Historie osobiste

"Dołączyłam do grona zdradzonych i wzgardzonych czterdziestoparolatek. Miałam wybaczyć upokorzenie?"

"Dołączyłam do grona zdradzonych i wzgardzonych czterdziestoparolatek. Miałam wybaczyć upokorzenie?"
Fot. 123RF

Zdrada partnera zawsze jest bolesna. Nawet jeśli potrafimy ją wybaczyć, nie zawsze umiemy ponownie zaufać.

"Dołączyłam do grona zdradzonych i wzgardzonych czterdziestoparolatek"

Kolejne nieodebrane połączenie. Przestałam je liczyć. Właściwie miałam ochotę wyłączyć telefon, a nie robiłam tego ze względu na Martę. A nuż córka zechce się ze mną skontaktować? Marta miała swoje życie, swój świat, w stolicy, na trzecim roku prawa, między jednym kolokwium a drugim, jednym spotkaniem a następnym, zabiegana, zajęta, ale szczęśliwa. 

Nie rozpaczałam z powodu tej rozłąki. Taka kolej rzeczy. Cieszyłam się i czułam spokój, że Marta dobrze sobie radzi. Byłam z niej dumna. Poza tym miałam nadzieję na to, że wreszcie będziemy mogli pobyć z mężem tylko we dwoje, na nowo się odnaleźć, przeżyć razem, drugą młodość, może wybrać się na porządny miesiąc miodowy, bo ten pierwszy z braku funduszu był krótki i skromy…

Problem w tym, że trudno odnawiać coś, czego już nie ma. Nasze małżeństwo bowiem w międzyczasie przestało istnieć.

Czemu? Klasyka gatunku. Mój wspaniały, odpowiedzialny, dobry mąż po prostu się zakochał. Swoją nową miłość poznał w pracy. Młoda kobieta przed trzydziestką. A ja dołączyłam do sporego grona zdradzonych i wzgardzonych czterdziestoparolatek. Nie łatwo przyszło mi to zaakceptować. Przeżywałam coś w rodzaju żałoby. Najpierw zaprzeczałam. To niemożliwe. Każdy, ale nie on! To się nie dzieje! Byłam bliska obłędu. Tęskniłam za nim, nienawidząc go zarazem. Analizowałam cały nasz związek. Kto zawinił, ja czy on, co przegapiłam, jak mogłam być tak ślepa? Najgorsze było to, że ja naprawdę święcie wierzyłam, że jesteśmy szczęśliwi. Skoro mogłam się tak pomylić, teraz już niczego nie byłam pewna…

 

 

"Mąż chciał mieć i żonę, i kochankę"

Nie pomagało, że tkwiłam w dziwnej sytuacji zawieszenia – bez męża i bez rozwodu. Marek nie raczył złożyć pozwu, a miał to zrobić, tak się umówiliśmy. Co więcej, choć się wyprowadził z domu, ze względu na Martę utrzymywaliśmy przyjazne stosunki i bywał u nas częstym gościem. Nie wiem, czemu się na to godziłam, skoro ta wspaniałomyślność wiele mnie kosztowała. A może to była duma?

Chowałam urazę głęboko w sobie i robiłam dobrą minę do złej gry. Po pół roku przyszedł kryzys. Markowi wszystko się układało, rozkwitał, do tego stopnia, że zastanawiał się nad tym, czy nie zostać znowu ojcem. I mnie pytał o zdanie! Oszalał! Byłam jego prawie byłą żoną, a nie przyjaciółką! Był chciwy, chciał wyciągnąć z obu relacji, co najlepsze. Chciał mieć i żonę, i kochankę.

Przesadził. Dziecko z inną kobietą?! Znowu poczułam się zdradzona. I to podwójnie. Jakby Marek zdradził także naszą córkę. Nieracjonalne? Oczywiście. Jednak w tamtym momencie emocje wzięły górę nad rozsądkiem. Zadziałałam instynktownie i ograniczyłam nasze kontakty do absolutnego minimum. Powinnam tak zrobić od razu.

Czas naprawdę leczy rany i tamten okres szalejących emocji też w końcu minął. Powoli podnosiłam się kolan, szłam do przodu, radziłam sobie z każdym dniem ciut lepiej. Może nie zakładałam, że znowu będę szczęśliwa, ale uwierzyłam, że nie muszę być nieszczęśliwa bez Marka.

 

 

"Z porzuconej żony stałam się znienawidzoną kochanką"

Ktoś powie, że pomógł plaster w postaci innego mężczyzny. Ale ja przecież nikogo nowego nie poznałam. W ogóle nie myślałam o facetach. Zresztą nigdy nie traktowałam Pawła jak „faceta”. Był od lat naszym przyjacielem i nie mógł pojąć tego, co wyprawiał mój mąż. Stał po mojej stronie. Był przy mnie wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Z umiarem, bez żadnych romantycznych uniesień, bo przecież Paweł miał żonę…

Dni, tygodnie, miesiące mijały. Raz było lepiej, raz gorzej, ale coraz częściej jednak lepiej. Sama nie wiem, kiedy zaczęłam na Pawła czekać. Gdy dłużej się nie pojawiał, zastanawiałam się, co się stało. Czemu nie zadzwonił już drugi dzień? A kiedy wreszcie się pojawiał, czułam radość, ulgę, zadowolenie. Czy mogłam przewidzieć, że się w sobie zakochamy? Czy gdybym wiedziała, zawczasu bym się wycofała? Nie wiem...

Wiem tylko, że kiedy mnie obejmował i całował, odżywałam. Znowu czułam, że jestem kobietą. Czy to mnie usprawiedliwia? Nie, zupełnie nie. Paweł postanowił się rozwieść. W niecały rok z porzuconej żony stałam się znienawidzoną kochanką. Do całej gamy emocji doszło poczucie winy. Teraz to ja sprawiam, że ktoś inny cierpi...

 

 

"Mąż mnie zdradził, a teraz chce wrócić"

Paweł złożył pozew i czekał na termin. Tymczasem mój niewierny mąż ciągle zwlekał z rozwodem. Kiedy się z nim spotkałam w kawiarni, żeby go ponaglić, okazało się, iż Marek od dwóch miesięcy jest sam. Jego nowy związek rozpadł się, a nowa miłość zmieniła obiekt uczuć.

– Nawet nie protestowałem – wyznał. – Nie byłem z nią szczęśliwy, nie tego oczekiwałem, dałem się omamić złudzeniom. Odbiło mi. Nazwij to kryzysem wieku średniego. Przepraszam, że nie doceniałem tego, co miałam. Byłem idiotą, ale przejrzałem na oczy. Wybacz mi, błagam, i pozwól wróć. Zrozumiałem, że kocham tylko ciebie!

Słuchałam w milczeniu. Tak długo czekałam na te słowa. Marzyłam o nich, śniłam… ale spóźnił się z nimi o parę miesięcy. Gdy skończył, nie bardzo wiedziałam, co mu powiedzieć. Po prostu wstałam i poszłam do samochodu.

A teraz wydzwaniał jak szalony. Osiem nieodebranych połączeń, kilka esemesów…

Wiem, że nie mogę wiecznie go unikać, muszę coś odpowiedzieć, coś zdecydować. Z jednej strony Paweł, który zaryzykował i dla mnie przemeblował całe swoje życie, bo uznał, że warto, że musimy spróbować, bo będziemy żałować. Z drugiej strony Marek – dwadzieścia lat szczęśliwego związku, udana córka… Właśnie, Marta byłaby zachwycona, gdybyśmy się zeszli…

Ale chwila, czy nasze życie naprawdę było takie szczęśliwe? Nie powinnam deprecjonować wszystkich wspólnych lat, niemniej oboje doprowadziliśmy do tego, co się stało. Czegoś zabrakło i nie chciałam już tego szukać. Co się rozbiło, całe nie będzie. A nie chciałam tego sklejać na siłę.

Nie wiedziałam, co będzie dalej, czy Paweł jest słusznym wyborem. Ale wreszcie, chyba po raz pierwszy, zdałam sobie sprawę, czego na pewno nie chcę. Nie chciałam wracać do tego, co było i minęło. Zawsze będzie mnie z Markiem łączyć córka, zawsze będzie mi bliski, ale już go nie kochałam. Drzwi do przeszłości zostały zamknięte, a ja z nadzieją spojrzałam w przyszłość.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również