Poznaj siebie

"Przed wigilią zawsze jest gorzej". Jakie emocje uruchamiają w nas święta, tłumaczy terapeutka

Przed wigilią zawsze jest gorzej. Jakie emocje uruchamiają w nas święta, tłumaczy terapeutka
Fot. Getty Images

W gabinecie terapeutycznym bardzo często pada zdanie: "Ja nie wiem, co się ze mną dzieje, ale przed świętami zawsze jest gorzej". I zwykle nie chodzi o same święta, tylko o to, co one uruchamiają. Poniższe historie łączy jedno: moment, w którym emocje przestają dawać się trzymać w ryzach, mówi terapeutka Marlena Ewa Kazoń.

Wspomnienia przywoływane przez Święta

Jedna z pacjentek, czterdziestoletnia, dobrze funkcjonująca zawodowo kobieta, opowiadała, że co roku w Wigilię ogarnia ją silne napięcie, które kończy się płaczem w łazience. Na co dzień radzi sobie świetnie, jest zadaniowa, poukładana, samodzielna. Dopiero w trakcie pracy terapeutycznej okazało się, że świąteczny stół zawsze przywoływał w niej obraz dziecka, które starało się być „grzeczne”, żeby nie przeszkadzać dorosłym w ich konfliktach. Dla jej ciała i emocji święta wciąż były sytuacją czuwania, a nie odpoczynku. Dzisiejszy płacz nie był więc „histerią”, lecz reakcją na dawne napięcie, które przez lata nie miało prawa się rozładować.

Inny pacjent, mężczyzna po pięćdziesiątce, mówił o silnym rozdrażnieniu w okresie świątecznym. Drażniło go wszystko: zapachy, rozmowy, pytania rodziny. Czuł się winny, bo „przecież powinien się cieszyć”. W terapii wyszło na jaw, że święta były dla niego zawsze czasem porównań i ocen. Jako dziecko słyszał wtedy, kim powinien być, co osiągnąć, dlaczego jeszcze mu się nie udało. Jego złość nie była skierowana na bliskich przy stole, lecz była obroną przed starym doświadczeniem bycia niewystarczającym. Gdy pozwolił sobie zobaczyć tę złość jako sygnał ochronny, a nie wadę charakteru, napięcie zaczęło słabnąć.

Bywają też pacjenci, u których święta uruchamiają silny lęk. Jedna z osób mówiła o narastającym niepokoju już na kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem. Nie potrafiła tego racjonalnie wytłumaczyć. Dopiero kiedy przyjrzeliśmy się jej historii, okazało się, że w dzieciństwie święta były czasem nieprzewidywalnym – raz spokojnym, innym razem naznaczonym alkoholem i awanturami. Dla jej układu nerwowego święta do dziś oznaczały brak bezpieczeństwa. Lęk był więc logiczną reakcją ciała, a nie „wymyślonym problemem”.

Czas, kiedy samotność jest trudniejsza

Często pojawia się też temat samotności, nawet u osób, które spędzają święta wśród ludzi. Jedna z pacjentek opisywała, że siedząc przy rodzinnym stole, czuje się jak obserwatorka, jakby była „obok”. Nie brakowało rozmów ani śmiechu, a mimo to w środku pojawiała się pustka. W toku terapii okazało się, że w jej rodzinie nigdy nie było przestrzeni na emocje. Rozmawiało się o sprawach praktycznych, ale nie o tym, co trudne czy ważne. Święta, które miały być czasem bliskości, boleśnie uświadamiały jej brak emocjonalnego kontaktu. Jej smutek nie był więc oznaką niewdzięczności, lecz żałobą po relacji, której nigdy nie było.

Wiele osób doświadcza w tym czasie także wzmożonego smutku związanego ze stratą. Pacjentka, która kilka lat wcześniej straciła matkę, opowiadała, że przez cały rok „jakoś daje radę”, ale w święta ból wraca ze zdwojoną siłą. Puste miejsce przy stole staje się wtedy nie do zniesienia. W terapii ważne było nazwanie tego, że to nie cofanie się w żałobie, lecz naturalny moment jej aktywacji. Święta są symbolicznym czasem więzi i obecności, dlatego tak łatwo dotykają braku. Smutek w takim momencie jest wyrazem miłości, a nie słabości.

 

Te uczucia pomagają w terapii

Z perspektywy terapeutycznej świąteczne emocje nie są czymś, co trzeba szybko „naprawić”. One są zaproszeniem do uważniejszego kontaktu ze sobą. Kiedy pacjenci przestają walczyć z tym, co czują, a zaczynają pytać, skąd to się bierze i czego potrzebują, pojawia się ulga. Czasem jest to potrzeba granic, czasem odpoczynku, czasem pozwolenia sobie na smutek bez tłumaczenia się przed światem.

Święta nie są egzaminem z dojrzałości emocjonalnej ani dowodem na to, czy życie się udało. Są momentem, w którym psychika mówi głośniej, bo czuje, że może. Jeśli w tym czasie pojawiają się trudne emocje, warto spojrzeć na nie nie jak na problem, lecz jak na informację o historii, relacjach i potrzebach. Bardzo często już samo uznanie tego, co się w nas dzieje, działa bardziej terapeutycznie niż jakiekolwiek próby „bycia w porządku”, które nie prowadzi do poczucia szczęścia podczas świąt  Bożego Narodzenia.