Historie osobiste

Wspieram byłego męża, ale nie podoba się to nikomu w mojej rodzinie. Czy to słuszne, że się tak angażuję?

Wspieram byłego męża, ale nie podoba się to nikomu w mojej rodzinie. Czy to słuszne, że się tak angażuję?
Przesadzam ze wsparciem byłego? Drugi mąż się wścieka
Fot. Agencja 123rf

Czy warto angażować się w pomoc byłym partnerom? A jeśli obecny ma nam to za złe? Ma sens ryzykować dobrą relację dla dawnych sentymentów? Lub choćby poczucia, że tak jest sprawiedliwie?

Wmaszerowałam do domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Ze złością cisnęłam do kosza lokalną gazetę, którą ktoś wsunął nam do skrzynki na listy. Nie chciałam, żeby dzieci ją zobaczyły. Byłam rozżalona na cały świat. W redakcji gazety pracowała moja koleżanka. Liczyłam, że przez wzgląd na naszą znajomość odpuści temat mojego byłego męża.

Oszustwo finansowe, w które był zamieszany, stało się jednak nośnym tematem. Budziło wiele emocji i generowało mnóstwo komentarzy w mediach społecznościowych. Nikogo nie obchodziło, że Rafał został w to wplątany przez swojego wspólnika, który rzeczywiście dopuścił się malwersacji finansowych. Rafałowi niczego nie udowodniono, ale jego reputacja już poważnie ucierpiała. W myśl zasady: czy on ukradł, czy jemu ukradli, był zamieszany w kradzież.

To wystarczyło, by wszyscy się od niego odwrócili. Nawet ci, którzy niby dobrze go znali, więc powinni wiedzieć, że nie ukradłby nawet lizaka. Różnie nam się układało przez te wszystkie lata, ale nie zamierzałam bezczynnie się przyglądać tej niesprawiedliwej nagonce na mojego byłego męża.

 

Mój obecny mąż dolewa oliwy do ognia

– Co ty robisz? – Marcin przyłapał mnie na darciu gazety i wciskaniu jej do kosza na makulaturę.

– Nie chcę, żeby dzieci to zobaczyły. – Odgarnęłam grzywkę ze spoconego czoła i rzuciłam mu gniewne spojrzenie.

– Za późno. Gdyby twój były nie pakował się w przekręty, to teraz nie mielibyśmy problemu.

– To nie jego wina! – zaprotestowałam.

Moja złość wzrosła. Oczekiwałam od Marcina wsparcia, dla mnie i dla dzieci, a nie dolewania oliwy do ognia.

– Oczywiście, jak zwykle – ironizował. – Dlaczego się z nim rozwiodłaś, skoro to taki anioł?

– Jedno z drugim nie ma nic wspólnego – fuknęłam. – Zresztą rozstaliśmy się w przyjaźni, czego nie można powiedzieć o większości małżeństw.

– Ale musisz przyznać, że nawalił – nie ustępował Marcin.

– Może i tak, każdemu się czasem zdarza. – Wzruszyłam ramionami. – To nie powód, żeby go zlinczować.

– Powiedz to swoim rodzicom – mruknął.

 

Rodzice też zmienili nastawienie

Uderzył w czuły punkt. Moi rodzice przed całą aferą lubili Rafała. Był dobrym ojcem dla ich wnuków i chętnym do pomocy zięciem dla nich. Nawet po naszym rozwodzie. Nie mogłam uwierzyć, że po jednym poważnym potknięciu od razu go skreślili.

Na niedzielnym obiedzie mama znowu wróciła do tematu.

– Powinnaś ograniczyć mu kontakty z dziećmi. Ten człowiek może mieć na nie zły wpływ.

– Ten człowiek to ich tata – przypomniałam jej.

– Niestety.

Mama przez całe nasze małżeństwo twierdziła, że jest Rafał to wspaniały ojciec i dobry człowiek. Bywało, że stawała po jego stronie, gdy nam się nie układało. Po incydencie z domniemanym oszustwem zmieniła swoje podejście o sto osiemdziesiąt stopni.

– Poza tym nie mogę ot tak ograniczać ojcu kontaktu z dziećmi – dodałam trzeźwo. – O tym decyduje sąd, a nie twoje widzimisię, mamo.

– Szkoda, że twój były mąż tak wybiórczo stosuje się do litery prawa – włączył się ojciec. – Przyniósł wstyd całej rodzinie! Ludzie wciąż nazywają go moim zięciem i pytają, czy wiedziałem. Tego brakuje, by nas ciągano po sądach!

– Nie dramatyzuj, tato. Niedługo sprawa przycichnie i nikt nie będzie o tym pamiętał. Za to teraz musimy wspierać Rafała, nie zasłużył na tę nagonkę.

– Niczego nie musimy. Ty też się nie angażuj. – Mama pogroziła mi palcem. – Masz już nowe życie, bez tego krętacza.

– Yhm.

 

Wszyscy przeciwko mnie

Nie przyznałam się, że to ja załatwiłam Rafałowi najlepszego prawnika w mieście. Miałam znajomości w tej branży, więc z nich skorzystałam. Choćby ze względu na dzieci chciałam oczyścić Rafała z zarzutów. Twierdzi, że o niczym nie wiedział i był zupełnie nieświadomy poczynań swojego wspólnika. Długo się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że to całkiem możliwe. Nieporadność życiowa Rafała była główną przyczyną naszych sporów. Był zabawny, ale naiwny, niby inteligentny, ale ciągle zmieniał pracę, ciągle nie umiał znaleźć swojego miejsca. Szczerze mówiąc, nie nadawał się do prowadzenia biznesu, nie umiał właściwie oceniać ludzi ani wyczuwać prawdziwych okazji. Mimo wszystko nie sądziłam, że aż tak źle wybierze wspólnika i że padną wobec niego tak poważne zarzuty.

– Tak czy siak, nie chcemy go tu więcej widzieć. – Mama nie dawała za wygraną. – Marcin też uważa, że powinnaś się zdystansować…

– Marcin to, Marcin tamto – przerwałam jej. – A jeśli kiedyś jemu powinie się noga, potraktujesz go tak samo jak Rafała? Jedne błąd i ostracyzm?

– Za błędy się płaci – skwitowała. – A to musiał być cały ciąg błędów.

Zapewne. Czasami czułam też złość na Rafała, że tak się wpakował, a potem załamał i całą nadzieję pokładał we mnie. Byłam już zmęczona tą batalią za niego i o niego. Walczyłam z całym światem. Poważne kłopoty zweryfikowały krąg jego przyjaciół i… zostałam mu tylko ja. Było mi przykro, ale czułam, że ja też muszę się nieco wycofać. Rodzice są zawzięci, lepiej ich drażnić. Marcin też tracił cierpliwość. Chyba był trochę zazdrosny o moją relację z byłym mężem. A ja po prostu nie mogłam opuścić Rafała w potrzebnie. Jest ojcem moich dzieci i – niezależnie od tego, jak bardzo zawinił – muszę chronić jego dobre imię.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również