Historie osobiste

"Nie chcę kolejnej relacji bez zobowiązań, ale brakuje mi odwagi, by mu o tym szczerze powiedzieć"

"Nie chcę kolejnej relacji bez zobowiązań, ale brakuje mi odwagi, by mu o tym szczerze powiedzieć"
Najpierw miał być tylko romans, a teraz ja chcę więcej
Fot. Agencja 123rf

To prawda, na początku chciałam jedynie przyjacielskiej relacji i seksu. Z czasem jednak zaczęliśmy się do siebie zbliżać, a we mnie pojawiło się uczucie. Problem w tym, że boję się do tego przyznać. Co zrobię, jeśli on czuje inaczej?

Tomka poznałam przez portal randkowy i nie wstydzę się tego. Szukałam konkretnego typu mężczyzny i tam mogłam jasno określić warunki. On je spełniał. Wysoki, potężnie zbudowany, spokojny i łagodny „misiek”. Facet-skała. To właśnie mój typ, przy takich mężczyznach czuję się najlepiej, bo sama jestem wysoka i raczej większa niż mniejsza. Tomasz podobał mi się nie tylko fizycznie. Niemal od razu go polubiłam. Nie przeszkadzało mi, że jest małomówny, wręcz mrukliwy. Bo jak już się odezwał, to z sensem. Ważył słowa, dzięki czemu mówił mądrze, a i dowcipem potrafił błysnąć.

Wreszcie, oczekiwał ode mnie dokładnie tego samego, co ja od niego: seksu i koleżeńskiej relacji bez żadnych zobowiązań. Wbrew krążącym powszechnie opiniom na temat portali randkowych, naprawdę trudno spotkać tam kogoś, komu pasowałby taki układ. Mężczyźni chcą albo prawdziwego związku, albo wyłącznie seksu. A ja chciałam dwóch w jednym, czyli kochanka, z którym połączyłaby mnie sympatia. Oprócz chemii w łóżku, ważny jest dla mnie wzajemny szacunek, podobne poczucie humoru i wspólne tematy do rozmów. Chciałam znaleźć kogoś, z kim będę przeżywać erotyczne uniesienia, a potem, zamiast powiedzieć sobie do widzenia czy zostawić umówioną kwotę na stoliku, będziemy mogli pogadać, pożartować, obejrzeć film albo ugotować razem pyszną kolację. Żadnego planowania wspólnej przyszłości czy propozycji zamieszkania razem. Miłość – nie, seks i koleżeństwo – tak.

 

Całkiem fajny ten kochanek

Tomek wpasował się idealnie w moje oczekiwania, bo jego były identyczne. Niedawno zakończył małżeństwo, miał pracę, która wiązała się z częstymi wyjazdami, i powiedział mi wprost, że w jego życiu nie ma miejsca na poważny związek. Miałam ochotę krzyknąć: hura! Niemal nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście, porównywalne z trafieniem szóstki, no, piątki w totolotka. Niestety od jakiegoś czasu już nie jest tak sielankowo…

Tomasz nie zmienił się na gorsze. Nie przestał mnie pociągać, nie znudził mi się. Wręcz przeciwnie. I właśnie dlatego zrobiłam się chciwa. Przeszliśmy od koleżeństwa do przyjaźni. Niepostrzeżenie zrodziła się między nami bliskość i czułość, a także ten rodzaj intymnego porozumienia, dzięki któremu łapiemy w lot swoje myśli. Stworzyliśmy całą kolekcję żartów i powiedzonek, zrozumiałych tylko dla nas dwojga. Jest mi z nim tak dobrze, że chwilami aż mnie to przeraża.

Czasem czuję się, jakby Tomek był moim mężem, a tak naprawdę nie jesteśmy nawet parą. Nie poznałam jego rodziny ani przyjaciół, podobnie jak on moich. Często wyjeżdżamy razem na weekendy, ale zawsze tylko we dwoje, nigdy nie łączymy naszych dwóch światów. Prowadzimy całkiem osobne życia i raczej o nich ze sobą nie rozmawiamy. Ciekawe czemu?

 

Tęsknota za zwykłym życiem

Chyba po prostu do tej pory żadne z nas nie czuło potrzeby zwierzeń. Woleliśmy spędzać razem czas w inny sposób niż na rozmowach o naszym prywatnym życiu. Seks, żarty, dyskusje o obejrzanych filmach i przeczytanych książkach, wspólne wyjścia do restauracji i do teatru, oglądanie razem seriali pod kołdrą, z pizzą albo chipsami pod ręką. Oboje potrzebowaliśmy właśnie tego: chwil beztroski i radości. Zwyczajne, codzienne życie bywa prozaiczne i męczące, za to kiedy byliśmy razem, robiło się trochę jak w romantycznym filmie.

Brzmi cudownie, tylko… czy to jest dla mnie dobre? Nie wiem, mam coraz większe wątpliwości. Sama chciałam związku bez zobowiązań, ale teraz to się chyba zmieniło. Kiedy Tomek ode mnie wychodzi i wraca do siebie, czuję smutek i pustkę. Pojawiają się we mnie pytania, których nigdy wcześniej sobie nie zadawałam: co on do mnie czuje, czy jestem dla niego ważna oraz… czy spotyka się z innymi kobietami. Nigdy nie obiecywaliśmy sobie wyłączności, w ogóle nie poruszaliśmy tego tematu. Wierność jest czymś, czego można wymagać, kiedy ludzie się kochają i chcą być razem długofalowo. A czy między nami jest miłość? Z mojej strony chyba już tak. Nie wiadomo kiedy – bo nie pamiętam jakiegoś przełomowego momentu – zaczęłam kochać Tomka.

 

A jeśli on nie chce zmian?

A on? Boję się, że on nie odwzajemnia mojego uczucia. Może w jego oczach i sercu awansowałam z koleżanki na przyjaciółkę, ale taką, z którą spotyka się w określonym celu. Friends with benefits – zapewne tak widzi nasz układ. Nie ukrywam, mam cichą nadzieję, że i on niepostrzeżenie się we mnie zakuje, ale… Przecież gdyby Tomasz chciał związku z prawdziwego zdarzenia, to chyba by mi o tym powiedział. A może nie? Ja też milczę, ze strachu, że go stracę. Więc i on może się obawiać, że zniszczy nasz układ, gdy spróbuje go zmienić. Czasem widzę w jego oczach tyle ciepła, tyle oddania… Jestem bliska zapytania, czy pragnie mnie tak ja jego: na poważnie, na zawsze, na wyłączność. Ale wiem, że trafienie szóstki w totka to zbyt piękne, by mogło być prawdziwe…

Nie zamierzam jednak wiecznie czekać, aż Tomasz jako pierwszy zaproponuje przeniesienie naszej relacji na wyższy poziom. W końcu mamy równouprawnienie i ja również mogę wyjść z inicjatywą. Zawsze byłam osobą silną psychicznie, zdecydowaną i niewstydzącą się mówić, czego pragnę. A wyrażanie wprost swoich oczekiwań to najlepszy sposób postępowania z mężczyznami, bo oni rzadko kiedy potrafią się sami domyślić, co czuje ich partnerka. Na razie powstrzymuje mnie strach. Zwykły, ludzki strach. Boję się, że Tomasz odejdzie. Albo co gorsza, odmówi mojej propozycji i poprosi, by między nami zostało tak, jak jest.

 

Czego naprawdę się boję?

I co wtedy? Mam się zgodzić i trwać w układzie, który już mi nie odpowiada? Czy unieść się dumą i zostawić mężczyznę, którego kocham? Zasada „wszystko, albo nic” zbyt często oznacza zostanie z niczym. Może lepiej brać to, co można dostać. Z drugiej strony znam siebie, i wiem, że moje poczucie godności i wartości własnej z pewnością by ucierpiało, gdyby okazało się, że znaczę dla Tomka dużo mniej niż on dla mnie. Czy po odrzuceniu – bo tym by było de facto nieodwzajemnienie mojego wyznania – potrafiłabym czuć się przy nim tak dobrze i swobodnie jak wcześniej?

Nie wiem. Jest mi trudno, czuję się zagubiona i przybita. Zanim wyznam Tomaszowi, co czuję, najpierw muszę wszystko przemyśleć, przeanalizować i wybrać to, co najlepsze dla mnie.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również