Piękne życie

"Wystarczyłoby uratować jedną czwartą tego co marnujemy, żeby wykarmić wszystkich, którzy głodują na świecie” – o problemie marnowania żywności rozmawiamy z ekspertką, laureatką konkursu Bizneswoman Roku

"Wystarczyłoby uratować jedną czwartą tego co marnujemy, żeby wykarmić wszystkich, którzy głodują na świecie” – o problemie marnowania żywności rozmawiamy z ekspertką, laureatką konkursu Bizneswoman Roku
Marnowanie jedzenia to ogromny problem. Czy wiesz jak sobie z nim radzić?
Fot. JulPo/ istock.com

W samej Polsce każdego roku wyrzuca się blisko 5 milionów ton żywności. I choć na pierwszy rzut oka wydaje się to po prostu „dużą liczbą”, w rzeczywistości duży to mamy, ale problem. Jak można walczyć z marnotrawieniem pożywienia i jakie negatywne skutki niesie ze sobą ten proces? Wzięliśmy ten temat pod lupę razem z Anną Kurnatowską, Country Managerką Too Good To Go”.

Marnowanie jedzenia to duży problem, ale mam wrażenie, że tak naprawdę wciąż nie zdajemy sobie sprawy z jego skali. Czy pomożesz zobrazować ten temat?

ANNA KURNATOWSKA: Niestety się z tobą zgadzam. Nie do końca zdajemy sobie sprawę ani ze skali tego problemu, ani z tego, na co on właściwie wpływa. Jeśli chodzi o rozmiar, mówimy o ponad jednej trzeciej całego wyprodukowanego jedzenia na świecie. Wyobraź więc sobie, że  idziesz na zakupy, przynosisz pięć siatek i produktów spożywczych i dwie z nich wyrzucasz. Jest to prawie 40 procent jedzenia, które trafia do kosza. Dlaczego to jest złe? Kwestia oczywista – wyrzucając jedzenie, wyrzucamy pieniądze. W Polsce, jest to około 3000 złotych rocznie na gospodarstwo domowe. Są to jednak dane sprzed wysokiej inflacji. Podejrzewam, że dziś może być to inna kwota. Drugi aspekt, który też wydaje się być oczywisty jest taki, że ludzie głodują. Wystarczyłoby uratować jedną czwartą tego co marnujemy, żeby wykarmić wszystkich, głodujących na świecie. Trzecią kwestią natomiast jest wpływ na środowisko. To jest ta część, o której ludzie często zapominają. Wyrzucane jedzenie ma olbrzymi wpływ na środowisko naturalne.

 

Jak konkretnie szkodzimy planecie marnując jedzenie?

Wraz z wyrzucanym jedzeniem do kosza trafiają również wszystkie zasoby naturalne, które zostały wykorzystane do jego produkcji. I o tym właśnie zapominamy. Czego się pozbywamy? Wody, energii, pracy ludzkiej, nawozów czy paliwa. To wszystko razem sprawia, że wyrzucane jedzenie odpowiada za emisję aż 10 procent gazów cieplarnianych do atmosfery. 10 procent to jest tyle, ile emituje cały transport naziemny na świecie. Co ciekawe, nikomu nie trzeba tłumaczyć, że samochody trują naszą planetę, prawda?

Czy ktoś kiedyś sprawdził, jakie produkty spożywcze najczęściej lądują w koszu na śmieci?

W Polsce marnujemy 4,8 miliona ton żywności rocznie (to są niedoszacowane ilości, tego jest niestety więcej). Co szokujące – 60 procent z tego tracimy my, w naszych domach. Na czele tej listy straconych produktów znajduje się pieczywo, później owoce i warzywa, a następnie wędliny.

4,8 miliona ton rocznie to naprawdę dużo. Jak to jest możliwe, że aż tyle jedzenia nie trafia na nasze talerze?

Powodów jest dużo. Zaczynając od samego końca, czyli od naszych domów… Po pierwsze źle robimy zakupy. To trochę wynika z naszej historii. Lubimy mieć dużo jedzenia w domu, lubimy kupować wszystko, na co możemy sobie pozwolić. W krajach bardziej rozwiniętych, gdzie nie było problemu z dostępnością produktów, wygląda to trochę inaczej. Ale to jest już moja luźna interpretacja. Zresztą poza tym, że kupujemy za dużo, źle to jedzenie przechowujemy. Nie przeglądamy lodówek, półek, szafek przed wyjściem do sklepu. Poza tym w ogóle nie rozumiemy dat ważności na opakowaniach.

Co to znaczy?

Tutaj też są dość szokujące dane. Aż 64 procent Polaków, nie potrafi zinterpretować oznaczeń, które są na opakowaniu. Uważamy, że „należy spożyć do” i „najlepiej spożyć przed” oznaczają to samo. Nic bardziej mylnego. Istnieją badania przeprowadzone przez Unię Europejską, które wskazują, że 10 procent produktów, ląduje w śmietniku właśnie dlatego, że nie rozumiemy dat ważności i myślimy, że są niezdatne do spożycia.

Jaka to jest właściwie różnica? Brzmi całkiem podobnie.

Oznaczenie „należy spożyć do” znajduje się na bardzo wrażliwych produktach - na przykład na mięsie czy rybach. W tych przypadkach nie powinniśmy przekraczać daty ważności. Jeśli ona upływa, musimy wyrzucić dany artykuł spożywczy. Spożycie po tej dacie, wiąże się z zagrożeniem dla naszego zdrowia ze względu na możliwość rozwoju szkodliwych mikroorganizmów. Natomiast oznaczenie „najlepiej spożyć przed” sugeruje, że do wskazanej na opakowaniu daty producent gwarantuje, że wygląd, tekstura, smak czy kolor danego produktu w ogóle się nie zmienią. Po upływie wyznaczonego czasu mogą one natomiast ulec lekkiej zmianie, ale będą dalej dobre. Oczywiście nie ma jednej zasady jak długo konkretne jedzenie jest zdatne do spożycia, ponieważ to różni się w zależności od produktu. Wystarczy wtedy użyć – jak ja to mówię – naszego zdrowego rozsądku, żeby ocenić czy ten artykuł jest okej.

Co konkretnie masz na myśli?

Nic odkrywczego. Popatrz, powąchaj, posmakuj. Mogę ci podać kilka przykładów bezpiecznych produktów. Kasze, mąki, ryże, makarony. Jeśli spojrzysz na te produkty, zobaczysz, że mają daty ważności. A człowiek, który myśli zdroworozsądkowo pewnie zastanawia się – ale po co tu jest w ogóle data? No niestety jest. W wielu krajach są one usuwane, ponieważ powodują dużo zamieszania. W grupie „bezpiecznych” produktów znajdują się też na przykład jogurty, które często są dobre dłużej. Tak więc jeszcze raz - popatrz, powąchaj, posmakuj i będziesz wiedziała, czy możesz zjeść dany produkt.

A co z produktami, na których jest informacja, że po otwarciu należy zjeść je w ciągu na przykład 24 czy 72 godzin?

W tym przypadku odesłałbym do pierwszej daty. To o czym mówisz jest dodatkową wzmianką. Pierwotna data ważności musi być oznaczona. Jeśli jest opatrzona hasłem „najlepiej spożyć przed” – odnosiłabym się do tego czasu.

Jeśli chodzi o marnowanie żywności w Europie, Polska, znajduje się na szarym końcu. Dlaczego tak się dzieje? Czy to tylko kwestia historii i tego, że kiedyś nie mogliśmy mieć wszystkiego?

Jedzenie w Polsce jest stosunkowo tanie. Wiadomo, że przez inflację wzrosło, ale wcześniej było łatwo dostępne i stosunkowo niedrogie. Dlatego też ludzie nie zawsze je szanowali. Może właściwie jest jakiś plus inflacji? Wyrzucimy mniej jedzenia i nauczymy się je doceniać? Jeszcze jedna rzecz mi przyszła do głowy. Często kupujemy produkty, z którymi nie wiemy co zrobić. Wrzucamy do koszyka warzywo, bo dobrze wygląda, ale nie mamy pojęcia, jak go użyć. I ono potem leży w domu, psuje się… i trafia do kosza. 

Jak zatem przeciętny Kowalski może walczyć z problemem marnowania jedzenia?

Musimy myśleć szeroko. Warto wziąć pod uwagę na etapie robienia zakupów, że produkty marnują się już w tym markecie. Nie wiem czy wiesz, ale przeciętny człowiek, kiedy kupuje banany, nawet jak chce wziąć jednego albo dwa, to sięga po kiść i odrywa od niej jeden owoc, podczas gdy obok leży już mnóstwo pojedynczych. Z jakiegoś powodu my nie chcemy bananów “singli”. To błąd. Przez to osamotnione owoce trafiają do śmieci. To są horrendalne ilości. A zatem pierwszy apel – myślmy o tym, kiedy kupujemy na przykład takie banany. Drugi– miejmy na względzie daty ważności. Nie wiem czy też tak robisz, ja kiedyś to miałam na sumieniu, że gdy idziesz kupić jogurty i nawet gdy wiesz, że zjesz je jeszcze tego samego dnia lub kolejnego, wybierasz produkty z długim terminem ważności? W ogóle nie myślimy o tym, że jogurty z krótszą datą mogą zamiast do naszej lodówki trafić na śmietnik. Poza tym często jest tak, że gdy na półce zostanie tylko jeden jogurt, to gwarantuje ci że większość ludzi go nie weźmie, tylko pójdzie w kierunku, gdzie znajduje się ich więcej. Jest to kompletnie bezsensowne, ale tak to działa. Kolejna rzecz… brzydkie warzywa i owoce. Te, które mają gorszy kształt czy przebarwienia. Nazywam je brzydkim „warzątkiem”. Dajmy im szansę. Poza tym warto też kupować sezonowe produkty. One są smaczniejsze, szybciej je zjemy. Prawdopodobnie zostawiły też za sobą mniejszy ślad węglowy. A jak już jesteśmy w domu zwracajmy większą uwagę na to, jak przechowujemy produkty. Nie wszystko nadaje się do lodówki.

A co na przykład nie może?

Pomidory w lodówce tracą smak. Poza tym przechowujemy często warzywa i owoce w okolicy owoców, które produkują dużo etylenu. Etylen to naturalny gaz, który wydziela się z dojrzewających owoców i warzyw. Bardzo dużo etylenu pochodzi od jabłek. Jeśli położymy obok nich inne produkty, zaczną one szybciej dojrzewać. I o ile zależy ci, żeby awokado szybciej stało się miękkie, to okej. Ale jeśli nie chcesz, żeby banany za szybko dojrzały, nie kładź ich obok jabłek. Bardzo często jemy pół awokado. Drugie pół czernieje i już nie mamy na nie ochoty. A istnieje taki pewien trik. Wystarczy tę połówkę awokado obłożyć kawałkami cebuli, włożyć do pudełka i schować do lodówki. Alternatywą jest także skropienie owocu cytryną lub… otwarcie awokado wokół krótszego obwodu. Od razu masz mniejszą płaszczyznę, która może zczernieć. Ziemniaki warto przechowywać w ciemności, tak żeby nie kiełkowały, z kolei pomidora bez szypułki i połóż „do góry nogami”. Wówczas przez dziurkę wpadnie mniej powietrza, a owoc będzie dłużej świeży.

Opowiesz mi jeszcze o aplikacjach takich, jak wasza? Ona również pomaga nam walczyć z problemem marnowania żywności.

Pewnie! Mówimy tu o aplikacjach, dzięki których każdy może walczyć z problemem marnowania jedzenia. Biznesy spożywcze, jak na przykład piekarnie, kawiarnie, restauracje czy sklepy często mają nadwyżki – po lunchu, pod koniec dnia lub kiedy pada deszcz - to jedzenie, które wiedzą, że się nie sprzeda. Wówczas przygotowują paczkę niespodziankę i sygnalizują to w naszej aplikacji. Niespodziankę, bo nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co zostaje. Użytkownicy mają jednak możliwość korzystania z filtrów, które wskażą na przykład dostępne paczki wegetariańskie. Poza tym możemy się spodziewać, że wybierając piekarnię otrzymamy pieczywo, a w cukierni możemy liczyć na pyszne i świeże ciasta.. Jeśli chodzi o duże sklepy, naturalnie pojawia się więcej kategorii. My, Polacy, uwielbiamy niespodzianki, więc to pierwsza korzyść. Kolejna to niższa cena, bo paczka-niespodzianka trafia do aplikacji za 1/3 wyjściowej kwoty. Właściciel kawiarni czy restauracji określa też czas, kiedy można odebrać jedzenie. Używając aplikacji, poznajemy również nowe miejsca. Korzystając z geolokalizacji, widzisz, jakie punkty są w twojej okolicy. Może wówczas warto spróbować zjeść coś nowego? Tutaj każdy wygrywa. I klient i właściciel biznesu i planeta.

Myślisz, że problem marnowania jedzenia kiedyś zniknie?

Mam taką nadzieję. Gdybym w to nie wierzyła, nie pracowałabym tu. Nie zajmowałabym się edukacją, inspirowaniem ludzi i polityków, by coś w tym temacie zmienić.

Anna Kurnatowska - Country Managerka Too Good To Go

fot. Anna Kurnatowska 

Anna Kurnatowska jest laureatką w XIII edycji konkursu Bizneswoman Roku w kategorii Ograniczenie Śladu Węglowego. Nasza rozmówczyni na co dzień zajmuje stanowisko Country Manager w Too Good To Go, firmie walczącej z marnowaniem jedzenia za pomocą aplikacji, pozwalającej użytkownikom kupić nadwyżki jedzenia z restauracji i kawiarni, które normalnie na koniec dnia trafiłyby na śmietnik. Dodatkowo firma inwestuje w odnawialne źródła energii, sadzi lasy, wykorzystuje materiały z drugiego obiegu i ogranicza zużycie opakowań jednorazowych do minimum. Oficjalnie wręczenie nagród konkursu organizowanego przez Fundację Sukces Pisany Szminką odbędzie się już 13 maja w Warszawie. 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również