Relacje

"Przed śmiercią mamy tata złożył jej obietnicę. Dla mnie, ich córki, ten pakt był ciosem w serce..."

"Przed śmiercią mamy tata złożył jej obietnicę. Dla mnie, ich córki, ten pakt był ciosem w serce..."
Fot. 123rf

Najpierw to dziecko tęskni za bliskością rodzica, potem role się odwracają.

Nowy dom

Sara stała przed domem taty. Jej wzrok przesuwał się po starym żywopłocie okalającym nieuporządkowany ogród i chwastach wyłaniających się spomiędzy chodnikowych płyt. Musiała przyznać, że naprawdę się stęskniła.  

Przypomniała sobie tamten trudny wiosenny dzień w latach dziewięćdziesiątych. Właśnie przeprowadzili się z wieżowca w innym mieście do pierwszego domu, jaki kiedykolwiek posiedli na własność. Miała 10 lat i właśnie wróciła z zajęć w świetlicy. Zjechała rowerem ze ścieżki na podjazd i zatrzymała się obok trójki dzieci kręcących się przed garażem.

– Oto Sara! - zawołał jej tata, gdy usłyszał hamulce jej roweru. Spojrzała na chudego chłopca w wieku około ośmiu lat.

– Co się dzieje? zapytała.

Wszystkie rowery dzieci stały oparte o dom, z wyjątkiem jednego, przewróconego i pozbawionego przedniego koła.

– Uczę ich, jak naprawić przebitą oponę - wyjaśnił jej tata. To są Jacek i Szymon spod czwórki. Pracuję z ich mamą, a to jest Aneta zza rogu. Bawili się razem na drodze, więc poszła z nimi. Pomyślałem, że możecie się zaprzyjaźnić.

Sara do tej pory nie miała zbyt wielu przyjaciół w swoim nowym domu, ale mimo to zmarszczyła brwi. Brzęknęły szklanki z lemoniadą i kobieta, której nie spotkała nigdy wcześniej wyszła tylnymi drzwiami, niosąc tacę pełną przekąsek.

– Proszę bardzo. Uśmiechnęła się. Och, ty musisz być Sara? Jestem mamą Jacka i Szymona. Dołączysz do nas?

– Nie. – Sara nadąsała się, opierając rower o ścianę w pustym miejscu. Zdjęła swoją szkolną torbę z wieszaka. ­– Tata nauczył mnie naprawiać przebite opony wieki temu. – Ostentacyjnie przewróciła oczami i przeszła obok.

Poczuła nieprzyjemne ukłucie w brzuchu. Dlaczego tata marnuje z nimi czas? Odkąd zmarła jej matka, gdy dziewczynka była sześciolatką, trzymali się razem i nie rozstawali ani na krok. Zawarli nawet pakt w starym mieszkaniu na dwunastym piętrze. Spletli wokół siebie swoje małe palce i tata uroczyście powiedział: Obiecuję! Będziemy razem na wieki wieków.

Sara zaniosła torbę do sypialni. Tam otworzyła okno. Dźwięk śmiechu dobiegał z każdej strony. Będę zadowolona, kiedy sobie pójdą. To nie potrwa długo i wszystko wróci do normy – pomyślała.

Jak bardzo mogła się mylić?

Mijały miesiące, a ją ogarniało coraz większe napięcie. Ojciec wciąż widywał nowych ludzi, poznawał kolejne dzieci z sąsiedztwa, a także ich matki. Czasami całe ich stado pojawiało się u nich na grillu. Jeśli chciała z nim porozmawiać, musiała przecisnąć się przez zebrany tam tłum i odczekać swoją kolejkę.  

Kiedy na dworze zrobiło się zupełnie mokro, spotkania przeniesiono do domu. Sara wspomina to trochę jak hotelowe życie. Jej ojciec coraz częściej oferował innym pomoc przy majsterkowaniu czy drobnych pracach domowych. Zachowanie ojca irytowało ją coraz bardziej. Urażona, zaczęła celowo go unikać, jeśli akurat był w domu. Siedziała nadąsana w swoim pokoju. On z kolei patrzył na to z dystansem i nadzieją,  ze córka wkrótce odnajdzie się w trudnej dla siebie sytuacji. 

Pewnej nocy nie mogła już dłużej tego znieść, a kiedy wszystkie dzieci razem ze swoimi mamami wreszcie wyszły, weszła do salonu ze skrzyżowanymi ramionami i ognistoczerwoną twarzą.

– Po co ciągle spotykasz się z tymi wszystkimi ludźmi, tato?

Zamrugał i zmarszczył brwi. – Co dokładnie masz na myśli? Jestem towarzyski i trochę pomagam. Kiedy się przeprowadziliśmy, zdecydowałem, że muszę coś zmienić, a poza tym znam niektórych z nich z pracy. Przeprowadziłam się, żeby być bliżej firmy.

– Czy jedna z mam jest twoją dziewczyną?

– Jak to? Nie. Wspieramy się nawzajem, to wszystko. Dlaczego jesteś taka samolubna? 

– Nie jestem. To ty jesteś samolubem! - odgryzła się i wyszła trzaskając drzwiami. 

Nigdy tu nie wrócę

Spakowała się tego wieczoru, decydując na ucieczkę. 

Wrzuciła do plecaka wszystko, co uważała za potrzebne - ubrania, latarkę, tyle jedzenia, ile mogła unieść i dwie butelki wody. "On już nie jest moim tatą", powiedziała sobie całkiem na poważnie. W niczym go nie przypomina.

Matkę pamiętała jak przez mgłę. Czasem we śnie udawało się jej złapać przelotne przebłyski jej długich blond włosów albo poczuć zapach kwiatów przypominający ten, który obecnie unosił się w ich nowym dużym ogrodzie i kojarzył się jej właśnie z mamą.

– Już mnie nie potrzebujesz – napisała wielkimi literami na kartce, którą zostawiła na kuchennym stole o drugiej nad ranem. – Więc idę sobie.  

Wymknęła się z domu, po czym ruszyła ulicą, wydając sobie instrukcje. Najpierw w prawo, potem na skrzyżowaniu odbić lekko w lewo, a następnie skręcić na kładkę prowadzącą na pola. Następnie włączyć latarkę. Będzie ciemno jak diabli. 

Nigdy nie wychodziła sama po zmroku. Cienie czaiły się za ulicznymi latarniami. 

– Nie wrócę, powtarzała sobie, idąc przed siebie.

Kiedy dotarła do pól i zwolniła, kształty jeszcze bardziej się wydłużyły i złowrogo przesuwały jeden za drugim. 

– Prześpię się w stodole, a potem poszukam autobusu –  powiedziała sobie. - Kupię bilet i pojadę gdzieś daleko. Może to go nauczy pokory.

Nagle pośliznęła się w kałuży i upadła jak długa. Ciemne kształty zdawały się coraz bardziej przybliżać.  Wyglądały jak wagony pociągu mknące po niewidzialnych torach. Wstała, otrzepała się i pobiegła co tchu przed siebie, a obijający się na plecach plecak sprawiał, że poruszała się jeszcze szybciej.

Wtedy usłyszała w ciemności krzyk, taki, jaki wydaje ofiara, której dzieje się straszna krzywda. Jej dolna warga zadrżała.

– Nie chcę tu być, tato!

Przystanęła z bijącym jak oszalałe sercem. Spojrzała za siebie, gdzie czaiły się ciemne kształty. Wtedy łzy ją oślepiły. Otarła je mankietem płaszcza, a jej latarka rozbłysła na niebie niczym latarnia morska.

– Sara! - zawołał głos z oddali. Sara?

– Tato! 

Ojciec wyciągnął ręce w jej stronę, jakby odganiając cienie.

– Dobrze, że usłyszałem, jak wychodzisz i zobaczyłem cię biegnącą z okna mojej sypialni - dyszał, gdy stanął u jej boku. Wiedziałem, że trudno będzie mi cię dogonić. Wtedy zobaczyłem twoją latarkę. Coś białego błysnęło w jego dłoni. Jej notatka.

– Będzie krzyczał, pomyślała Sara. - Powie, że jestem głupia i samolubna i że to wszystko moja wina. Od razu mu odpowiem. Tak zrobię! Chcę mojego starego ojca, nie tego!

Kiedy się odezwał, jego głos brzmiał nisko i poważnie:

- Wiesz, co mówiła do mnie twoja mama, kiedy jeszcze żyła? Kiedy odejdę, Michał, nie waż się siedzieć samotnie w ciemności. Wyjdź i poznaj nowych przyjaciół. Wiele lat zajęło mi zrobienie tego, o co prosiła. Westchnął, po czym machnął jej notatką jak flagą.

Sara nie miała pojęcia, co miał na myśli, ale kiedy wyciągnął rękę, złapała ją.  

– Chodź. – Poprowadził ją z powrotem przez pole. – To lis – uspokoił ją, kiedy przestraszyła się hałasu... – Nie ma się czym martwić. Chcę, żebyś wróciła do łóżka, jest bardzo późno. Idź jutro normalnie do szkoły. Będę miał dla ciebie  niespodziankę, kiedy wrócisz do domu. Miłą, nie martw się".

Obietnica

Następnego dnia w szkole martwiła się, że źle usłyszała i czeka ją kara. Tego ranka jej tata nie powiedział zbyt wiele. Po prostu wstał z łóżka, przygotował dla niej śniadanie jak zwykle, a potem kazał jej obiecać, jak zawsze, że pojedzie rowerem bezpieczną trasą prosto do szkoły, nie rozmawiając z nieznajomymi i nie gubiąc się po drodze.

Siedziała w klasie, starając się jak najlepiej zapamiętać opowieść nauczycielki o historii lokalnych zabytków, ale myślami była gdzie indziej.

Kiedy wracała do domu czuła, że ma ściśnięty żołądek. Trzy nowe przyjaciółki jej taty stały przed garażem, a on rozmawiał z nimi w najlepsze. Musiał właśnie wrócić do domu. Sara wcisnęła hamulec i zatrzymała się z piskiem. Nic się nie zmieniło? Czy to moja niespodzianka? Uśmiechnął się do kobiet.

- W porządku, dzięki za pomoc. Sara jest tutaj, więc dokończymy jutro.

Sara patrzyła, jak wszyscy się żegnają. Gdy podparła rower, ojciec wyciągnął rękę w jej stronę. 

- Chodź, zobacz, co dla nas zrobili.

Zerknęła na wnętrze jadalni. Przystroili ją balonami i serpentynami we wszystkich kolorach. Rozłożyli też wszystkie jej ulubione imprezowe potrawy i tort, jakby miała świętować wszystkie swoje dotychczasowe urodziny na raz.

– Bądź spokojna - powiedział, widząc jej niepokój. – Nikt nie przyjdzie. To dla ciebie i dla mnie, dla nikogo więcej. Przykro mi, Saro. Widzisz, nie masz mamy i pomyślałem, że przebywanie z innymi mamami dobrze ci zrobi...

Westchnął i mówił dalej:

– Niektóre z tutejszych dzieci nie widują zbyt często swoich ojców, więc pomyślałem, że wkroczę do akcji i też będę dla nich kimś w rodzaju rodzica. Tylko trochę mnie poniosło, prawda? Od teraz jeden dzień w tygodniu zawsze będzie tylko dla ciebie, na wyłączność. Żadnych przerw, żadnego zbaczania na boczny tor. Będziemy robić, co tylko zechcesz. Myślę, że powinniśmy wybrać sobotę. Dzisiaj chodzi tylko o moje przeprosiny.

Sara skinęła głową, uśmiechając się, ale ze łzami w oczach. Dobrze zrobiłeś, tato - powiedziała mu, wiedząc, że to prawda. Bardzo za tobą tęskniłam.

Objął ją, a jej łzy wzruszenia spłynęły po jego koszuli.

W kolejnych miesiącach nadal dzieliła się nim z każdym, kto pojawił się w ich domu lub komu szedł pomóc, ale w soboty znów był jej starym tatą. Jeśli ktoś pukał do drzwi, on pozostawał nieugięty.

- Nie, przepraszam, dzisiaj jest dzień dla mojej dziewczynki i nikogo innego. 

Teraz, całe wieki później Sara znów wpatrywała się w jego dom, żyjący własnym życiem żywopłot i sięgające kolan chwasty. 

Ich więź naturalnie się rozluźniła, gdy Sara zaczęła dorastać. Najpierw stała się wszystkowiedzącą nastolatką, potem odkryła chłopców, poszła na uniwersytet, poznała kogoś wyjątkowego i wreszcie sama założyła rodzinę. Jej tata też kogoś poznał - ożenił się ponownie i zyskał kilkoro pasierbów.

–Och, tato, tęsknię za tobą – wyszeptała przed jego domem sama do siebie.

– Cześć! – jego głos ją zaskoczył ją, gdy podszedł z boku budynku. Patrzysz na moje chwasty? Ponad 80-letni już ojciec podszedł bliżej.  

– Niech zgadnę, czekasz, aż któreś z miejscowych dzieciaków przyjdzie pomóc ci z pieleniem?

Roześmiał się.

- Nie dzisiaj, kochanie. Żony też nie ma, ten czas należy do ciebie.

Przytaknęła.

– Tak, tato.

Zadzwonił do niej w weekend, jego ton był stanowczy.

– Czy muszę uciekać, żeby coś powiedzieć? – zapytał. A może chciałabyś znaleźć mnie przerażonego w środku ciemnego pola wystraszonego przez przebiegającego lisa?  

Oczywiście wiedziała, co miał na myśli. Chciał odzyskać dawną córkę. Chciał, by spędzili trochę czasu sam na sam, by mogli ponownie nawiązać kontakt.

W kolejny weekend Sara wyciągnęła mały palec, a tata owinął wokół niego swój. 

– Nasza dawna obietnica - powtórzył. Na zawsze razem. 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również