Rozmowy

Dlaczego niektórzy z nas mają dużo lepszą intuicję niż inni? Decyduje jeden czynnik

Dlaczego niektórzy z nas mają dużo lepszą intuicję niż inni? Decyduje jeden czynnik
Fot. Launchmetrics/spotlight

Naukowcy mówią, że szósty zmysł ma swoją lokalizację w przednim zakręcie obręczy kory mózgowej. Stamtąd płyną do nas przeczucia. Czy warto ich słuchać? O to, jak intuicja działa w naszym życiu, pytamy psycholożkę społeczną, dr Małgorzatę Godlewską.

 

PANI: Mamy dość romantyczne wyobrażenie o intuicji, nazywamy ją przeczuciem, szóstym zmysłem. Czym ona naprawdę jest?

DR MAŁGORZATA GODLEWSKA: Nagłym przebłyskiem myślowym, który powstaje na podstawie wiedzy, doświadczeń, obserwacji, które posiadamy. To błyskawiczny proces umysłowy. A ponieważ nie zachodzi w sposób refleksyjny, lecz bez namysłu, mówimy: „miałam przeczucie, włączył mi się szósty zmysł”. Mniej romantycznie można wyobrazić sobie intuicję na podobieństwo wyszukiwarki internetowej. Masz pytanie i w ciągu sekundy mózg wyrzuca odpowiedzi, które mogą być bardziej trafne lub mniej – to zależy od wiedzy, którą mamy w bazie.

To znaczy, że intuicja jest zwyczajną ludzką umiejętnością, a nie specjalnym talentem?

Tak, każdy z nas może się nią posługiwać, bo każdy z nas gromadzi w życiu ogromną ilość wiedzy, informacji, spostrzeżeń. Potrzebujemy tylko mieć otwartość, żeby to robić, a nie wszyscy ją mamy w tym samym stopniu. Na przykład osoby racjonalne, analityczne nie chcą korzystać z intuicji. Dopytują o dane, chcą znaleźć rozwiązanie w wyniku świadomej analizy. A istotą intuicji jest rozumowanie bez uświadamiania sobie procesu dojścia do rozwiązania. Różnicuje nas więc nie talent, ale otwartość na przyjmowanie tego, co niewydedukowane.

A jednak niektórzy z nas mają lepszą intuicję niż inni.

Bo to zależy od ilości doświadczeń i zgromadzonej wiedzy. Można powiedzieć, że im bardziej jesteśmy w czymś specjalistami, tym trafniejsze mamy przeczucia. Dobrze widać to w intuicji zawodowej – na przykład lekarskiej, pomocnej w stawianiu diagnozy w krytycznej sytuacji, czy chirurgicznej, podpowiadającej podczas operacji. Specjaliści czują, jaki ruch jest właściwy albo jakie działanie będzie odpowiednie, czasem nawet nie potrafią tego uzasadnić. „Tak zdecydowałem”, mówią. Dokonali błyskawicznej oceny sytuacji, złożyła się na nią całość ich doświadczenia zawodowego i poszli za tym, bo nie mieli czasu na analizę danych. Dotarły do nich bodźce dla kogoś innego niezauważalne i w ułamku sekundy podjęli decyzję.

Jechałam kiedyś samochodem z kierowcą, który w niewytłumaczalny sposób uniknął wypadku. Nagle zjechał na prawo i skręcił kilkadziesiąt metrów przed miejscem, w którym doszło do rozlania smaru na jezdnię. Zderzyło się tam potem kilka aut.

Jego mózg zarejestrował jakąś informację, sklasyfikował ją jako ostrzeżenie. Nie było czasu na analizy, poczuł, że lepiej byłoby skręcić. Tak się właśnie dzieje, jeśli mamy bardzo duże doświadczenie w prowadzeniu auta. Skręcamy, a potem się okazuje, że objechaliśmy ogromny korek. Na poziomie świadomym nie jestem w stanie tego zrobić, ale na tym szybkim – tak. Tymczasem ktoś inny w podobnej sytuacji będzie się trzymał GPS-a.

Czyli kluczowe jest, by pójść za impulsem?

Tak, pójść za tym głosem. Opowiem o ciekawych badaniach, w których wzięli udział studenci z wydziałów humanistycznych i z uczelni technicznej. Obie grupy dostały te same zadania do wykonania i podprogowo podawano im te same podpowiedzi (mikrosygnały, bardzo słabe bodźce). Humaniści szli za nimi swobodnie, wychwytywali bodźce i wybierali rozwiązania. Techniczni przy prawie wszystkich pytaniach zaznaczali odpowiedź „trudno powiedzieć”. Mówili: „Nie mogę wykonać zadania, bo nie mam pełnych danych”. Podobnych badań przeprowadzono wiele w różnych wariantach, a ich wyniki nam mówią, że osoby relacyjne, bardziej nastawione na emocje łatwiej akceptują brak pewności i idą za przeczuciem.

 

 

To prawda, że lepiej wykrywamy oszustwa, gdy polegamy na intuicji, a nie na refleksji?

Można tak powiedzieć. Chociaż to nie polega na tym, że mamy jakieś wskaźniki, które nam mówią, że ta osoba kłamie, a tamta mówi prawdę. Jesteśmy jednak wyczuleni na pewne sygnały, na przykład na niespójności. Słowa nie pasują do mimiki, czujemy, że coś się nie zgadza. Pamiętam ciekawy eksperyment, w którym osobom badanym odtwarzano wywiad z kobietą, która odpowiadała na pytania w tonie pozytywnym, dobrze oceniała opisywaną sytuację. Jedna grupa osób oglądała oryginalną wersję wywiadu, ale druga taką, w której do nagrania zostały wstawione mikroekspresje wstrętu. Odpowiedzi były identyczne, twarz aktorki pogodna i tylko co jakiś czas, na ułamek sekundy pojawiał się grymas obrzydzenia. Świadomie badani tego nie zauważali, a jednak mówili, że aktorka wygląda na nieszczerą. Potrafimy więc wychwytywać mikroekspresje, korzystać z informacji, które są pozaświadome. Kiedy widzimy sprzeczne sygnały, czujemy: coś tu nie gra, coś jest nie tak, choć często nie potrafimy tego wytłumaczyć.

Czytałam, że kiedy specjalista od mikroekspresji, prof. Paul Ekman, pierwszy raz zobaczył Billa Clintona, powiedział: „Wygląda jak facet, który chce, żeby go przyłapano na wyjadaniu konfitur ze słoika i mimo wszystko dalej kochano”. Trafne.

Ekman jest ekspertem, który latami analizował nagrania ludzkiej mimiki klatka po klatce, potrafi „czytać” emocje z mięśni twarzy – to jest naprawdę wiedza specjalistyczna. Ciekawe jest to, co mówił o uśmiechu: że służy nam często do przykrywania innych emocji. Jesteśmy wściekli na szefa i uśmiechamy się, starając się ukryć złość. Czujemy rozczarowanie i zakrywamy je uśmiechem. Ale na twarzy widać pewną niespójność, mięśnie układają się inaczej niż przy uśmiechu serdecznym. Potrafimy to intuicyjnie wychwycić, większość z nas umie rozpoznać taki nieszczery uśmiech u innych. Nie wszyscy, bo przecież są też ludzie, którzy nie przyglądają się rozmówcom, słuchając, nie spoglądają w twarz, skupiają się na słowach. Takie osoby nie będą miały zgromadzonych obserwacji wizualnych, a więc i przeczuć z nimi związanych.

Warto ufać przeczuciom tego typu?

Warto je zauważać, ale nie dopisywać do nich rozległych znaczeń. To przecież nie jest tak, że jeśli ktoś nieszczerze się uśmiecha, jest oszustem. Może przeżywać napięcie, być zestresowany czymś, o czym nie wiemy. Ale można sobie wyobrazić sytuację, w której warto potraktować przeczucie jako lampkę alarmową. Ktoś, kogo nie znam, coś mi proponuje, a ja czuję, że coś jest nie tak. Przyjąć czy odrzucić taką propozycję? Ja bym powiedziała: „nie, dziękuję”. Psychologowie często doceniają i wykorzystują przebłyski intuicji, emocje dużo nam podpowiadają. Każdy psychoterapeuta zna sytuacje, kiedy pacjent mówi, że wszystko u niego w porządku, a w tonie głosu słychać zupełnie co innego. Odbieramy to jako sygnał do rozmowy o tym, co ukryte.

W sprawach uczuciowych mamy zwykle mnóstwo przeczuć, nie zawsze trafnych. Czytałam, że podczas szybkich randek wrażenia dotyczące wyglądu zagłuszają nam wszystkie inne.

Ale badania pokazują także, że trwałość związków zawiązanych podczas szybkich randek jest porównywalna do tych, które powstały w bardziej tradycyjny sposób. A to oznacza, że intuicyjne wybory, których dokonujemy po trzyminutowej rozmowie, są równie trafne jak te podejmowane po tygodniach czy miesiącach namysłu. Z drugiej strony to prawda, że pierwsze wrażenia czasem nas zawodzą. Myślę jednak, że tu nie chodzi tylko o wygląd. Przebłyski intuicji formują się na podstawie skojarzeń z poprzednimi doświadczeniami. Nowo poznane osoby mogą nam „przypominać” kogoś, kto nas zawiódł, źle potraktował, był niegodny zaufania. Jeśli chcemy podjąć błyskawiczną decyzję, umysł szybko znajduje wzorzec, który może być błędny, bo przesłanki są kruche. Coś w sposobie bycia, sposób rozpoczynania rozmowy, jakaś cecha wyglądu. Pojawia się skojarzenie, niepokój, szybka ocena. Potem mówimy: jeszcze się nie odezwał, a już wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Nie mówię, że intuicja nas zawiodła, ale być może warto dawać sobie czas na weryfikację pierwszego wrażenia. Bo trzeba pamiętać, że my jako ludzie posługujemy się schematami. One pomagają funkcjonować, porządkują nam rzeczywistość, ale z drugiej strony rodzajem schematów są również stereotypy związane z narodowością, płcią, wiekiem, wyglądem. Na przykład: ciemnoskórzy są muzykalni i wysportowani. Łysi są agresywni. Niscy mają kompleksy. Bo możemy mieć również uprzedzenia – czyli negatywne stereotypy, które nastawiają nas ostrzegawczo i niechętnie.

Intuicja posługuje się stereotypami i uprzedzeniami?

Może na nich bazować, bo one są zaszyte w naszych strukturach poznawczych, należą do świata naszych doświadczeń i wiedzy o świecie. Są takie ciekawe badania pokazujące ukryte w naszych głowach stereotypy. Badani siedzą przed ekranem, jedyne, co muszą zrobić, to nacisnąć przycisk, kiedy na ekranie pojawi się para słów. Przeczytaj i naciśnij. Wyskakują kolejne pary: dobre drzewo, dobry Polak, dobry Żyd. Jeśli jesteśmy uprzedzeni, to dane hasło nasz umysł rozpoznaje jako sprzeczność. Naciskamy przycisk, ale z opóźnieniem, bo w mózgu toczy się nieświadoma analiza, która tę sprzeczność wykrywa.

Czyli przesadnie ufać przeczuciom to błąd.

Trzeba po prostu pamiętać, że intuicje nie są narzędziem dającym stuprocentową pewność. Jeśli mowa o przesadnym zaufaniu, przypomina mi się zjawisko zwane pułapką eksperta. Okazuje się, że specjalista mający trafne przeczucia w swojej dziedzinie w pewnym momencie może dojść do punktu przesadnej pewności siebie, zbytniego polegania na swoich osądach, które z czasem stają się rutynowe, sztampowe, a przez to nietrafne. Można powiedzieć, że osiąga stopień nieświadomej niekompetencji: uczy młodych, którzy zadają trudne pytania, znajdują nowe rozwiązania, a superspecjalist(k)a nie chce ich przyjąć, bo to niezgodne z jego czy jej oceną sytuacji. Przegapia nowatorskie pomysły, zamyka się na dopływ nowych doświadczeń, nie aktualizuje swojej wiedzy. Sam(a) osłabia swoją intuicję.

 

 

Powiedzenie o kobiecej intuicji ma sens?

Może tylko taki, że kobiety bywają bardziej otwarte na przeczucia, częściej zwracają uwagę na relacje, emocje, na bodźce pozaracjonalne. Ale badania nie wykazują, żeby miały wyższe od mężczyzn osiągnięcia w trafności przeczuć. Chyba że chodzi o intuicję zawodową, ale tu płeć nie ma nic do rzeczy, to jest kwestia doświadczeń i wiedzy. Może to trzeba jeszcze podkreślić – nie istnieje dobra intuicja ogólna, dotycząca wszystkiego. Piłkarz, który ma genialne przebłyski dotyczące strzelania goli, może mieć fatalną intuicję w dziedzinie wydawania pieniędzy.

Jak ją rozwijać, co jest pomocne?

Wiemy, że przy trafnych intuicyjnych wyborach pomaga przerwa, przysłowiowe przespanie się z tematem. Czas pomaga ułożyć się odczuciom, skojarzeniom w konkretny wybór. Pamiętam badania, w których zadanie polegało na wybraniu najlepszego mieszkania. Mnóstwo danych, wiele opcji, mało czasu. Wśród lepszych i gorszych ofert jedna miała najwięcej plusów. I okazało się, że potrafimy ją wyłowić, szczególnie jeśli mamy przerwę. Idź odpocząć, zdrzemnij się, a wybór się klaruje. To, co się dzieje w naszych głowach w czasie pauzy, to inkubacja, po której następuje wgląd. Wracasz do swoich danych i nagle widzisz rozwiązanie. Warto dziś rozwijać się w kierunku uważności, obserwowania tego, co się dzieje wokół nas i w nas samych, wychwytywania sygnałów płynących z ciała. To pomocne, bo jesteśmy rozproszeni, rozedrgani, siedzimy w telefonach i tracimy spostrzeżenia, które są bazą intuicji. Jeśli chcemy mieć dobre intuicje społeczne, musimy spotykać się i rozmawiać z ludźmi. Patrzeć na ich twarze, słuchać sposobu mówienia, być aktywnym słuchaczem, a nie nadawcą mówiącym w kółko o sobie. Zróbmy test: czy w tym roku powiedziałaś: „nie do wiary, wczoraj drzewa były gołe, a dziś mają tyle listków”? To znaczy, że przegapiłaś, jak każdego dnia po trochu zmieniała się wokół ciebie przyroda. Intuicję ćwiczy się przez obserwację. Zauważajmy zmiany, wychwytujmy drobne niezgodności.

Chyba nie we wszystkich dziedzinach intuicja się przydaje? W biznesie, handlu, psychologii – tak, ale w naukach ścisłych?

Kiedy trzeba policzyć, zaciągnąć dane do wzoru, pewnie nie. Ale spójrzmy na wielkie umysły matematyczne, które te wzory stworzyły, które formułują hipotezy – tam był wgląd. Przypomina mi się film „Buntownik z wyboru” i genialna intuicja matematyczna młodego chłopaka, która poprowadziła jego umysł do rozwiązania zadania z wyższego poziomu. Mam poczucie, że we wszystkich dziedzinach życia jest pole dla intuicji. Warto ją ćwiczyć, zamiast powierzać zadania sztucznej inteligencji, żeby ona za nas wnioskowała. To niewłaściwa droga, bo kiedy przestajemy ufać własnemu umysłowi, tracimy zdolność do wglądu. Po prostu pozbywamy się cennej kompetencji.

Dr Małgorzata Godlewska - Psycholożka społeczna, trenerka, wykładowczyni Uniwersytetu SWPS, prowadzi zajęcia z zakresu kompetencji społecznych i osobistych oraz psychologii emocji.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również