Historie osobiste

"Nie sprząta, nie gotuje, a mój syn patrzy w nią jak w obraz. Miał szukać żony, a nie księżniczki"

"Nie sprząta, nie gotuje, a mój syn patrzy w nią jak w obraz. Miał szukać żony, a nie księżniczki"
Synowa jest księżniczką a syn ją obsługuje
Fot. Agencja 123rf

Detronizacja z pozycji najważniejszej kobiety w życiu syna, to trudny moment dla każdej matki. Każda z nas chce szczęścia dla swojego dziecka, więc z bólem serca ustępujemy, mając nadzieję, że wybranka naszego księcia zadba o niego choć w połowie tak dobrze jak my. .

Adrian dał się zaślepić uczuciu do Agnieszki. Związał się z typem księżniczki, która każe się obiegać i nie zniży się do sprzątania ani gotowania we własnym domu! Czasy się zmieniły, kobiety realizują się w pracy i decydują, czy chcą mieć dzieci, czy niekoniecznie, wszystko rozumiem, ale jednak są pewne granice.

Ot tak, bez wstępu

– Mamo, to jest Agnieszka, moja narzeczona.

Dokładnie w tej formie syn mi ją przedstawił. Krótko przed ślubem. Nie zamierzali czekać, by sformalizować związek, choć nic ich nie zmuszało do przyspieszenia ceremonii. Nie zamierzali też pytać mnie o zdanie. Chcieli żyć razem, wspólnie kupić mieszkanie i jako małżeństwo rozliczać się z urzędem skarbowym. Zorganizowali uroczysty obiad po cywilnym ślubie, dla najbliższej rodziny i najlepszych przyjaciół, i wyjechali na miesiąc na Bali.

– Może bym was odwiedziła jutro? – Zadzwoniłam do syna po ich powrocie. – Akurat będę w pobliżu około szesnastej.

– Jak po szesnastej, to od razu umówmy się w restauracji – zaproponował Adrian.

– Czemu nie u was?

– Bo wtedy będzie u nas pani Kasia. Pomaga nam w porządkach.

Pani do porządków? Ledwie miesiąc po ślubie? Od małego goniłam syna do pomocy w domu, więc to nie mógł być jego pomysł. Gdyby nie mieli dzieci, to jeszcze rozumiem…

– Mamo, nie wzdychaj tak. Oboje z Agą nie lubimy sprzątać, wolimy gdzieś wyskoczyć, a w tym czasie pani Kasia ogarnia mieszkanie na błysk.

No tak, akurat w „wyskakiwaniu” byli ekspertami. Jakby przebywanie wieczorem w domu bolało. Ciągle na jakiejś wystawie, imprezie, otwarciu… Tak się dziś zachowują młode małżeństwa czy tylko oni? A mój syn, wychowany na domowym jedzeniu, teraz żył „na pudełkach”, które firma cateringowa dostarczała im pod drzwi.

 

Pogotujemy razem?

Chciałam nauczyć synową kilku ulubionych potraw Adriana.

– Dziękuję, mamo – usłyszałam. – Nie lubię gotować i nie będę. Poza tym mamy świetnie zbilansowaną dietę i nie chcę jej zaburzać.

Zaburzać? Krótko mówiąc, wzgardziła moją pomocą i moją kuchnią. Wolała paczkowane jedzenie z mikrofali!

– Już nie wiem, czy to bardziej egoizm, czy lenistwo. Sprzątać nie będzie, prasować nie będzie, gotować nie lubi… Ja rozumiem, że nie chce być służącą we własnym domu, ale przecież mogą się dzielić obowiązkami. Jeśli już teraz mają sprzątaczkę, co będzie, jak pojawi się dziecko? Zatrudni mamkę i dwie nianie? – żaliłam się przyjaciółkom na Agnieszkę. – Nie pojmuję gustu mojego syna… Sądziłam, że obserwując mnie, wybierze…

– Taką żonę jak ty? – zaśmiała się Alicja. – Chyba jesteś trochę zazdrosna, co?

– Też mam o kogo – mruknęłam. – Ciągnie go z jednej imprezy na drugą…

– Młodzi są, nie chcą siedzieć w domu, jak nie muszą. Poza tym wspomniałaś chyba, że ona pracuje w agencji marketingowej, więc zna różne tricki reklamowe, dzięki niej Adrian bywa, zawiera znajomości biznesowe – wstawiła się za Agnieszką moja druga przyjaciółka, mocno nastawiona na karierę.

Wzruszyłam ramionami.

– To chyba jej jedyna dobra cecha. Każdy ją lubi.

– Poza tobą – wtrąciła Alicja.

– Ależ ja też ją lubię! – zirytowałam się. – Tylko na żonę się nie nadaje. Przyznaję, że jest towarzyska i potrafi zjednywać sobie ludzie. Klienci ponoć ją kochają, co rusz wpada jej jakaś premia. No i przyciąga klientów Adrianowi…

– Aha, czyli jednak coś robi – wytknęła mi Gabriela. – Bywanie to też praca.

– Tak, jasne, tu się uśmiechnie, tam zagada, ale potem to Adrian musi zainteresować klientów i ich utrzymać. Przeceniając rolę Agnieszki, umniejszajcie pracę mojego syna. To w końcu on prowadzi całą firmę.

Moje przyjaciółki wymieniły spojrzenia.

– Wiesz… Dla ciebie Adrian zawsze będzie najwspanialszy i najważniejszy, żadna kobieta nie będzie go godna. Ale już się pobrali, więc nie ma sensu ingerować w ich małżeństwo. Są młodzi, szczęśliwi, zakochani… – Alicja, jako dwukrotna wdowa i trzykrotna mężatka, posiadała z nas największe małżeńskie doświadczenie. – Mają kogoś do sprzątania i świetnie. Sama korzystam z usług niezawodnej pani Alinki i bardzo sobie chwalę. Żałuję, że nie korzystałam z takiej pomocy za młodu, tylko uważałam za normalne, że po pracy mam drugi etat w domu. Ale to były inne czasy. Skoro ich stać, niech korzystają z możliwości, jakie mają.

 

A może my też nie lubimy gotować?

– Właśnie. Ja się wam przyznam, że nienawidzę gotować – zrobiła coming out Gabi.

– Zwłaszcza jak każdy w domu je co innego. Gdybym trzydzieści lat temu mogła żywić rodzinę dietą z pudełek, całowała dostawcę po rękach. Zamiast stać przy kuchni, wolę poczytać albo film obejrzeć, i wcale nie uważam się z tego powodu za leniwą.

Nie tego się spodziewałam. Liczyłam na wsparcie, tymczasem przyjaciółki uznały zachowanie Agnieszki za całkowicie normalne. Ich zdaniem dzisiejsza młodzież bez kompleksów, oporów i skrupułów korzysta z tego, co oferuje im życie.

– Każesz im spędzać wakacje nad Bałtykiem, bo ty tak robiłaś? Skoro mogą polecieć gdzie im się zamarzy? – zapytała podchwytliwie Alicja.

– Odwracasz kota ogonem – obruszyłam się.

By mieć czyste sumienie, postanowiłam jeszcze porozmawiać z synem.

– Mamo, kocham cię, jesteś wspaniałą kobietą, zapewniłaś mi cudowne dzieciństwo, uwielbiam twoją szarlotkę, ale do mojego małżeństwa się nie mieszaj, OK? – Adrian powiedział to spokojnie, ale w jego wzorku dostrzegłam stal.

To był moment, w którym uznałam, że pora się wycofać. Nie chciałam z powodu Agnieszki zniszczyć sobie relacji z synem. O ironio, nie skłamałam, mówiąc, że lubię tę dziewczynę. Była urocza, sympatyczna, zabawna, ale to nie znaczy, że Adrian będzie z nią szczęśliwy za lat dziesięć.

Przestałam komentować, ale nie przestałam obserwować. Jeśli zauważę coś, co mnie zaniepokoi, na pewno nie będę milczała. Na razie skupiam się na dawaniu dobrego przykładu. Czas mija, ludzie się zmieniają. Może kiedyś Agnieszka sama spyta mnie o radę w jakiejś kwestii? A może to ja odpuszczę?

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również