Historie osobiste

"Kochaliśmy się, ale to nie mogło się udać. Żaden mężczyzna nie ma prawa romansować z córką szefa..."

"Kochaliśmy się, ale to nie mogło się udać. Żaden mężczyzna nie ma prawa romansować z córką szefa..."
Fot. 123rf

"Nie mam już siły udawać, że wszystko jest w porządku. Ile można znieść w imię miłości? Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam."

To było oczywiste, że zostanę adwokatką. Takie było moje przeznaczenie. Mój dziadek założył kancelarię i wszyscy trzej jego synowie byli mecenasami. Ich synowie i córki również. Moi kuzynowie nie buntowali się przeciwko tradycji rodzinnej i ja też nie zamierzałam. Od dziecka wiedziałam, co będę w życiu robić i w tym kierunku się uczyłam.

Przez kancelarię przewijało się sporo osób. Oprócz klientów, także aplikanci i stażyści. Jedni zostawali, inni szli dalej. Nie interesowałam się nimi, jeśli nie musiałam. Aż pojawił się on, Jeremi. Od razu wpadliśmy sobie w oko, choć on krył się z tym o wiele dłużej niż ja. Bał się romansować z córką szefa.

"Tylko nie proś ojca"

W końcu jednak zostaliśmy parą. Trudno było mu się oprzeć. Lekko rozmarzone spojrzenie poza salą sądową, a na sali walka do upadłego. Był inteligentny, błyskotliwy i miał genialne poczucie humoru. A przy tym, co mnie ujęło, prywatnie w kontaktach z kobietami był nieco nieśmiały i zakłopotany. Jakby kryły się w nim dwie osoby: ambitny, agresywny prawnik i nieświadomy swojego seksapilu mężczyzna.

 

Tata, po zawale, nie spędzał już tak wiele czasu w kancelarii – teraz dowodziła tam ciotka Krystyna – więc nie zwracał tak bardzo uwagi na wszystkich pracowników, którzy pojawiali się na liście płac. Kiedy jednak przedstawiłam mu Jeremiego, kiedy poznał go lepiej, szybko docenił jego sposób myślenia, pracę dla kancelarii i zaczął powierzać mu coraz lepsze sprawy.

– Dostałem sprawę tej spółki, o której dyskutowaliśmy rano.

– Świetnie! – ucieszyłam się. – Gratuluję.

Ja wolałam prawo rodzinne, więc mogłam z czystym sumieniem mu kibicować.

– Nie prosiłaś ojca… mam nadzieję? – spytał podejrzliwym tonem.

– Chyba żartujesz – obruszyłam się. – Tata nigdy nie dałby komuś prestiżowej sprawy, na której można sporo zarobić, tylko dlatego, że go o to poproszę. Może mi kupić konia, gdybym miała taki kaprys, ale w pracy liczą się kompetencje. Poznał cię lepiej, sprawdził, jak sobie radzisz, i podjął taką, a nie inną decyzję. Możesz być z siebie dumny. Ja z ciebie jestem.

Kto romansuje z córką szefa

Jeremi poradził sobie z wyzywaniem, tak jak się tego spodziewałam. Nic dziwnego, że potem dostał kolejną dużą i ważną sprawę. Po następnej po kancelarii zaczęły chodzić przykre plotki, typu: Jeremi sypia z córką szefa, więc dostaje akta z tłustą prowizją, by kupować jej prezenty. To było podłe i niesprawiedliwe. Zarabiałam dość, by nikt nie musiał mi niczego fundować. Ale światek prawniczy jest taki sam, jaki każdy inny – tam, gdzie jest rywalizacja, będzie też zawiść. Oczywiście plotki dotarły do Jeremiego i on w przeciwieństwie do mnie się przejął.

 

Nie zrobił awantury, nie obraził się, on postanowił udowodnić, że zasługuje na miano najlepszego prawnika w kancelarii, niezależnie od związku ze mną. Zresztą sądziłam, że złośliwcy wkrótce znajdą sobie inny temat. Ciotka i ojciec starali się tak rozdzielać sprawy, by nie było wielkich dysproporcji w wypłatach. Bo tym, którzy nie dawali rady, po prostu dziękowali za współpracę. Oczywiście w zespole samych asów, bijącym będzie as atutowy i on będzie brał najtrudniejsze rozgrywki. Jeremi nie tylko je dostawał, ale też wygrywał, więc uważałam, że to mówi samo za siebie – nie brał premii za ładne oczy ani dlatego, że zaręczył się z córką prezesa, bo ostatecznie po dwóch latach związku poprosił mnie o rękę.

Ucieczka w pracę

Powinniśmy się cieszyć i szykować do ślubu. Tymczasem Jeremi po zaręczynach przykładał się do pracy jeszcze bardziej. Siedział nad aktami do późnej nocy, ignorując fakt, że z samego rana musi stawić się w sądzie na rozprawie. Świtem łapał dwie godziny snu, wypijał kawę i napój energetyczny i wybiegał z domu. Zapisywał się na każde możliwe szkolenie i wciąż podnosił swoje kwalifikacje. Nie raz, nie dwa, gdy umawialiśmy większą grupą się w pobliskim pubie, by coś świętować albo po prostu odstresować się, Jeremi życzył nam dobrej zabawy i… zostawał.

– Muszę jeszcze raz sprawdzić zeznania drugiej strony. Dołączę później – mówił.

Nigdy nie dotrzymywał słowa. Aż przestał obiecywać, że się pojawi, a ja czułam się coraz bardziej sfrustrowana.

– Tęsknię za tobą – powiedziałam po kilku tygodniach takiego życia.

Nigdzie razem nie wychodziliśmy, nie spędzaliśmy razem czasu, bo on wiecznie siedział w kancelarii albo czytelni akt.

– Ja za tobą też, ale muszę się przygotować…

– Już lepiej przygotowany być nie możesz. Jesteś najlepszy. Wygrywasz wszystkie sprawy, ale zaniedbujesz się i… przegrywasz życie. Nie widzisz tego? Jadłeś coś dzisiaj w ogóle?

Wzruszył ramionami.

– Coś przekąsiłem w locie.

– Co?

– Oj, skarbie, nie męcz mnie. Nie mam czasu na długie lunche. Nie chcę, żeby twój ojciec pomyślał…

– Nie pomyśli. Inni też nie uznają, że się lenisz albo opuszczasz w pracy, bo zadbasz o porządny posiłek. Nie zauważyłeś, że teraz plotkują o rozwodzie Mariana? Jest naszym specem od rozwodów, ale w myśl zasady, że szewc bez butów chodzi… – Urwałam, bo Jeremi wcale mnie nie słuchał.

Próbowałam go rozbawiać, oderwać jego myśli od kolejnej sprawy, ale mogłam sobie darować.

– Spójrz na mnie – powiedziałam stanowczym tonem.

Zmarszczył brwi i skoncentrował na mnie wzrok.

– Martwię się o ciebie.

Pokręcił głową.

– Niepotrzebnie. Naprawdę. Nic mi będzie. Lubię wyzwania.

Za często to powtarzał. Kogo chciał przekonać? Siebie, mnie, plotkarzy, zarząd? Gdzieś zniknął mój uroczy, łagodny Jeremi. Został pracoholik, który ścigał się sam ze sobą, który wciąż od nowa udowadniał swoją wartość.

 

Nieczyste sumienie to najlepsza motywacja?

Godzinami, dniami i nocami, tygodniami przechodzącymi w miesiące siedział nad aktami, a ja zamiast obmyślać, gdzie pojedziemy w podróż poślubną, wiecznie spędzałam czas sama, robiąc dobrą minę do złej gry i udając, że wszystko jest w porządku. Starałam się mu nie przeszkadzać, nie denerwować go, nie wspominałam o ślubie i tylko pilnowałam, by jadł cokolwiek. Chorobliwa ambicja na spółkę z kompleksami zaczęły go wysysać. Schudł, garnitury na nim wisiały, miał poszarzałą cerę i podkrążone oczy. Wygrywał kolejne sprawy, klienci przychodzili z podziękowaniami, a on wciąż w siebie nie wierzył. Wszędzie widział jakieś swoje niedociągnięcia, braki, pomyłki…

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Pół roku po zaręczynach Jeremi zasłabł przed salą sądową. Nie było mnie wtedy w domu, więc nie jadł przez cały weekend, siedząc – a jakże – nad sprawą. Lekarze kręcili głową nad jego wynikami. 

Dla mnie to nie był sygnał ostrzegawczy, tylko głośny alarm.

– Jeremi, musisz przestać. Osiem godzin dziennie pracy. I tak często siedzimy nad aktami dłużej, ale nie możesz harować po dwadzieścia godzin na dobę. Koniec. Obiecaj mi to – niemal błagałam.

– Kochanie, nie panikuj. Lekarze przesadzają. Wystarczy mały odpoczynek. Dadzą mi kroplówkę, przepiszą leki. Obiecuję je brać i właściwie się odżywiać. Okej? Pytałaś, na kiedy przesunęli rozprawę Kowalczyka? Kiedy trzeba się…

– Jeremi, uspokój się! Tata przejął tę sprawę. Ty idziesz na urlop zdrowotny. Nie możesz tak dalej żyć. Ja nie chcę tak dłużej żyć! Nad tą sprawą się zastanów!

Wybiegłam z sali i ze szpitala. Wreszcie przyznałam na głos, że choć kocham Jeremiego – a przynajmniej kochałam dawnego Jeremiego – nie pasuje mi taki związek. Czuję się samotna i mam dość głaskania jego ego, które pozostaje nieugłaskane i nienasycone.

Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam. Przez Jeremiego przestaję lubić nasz zawód. Nie mam na co wydawać zarobionych pieniędzy, bo nigdzie nie wychodzimy, nic razem nie robimy. Chyba sama wyjadę. Muszę pomyśleć, co dalej z moim życiem. Czy chcę je planować z kimś, kto być może nigdy nie wyleczy się z kompleksów? Co gorsza, przez tę jego paranoję zaczynam podejrzewać, że on naprawdę związał się ze mną dla profitów… Nieczyste sumienie to potężny motor.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również