Historie osobiste

"Uwierzyłam koleżance w opowieść o okropnym eksmężu. Gdy poznałam go bliżej, prawda wyszła na jaw"

"Uwierzyłam koleżance w opowieść o okropnym eksmężu. Gdy poznałam go bliżej, prawda wyszła na jaw"
Facet, który - według opowieści sąsiadki - miał być okropny, okazał się cudnym człowiekiem.
Fot. Agencja 123rf

Sąsiadka mówiła o swoim byłym mężu najgorsze rzeczy. Jakie było moje zdziwienie, kiedy poznałam wersję drugiej strony. Okazało się, że Wiktor jest miłym, spokojnym człowiekiem, którego polubiłam. Może nawet bardziej...

Współczułam Eli. Rozwód to musiało być piekło, sądząc z jej opowieści. Nie byłyśmy specjalnie blisko, ale od czasu do czasu piłyśmy razem kawę. Jej dom był dużo większy niż mój. Po wyprowadzce męża musiała się w nim czuć bardzo samotna. Zwłaszcza że budynek miał ten zimny, bezduszny kształt betonowo-szklanego klocka.

Ona narzekała, ja miałam słuchać jej żali

– Dużo masz tych kurzołapów – powiedziała Ela, rozglądając się po moich parapetach i regałach.

– To pamiątki moich rodziców – odparłam, w duchu tłumacząc sobie, że muszę być wobec Eli wyrozumiała. – Byli etnografami, dużo podróżowali.

– Ale trzeba to regularnie odkurzać. Mnie by się nie chciało.

– No tak. Hm… powiedz mi, jakie są plany odnośnie domu – zmieniłam temat.

– Sprzedajemy. Wiktor mnie spłaci, a ja kupię sobie coś mniejszego. Nie wiem, jak sobie poradzę w bloku. To nie na moje nerwy.

– Za to mieszkanie jest dużo tańsze w utrzymaniu, no i będzie ci łatwiej sprzątać – pocieszałam ją.

– Gdyby Wiktor miał honor, jak na prawdziwego mężczyznę przystało, zostawiłby mi dom.

– A co z alimentami? Zgodził się je płacić?

– Marne grosze. Zawsze myśli tylko o sobie. Nie docenił niczego, co dla niego robiłam. W dodatku mnie zdradzał, z jakąś młódką z firmy.

– Nic nie tłumaczy zdrady – wyraziłam swoją opinię.

Jej mało komfortowa prośba

Ostatnio Ela wpadała do mnie coraz częściej. Nierzadko bez uprzedzenia. Rozumiałam jej potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem, ale niewiele nas łączyło. Nie miałyśmy wspólnych zainteresowań. Ona chyba w ogóle ich nie miała, poza zakupami i przeglądaniem internetu. Teraz też wpatrywała się w swój telefon. Byłam zmęczona tym, że traktowała mnie jak podręcznego terapeutę. Jednocześnie sama nigdy nie zapytała, co u mnie. Byłam jej potrzebna wyłącznie do rozładowania napięcia i niezadowolenia.

Oraz wyświadczania przysług.

– Za godzinę mam fryzjera. Nie mogę przełożyć, bo to znany specjalista od koloryzacji, a Wiktor ma wpaść po kilka rzeczy, więc gdybyś mogła… – Zawiesiła głos.

Westchnęłam ciężko.

– O co chodzi?

– Dopilnuj, żeby Wiktor nie zabrał mojej komody, tej srebrnej, no wiesz, w stylu glamour. Uwielbiam ją. Niby twierdzi, że jemu się nie podoba, ale po nim można się spodziewać każdej złośliwości.

Po mojej minie zorientowała się, że nie podoba mi się ta prośba.

– Proszę, patrzenie na niego fizycznie mnie boli. – Przybrała błagalny ton.

– Już dobrze.

Spotkanie, które mnie zaskoczyło

Krążyłam po wielkim, bezdusznym domu, oglądając zdjęcia wiszące na ścianach. Mąż Elżbiety był bardzo przystojny. Nic z tej męskiej urody nie uleciało z biegiem lat. Nadal prezentował się świetnie, choć zbliżał się do sześćdziesiątki. Nie wyglądał na faceta, który dla podreperowania swojego ego wdawałby się w romans z dwa razy młodszą kobietą. Ale pozory mogą mylić. Z relacji Eli wynikało, że to okropny człowiek. Kłamca, zdrajca i skąpiec na dokładkę. A ja go miałam pilnować…

– Cześć! – odezwałam się głośno, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

Wszedł do salonu i spojrzał na mnie zdziwiony.

– Beata? Co tu robisz?

– Ela poprosiła mnie, żebym… żebym… – Szukałam jakiegoś zgrabnego uzasadnienia swojej obecności.

– Żebyś mnie przypilnowała – domyślił się.

Ściągnął sportową marynarkę, zwracając moją uwagę na swoje imponujące bicepsy.

– Tak jakby. Może napijesz się kawy albo herbaty?

Zmierzył mnie przenikliwym spojrzeniem.

– Formalnie ten dom jeszcze należy do mnie, więc to chyba ja powinienem częstować cię herbatą.

Ten mężczyzna na mnie działa

Miał głęboki, radiowy głos. Aż miałam ciarki na plecach. Ale to może wina tej dość krępującej sytuacji. Miałam w swoim życiu jednego partnera, z którym rozstałam się piętnaście lat temu. Od tamtego czasu obywałam się bez zdrad, zranionych uczuć, rozczarowań i… mężczyzn. Zaadoptowałam dwa koty i cieszyłam się ich oddaniem bez lęku, że mnie porzucą. Wiktor był jednak fenomenem: przełamał moje bariery. Jego dojrzała atrakcyjność ewidentnie na mnie działała.

– Źle się czujesz? Za gorąco ci?

– Nie. Czemu pytasz?

– Bo masz rumieńce…

Spojrzałam w wielkie lustro zawieszone nad kominkiem. Fakt, byłam czerwona. Jak podekscytowana małolata.

– To chyba reakcja alergiczna – skłamałam.

– Oby nie na mnie. – Wiktor podkasał rękawy koszuli i złożył karton, do którego planował coś zapakować. – Doskonale wiem, co Elżbieta o mnie opowiada. Nic z tego nie jest prawdą, zapewniam cię.

– Mhm – mruknęłam wieloznacznie.

Pokręcił głową i skierował się do nieszczęsnej komody, którą Ela uważała za gustowny mebel ozdobny. Rzuciłam się ku niemu, jakby chodziło o cenny artefakt.

– Tego nie! – Stanęłam przed Wiktorem z rękami wyciągniętymi przed siebie. – Nie możesz zabrać tej komody, bo…

– Spokojnie, ani mi się śni zabierać to paskudztwo. – Zgrabnie mnie wyminął, by wyjąć z dolnej szuflady plik dokumentów.

Bolesne miłego początki

Obserwowałam, jak pakuje się do pudeł. Później ustawił jeden na drugim i schylił się.

– Pomogę – zaproponowałam. – Wezmę jeden.

– Nie, poradzę sobie. – Wyprostował się i szarpnięciem targnął kartony do góry.

Teraz to jego twarz zrobiła się czerwona, a z ust wydobył się jęk bólu. Pudła spadły na podłogę, a Wiktor przyklęknął przed nimi.

– Coś się stało? – zaniepokoiłam się.

– Chyba… coś… mi trzasnęło – wystękał. – Matko, jaki ból.

– Za duży ciężar.

– Nie sądzę – burknął. – Jestem silny.

– Nie chodzi o siłę, a dźwiganie ze skłonu.

– Tak czy siak, kręgosłup mi wysiada. Jeszcze i to. Posypałem się przez ten przeklęty rozwód. Ela wydawała bajońskie sumy na swoje zachcianki i młodego gacha. Zanim to ukróciłem, połowę oszczędności szlag trafił.

Zaskoczona, milczałam. Czyżby Ela kłamała, wybielając jednocześnie siebie? Podeszłam do Wiktora, chwyciłam go ostrożnie pod ramię i pomogłam wstać.

– Mam w domu leki przeciwbólowe – powiedziałam, prowadząc go ostrożnie w stronę drzwi.

Nie protestował.

 

Herbata to tylko początek

– Fantastyczny dom – skomentował, siadając powoli na mojej seledynowej kanapie. – Tak tu kolorowo i… przytulnie.

– Podobno cała jestem przytulna. – Wygrzebałam z koszyka lek, sprawdziłam datę ważności i podałam opakowanie sąsiadowi.

Zmierzył mnie uważnym spojrzeniem, od czubka wiśniowego koka po fioletowe trampki.

– Czym ty się właściwie zajmujesz?

– Jestem malarką. Prowadzę też szkołę rysunku dla dzieci.

Wskazałam głową na prace moich uczniów, którymi uwielbiałam dekorować ściany.

– Lubię dzieci… – W jego głosie zadźwięczał ton tęsknoty, a w moim sercu zakiełkowała czułość wobec dla tego mężczyzny.

– Ułóż się wygodnie, niech kręgosłup trochę odpocznie. Zrobię ci herbaty. Mam świetną mieszankę relaksacyjną.

– A opowiesz mi o tych maskach? To z Afryki?

– Opowiem. – Uśmiechnęłam się do siebie, sypiąc herbatę do ulubionego czajnika mojej mamy. To ona zawsze powtarzała, że wielkie przygody często zaczynają się od wspólnie wypitej filiżanki herbaty.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również