe słowa, mówi, że skończyła 40 lat i dobrze jej z tym. Prosi też, żeby nie ››jechać‹‹ po Pani/Panu – osobie, która skomentowała Jej wygląd i wiek. Dodam od siebie, że moja żona nadal bardzo mi się podoba. Nie tylko jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny. A z tymi, którzy jeszcze tego nie wiedzą, podzielę się, za darmo, ważną życiową prawdą: wygląd zewnętrzny to nie wszystko”, napisał Mateusz... i za takie słowa trudno go nie kochać. I to nie tylko w święto zakochanych, z okazji którego wszystkim życzymy, by znaleźli w swym życiu taką piękną miłość.