Nie mogłam przestać o nim myśleć. Kiedy zostawił mnie bez słowa nie uwierzyłam, że to już koniec. A chwilę później on pisał w mediach społecznościowych, że kocha inną kobietę. Mnie zablokował. Na własnej skórze poczułam czym jest "ghosting".
Spis treści
Byłam oczarowana. Odurzona. Co prawda odbyliśmy tylko dwa spotkania, ale codziennie ze sobą rozmawialiśmy przez telefon i wymienialiśmy wiadomości na komunikatorach. Nie mogłam doczekać się kolejnej randki. Planowałam już, o czym mu opowiem i o co go zapytam. Byłam dosłownie wygłodniała jego osoby, tembru głosu i przemyśleń trochę jakby z innej planety. Chciałam chłonąć jeszcze więcej. Sam dźwięk powiadomienia w telefonie wywoływał motyle w brzuchu.
Po ostatnim rozstaniu ciężko było mi wrócić do randkowania. Myślałam, że wszystko już widziałam, wszystkiego doświadczyłam, ale Szymon dał mi nadzieję na coś nowego. Imponował mi swoim intelektem i ciekawym życiorysem, jak z filmu. Był lingwistą. Pracował zdalnie, więc miał szansę podróżować po całym świecie , co wzbogacało jego życie i duszę. Kiedy opowiadał o Indiach, w których spędził dwa lata, oczami wyobraźni widziałam siebie, podróżującą razem z nim. Ta nadzieja mnie opętała.
Naszą ostatnią randkę spędziliśmy na wystawie etnograficznej i z początku w ogóle nie wydało mi się to interesujące, ale Szymon gdy zaczął mi opowiadać o motywie przyrody w sztuce ludowej, po chwili słuchałam go jak zaczarowana. Tym razem ja chciałam zaproponować miejsce naszego kolejnego spotkania. Długo zastanawiałam się nad miejscem odpowiednim dla jego wysublimowanego gustu i jak na zawołanie na moim profilu na portalu społecznościowym pojawiły się warsztaty czekoladowe z wykładem o historii czekolady i jej znaczeniu w kulturze Majów. Bez zastanowienia weszłam na stron wydarzenia i zamówiłam dwa bilety. Szymon wiele razy podkreślał, że po Azji pragnie odwiedzić obie Ameryki. Na pewno będzie zachwycony.
Tak intensywnie planowałam tę randkę – przekonana, że do niej dojdzie, że nie zorientowałam się, że Szymon przestał się odzywać. Nie odpowiedział na moje ostatnie pytanie na komunikatorze. Odczytał, ale nic nie odpisał. Odłożyłam na bok planowanie i z obsesją wpatrywałam się w telefon. Czekałam. Sprawdzałam komunikator co godzinę. Na każdy dźwięk powiadomienia podskakiwałam, radośnie wierząc, że to Szymon. Niestety…
Facet zapadł się pod ziemię. Nidy wcześniej nie przydarzyło mi się nic podobnego i kompletnie nie wiedziałam, jak się zachować. Zadzwoniłam z tym problemem do dziesięć lat młodszej siostry. Choć w przeciwieństwie do mnie była szczęśliwą mężatką, miała nieco bardziej aktualną wiedzę o obecnych trendach w randkowaniu. I zmieniających się wzorcach postępowania obu płci. Ja byłam nieco staromodna w tych kwestiach.
– Absolutnie nic do niego nie pisz. To zwykły tchórz. Nie ma odwagi, żeby ci powiedzieć prawdę, więc zastosował ghosting.
– Jaką prawdę?
– No, że nie chce się z tobą spotykać.
– Nie, nie możliwe. Przecież mu się podobam. Mówił, że mam niesamowitą figurę.
– Oj proszę cię. Zejdź na ziemię! – fuknęła na mnie. – Gdybyś faktycznie mu się podobała, nie odstąpiłby cię na krok.
Ta rozmowa strasznie mnie przygnębiła. Sygnały, które dawał mi Szymon, były sprzeczne. Musiałam się skonsultować z kimś innym, więc zadzwoniłam do przyjaciółki. Aldona była zasadnicza i twardo stąpała po ziemi. Przeciwieństwo mojej młodszej siostry, której cechą przewodnią był płomienny temperament.
– Zadzwoń do niego i zapytaj, czy wszystko z nim w porządku. Skoro się nie odzywa, a rozmawialiście intensywnie przez ostatni miesiąc, to może coś się wydarzyło, coś poważnego?
Mówiła rozsądnie. Przecież nie mógł z dnia na dzień stracić zainteresowania. Wieczorem przeczytałam kolejny raz wymieniane przez nas wiadomości. Były niewymuszone i pełne wzajemnej ciekawości. Musiało się coś stać, że tak po prostu zamilkł. Muszę upewnić się, że wszystko z nim okej. Nasza bogata korespondencja dawała mi do tego prawo.
Już miałam do niego zadzwonić, kiedy ikonka jego zdjęcia podświetliła się na żółto. Dodał na swoim profilu nowe zdjęcie. Zaintrygowana, kliknęłam na ikonkę. Szymon i sporo od niego młodsza kobieta (a tym samym i ode mnie) siedzieli w samolocie. Dodał to zdjęcie z dopiskiem: „Czas na nową przygodę. Miłość już znalazłem”.
Zamrugałam oszołomiona. Miłość? O czym on mówi? Kim jest ta młoda kobieta? To jakiś bezsens. Jak on mógł? Czy spotykał się ze mną i z nią jednocześnie? Po co? Drżącymi palcami wklepałam w telefon krótkie pytanie: „Wylatujesz z Polski?”.
Obok mojego pytania pojawił się symbol odczytania i nagle jego profil, wraz z całym naszym dialogiem, zniknął z mojej listy konwersacji. Zachłysnęłam się powietrzem. Szymon mnie zablokował! Wyrzucił mnie ze swojego życia jak natrętną muchę. Nie miałam dla niego żadnego znaczenia. To straszliwie zabolało. Okropnie. Podkopało moją samoocenę, którą dla kobiety w moim, wieku i tak bardzo ciężko utrzymać na wysokim poziomie. Wzięłam głęboki oddech i zacisnęłam usta. Nie będę płakać. Nie ma za kim. Na pewno nie za tchórzliwym pięćdziesięciolatkiem, który nie umie zakończyć znajomości z klasą. Ghosting.
Kiedy przyszedł weekend, zrobiłam sobie makijaż, wystroiłam się i poszłam do fryzjera. A po fryzjerze wsiadłam w taksówkę i pojechałam na wykupione warsztaty czekolady. Żadna z koleżanek ani siostra nie mogły ze mną iść, ale nie zrezygnowałam, choć byłam blisko. Cieszyłam się na te warsztaty, więc będę się świetnie bawić i koniec.
Przy wejściu przywitał mnie sympatyczny mężczyzna.
– Jest pani sama? – zapytał.
– Tak, sama. – Uniosłam do góry głowę tak wysoko, że niemal złamałam sobie kark.
– To super, bo mamy akurat jedną osobę bez pary. Proszę za mną.
Otoczył mnie słodki kakaowy zapach i relaksująca muzyka. Przy wielkim stole, na którym leżały owoce kakaowca i czekolada w każdej formie, siedziała gromadka ludzi. Młody człowiek prowadził mnie w stronę mężczyzny w średnim wieku. Kiedy na mnie spojrzał, cały się zaczerwienił. Wzbudził tym samym moje zaufanie.
– Ciebie też ktoś wystawił? – zapytałam.
Nieznajomy spojrzał na mnie, zamrugał, a później ze smutnym uśmiechem przytaknął.
– Tak. Ale uznałem, że nie przeszkodzi mi to w dobrej zabawie.
– No to jest nas dwoje – wyznałam i uśmiechnęłam się do niego.
W jego oczach, koloru czekolady, zatańczyły figlarne iskierki...