Historie osobiste

"Przegapiłam szansę na założenie rodziny, ale zamierzam się jeszcze zakochać. Teraz jest mój czas"

"Przegapiłam szansę na założenie rodziny, ale zamierzam się jeszcze zakochać. Teraz jest mój czas"
Poderwałam go dla zakładu, okazało się to cudowną przygodą
Fot. Agencja 123rf

Nie miałam w życiu czasu na mężczyzn. Zajęłam się zupełnie innymi tematami, a potem chyba ich odstraszałam. Kiedy jednak rzucono mi wyzwanie, podjęłam rękawicę. I nie żałuję.

Moja kariera kwitła. Miałam w życiu trochę szczęścia, co nie znaczy, że ciężko nie pracowałam na swój obecny sukces. Choć w mojej branży kobiet jest niewiele, doszłam do stanowiska dyrektor generalnej całego przedsiębiorstwa. Czułam dumę i satysfakcję, byłam szanowana i liczono się z moim zdaniem. Miałam prawie wszystko. Tylko że „prawie” robi wielką różnicę…

Rzeczy ważne i ważniejsze

Przegapiłam czas na założenie rodziny. Nie byłam samotnicą, nie miałam uprzedzeń wobec mężczyzn, po prostu moje związki nie trwały zbyt długo. Obudziłam się mocno po czterdziestce. Nie wpadłam w rozpacz, że nigdy nie zostanę matką, nie robiłam żadnych desperackich kroków, ale mimo wszystko zatęskniłam za kimś bliskim, na co dzień i od święta, z kim mogłabym dzielić radości i smutki. Tylko gdzie znaleźć odpowiedniego mężczyznę? Nie oszukujmy, nie każdy nadaje się na partnera dla silnej kobiety na stanowisku. Jadąc na urlop, zamierzałam odpocząć i w spokoju zastanowić się, jak i gdzie poszukać kogoś takiego.

Pechowo w hotelu wpadałam na moją dawną znajomą. Nie widziałyśmy się wiele lat, i nie bez powodu. Ewelina lubiła akcentować swoją wyższość, zawsze znalazła jakiś pretekst. Miałam wrażenie, że lubi leczyć kompleksy cudzym kosztem. Unikałam jej programowo. No ale skoro już spotkałyśmy się w hotelowej restauracji, nie będę udawać, że jej nie widzę.

 

Rzucone wyzwanie

– A ty dalej sama, jak widzę – zagaiła przy kolacji. – No cóż, nie dziwię się, kochasz swoją pracę…

Wpasowałam się w jej lekko protekcjonalny ton.

– No cóż, trudno nie potwierdzić. Dwa lata temu zostałam dyrektorem firmy, więc owszem, praca to moja pasja. A jeśli nie znajdę kogoś wartościowego, to wolę dalej być sama.

Chwila ciszy na przetrawienie informacji o awansie i kolejny atak.

– Pewnie już nawet nie wiesz, jak się randkuje. Przepraszam, ale…. – Zaśmiała się na tyle głośno, że kilka osób odwróciło się w naszą stronę. – Nawet nie wyobrażam sobie ciebie flirtującej. Pracujesz z tyloma facetami, używasz głównie technicznego języka, raczej ich w ten sposób nie oczarujesz, prawda?

Cios był celny. Ewelina wypowiedziała na głos to, o czym ja wolałam nie myśleć. Potrafiłam rozmawiać o skomplikowanych procesach produkcji, doskonale prowadziłam firmę, która przynosiła coraz większe zyski, ale nie byłam mistrzynią flirtu, delikatnie mówiąc. Nawet small talk w moim wykonaniu był raczej wymuszony niż swobodny. Ewelina patrzyła na mnie niemal wyzywająco.

Gniew pomógł mi podjąć rzuconą rękawicę.

– Chcesz się założyć?

Może minął mój czas na macierzyństwo, ale nadal byłam kobietą, do diabła!

Rozejrzałam się po sali i dostrzegłam siedzącego samotnie mężczyznę. Nie wyglądał, jakby na kogoś czekał. Wstałam i podeszłam do jego stolika. Trzęsły mi się dłonie. Trema. Złość. Nadzieja. Dużo się tych uczuć we mnie mieszało.

 

Przypadek? Nie sądzę

– Jeśli nie postawi mi pan drinka, przegram zakład – zagrałam va banque. – Co gorsza, moja koleżanka będzie mi to wypominać do końca świata.

– Na to nie możemy pozwolić. Proszę, zapraszam. – Wskazał mi krzesło naprzeciwko siebie. – Jestem Adam. Jeśli pani ma na imię Ewa, rozważę oświadczyny. – W jego oczach dostrzegłam coś, co uczyniło z tego żartu dobrą podstawę do flirtu.

– W taki razie ja rozważę zmianę imienia.

Przedstawienie, które miało ostudzić złośliwości Eweliny, rozwinęło się w interesującą, skrzącą się dowcipem rozmowę. Adam był kilka lat młodszy ode mnie i przyjechał na urlop sam, bo niedawno się rozwiódł. Chciał ochłonąć i odpocząć od kobiet, związków.

– Czyli nie ciebie szukam… – westchnęłam głośno.

Roześmiał się.

– Bez obaw, szybko odpoczywam.

 

Naturalnie tak wyszło...

Godzinę później całowałam się z Adamem na molo. Dawno tego nie robiłam. Seks się zdarzał, ale całowanie… Oboje byliśmy dorośli, by nie powiedzieć, dojrzali, oboje mieliśmy na koncie różne przejścia i wiedzieliśmy, że zamiast oczekiwać romantycznej bajki z happy endem, należy cieszyć się chwilą i doceniać prezenty od losu. Adam był dla mnie takim właśnie, zupełnie niespodziewanym darem od boga Amora i nie zamierzałam się powstrzymywać ze względu na jakieś skrupuły.

Zwłaszcza że Adam miał magiczny dotyk. Czułam się przy nim, jakbym była zrobiona z płynnego złota. Nie mogliśmy oderwać się od siebie przez całą noc. Samą siebie podziwiałam za kondycję.

– Świta, mam nadzieję, że nie każesz mi teraz zniknąć, jak sen… – mruknął mi do ucha, gdy zasypialiśmy.

– Tylko spróbuj zniknąć… – odmruknęłam.

Ewelina, odkąd przy posiłkach zaczął mi towarzyszyć Adam, udawała, że mnie zna. Też nie chciałam do niej podchodzić i zagadywać, nawet celem tryumfowania. Miałam myśli zajęte zupełnie czymś innym. Kimś innym. Wspólnie z Adamem jedliśmy, spacerowaliśmy, całowaliśmy się, nie tylko na molo, prawdę mówiąc, gdzie się dało, a potem biegliśmy do mojego albo jego pokoju.

 

Korzystać z prezentów, które spadają z nieba

Odżyłam. Dowiodłam sobie – mniejsza o Ewelinę – że nadal jestem warta grzechu. Koniec urlopu zbliżał się, ale zamiast się zamartwiać albo snuć plany, co by było gdyby, korzystałam z każdej godziny, jaka nam została. Nie oczekiwałam, że moja relacja z Adamem przetrwa, bo z założenia była przygodą. W noc poprzedzającą mój powrót do domu nie zmrużyliśmy oka…

Urlop się skończył, Adam stał się przeszłością, ale coś się zmieniło. Ja. Moje podejście do życia. Nie chciałam, by wróciło na stare tory. Nie chciałam znów utknąć w wirze pracy, którą będę nazywać moją pasją, a pracowników moją rodziną. Jeśli dam się pochwycić takiemu myśleniu, mogę przegapić okazję do poznania kogoś wartościowego. Bo nie chodzi o to, by go szukać w chwilach wolnych od zajęć, ale by mieć wolną głowę, otwarty umysł i gotowe do ofiarowania serce. Przyda się też odrobina szaleństwa, spontaniczności.

Właściwie powinnam podziękować Ewelinie. Spotkanie z nią stanowiło impuls, dzięki któremu przyjrzałam się sobie. A potem odważyłam się zrobić coś szalonego, na wspomnienie czego do dziś się rumienię. Wakacyjny romans pomógł mi odzyskać zapomnianą kobiecość. Czego by nie powiedziała Ewelina i inne malkontentki, tego żałować nie zamierzam.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również