Portret

Gillian Anderson udowadnia, że kariera w Hollywood nie kończy się po 50. W nowym serialu "Pierwsza dama" trudno ją rozpoznać!

Gillian Anderson udowadnia, że kariera w Hollywood nie kończy się po 50. W nowym serialu "Pierwsza dama" trudno ją rozpoznać!
Gillian Anderson po raz kolejny udowadnia, że kariera w Hollywood nie kończy się po 50.
Fot. Marechal Aurore/ABACA/Abaca/East News

Gillian Anderson po raz kolejny udowadnia, że kariera w Hollywood nie kończy się po pięćdziesiątce! 53-letnia dzisiaj aktorka nie tylko zmieniła się do kolejnej ważnej roli, ale by jak najwierniej odegrać historyczną postać, dała się też postarzeć. Zdradzamy, na jakiej platformie streamingowej będzie można obejrzeć w Polsce "Pierwsza dama", serial o pierwszych damach Ameryki z Gillian Anderson, Michelle Pfeiffer oraz Violą Davis!

Serial "Pierwsza dama" z Gillian Anderson - o czym opowiada i gdzie go zobaczymy?

I tylko pomyśleć, że mało brakowało, by Gillian Anderson po raz pierwszy w życiu się poddała. Zdobywczyni nagrody Emmy za rolę Margaret Thatcher w serialu Netflix "The Crown" nie sądziła bowiem, że podoła roli Eleanor Roosevelt. W serialu "Pierwsza Dama" dostępnym obecnie na platformie Showtime w USA, a w Polsce jeszcze w tym roku na nowej platformie streamingowej Sky/Showtime aktorka występuje u boku Violi Davis i Michelle Pfeiffer.

 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Gillian Anderson (@gilliana)

 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Serial "Pierwsza dama" przedstawia amerykańską historię poprzez życie trzech pierwszych dam Stanów Zjednoczonych, Betty Ford (w tej roli Michelle Pfeiffer), która weszła do Białego Domu w 1974 roku z mężem Geraldem Fordem oraz Michelle Obamę (Viola Davis), żonę Baracka Obamy, 44. prezydenta Ameryki. Tymczasem Gillian Anderson wciela się w postać Eleanor, żony 32. prezydenta Ameryki Franklina D. Roosevelta, którego gra Kiefer Sutherland ("24 godziny", "Designed Survivor").

"Pierwsza dama". Niezwykły życiorys Eleanor Roosevelt

"Początkowo przerażał mnie fakt, że Eleanor była ode mnie dużo wyższa, miała bowiem 180 cm wzrostu. Ze swoimi 160 jestem przy niej prawdziwym kurduplem. Bałam się, że będzie to widać na ekranie - przyznaje Gillian Anderson Entertainment Weekly.

Ale zagranie Eleanor było bardzo bardzo kuszące ponieważ, była naszą pierwszą prawdziwą amerykańską aktywistką. Myślę, że każda kolejna pierwsza dama już zawsze była z nią porównywana, dodaje aktorka.

 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Gillian Anderson (@gilliana)

"Niewielu jednak wie, że Eleanor miała bardzo skomplikowane życie osobiste, niewiernego męża, apodyktyczną teściową. Myślę, że można powiedzieć, że nie była też zbytnio entuzjastycznie nastawiona do macierzyństwa. Ale była siłą i motorem, któremu brakowało w rządzeniu krajem Franklinowi. To właśnie Eleanor mogła poruszać się po kraju i reagować na problemy, których on nie zauważał", przyznała Anderson.

By przygotować się do nowej roli w serialu "Pierwsza dama" Gillian przeczytała wszystkie 24 książki, jakie napisała pierwsza dama, a także jej felietony oraz archiwalne audycje radiowe. - To niesamowite, jak bardzo aktywną pierwszą damą była. Była wszędzie i dla wszystkich. Serial pokazuje również związki Eleanor z kobietami, a konkretnie relację z dziennikarką Loreną Hickok, w serialu graną przez Lily Rabe.

"Eleanor Roosevelt była niesamowicie nowoczesną kobietą. Myślę, że bierze się to z dużej traumy w dzieciństwie. Wiesz, mając piękną matkę, codziennie słyszała, że jest brzydka i musi popracować nad edukacją, ponieważ nigdy nie zdoła zdobyć mężczyzny swoim wyglądem. To tylko motywowało ja do tego, żeby we wszystkim być najlepszą. Ale w miłości szukała czegoś więcej", mówi Gillian Anderson.

Gillian Anderson wspomina pracę na planie "Z archiwum X"

Odgrywająca rolę Eleanor Roosevelt 53-letnia dzisiaj Gillian Anderson w przeciwieństwie do wielu hollywoodzkich gwiazd nie ma kompleksu swojego wieku. Aktorka na każdym kroku udowadnia, że życie zaczyna się po 50-tce. Ale całkiem niedawno wyszedł na jaw sekret, jaki skrywała przez długi czas. Okazało się bowiem, iż by zostać słynną Scully w kultowym już serialu "Z Archiwum X" Gillian Anderson dodała sobie w CV dobrych kilka lat. Uznała bowiem, że jako 24-latka nie ma szans na zagranie doświadczonej pani detektyw.

Problemem był nie tylko wiek, ale i różnice w wynagrodzeniach. Kiedy Anderson zaczynała pracę na planie serialu "Z archiwum X" miała w porównaniu ze swoim partnerem, Davidem Duchovnym niewielkie doświadczenie. "Oczywiste było więc dla mnie, że zarabiam mniej. Ale kiedy rozpoczęliśmy zdjęcia do 3. sezonu i mieliśmy tyle samo dni zdjęciowych, a ja miałam zarobić dużo mniej, uznałam taką rozbieżność za niesprawiedliwą", wspomina aktorka.

Nie były to  łatwe rozmowy i do dzisiaj uważam, że jako kobieta zostałam potraktowana gorzej. To rodziło wiele konfliktów i niepotrzebne napięcia także między mną a Davidem. To dlatego wiele osób uważa, że się nienawidzimy, dodaje ze śmiechem.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Gillian Anderson (@gilliana)

Gdy w czasie pracy nad serialem Gillian zaszła w ciążę i bała się, że na stałe wypadnie ze scenariusza, twórcy wykazali się wyjątkową kreatywnością, by ją zatrzymać. To właśnie wtedy nakęcone zostały sceny porwania Scully przez obcych, dzięki czemu jej nieobecność w kilku następnych odcinkach była jak najbardziej uzasadniona. W kilku scenach, zwłaszcza samego porwania oraz testów przeprowadzonych przez kosmitów, filmowcy wykorzystali nawet ujęcia prawdziwego ciążowego brzucha aktorki.

Sceny, w której żołądek Scully jest napompowany powietrzem przejdą w mojej rodzinie do historii. Przez długi czas nie wiedziałam, jak to wyjaśnić mojej córce Piper, którą nosiłam wówczas w brzuchu,  śmieje się aktorka.

Gillian Anderson w roli Margaret Thatcher w serialu "The Crown"

"Czy mąż jest na emeryturze? – Tak, ale nie będzie nam przeszkadzał, jeśli o to Wasza Wysokość pyta", odpowiada królowej Elżbiecie II Margaret Thatcher w 4. sezonie serialu "The Crown". Ich dialogi zapisały się w serialowej historii. I nawet ci, którzy nie byli specjalnymi fanami serii, przyznali, że dla Gillian Anderson warto obejrzeć choćby jeden sezon tej hitowej produkcji. 

W dobie efektów specjalnych, którymi aktorkę można postarzeć, odchudzić lub oszpecić, brytyjską premier mogłaby zostać dwudziestoparolatka. Ale kiedy do roli Margaret Thatcher zgłosiła się 52-letnia wówczas Gillian, wystarczyło kilka sekund, by twórcy zgodnie orzekli, że... Żelazna Dama żyje.

"Byłyśmy w podobnym wieku (Thatcher w chwili objęcia rządów miała 53 lata – przyp. red.), więc tę kwestię miałyśmy załatwioną", śmieje się Gillian Anderson. "Poza tym okazało się, że mamy podobny nos i opadające powieki. Jedynym problemem wydawały się zęby. Margaret miała charakterystyczny zgryz. Dostałam specjalnie skonstruowaną protezę, ale jej noszenie groziło udławieniem się! Wymyśliłam więc specyficzny sposób układania ust. W połączeniu z przechyloną głową i lekko ochrypłym głosem chyba wyszło całkiem nieźle – dodaje.

 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Gillian Anderson (@gilliana)

Jeśli jednak wydaje wam się, że wystarczyło kilka sztuczek, niebieska garsonka z lat 80. i fryzura "na hełm", to jesteście w błędzie. Za przemianą Gillian stoi bowiem słynna specjalistka od kostiumów i charakteryzacji w "The Crown", Amy Roberts. Kostiumografka zadbała, by aktorka tak jak pani premier nosiła oryginalną garsonkę brytyjskiej firmy Aquascutum, specjalnie szyte nylonowe rajstopy (które nomen omen dały Anderson nieźle w kość) oraz czarną torebkę od Asprey, z którą Thatcher nie rozstawała się przez 30 lat!

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Gillian Anderson (@gilliana)

"Siedziałam cierpliwie w charakteryzatorni i dawałam się pacykować tym nieszczęsnym, niebieskim cieniem do powiek, którego poszukiwania zajęły całe tygodnie. Ale potem wchodził mój Peter i Olivia,  i sprawiali wrażenie, jakby zobaczyli ducha", śmieje się Anderson. Grająca królową Elżbietę Olivia Colman przyznaje, że gdy pierwszy raz stanęła twarzą w twarz z "thatcherowatą" Gillian, poczuła mrowienie na karku. "To było dość przerażające. Poczułam się, jakby zmarła w 2013 roku Thatcher ożyła i przyjechała do mnie wprost z cmentarza" mówi Colman. "Początkowo nawet ja bałam się przy niej odwrócić plecami", dodaje słynąca z ekstrawagancji Helena Bonham Carter, która wcieliła się w rolę księżniczki Małgorzaty.

Gillian Anderson prywatnie. Kim jest partner aktorki, Peter Morgan?

Pomimo zagrania w "The Crown" najbardziej znanym serialu o monarchii, Gillian Anderson przyznaje, że nie jest szczególnie zauroczona klanem Windsorów. Nie można tego samego powiedzieć o partnerze aktorki, Peterze Morganie. 57-letni scenarzysta, zdobywca Złotego Globu za scenariusz do "Królowej" z Helen Mirren, odpowiada bowiem za całą koncepcję fabularną "The Crown".

Gdy Gillian dostała rolę, zastanawialiśmy się, czy wspólna praca nie będzie końcem naszego związku. Na szczęście udało się utrzymać Thatcher i monarchię z dala od domu, przyznaje Peter Morgan, partner aktorki.

Mówi pewnie o tym nie bez przyczyny. W ostatnich dwóch latach Gillian Anderson i Peter Morgan zdążyli zaliczyć kryzys i kilkumiesięczną przerwę w związku. Dziś na szczęście po kryzysie nie zostało śladu.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Peter Morgan.Gillian Anderson (@gorgan_ga_pm)

Gdzie obejrzymy Gillian Anderson w najbliższej przyszłości?

Żelazna Dama, agentka Scully, seksuolożka Jen Milburn z serialu Netflix "Sex Education", ale także matka Katarzyny Wielkiej w serialu "Wielka". Sama Gillian pytana o to, kogo jeszcze mogłaby zagrać najpierw wybucha śmiechem, a potem tajemniczo dodaje, że w kwestii wyboru ról nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

Po spektakularnym podboju Wielkiej Brytanii i rodziny królewskiej w 4. sezonie "The Crown", oraz "Sex Education", aktorka wielokrotnie podkreślała, że ma ochotę na zupełnie nowe doświadczenie. "Często jestem pytana, czy jest jakiś powód, dla którego tak mocno gram postaci kobiece. Może sekret tkwi w tym, że ja... nie gram jak kobieta. I właśnie dlatego myślę, że najwyższy czas zagrać np. przestępcę!", dodaje entuzjastycznie aktorka. W 2021 roku pojawiła się u boku Gary’ego Oldmana w kolejnej mocnej roli – kapitan Rachel MacLaren w... grze komputerowej "Squadron 42".

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również