Daniel mówi, że odszedł dla mojego dobra. Zrobił to bez słowa wyjaśnienia. Zdecydował za nas oboje. Na co dzisiaj liczy?
Kiedy go zobaczyłam, zamarłam. Nie mogłam złapać tchu. To się nie dzieje, to nie on! – myślałam spanikowana. Bo gdyby to był on, wolałby uniknąć naszego spotkania. Odszedłby, zamiast stać i wpatrywać się we mnie bez słowa. Gdyby to był on, nie miał prawa tak patrzeć! Jakby tęsknił za mną przez ty wszystkie lata. Nie wolno mu! Nie po tym, jak mnie zostawił bez żadnego wyjaśnienia.
Daniel. Mężczyzna, który był dla mnie tym jedynym. Którego kochałam, jak nikogo innego. Człowiek, który złamał mi serce. Nie! On je roztrzaskał na tysiąc kawałków i już nigdy nie udało mi się go na powrót poskładać. Zrosło się, ale zostały blizny. Które zapulsowały bólem na jego widok.
Zmienił się. Upływ czasu nie był dla niego łaskawy: schudł, miał widoczne zmarszczki i głębokie cienie pod oczami. Jego niegdyś kręcone, ciemne włosy były krótko przycięte i przyprószone siwizną.
Było jak w filmach: zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. Zakochaliśmy się? My dosłownie oszaleliśmy na swoim punkcie. Wciąż pamiętam, jak się wtedy czułam. Jakbym unosiła się nad ziemią, jakbym dostała skrzydeł. Rozpierały mnie szczęście i energia. Nigdy później już się tak nie czułam.
Ale choć spadłam z chmur i połamałam się jak krucha porcelana, nadal wierzę, że nasze uczucie nie było tylko młodzieńczym zauroczeniem. Każdego dnia kochaliśmy się bardziej, lepiej się rozumieliśmy, a nasza więź się wzmacniała. Byłam przekonana, że razem możemy wszystko, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwej.
I nagle coś zaczęło się psuć. Daniel miał jakieś kłopoty, ale nie chciał mi powiedzieć, o co chodzi. Zmienił się, unikał rozmów, oddalał się ode mnie, a zarazem, paradoksalnie, w jego oczach widziałam jeszcze większe oddanie, jeszcze większą miłość.
Dlatego nie mogłam pojąć, czemu ze mną zerwał. Jednego dnia mnie całował, jakby umierał z pragnienia, a następnego powiedział, że to koniec. Miałam ochotę krzyczeć, płakać, uderzyć go, ale tylko zapytałam drżącym głosem:
– Dlaczego?
– To nie ma sensu. Zapomnij o mnie.
I tyle, całe wytłumaczenie.
Załamałam się. Nie potrafiłam sobie poradzić z porzuceniem. Próbowałam się z nim kontaktować, ale mnie odtrącał. Jak długo miałam się upokarzać? Bez końca się zadręczałam, że to moja wina, że zrobiłam coś, czym go do siebie zraziłam. Przepłakałam wiele dni, spędziłam mnóstwo bezsennych nocy, nim udało mi się podnieść.
Po tym, jak Daniel mnie potraktował, miałam uraz do mężczyzn. Nie chciałam wchodzić w żaden związek ze strachu, że znowu zostanę zraniona. A kiedy odważyłam się otworzyć, okazało się, że nikt nie dorównuje Danielowi. Pewnie nie trzeba było robić porównań…
Dopiero mój mąż przełamał zły czar, jaki rzucił na mnie Daniel. Najpierw zdobył moją sympatię, potem zaufanie, a na końcu miłość. Otoczył mnie opieką i dawał mi czas, którego potrzebowałam. Długo trwało, zanim go pokochałam, ale kiedy już tak się stało, nigdy nie żałowałam. Dobrze nam razem. Wzięliśmy ślub, urodziłam dwoje dzieci, które są już dorosłe. Lecz chociaż udało nam się z Janem stworzyć szczęśliwą rodzinę, na naszym związku zawsze kładł się cień. On kochał mnie bardziej niż ja jego i oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że w naszym układzie ja więcej biorę, niż daję od siebie. Czasem w kłótniach Jan mi to wypominał, choć przecież nie robiłam tego z egoizmu. Po prostu nie potrafiłam inaczej. Przez Daniela…
I oto go spotkałam, po tylu latach! Szczerze mówiąc, wiele razy wyobrażałam sobie podobną scenę. Wpadamy na siebie przypadkiem, patrzę na niego i zupełnie nic nie czuję. Niestety w rzeczywistości moja reakcja była daleka od obojętności. Chciałam się odwrócić i odejść, ale złapał mnie za rękę.
– Proszę! Porozmawiajmy. Chciałbym ci wytłumaczyć… wiesz, dlaczego wtedy…
Jego błagalny ton mnie poruszył. Czyżby dręczyły go wyrzuty sumienia? Zasłużył sobie!
– Proszę. Bardzo mi zależy, żebyś zrozumiała.
Właściwie… Może jak poznam prawdę i zrozumiem, co nim kierowało, wreszcie się uwolnię się od przeszłości.
– Dobrze.
Całą drogę do pobliskiej kawiarni milczeliśmy. Panująca między nami cisza nieprzyjemnie się przeciągała. Sączyłam jaśminową herbatę i czekałam: nie zamierzałam mu niczego ułatwiać. W końcu zaczął mówić, najpierw powoli, rozważnie dobierając słowa, potem coraz szybciej, coraz bardziej chaotycznie i emocjonalnie. Zostawił mnie, bo ciężko zachorował na nerki. Potrzebował przeszczepu, ale nie był pewien, czy i kiedy znajdzie się dawca. Był skazany na dializy i na czekanie.
– Byłem załamany. Zdruzgotany. Miałem dwadzieścia pięć lat i dostałem wyrok śmierci. Nie chciałem cię na to skazywać…
I co? Mam mu teraz podziękować? Gdy wyjaśnia mi swoją decyzję, której żałuje, nie mam ochoty mu podziękować. Jestem zła, zraniona. Nie miał prawa podejmować decyzji za nas oboje. Nie ufał mi albo nie kochał właściwie.
– Więc wolałeś mnie odtrącić? Bez żadnego wyjaśnienia? I co? Mam ci teraz podziękować? Masz pojęcie, jak bardzo mnie skrzywdziłeś? Jak się obwiniałam, zastanawiałam… To było podłe, tchórzliwe!
Nie zamierzałam się nad nim litować. Rozpierał mnie gniew.
Daniel próbował mnie przekonywać, że odszedł dla mojego dobra.
– Tak bardzo cię kochałem. Nie chciałem cię unieszczęśliwiać.
– Ale i tak to zrobiłeś!
Nie ustępował, tłumaczył, jak trudne jest życie z chorobą, jak bardzo obciąża ona również bliskich chorego. Rozumiałam jego argumenty, ale się z nimi nie zgadzałam. Nie miał prawa decydować za mnie.
– A gdybym to ja zachorowała? – przerwałam mu gwałtownie. – Powinnam cię rzucić tak jak ty mnie?
– Nie – odpowiedział odruchowo, bez zastanowienia. Potem spuścił wzrok i mocno splótł ze sobą dłonie, by ukryć, że drżą.
– No widzisz. Po prostu nie dość mi ufałeś. Przetrwalibyśmy razem zarówno twoją, jak i moją chorobę. A nawet jeśli nie, przynajmniej byśmy spróbowali…
Usłyszałam brzmiący w moich słowach żal i zrobiło mi się wstyd. Co my wyprawiamy? Przecież nasza miłość to już przeszłość. Po co rozdrapujemy stare rany?
Westchnęłam.
– Czasu nie cofniemy. Było, minęło. Jak ci się teraz układa? Co z twoim zdrowiem?
– Wszystko dobrze. Dostałem nową nerkę, przeszczep się przyjął. Funkcjonuję prawie normalnie. Praca pochłania większość mojego czasu, ale nie narzekam, bo ją lubię.
– Masz rodzinę?
Przecząco pokręcił głową.
– Próbowałem, ale z nikim mi się nie ułożyło. Jestem sam. Może to kara za to, że cię zostawiłem. Czasami czuję się, jakbym był przeklęty… bez szans na szczęście… to moje przeznaczenie.
– Nie wierzę w przeznaczenie. Są tylko konsekwencje naszych czynów. Dokonałeś wyboru i za to zapłaciłeś. Ja nie miałam na nic wpływu, a również zapłaciłam. Bardzo wysoką cenę. – Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok.
Łza kapnęła na stolik.
– Nigdy nie przestałem cię kochać…
– Po co mi to mówisz? Mam się rozwieść? A może tylko przeżyć z tobą namiętny romans? – rzuciłam sarkastycznie, ocierając oczy. Chciałam mu dopiec, jednak pod tą gorzką kpiną kryła się ciekawość, co by było gdyby...
– Jeżeli jesteś szczęśliwa, nie będę tego niszczył.
– A jeżeli nie jestem? – Wiedziałam, że mówiąc to, okazałam nielojalność wobec Janka. Zupełnie jakbym już go zdradziła.
Daniel napisał coś na serwetce, przesunął w moją stronę. Numer telefonu. Potem wstał, pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Więc tym razem to ja mam podjąć decyzję za nas oboje…